Haked

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Zostanie czyjąś dziewczyną nie daje ci pakietu powitalnego, na wszystko musisz zapracować o wiele ciężej niż ci się wydaje"

Sharon

- Znowu ty - mówi do mnie Jack, a ja podaje mu kawę Wrócił kilka dni temu, a my rozkoszujemy się ostatnimi dniami przerwy świątecznej.

- Dzień dobry i tobie - brat Luke składa krótki pocałunek na moim policzku, po czym upija pierwszy łyk kawy.

- Zrobiłam też śniadanie - mówię i układam talerze na stole. Wtedy właśnie Luke wchodzi do kuchni.

- Twoja dziewczyna jest niesamowita! - krzyczy Jack do brata. Luke podchodzi do mnie i składając pocałunek na moim czole zabiera mi kawę z ręki i obraca się do brata.

- Tak moja dziewczyna jest całkowicie niesamowita - z szerokim uśmiechem obraca się do mnie.

- Trzymaj się jej - mówi i siada przy stole.

- Chyba podsumował naszą relacje - szepcze do mnie. Jeśli w ten sposób zostaje się dziewczyną Luka Hemmingsa nie mam nic przeciwko, bo w końcu.

- A więc jesteśmy razem? - nie wiem dlaczego się rumienie.

- Tak, Sharon - całuję go krótko z szerokim uśmiechem i gdy chce mu się wyrwać, on przyciąga mnie do siebie ponownie.

- Będę musiał się zastanowić nad tą dziewczyną, skoro to jest twój pocałunek - łapie mnie za kark i całuje o wiele dosadniej.

- Nie musiałaś robić nam, kurwa śniadania - mówi Luke, gdy też siadamy przy stole. Jack wybucha śmiechem.

- Przepraszam, nie wychowałem go za dobrze - cicho się śmieje, a Luke morduje spojrzeniem brata.

- Pieprz się - odpowiada mu.

- Podziękuj swojej dziewczynie - Jack prowokuje go w każdy możliwy sposób.

- Dziękuje kochanie, za śniadanie - to brzmi tak nienaturalnie, że obydwoje z Jackiem wybuchamy śmiechem.

- Pieprzcie się obydwoje! - teraz śmiejemy się całą trójką. Kładę rękę na jego udzie i ściskam lekko.

- Proszę bardzo, kochanie - przewraca oczami i sięga do kieszeni spodni.

- Powiedz, że nie będziesz palił przy śniadaniu - prosi go Jack, ale on nie reaguje.

- Będę, kochanie - postanowiłam nie reagować na każdego papierosa, ale ten jest tym na, którego sądzę, że mogę. Przysuwam się do niego i zabieram mu papierosa.

- Proszę - szepcze mu na ucho, on kładzie swoją dłoń, na mojej, tej, która znajduje się na jego udzie.

- Jeden dzień bycia dziewczyną i już się rządzi - warczy, ale z pełnym uśmiechem. Jack też się uśmiecha, wspominałam już, że to są takie same uśmiechy?

Zjadamy wspólne śniadanie słuchając historii Jacka z wyjazdu do Sydney. Dwie godziny później wracam do domu cała w skowronkach, jako dziewczyna Luka Hemmingsa.


Dni mijają, a nam układa się całkiem dobrze, tak naprawdę bycie jego dziewczyną niczego nie zmieniło, dosłownie niczego. Po prostu zdefiniował nas, ale jak widać nie mogło to trwać długo i gdy ja uważam, że związek ma jakieś zasady, on chyba nie koniecznie. Bo kilka dni później, po prostu..

- Sharon, Luke nie przyszedł dzisiaj do pracy - nie wiem, co się dzieje, w szkole też go nie było, a telefonu także nie odbiera.

- Co się dzieje? - Gdybym to ja wiedziała.

- Nie wiem, nie widziałam go dzisiaj - nie odpowiada też na moje telefony, próbuje jeszcze raz, ale nic z tego.

- Powiedz, mu, że musi to odrobić - kiwam głową i dzwonie jeszcze raz. jednak bez skutku, więc dzwonię do Scarlett może ona będzie coś wiedzieć.

Scarlett mówi, żebym przyjechała do Caluma, bo oni też nie mogą się do niego dodzwonić.


- Nikt jej nie powiedział? Dlaczego do cholery jej nie powiedzieliście? - to pierwsze, co słyszę gdy przekraczam próg domu.

- O czym? - siadam na kanapie obok Scarlett.

- Dzisiaj są urodziny, Luka - tak faktycznie ktoś powinien mi o tym powiedzia przykład on!

- Dlaczego ich nie świętujecie? - to dobre pytanie.

- Chyba nikt nie chce świętować urodziny w dzień, który zniszczył jego życie - teraz sobie przypominam, to wtedy jego mama poszła do baru i o powiedziała to całemu miastu.

- Gdzie on jest? - zaczynam nerwowo pocierać uda. Znikanie jest dla niego typowe, ale nie widziałam, żeby robił to bez przyjaciół.

- Zazwyczaj Jack mu coś wymyśla, ale dzisiaj musiał iść do pracy - wiedzieliście, więc dlaczego nic z tym nie zrobiliście?

- A wy? - patrzą po sobie, aż w końcu na mnie.

- On nie lubi tego dnia naszego towarzystwa, jest jeszcze bardziej wściekły na cały świat.

- Powinniście mi powiedzieć! - nie wierzę, że on tak po prostu zniknął i nikt nie ma pojęcia gdzie on jest.

- Nie ma go w barze w mieście? - pyta Scarlett.

- Jack jest w pracy, oczywiście, że go tak kurwa nie ma.

- A bar za miastem? - kontynuuje.

- Kurwa!!! - to oznacza, że zapomnieli.

- Jedźmy - mówię i szybko wstaje. Mike i Ashton postanowili zostać i poszukać go tutaj, a my jedziemy zobaczyć czy jest tam.

- Powinniście go do cholery powstrzymać! - krzyczę gdy wsiadamy do samochodu.

- Sharon nie jesteśmy jego niańkami - ale jedynymi przyjaciółmi.

- Próbowaliśmy, ale nie wychodziło, więc Jack przejął kontrole nad tym dniem.

- Ale musiał iść do pracy, po tak długim urlopie - rozumie to, ale nie rozumiem, co robi Luke. Zastanawiam się co tam zastaniemy, w jakim jest stanie, czy jest sam? Czy już jest pijany? Czy da sobie pomóc? Czy to wytłumaczy i zrozumie, że nie może tak żyć? Nie wiem co tam zastanę, co sprawia, że denerwuje się jeszcze bardziej.

Staram się mu ufać, ale po wszystkim, co od niego usłyszałam to jest strasznie trudne.

Chce mu pomóc, chce przy nim być, nie chce go stracić, ale pierwsze z ostatnim się chyba wyklucza.

Chyba oszukiwałam siebie, że jestem w stanie nic do niego nie czuć i po prostu korzystać z lekcji. Właściwie to oczywiste, że coś do niego czuję, w końcu jesteśmy w związku! To śmieszne, myślałam, że związki polegają na pomaganiu sobie z problemami, najwidoczniej nie nas, nie to, co do niego czuję, co on czuje do mnie, to nie jest wystarczające.

Ale czy dla niego, cokolwiek takie jest?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro