13. Chcę nie chcieć

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Dobre dziewczynki mają swój urok, który sprawia, że takie gnojki, jak ja chcą być lepsi. Znaleźć dobrą pracę, zostać dobrymi mężami, ale przede wszystkim je uszczęśliwiać. Tylko zgadnijcie co, one zawsze będą chciały więcej i więcej"

Lucas

Nie wiem, kurwa, co skłoniło mnie do pójścia do niej, po tym jak powiedziała mi ‚nie'. Nie miała jednak pojęcia, że będąc z nią rezygnuję z reszty imprezy.

A więc wróciłem z powrotem na imprezę, po tym, jak sam zasnąłem na chwilę w malutkim łóżku Sharon. Naprawdę nie mam pojęcia, co tam robiłem. Widzę w jej oczach to co w swoich, chęć bycia wolnym. Tylko nie wiem, czy tak samo odbieramy to pojęcie.

W końcowym efekcie moją impreza kończy się około dziesiątej rano, po wypiciu zbyt dużej ilości alkoholu, wypaleniu połowy paczki papierosów Chloe. Kończę leżąc pod kanapą w salonie, z Chole zawiniętą na moich kolanach. No co? Nigdy nie mówiłem, że jestem święty.

Póki nie rozpracuję, co tak właściwie chcę od Sharon.. Nie, nie nic od niej nie chcę. Czuję, że zalazła mi za skórę. Ale najbardziej dziwne jest to, że wydaje mi się, że zrobiła to o wiele bardziej niż ja jej. Może to ta fasada grzecznej dziewczynki, którą chce popsuć, a może to defekt niegrzecznych chłopców, którzy chcą mieć w swoim życiu coś dobrego. Bo nie mogę się kłócić z tym, że Sharon jest dobra. Ale tak samo nie mogę się kłócić z tym, że to, co dobre nie zawsze jest właściwie. A może to co właściwie nie zawsze jest dobre? Każdy będzie miał własną interpretacje tego.

Budzę się dopiero, gdy słyszę dźwięk otwieranych drzwi i patrzę na mojego wściekłego braciszka. Nie wiem, dlaczego za każdym razem mu to robię. Nie chociaż wiem, pokazuję mu, że nawet on nie ma na de mną kontroli.

- Tego się właśnie spodziewałem - mówi zrezygnowany i udaje się do naszego pokoju. Chciałbym wywołać na nią jakaś większą reakcje, chciałbym chociaż raz czuć, że mnie nienawidzi jak wszyscy dookoła. Wtedy byłoby łatwiej. Prościej nie chcieć być kimś więcej, nie chcieć stąd uciec. Nie bać się Sharon. A gdy on pokazuje mi, że to za mało, żeby go złamać myślę, że jest dla mnie nadzieja.

- Posprzątaj tutaj i wyrzuć tych ludzi. Już! – krzyczy tak głośno, że wszyscy się budzą. Przyzwyczaili się już, że gdy Jack wraca czas się zmywać i to właśnie robią. Scarlett jak zawsze zostaje, żeby mi pomóc, a Calum wyleguje się na kanapie. Będąc zbyt zmęczony.

Ta dziewczyna to najlepsze, co mu się przydarzyło, mimo, że nigdy mu tego nie powiedziałem on wie, że tak myślę i ona także zdaje sobie sprawę, że darzę ją dużo większym szacunkiem niż ludzie mogą myśleć. Ale komu zależy na moim szacunku, prawda?

- O której wyszła Sharon?

Wzruszam ramionami. Dlaczego ona myśli, że powinienem to wiedzieć? Albo, dlaczego mam teraz przed oczami ją śpiącą, zawiniętą w kłębek i trzymającą się skraju łóżka tak, żeby mnie nie dotknąć? A potem wraca myśl, co ja tam w ogóle robiłem.

- Nie wiem, kurwa - ta odpowiedź jest zgodna z prawdą. Byłem wtedy zbyt pijany, żeby wiedzieć, która jest godzina

- Dlaczego zawsze mi pomagasz?

Uśmiecha się do mnie.

- Bo tak robi rodzina - klepie mnie po ramieniu.

- Nie jesteśmy rodziną - prawie krzyczę.

- Jesteśmy, ale ty jeszcze tego nie pojąłeś.

Biorę worek na śmieci i zaczynam zbierać porozrzucane kubki, gdy Scarlett czyści klejące się blaty.

Moją jedyną rodziną jest Jack. Oni są moimi najbliższymi przyjaciółmi, ale czy to jest na zawsze? Czy po prostu połączyło nas to, że każdy z nas ma gówno w domu? I połowa z nas mieszkała na tej samej ulicy, a druga w przyczepach obok siebie? Żadne z nas raczej nie mogłoby się przyjaźnić z dzieciakami, których rodzice są właścicielami fabryki. Miasto by na to nie pozwoliło!

- Sharon jest w porządku - odzywa się w końcu, a ja wiem, że gdybym się obrócił to zobaczyłbym na jej twarzy uśmieszek. Ona jest tak przewidywalna.

- Sharon tutaj nie pasuje - co jest czymś, co będę powtarzał w kółko, żeby w końcu przestać chcieć przekraczać jej granice.

- A gdzie pasuje? Widziałeś ją w szkole z jakąś grupką ludzi? Z dobrymi dzieciakami z kościoła, a może z synem, który przejmie fabrykę? Gdzie ją zakwalifikujesz? Bo z tego, co mogę powiedzieć to jest sama - samotna - ostatnie słowo mocno podkreśla.

- Dlatego ma pasować do nas? - pytam ją oschle.

- Ona ma pieprzoną rodzinę, to jest właśnie to czego my nie mamy, Scarlett. Gdy my za rok stąd wyjedziemy i będziemy szukać pracy, żeby móc chodzić na studia i żyć, ona dalej będzie tutaj. A potem gdy zdecyduje się, że też chce studiować, rodzice jej za to zapłacą.

Wzdycha ciężko, wie, że mam racje.

- Możecie sobie pomóc - nie wiem, dlaczego mówi te słowa i wprawdzie w tym momencie nie mają dla mnie zbyt dużo sensu. Co niby możemy dla siebie zrobić? Ja mogę ją zniszczyć i wiedzą to wszyscy. Mogę zniszczyć, cokolwiek czego się tknę. A ona? Ona może tylko mi na to pozwolić. Nie naprawi na mnie. Nie w tym życiu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro