43. Niektórzy dorastają, a inni nie.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Dojrzewanie wymaga podejmowania mniej lub bardziej mądrych decyzji, ale ich podejmowanie, a nie uciekanie przed nimi sprawia, że nie stoimy w miejscu."

Lucas


Mama Sharon uparła się, żeby spała w domu, pomimo tego, że mamy przerwę w zajęciach. Zamierzam wkraść się do niej w nocy, gdy wszyscy zasną. To ostatnimi czasy najbardziej nielegalna rzecz, jaką robię. Powiedziałbym, że żyję zwyczajnym życiem, że jestem zwykłym kolesiem, a potem idę do sklepy albo z Sharon ulicami miasteczka i wszystko przybiera nową formę. Nie wiem też kiedy ojciec ostatni raz był w domu, bo nikt z baru już do mnie nie dzwoni. Nie mam odwagi zapytać ojca Sharon, czy chociaż raz go stamtąd odbierał. Nigdy nie spotykam mojej mamy, ale gdy ostatni raz o niej słyszałem, jeździła do pracy do Cairns, a tamto miasteczko jest jednak nieco większe od naszego. Wszystko jest na tak dziwny torze, że nawet nie wiem, dokąd to prowadzi. Na dodatek Jackowi wzięło się na rozmowę. Stoimy na naszym balkonie i palimy, gdy April w środku robi kolacje. Nie pytaliśmy ich do czego doszli. Rozmawiają z nami, ale ledwo ze sobą. Całowali się, ale jakoś nie wiem, jak porozmawiać o tym z bratem. Nie jestem mistrzem rozmów.

– Rozmawiałem z April – wychyla się przez barierki balkonu – Rozmawialiśmy o przeprowadzce do Sydney. To znaczy mojej przeprowadzce – gula staje mi w gardle.

– Chcesz jechać? – wiem, że mnie nie obwinia, ale jest tu przeze mnie. Nie mogę mu powiedzieć, że nie może mnie tu zostawić.

– Bylem gotowy się spakować i jechać jeszcze dziś – przyznaje szczerze – Ale uciekałbym przed własnym gównem. Muszę załatwić swoje sprawy tutaj. Nie chciałbym zostawić ciebie, skoro coś ci obiecałem – obiecał to sobie nie mi, ale nie powiem, żebym się tego nie trzymał. Nie wiem, jak ludzie żyją bez kontaktu z ludźmi, z którymi dzielą ich więzy krwi. Ta pewna świadomość podobieństwa sprawia, że chce się przebywać wśród takich ludzi, dzielić z nimi chociaż część życia.

– Nie musisz zostawać dla mnie, kurwa – mogę spakować się i pojechać z nim. W końcu to ja zrobiłbym coś dla niego, a nie on dla mnie. Poradzimy sobie we dwójkę. Chociaż chyba w trójkę, skoro planuje wyjazd właśnie tam.

– Muszę się ogarnąć, zanim zacznę zatruwać kolejne miejsce – chcę coś dodać, ale on obraca się w moją stronę, zaciąga papierosem, po czym kontynuuje – Ona na to nie zasługuje – macha głowę w kierunku wnętrza, więc myślę, że chodzi o April – Powinienem z nią cały czas robić takie rzeczy, jak nurkowanie. Nie wiem, czemu postanowiłem zadowalać się tym syfem – wzrusza ramionami – Żeby było, kurwa, jasne, to nie twoja wina – ściska moje ramię – W największy syf wpadłem, gdy ty zacząłeś wychodzić na prostą.

Nie powiem, żebym całkowicie na nią wyszedł. Mam w głowie tonę myśli, z którymi nie wiem, co zrobić.

– Myślałem o tym, żeby wyjechać do Cairns – teraz ja wyrzucam z siebie coś w czym jestem do niego nie fair – Nie z tobą do Sydney, żeby być blisko niej – teraz to ja wychylam się przez barierki. On tu został dla mnie, w jakiś sposób kontynuuje to dla mnie, a ja tak bym go zdradził.

Jack nie wie, co powiedzieć. Chyba nigdy nie spodziewał się takich słów z mojej strony.

– Przepraszam, kurwa – nie wiem, czy kiedykolwiek czułem się tak winny.

– Przepraszam, może powinniśmy stąd wyjechać, gdy tylko skończyłem osiemnaście lat – nie spodziewałem się uścisku, ale on właśnie nadchodzi. Tak samo, jak dziwne we mnie uczucia. Nie potrafię nienawidzić Mission Beach tak, jak przed Sharon i jej rodziną, a jednocześnie wiem, że to ono ogranicza moje możliwości. Jack nie komentuje moich mało konkretnych planów, a ja potrzebuję jego odpowiedzi, ale zbyt boję się o nią zapytać.

Sharon

Gdy tylko weszłam do domu do drzwi rozległo się pukanie. Stała w nich Allison, a teraz od jakiś już dwudziestu minut siedzimy w moim pokoju. Żadna z nas nic nie mówi, a ona obgryza paznokcie, aż w końcu pierwsza nie wytrzymuje.

– Fajnie było? Fajna jest? Fajniejsza, niż ja? – nie uważam, żeby miała prawo o to pytać – Wiem, że Luke to twój chłopak, ale to nie w porządku, co do naszej przyjaźni, abyś spędzała z nią czas.

Robię wielkie oczy z zaskoczenia. Nigdy nie rozmawiała ze mną w ten sposób, jakby mogła dyktować mi warunki.

– Nie uważasz, że to ty zachowujesz się nie w porządku? – nie tylko wobec mnie, ale i wszystkich innych – Czemu im to robisz?

– Daj spokój – macha ręka, żeby mnie zbyć albo znieważyć – Gdyby ją kochał to by się do mnie nie przystawiał. Zrobiłam jej tylko przysługę – czy ona darzy szacunkiem, kogokolwiek z nich?

– A co z Ashtonem? – dawno go nie widziałam. Nie, żebyśmy pałali do sienie sympatią i zrozumieniem.

– A co ma być? Ashton to Ashton. Przede wszystkim jest dobrym handlarzem zioła – więc tylko do tego go wykorzystuje? – Powiedz mi, czy ma taki kij w tyłku, jak mówi Jack – to już jest przesada.

– Słuchaj, słyszałaś kiedyś o sile kobiet? Wiesz, że wspierają siebie, a nie robią sobie pod górkę bez powodu i że nie biorą się za zajętych facetów! – tłumaczę, bo chyba trzeba jej, jak krowie na rowie.

– A co ja niby zrobiłam? – ona naprawdę nie rozumie, to męczące, a z jej strony żałosne – Chciałam tylko dobrego chłopaka dla siebie, to tak dużo? Ona nie walczyła, on czuł się samotny.. – nie wiem, czy słyszałam żałośniejsze tłumaczenie – Lasia jest głupia – oznajmia pełna przekonania.

– To ty jesteś głupia! – unoszę się – Nie mogę uwierzyć, że nigdy tego w tobie nie widziałam!

– Imponowało ci to! Moje imprezowe życie kontra twoje, w którym nic się nie dzieje! – krzyczy głośniej, niż ja – A teraz masz swojego tymczasowego chłopaczka, który bzyka wszystko, co się rusza! Jak długo? Aż wyjedzie! A potem znów będziesz żałosna!

– Wyjdź – otwieram drzwi od pokoju – Wyjdź, Allison.

– Nie przychodź potem do mnie z płaczem! – jest tak zażarta w swojej walce przeciwko światu, że nawet nie ma wyrzutów sumienia. Wszyscy są winni tylko nie ona.

Rodzice pojawiają się w korytarzu. Nie rozumiejąc, co się dzieje. Nie tłumaczę się im. Zamykam przed nimi drzwiami. Wiem, że to przykre, co powiem, ale czasem wyrastamy z przyjaźni, bo my dojrzewamy, a przyjaźń, bądź przyjaciele nie. Czuję, że tak jest w tej sytuacji. Wyrosłam z tej przyjaźni i to najbardziej przykra rzecz, jaką sobie uświadamiam w przeciągu ostatnich tygodni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro