Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wilcze Serce pędził do tego miejsca w świetle księżyca. Czuł jak jego mięśnie spinają się przy każdym mocniejszym uderzeniu. Jego puszysty ogon regulował i pomagał utrzymać mu równowagę. Jednak kierowała nim determinacja i to uczucie potrzeby chronienia klanu. Kot wskoczył na duży zaostrzony kamień na samym szczycie doliny ciemnych dębów. Lekko nachylił się i spojrzał na dół. Po lewej stronie, miejsce aż roiło się od ostrokrzewów, a po prawej była polanka, której trawa sięgała wysokości 3 skoków królika. Wilcze Serce przyglądał się ostrożnie temu miejscu. Lekko zaczął gramolić się na dół. Powoli, krok za krokiem wbijał swoje pazury w kamień aby znowu nie spaść i nie uszkodzić sobie pleców. Kiedy kot niczym szara cicha myszka zeskoczył w trawiastą polane zaczął się skradać w miejsce ostrokrzewu. Powoli i spokojnie poruszał się do przodu nie wykonując żadnego dźwięku. Jednak z naprzeciwka nagle lekko wystraszył go głośny dźwięk wołania o pomoc:

-Auuu! Pomocy!!! Czy ktoś mnie- ugh- słyszy!?!?

Wilcze Serce od razu poznał ten głos- to było Małe Serce- 2 najmłodszy szczeniak ich wataszy. Niestety- także ślepy... jego rodzice byli bardzo szczęśliwi kiedy on i jego starsza o pare minut siostra; Kropla Deszczu ; pojawili się na świecie. Jednak zaraz po wizycie szamana ich radość trochę zrzedła. Mimo tej jakże smutnej nowinie Dąb i Tyrgysia Pręga [aka rodzicie] wogóle się nie przejęli. Kochają ich syna tak mocno jak mogą...

„A teraz utknął w ostrokrzewiu. Prosto na granicy z wataszą wody. Super." - parsknął w myślach Wilcze Serce.

Już miał wyjść i pomóc szczeniakowi kiedy zobaczył jak z ciemności wyłania się dwójka srebrnych oczu. Kierowała się ona prosto w stronę Małego Serca. Szczeniak wyczuwając obecność kogoś z innej wataszy, zaczął co raz bardziej się wyrywać zadając sobie jeszcze więcej bólu. Jednak czarna jak noc wilczyca lekko podeszła i grymasząc pod nosem ukazała ostre jak brzytwa zęby. Powoli podeszła do młodego chwytając go mocno za kark.

-NIE NIE- Zostaw mnie!!! - piszczał szczeniak.

-Ugh. Nie wierć się maluchu!!!

Wilcze Serce czuł, że nie może tak stać bezczynnie. Nie wytrzymał więc i wrzasnął:

-Hej czarna kulo futra!!! Może nauczysz się co znaczy NIE???

Wyskoczył z całej siły i skierował się na tylnie nogi wilczycy zwalając ją w nóg. Wilczyca warknęła upadając na plecy wypuszczając szczeniaka, który pisknął z podekscytowaniem:

-Wilcze Serce!!! Znalazłem cie!

-Że co- jednak ta chwilowa utrata koncentracji kosztowała go zderzenie z rozpędzoną i rozwścieczoną wilczycą.

-JA CI DAM KULE FUTRA TY PARSZYWY FUTRZAKU!!!

Po czym złapała go lekko za kark jednak szybko tego pożałowała. Na jego szyi znajdowało się jeszcze trochę glonów z wody, w której pływał z Rzecznym Sercem.

-BLEH!- wrzasnęła wypluwając jego futro i glony na wszystkie strony - BLE PFU- Zawsze jak chcesz pomóc- PFU- to spotyka cie- PFU- takie coś- PFU- a niech jeszcze raz się tylko spytają czemu nie lubie- PFU- pomagać- PFU PFU.

-Chwila- odparł zdezorientowany kot - Pomóc???

-No a co- chyba nie złapać, usmażyć i zjeść.
Przestań się tak gapić bo wyglądasz jakbyś miał zaraz zrobić kupe. - odparła wycierając swój język.

-Oh... przepraszam... myślałem że-

-Ta ta instynkt- też to mam- No dobra stało się- jestem Onyx tak wogóle-

-A ja Wilcze Serce-

-Wow wow wow- ten Wilcze Serce??? Ten kot? - podeszła bliżej na polankę wychodząc z cienia. Jej futro było ciemne jak noc- oprócz uszu które były białe- i oczu o srebrnym odblasku - No rzeczywiście! Teraz widzę! Sorki ale w nocy nie za dobrze widzę- nie mam idealnego wzroku- zaśmiała się.

-Heh- Chwila- Małe Serce! - zawołał do siebie małego wilczka. - Mówiłeś coś, że mnie znalazłeś... o co chodziło???

-A no tak- więc tak... cała watasza cie szuka! Od kąd znikłeś minęło już pare dni- wszyscy się martwili, że ty też mogłeś odejść albo gorzej... mogłeś zostać zamordowany albo sam mogłeś zginąć! - mały wilczek patrzył i opowiadał dalej z przejęciem - Nawet nie wiesz jak bardzo Szron i twoja mama się o ciebie martwią! W szczególności Szron- chciał już iść i rozwalić wszystko co spotka na swojej drodze aby cie znaleść-

Wilcze Serce uśmiechnął się pod nosem. Zrozumiał wtedy, że jego wataszy jednak na nim zależy... poczuł się tak jakby przez chwile miał odlecieć...

-Halooo- ziemia do Wilczego Serca. - parsknęła Onyx machając mu łapą przed przed pyskiem.

-Ahsidjs- oops- chyba się zamyśliłem- No nic... jeszcze raz przepra-

-O nununu- nawet nie ma o czym gadać- No dobra- i tak- miło- ekhem... może raczej- ciekawie było cie poznać- narazie.

Po czym Onyx wstała i zawróciła w stronę swojego terytorium. Wilczuś uśmiechnął emu się zadowolony pod nosem i zaśmiał się:

-Narazie. Chodź Małe Serce Wracamy do domu...

***

-Rzeko napewno jest coś co możemy zrobić!!!

-Szron...

-Może wyślemy dodatkowe patrole! Albo... albo...

-Szron.

-No nie wiem! Może sam wyruszę na poszukiwania... albo albo-

-Szron!

Szron przestał krążyć w legowisku nowej przywódczyni, patrząc na nią intensywnie. Nie często można było zobaczyć jak Rzeka krzyczy lub jest wściekła. Jedynie podczas walki lub kiedy naprawdę coś ją zdenerwuje. Biały wilk więc siadł i głośno zaczął wzdychać. Rzeka zaś podniosła się i podeszła do wyjścia z jej nowego legowiska.

-Szronie... wiem jak bardzo ciężko ci teraz jest... ale uwierz, że ja i inni wcale nie czujemy się lepiej... doskonale wiesz jak ogromną stratą była dla nas smierć Lodowego Kła... potem niespodziewana choroba naszego szamana... a teraz zaginięcie Wilczego Serca... - wilczyca smutno popatrzyła w niebo. Teraz nadchodzi pora suszy. Niedługo także z nią pojawią się ogromne burze... trzeba się przygotować i znowu otworzyć zaporę przy rzece... a co do Wilczego Serca... miejmy nadzieje, że nic mu nie jest... i że powróci. A teraz udaj się na spoczynek. Nie spałeś od kilku dni... wyglądasz okropnie. Potrzebujesz wypoczynku.

Szron lekko przytaknął i wyszedł z jaskini. Zobaczył jak w obozie każdy powoli układa się do snu. Sam więc z przygnębieniem i zmęczeniem na twarzy udał się w stronę swojego legowiska. Jednak na swojej drodze spotkał siedzącą samotnie Mżawkę. Wilczyca na jego widok lekko się uśmiechnęła, i zapytała z troską:

-Hej Szron.... jak się czujesz...? I masz już jakieś wieści...???

-Nie najlepiej... i nie. Głucha cisza.

-Ah. No tak...

Oba wilki przycupnęły obok siebie i siedziały tak w ciszy gapiąc się na rozgwieżdżone niebo. Mżawka lekko przesunęła się do Szrona szepcząc:

-Ej... wiesz... kiedyś jeden bardzo mądry szczeniak powiedział mi, że chociażby świat się walił... wszyscy by ginęli... lub gdyby oślepł lub ogłuchł... to on i tak dotrze do celu... i nigdy się nie podda...

Szron obrócił swój pysk w jej stronę i uśmiechnął się tak ciepło jak potrafił. Wilk zrozumiał teraz jak bardzo bliską przyjaciółką była mu Mżawka. Zawsze była blisko... słuchała jego słów i nigdy nie marudziła... Szron chciał spędzić większość tej ciepłej nocy z nią. Jednak był tak zmęczony, że nawet nie doczołgał się do swojego legowiska lecz ułożył się obok Mżawki. Nie minęła nawet chwila kiedy wilk zasnął, a Mżawka równie śpiąca ułożyła się do niego plecami lekko kładąc ogon na jego grzbiecie.

***

Wilcze Serce wraz z mocno zmęczonym i kulejącym Małym Sercem u boku, dreptali powoli w stronę domu.

-Wilcze Serce... - ziewnął bardzo markotny szczeniak - Ja już nie mogę... muszę odpocząć...

-Ta... masz racje... ja też jestem wyczerpany... chodź... znajdziemy sobie miejsce do-

Kot obrócił się i urwał w pół zdania. Mały szczeniak położył się na ziemi i już spał. Wilczuś uśmiechnął się pod nosem i podszedł do młodego, po czym lekko podniósł go i zabrał na swoje plecy. Wilcze Serce odgarnął łapą gęste krzewy przed nimi. Wydawało mu się, że skądś zna to miejsce... i nie mylił się. Dotarł do jaskini.

„-Ale... to nie możliwe!!! Szedłem całkiem w inną stronę! A może nie... a może... musiałem się tu znaleść...?" - rozmyślał kot.

Wilcze Serce zabrał ze sobą pare liści paproci i mchu na posłanie dla szczeniaka. W środku rozłożył je przy ścianie i ułożył w nich Małe Serce. Kiedy już zdjął go z barków, całe zmęczenie i lekki głód ustał. Był tylko on i tajemnicza jaskinia przepełniona jakąś niesamowitą siłą. Kot podszedł do przodu, czując jak na szyi jeżą mu się włosy. Lekko wysunął łapę do przodu dotykając małego kryształu w środku ściany. Kiedy go dotknął, poczuł jak przez jego ciało przechodzą dziwne 3 fale. Jednak po 4 fali rozejrzał się i uświadomił sobie, że wokół panuje cisza i... ciemność. Jedyne co mógł zobaczyć to mała kula w oddali lekko unosząca się w górę i w dół. Wilcze Serce podreptał lekko w jej stronę. Kiedy był już na odległości jednego skoku królika, z kuli wydał się lekki dźwięk. Tak jakby... otwierania. Kiedy kula całkowicie się otwarła z jej środka wyszła 4 wilków. W tym także Lodowy Kieł... jeden wilk był cały w płomieniach... drugiemu zaś futro powiewali raz mocniej, a raz słabiej... trzeci zaś był cały z wody. Wilczuś aż zaniemówił. Spoglądał na nich swoimi wielkimi turkusowym oczami. Jego ojciec podszedł do niego i przemówił pierwszy łamiąc tę długą i niezręczną ciszę:

-Pojawiłeś się... doskonale synu... cieszę się, że podejmujesz się tego co ci powiedziałem... chodź za mną... trzeba zobaczyć kogo wybrali władcy...

„-Władcy??? Czyżby chodziło o... nie nie nie możliwe!!! Pierwszych przywódców watasz!?!? - myślał kot ruszając za całą gromadą wilków.

-Wszyscy wybrańcy będą się pojawiać po przedstawieniu ich przez kolejnych władców... nie ma znami tu jednak jednego władcy... ale nie. Nic więcej nie mogę ci powiedzieć. Zastąpię go - odrzekł Lodowy Kieł.

Wilcze Serce poczuł jak on staje się lżejszy, a także jak on sam stał się jaśniejszy i bardziej lśniący. Unosił się on lekko w pustej przestrzeni dopóki nie usłyszał cichego dźwięku z tyłu. Właśnie w tym momencie wszyscy ruszyli w te miejsce. Kiedy znaleźli się nad 4 cieniami władca wiatru zaczął:

-Oto Ametyst... - szepnął władca wiatru. - Wybrałem ją. Jest szybka, mądra, wie jak opatrzeć pare ran, a i nie było wilka, który nie zawył by lekko, chociaż raz na jej widok... No dobra może jej ojciec.

Potem był władca ognia:

-Oto Rubin... Wybrałem go. Jest bardzo silny, praktycznie nie ukazuje słabości, jednakże w środku jest bardzo uczuciowy i mocno związany ze swoją rodziną i wataszą.

Następnie zaczął władca wody:

-Oto Onyx. - Wilcze Serce poczuł jak lekki uśmiech wchodzi mu na twarz.

„-Nie ma to jak ostry charakterek w drużynie" - pomyślał.

Wybrałem ją. Jest uparta. Wie czego chce. Uwielbia sprzeczki. Nie lubi pomagać- i o dziwo... boi się głębokiej wody... mimo to jest bardzo odważna i zawsze dociera do celu- chociażby miała się poświęcić.

Teraz przyszła kolej na Lodowego Kła. Wilczuś bał się. Kogo wybierze ich dawny przywódca...? Kogoś młodego...? Może Bluszcz! A może jednak starszego??? Bursztyna???

-Oto... Szron. Wybrałem go bo...

Jednak Wilcze Serce przestał słuchać. Właśnie poczuł jakby dostał ogromnym kamieniem w głowę. Jego brat... jego własny brat. Z jednej strony bardzo się cieszył, że będzie mógł dzielić te niezwykłą i niebezpieczną podróż z własnym bratem. Ale z drugiej strony. Bał się. O jego. O niego samego też.

Zapadła głucha cisza. Wilcze Serce otrząsnął się i cicho zapytał czy może już zaczynać- a kiedy uzyskał pozwolenie podszedł cicho do wszystkich i szepnął:

-Witajcie... - zaczął nieśmiało Wilcze Serce.

-WILCZE SERCE! - wrzasnęli równocześnie Onyx i Szron.

-Cisza.- Słuchajcie... wiem, że napewno się tego nie spodziewaliśale... zostaliście wybrani- przez samych władców, aby odbyć podróż wraz ze mną i inną 3 wybrańców. Celem podróży jest odnalezienie „Prawdziwego Wilka", który jest naszą jedyną nadzieją... w lesie dzieje się coś strasznego... same duchy przodków nie mogą sobie z tym poradzić... giną niewinne wilki... a jeżeli nic nie zrobimy to nie zginą tylko watasze ale być może i cały świat...!

Każdy wilk słuchał go z ogromną ciekawością i przerażeniem.

-To co... jesteście ze mną...?

Pierwszy odezwał się Szron:

-Tak!

Potem Onyx:

-Jak mus to mus!

Następnie Ametyst:

-Tak...

I na końcu Rubin:

-Skoro nie ma innego wyjścia... to tak.

Wilcze Serce uśmiechnął się wesoło i kiedy już miał odejść, Lodowemu Kłu coś się przypomniało.

-A i nie martwcie się o zdanie waszych przywódców. Pogadamy z nimi. A co do waszej podróży. Wyruszacie po pełni księżyca. Miejsce spotkania przyśni wam się pare dni przed. Jeśli coś pójdzie nie tak Wilcze Serce będzie musiał sam reagować.

Kiedy skończył Wilcze Serce poczuł jak bardzo był spocony. Stał teraz przed kryształem dokładnie w tej samej pozycji co przedtem. Jednak kiedy już naprawdę wykończony i mocno rozszarpany przez emocje, miał się już położyć obok szczeniaka. Czuł, że coś jest nie tak...

Ktoś go obserwował...
.
.
.

***

2038 słów.

Zdycham... głupie palce. Pomocy. Zabije cb Misty. Dziękujcie jej póki jeszcze istnieje. >:( <3

(A tak naserio to kofciam tego Żyda 🌶💞)

Sorki za błędy... była 02:40- yeee

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro