Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Perspektywa Lodowego Kła*

  Kiedy się obudziłem do mojego legowiska wpadały promienie letniego słońca. Domyśliłem się, że musi być bardzo wcześnie, ale jako przywódca warto wstać wcześniej i przygotować zadania dla watahy.
  Obróciłem głowę w prawą stronę, obok mnie spała moja ukochana Bryza. Jej piękne, jasnoniebieskie futro lśniło w promieniach światła słonecznego. Przycisnąłem się do niej bardziej i zacząłem lizać ją za uszami.

-Dzień dobry Bryzo... - szepnąłem do jej ucha.

-Dzień dobry Lodowy Kle... - zaśmiała się i liznęła mnie za karkiem.

  Coś obok niej zaczęło się ruszać. Po chwili spod jej łap wystrzeliła gruba, biała kulka futra, która bez zastanowienia rzuciła się na mnie. Upadłem na ziemię, wysunąłem język na wierzch i powiedziałem:

-Ugh... zabiłeś mnie...

Mały, biały wilczek zaśmiał się i wskoczył na mnie krzycząc:

-Kiedy dorosne będę najsilniejszym i najlepszym wilkiem w całej wataszy!

-W to nie wątpię - odrzekła Bryza i biorąc go za kark dodała. -Ale żaden wilk nie będzie chodził brudny...

-Mamo no weź! - młody próbował się wyrwać ale bezskutecznie.

-Szron! Słuchaj się matki! Nie chcesz jej zdenerwować... - zaśmiałem się pod koniec i wyszedłem na dwór.

Do okoła panowała cisza i spokój, ale coś nie nie pasowało, coś się zmieniło... spoglądałem na obóz to na prawo to na lewo, szukając nie pasującego elementu.

Bingo!

A wejściu stał Bursztyn i Biała Łapa. Wyszli wczoraj dość późno na patrol, a że wrócili dopiero teraz to się nie zdziwiłem, ale... Biała Łapa trzymał coś w pysku, a był to mały szary kotek. Zdenerwowałem się, napiąłem mięśnie i prędko do nich pobiegłem. Kiedy byłem wystarczająco blisko zacisnąłem swoje zęby i syknąłem:

-Kot... kot!? Co on tutaj robi!? - wskazałem go łapą.

-Lodowy Kle... - zaczął niepewnie bursztyn - Bo ja i Biała Łapa znaleźliśmy go i jego matkę, ale... - wziął Głęboki wdech i zamknął oczy - Jego matka nie żyje... została zabita przez auto i jej ostatnim życzeniem było aby zająć się jej synem... nie mogliśmy go tak zostawić!

Bursztyn i Biały Kieł spojrzeli na mnie dość stanowczo. Przyznam się że zdziwiła mnie ta sytuacja ale los tego kociaka bardzo mnie przejął, mimo iż bywam zły, często stanowczy to mam wrażliwe serce jeżeli jego matka o to prosiła to nie mam wyboru spojrzałem najpierw na kociaka, a potem na dwa wilki.

-Dobrze rozumiem... może zostać, Bryza się nim zajmie, a ja nie dopuszczę aby coś mu się stało oraz postaram się go wychować jak własnego syna...

Biała łapa położył kociaka obok mnie dalej się Trząsł, więc delikatnie zacząłem go lizać, a kiedy był już czysty nie wygląda już na przestraszonego tylko na ciekawego i chyba szczęśliwego. Chociaż nie jestem pewien zniżyłem pysk do jego pyska aby go powąchać ale on zbliżył się i dotknął swoim nosem mojego. Zaskoczył mnie tym ale po chwili uśmiechnąłem. Być może ma coś w sobie innego niż reszta kotów które znam... Może dałoby się go wychować na wilka? Być może ma Wilcze serce? Jego szare futro z ciemniejszym grzbietem lekko falowało, a jego turkusowe oczy wpatrywały się we mnie z wielkim skupieniem.

-Dziękuję Lodowy Kle... - szepnął do mnie Biała łapa po czym obrócił się I pomaszerował w stronę swojego legowiska. Bursztyn schylił z szacunkiem głowę i poszedł śladem Białej Łapy.

Zostałem sam na sam z kociakiem zbliżyłem się do niego i spytałem:

-Jak masz na imię?

-Jj-ja... uhmm... nn-nie wiem... - odrzekł smutno spuszczając głowę.

-Nic nie szkodzi... - odpowiedziałem i zacząłem myśleć: "A co jeżeli nikt nie będzie chciał go zaakceptować?  A co jeżeli nie przejdzie prostego testu na wilka?"

-No nic... nie przejmuj się mały! Witamy w Wataszy Lodu...

- A co to jest Wataha? - spytał zaciekawiony.

-Więc... Wataha to inaczej 'rodzina', prawdziwa Wielka Rodzina, w której troszczymy się o siebie i walczymy o przetrwanie... - czy tylko mi się wydaje czy za każdym moim nowym słowem jego oczy robiły się coraz większe? -W wataszy czasem trzeba oddać życie za innych... pamiętaj, że tutaj żyjesz w ciele, a kiedy już opuścisz to miejsce... - spoglądałem na niebo - I uznane będzie, że byłeś prawdziwym wilkiem zasiadasz w przynależnym ci miejscu, obok duchów przodków.

Kociak zrobił ogromne oczy i patrzył na mnie jakbym przyleciał z nieba lub nie wiadomo skąd.

- A czy ja zostanę prawdziwym wilkiem?! - spytał z wielką ekscytacją w głosie.

Na to pytanie nie odpowiedziałem przez dłuższy moment aż wkońcu zmarszczyłem brwi i zacząłem słowa dość poważnym tonem:

-Być może tak... ale musisz pokazać ile jesteś wart, jak bardzo pomogłeś twojej watasze ale na razie nie czas na takie przemyślenia, choć chciałbym ci coś pokazać.

Ruszyłem lekko do przodu i pokazywałem mu cały nasz obóz rozpoczynając od wejścia ogrodzonego ostrokrzewem aż do ścian obozu wypełnionego skałami i ostrymi jeżynami. Na środku obozu znajdywał się zwalony pień drzewa, na których zazwyczaj wychodziłem i ogłaszałem ważne sprawy. Po prawej stronie znajdowały się jaskinie i legowiska dla starszych Wilków, myśliwych i pełnoprawnych walczących (Bosz... jaką to ja nazwę wymyśliłam xd). Po lewej zaś znajdowało się legowisko szamana przywódcy oraz dla wilczek spodziewających się młodych. Po obejrzeniu obozu zacząłem przedstawiać mu innych jego członków. Cieszyłem się gdyż większość Wilków Życzymy szczęścia witało się z nim i byli dla niego mili ale znaleźli się też tacy którzy tylko walczyli prychali pod nosem zbuntowali się jego obecnością ale zamiast się tym przejmować kazałem młodemu ich ignorować.

Zbliżyliśmy się w końcu do mojego legowiska w środku słyszałem tylko warknięcie Bryzy (czy tylko mi się to kojarzy z proszkiem do prania X'D?) na Szrona. Znowu rozrabia czy on umie usiedzieć w miejscu chociaż na chwilę?!

-Kociaku oto twój nowy dom - i weszłem do środka. Bryza leżała na swoim łożu, a szron bawił się jej ogonem.

Kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się kocham ją i jej przepiękny uśmiech. Ona i mój syn są dla mnie wszystkim Nie wiem co bym zrobił gdyby coś jej się stało jednak coś mnie ukłuło i spojrzenie padło na kociaka skrzywiła się lekko  i zapytała:

-Ehmm... Lodowy Kle... kto to jest?

Wziąłem głęboki wdech i odpowiedziałem jej całą historię. Jej wzrok od razu zmięknął gdy spytałem:

-Czy... zaakceptujesz go?

- Oczywiście że tak nigdy nie zostawiłabym kogokolwiek w potrzebie! - spojrzała swojej spokojnym spojrzeniem na kota - Jak ci na imię?

Kociak zamilkł więc szybko odpowiedziałem za niego:

-Wilcze Serce...  Tak to jest jego nowe imię...

Szron lekko wychylił się zza Bryzy i od razu zaprzyjaznił się z jego nowym bratem.

-Zapowiada się ciekawa przyszłość... - pomyślałem.



Jejku przepraszam was, że tak długo nie było ani rozdziałów, ani wieści, ani nic takiego... przepraszam ale teraz jeszcze te próbne egzaminy... lekcje... szkoła... nauka itp, itd... przepraszam, naprawdę była "zapełniona" nie miałam czasu na pisanie ale obiecuję że to się zmieni postaram się wstawiać rozdział co tydzień a jeżeli się uda kiedyś zrobię maraton ;) !

Chesz być na bieżąco?
Możesz mnie znaleźć tutaj! :

Szkic:  https://sketch.sonymobile.com/profile/f496b306-f013-4d30-9583-a65337b5f546

Youtube: Speed heart

To tyle... do następnego! <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro