Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rzeczne Serce kazała Wilczemu Sercu odpoczywać i nie ruszać się z miejsca. Przez około parę dni codziennie przychodziła do niego, zmieniała opatrunek oraz przynosiła odrobinę jedzenia. Każdego dnia Wilczuś czuł się coraz lepiej i już myślał jak dowiedzieć się, kim był morderca. Niestety jedyną rzeczą, którą pamiętał, były te czerwone oczy, które wcale nie wyglądały naturalnie. Jedno wielkie, a drugie małe- i to właśnie przez te oko przechodziła ogromna rana, która wydawała się być wyryta przez płomienie.

Wilcze Serce wylegiwał się leniwie w promieniach zachodzącego słońca i rozmyślał kiedy właśnie to usłyszał kroki dochodzące zza krzewów. Kot nie mając pewności, że to Rzeczne Serce wskoczył właśnie w sąsiednie krzaki, czując przy tym lekki ból w plecach. Wilczuś rozłożył się na czterech łapach i stanął pod wiatr aby obcy nie mógł wyczuć jego obecności.

Właśnie zaszło słońce. Zaczęło się ściemniać. Wilczuś poczuł jak jeży mu się sierść na karku gdy zauważył lśniącą białą łapę wyłaniającą się z tamtejszych krzewów. Całe otoczenie wypełniła jaskrawa jasność bijąca prosto od tego tajemniczego przybysza. Po zaledwie lekkim zarysie ciała Wilcze Serce domyślił się, że owym „obcym" jest wilk. Ale nie zwyczajny wilk. Jego futro lśniło jakby zostało wykonane z kryształów. Wilcze Serce nie mógł przestać się wpatrywać w te przepiękne gwieździsto-niebieskie oczy, które rozpoznał by wszędzie.

-Tata...? - szepnął mocno wzruszony kot, wychodząc z krzaków.

Jednakże Lodowy Kieł nie odpowiedział, a jedynie zaczął powoli zbliżać się do Wilczego Serca. Kiedy obaj znaleźli się już bardzo blisko siebie, Lodowy Kieł lekko dotknął czoła kota swoim mokrym nosem. Kot uśmiechnął się smutno wpatrując się głęboko w oczy ducha jego ojca

-Synu... - szepnął wilk - Już czas... już czas abyś wypełnił swoje przeznaczenie zapisane na kartach historii sprzed tysiąc-leci...

-Cc-co...? Ale... jakie przeznaczenie...? - szepnął kompletnie zmieszany kot.

-Już ci wyjaśniam...

Lodowy Kieł sprawił, że wokół obu postaci nie zostało nic, a jedynie ciemność. Wilcze Serce wpatrywał się uważnie w łapy Lodowego Kła, które zaczęły lekko poruszać się w koło tworząc małą lśniąca kule o zabarwieniu jasno-niebieskim.

-Mnóstwo stuleci temu... był sobie ojciec... pierwszy wilk stojący na czele watah zasilanych mocami żywiołów... stawał się on jednak bardzo stary... jednak życie na szczęście dało mu na szczęście 5 synów... 4 najstarszym oddał pokolei przywództwo nad 4 watahami... Wataha Wiatru, Wody, Ognia i Lodu. Oprócz przywództwa dał im także tajemnicze moce aby mogli z mądrością i odwagą bronić i rozwijać swoje watasze. Jednak... jest także ciemna strona tej opowieści...

Mała jasno-niebieska kulka nagle zmieniła kolor na krwisto czerwony. Wilcze Serce wpatrywał się w kolor kuly... skądś go kojarzył...

-Piąty... i najmłodszy syn... nie dostał żadnej watahy... nawet nie został zastępcą i wszyscy go od siebie odtrącili. Przynajmniej on tak myślał... Syn ten miał na imię: Shadow. Tak wiec... Shadow... postanowił się zemścić... zaraz po tym jak ojciec umarł ze starości, zaczął wprowadzać swój plan w życie. Kiedy przywódca Watahy Ognia został z nim sam na sam, Shadow rzucił się na niego zabijając go za jednym zamachem. Jednak jego brat przed śmiercią wypalił mu przechodzącą przez jego lewe oko ogromną bliznę, która sprawiła, że jego źrenica stała się o wiele mniejsza. Następnie zabierając jego moce przejął po nim przywództwo. Jednak... to było dla niego za mało... jego umysł przejęła rządzą władzy i chęć przejęcia nie tylko watah ale także całego świata. Shadow postanowił najpierw zabić wszystkich braci tak aby on sam połączył wszystkie watahy i został jedynym wielkim przywódcą w całym lesie. Jego plan szedł doskonale... aż za doskonale... zabił przywódcę watahy wody i wiatru. Został już tylko Moon. Czyli najstarszy brat, przywódca watahy Lodu. Shadow wyzwał Moon'a na pojedynek. Moon zgodził się... postanowił zakończyć okropną tyranie swojego młodszego brata i ukarać go. Niestety był na to tylko jeden sposób. Podczas walki rozpętała się straszna burza. Moon był szybszy i mądrzejszy, więc kiedy tylko Shadow skoczył na niego, Moon podślizgnął się pod niego i zebrał w sobie całą energię. Zanim ojciec umarł pokazał Moon'owi jeden z najbardziej niebezpiecznych i morderczych ciosów znanych na całym świecie. A konkretnie: cios 4 żywiołów. Moon wiedział, że konsekwencje mogą być nieodwracalne, ale wiedział też, że nie ma innego wyjścia. Wiec kiedy znalazł się pod nim... wykonał ten cios, przez który z jego pleców wyrosły mu białe skrzydła. Shadow porażony ciosem 4 żywiołów padł martwy na ziemię. Moon podszedł do rozpływającego się w powietrzu ciała swojego brata i poczuł skutek. Jednak zdarzyło się coś strasznego... duch Shadow'a, zamiast znaleść się w drodze do oczyszczenia się i odbycia kary... zrobił coś strasznego... przerodził się on bowiem w okropnego demona... z płonącym grzbietem, krwistymi oczami i dwoma ogromnymi rogami. Jednak najgorsze były jego ostatnie słowa...:

„-Niech słowa te utkną wam w pamięci... i niech prześladują was każdego dnia... powrócę... i zemszczę się... sprowadzę haos i ciemność... i odzyskam władzę... tą która należała mi się od samego początku."

-Po czym jego demon rozpłynął się i nikt nigdy więcej go nie widział.

Wilcze Serce nadal wpatrywał się w miejsce, w którym przed chwilą znajdowała się kula. W głowie nadal dudniały mu ostatnie słowa Shadow'a.

-Ale... w takim razie... co ja mam do tego...? - szepnął przerażony.

-Okazało się... że może nas uratować jedynie prawdziwy wilk.

Wilcze Serce poczuł jak staje mu w gardle ogromna gula, kiedy Lodowy Kieł nachylił się nad nim i powiedział:

-Wilcze Serce...

Musisz

Go

Odnaleźć.

———— *** ————

Hahaha i co...? Myśleliście, że Wilcze Serce jest prawdziwym wilkiem...? Oooo nununuunnunun- cóż kocham zawodzić ludzi lel- a wracając- dziękujcie mojej kochanej „córeczce": mglista_fala ,która kopnęła mnie w tyłek i kazała dokończyć ten rozdział ~

Nom... see yaaa 😈

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro