Rozdział 18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kylie's POV:

~ 7 luty, sobota

Następnego ranka wstałam dosyć wcześniej, ponieważ odgłosy obijających się o siebie garnków uniemożliwiało mi dalszy sen. Przetarłam oczy zewnętrzną stroną dłoni i spojrzałam w stronę okna, gdzie szczerze mówiąc pogoda była średnia. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przeciągnęłam się znów prawie lądując głową na poduszce. Westchnęłam i wstałam zauważając, że jestem w ciuchach, których byłam wczoraj. Podeszłam do walizki w celu wzięcia potrzebnych mi rzeczy, abym mogła wziąć prysznic. Wyciągnęłam gąbke, żel pod prysznic, szampon oraz dwa ręczniki i ruszyłam w stronę toalety.

- Kylie, wstałaś?! - usłyszałam krzyk Nialla.

- Tak, idę wziąć prysznic! - odpowiedziałam i zamknęłam drzwi na klucz.

Piętnaście minut później czułam się o niebo lepiej. Wytarłam włosy w ręcznik, a drugi przywiązałam sobie w okolicach klatki piersiowej. Wyszłam z toelaty i skierowałam się w stronę walizki, aby wziąć świeżą bieliznę i dużą bluzkę po moim bracie, ponieważ dopóki moja głowa nie wyschnie, nie zamierzam się nigdzie ruszać.

Odwiązałam ręcznik z klatki piersiowej, który spadł na podłogę. Założyłam bieliznę i jeszcze raz zajrzałam do walizki. Myślałam nad tym, aby ubrać już strój kąpielowy, jednak pogoda dzisiaj prawdopodobnie nie będzie pozwalała na opalanie się, bądź kąpnie w jeziorze.

- Tak możesz zostać.

Odwróciłam się w stronę drzwi, gdzie ujrzałam Nialla ubranego w dresy i zwykłą koszulkę. Uśmiechnęłam się i wstałam kierując się w stronę Horana.

- W końcu nie garnitur - stwierdziłam.

Stanęłam na przeciwko Nialla, a chłopak położył dłonie na moich biodrach. Oplątłam ręce na szyij Horana i złączyłam nasze usta. Chłopak automatycznie odwzajemnił pocałunek jeszcze bardziej go pogłębiając. Zaczął zjeżdżać pocałunkami w dół szyij, a ja korzystając z okazji chwyciłam rąbki koszulki Nialla i ściągnęłam ją. Kiedy Horan chciał odpiąć mój stanik automatycznie zrobiłam krok do tyłu.

- Co jest? - zapytał, a ja podniosłam koszulkę Nialla z podłogi i założyłam ją na siebie.

- Później skończymy. - uśmiechnęłam się podchodząc do Horana i jeszcze raz złączając nasze usta na kilka sekund.

- Jesteś okropna. - zaśmiał się, a ja wyminęłam chłopaka i ruszyłam schodami w dół. - Nie odpuszczę ci tego.

- Już odpuściłeś - stwierdziłam wzruszając ramionami i schodząc schodami w dół.

- Czyżby. - nagle poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach. Automatycznie pisnęłam jednak sekundę potem zostałam przyparta do ściany. - Nigdy nie odpuszczam.

Uśmiechnęłam się i, gdy chciałam wyminąć Nialla, automatycznie zaczął mnie łaskotać.

- N-N-Niall, sto-stop. - zaczęłam głośno się śmiać, aż wylądowałam tyłkiem na ziemi. - Nienawidzę cię. - zaśmiałam się i popchnęłam rękoma kolana Nialla, jednak ani drgnął.

- Naprawdę? - zaczęłam na czworaka kierować się w stronę kuchni do momentu kiedy poczułam ciężar na moich plecach.

- Nie przeszkadzaj sobie - usłyszałam głos Nialla i automatycznie położyłam się na ziemi.

- Chcę jeść. - jęknęłam. - Dasz mi dojść.

- Tylko ze mną dojdziesz. - uśmiechnął się i zszedł z moich pleców, a ja jedynie przewróciłam oczami.

_______________

Zbliżała się godzina trzynasta. Do tej pory obejrzeliśmy film i zjedliśmy śniadanie. Pogoda za oknem dalej z nami nie współpracowała, jednak nie chciałam dłużej siedzieć w domku. Im więcej siedziałam, tym więcej rozmyślałam nad ostatnimi tygodniami mojego życia. Mogłoby się wydawać, że nie stało się nic nadzwyczajnego, jednak z każdym dniem mam wrażenie, że szczęście do mnie wraca. Po śmierci taty wydawało mi się, że szczęście, które towarzyszyło mi przed jego odejściem nigdy nie wróci. Bo jak można być szczęśliwym tracąc najważniejszą osobę w swoim życiu? W tamtym czasie nie dawałam nikomu do siebie dojść, ponieważ bałam się, że zwyczajnie stracę kolejną osobę, którą pokocham. Niall jest czymś czego potrzebowałam, aby uwierzyć, że życie toczy się dalej nie zbaczając na to co działo się w przeszłości. Być może to wszystko dzieję się zbyt szybko, jednak spontaniczne rzeczy są czymś nieodłącznym w naszym życiu. Nie jestem pewna czy to co robię jest aby na pewno dobre, ale wiem jedno, jestem szczęśliwa.

- Pójdziemy na spacer? - zapytałam odwracając od siebie wszystkie myśli i skupiając się na tym co dzieję się tu i teraz.

- W każdej chwili może lunąć - oznajmił wskazując za okno.

- Nie jesteś z cukru - stwierdziłam. - No dalej.

- Jeśli zacznie padać to przysięgam, że powiesze cię w tym lesie. - zaśmiał się.

- Idę się ubrać - oznajmiłam, ponieważ dalej byłam jedynie w bieliźnie i koszulce Nialla.

Szybko pobiegłam na górę i wyciągnęłam z walizki czarne dresy, które lekko opinały moje nogi oraz dużą, szarą bluzę z kapturem. Nie ściągałam z siebie koszulki Nialla tylko zarzuciłam bluzę na nią. Podeszłam do lusterka i rozczesałam dokładnie moje włosy, które prawie sięgały do pasa. Zdecydowałam się je związać w luźnego kucyka, ponieważ nie chciałam zabrać nie proszonych gości wraz z moimi włosami do domku. Zmyłam wczorajszy makijaż, jednakże nie czułam się zbyt dobrze bez makijażu, dlatego lekko podkreśliłam brwi i wytuszowałam rzęsy. Będąc gotowa ruszyłam na dół.

- Już jestem - oznajmiłam rozgladając się za Niallem. - Niall?

- Nie myślałaś, że pójdę bez koszulki - mruknął wychodząc z łazienki, która znajdowała się na dole. Ta jednak była nieco mniejsza, niż ta, która znajduję  się na górze.

Założyłam addidasy, w których przyjechałam i skierowałam się w stronę wyjścia.

- Nie narzekałabym. - uśmiechnęłam się. - Naprawdę jestem zaskoczona widząc cię w dresie, szefie. - odwróciłam się w stronę Nialla, który zamykał drzwi domku na klucz. Zgadywałam, że także nie chciał nieproszonych gości.

- Mógłbym to samo powiedzieć o pani, panno Harisson - mruknął odwracając się w moją stronę. - Prowadź.

- Jeśli jeszcze wiedziałabym gdzie jestem. - prychnęłam schodząc z werandy. - Choć w sumie mogę cię oprowadzić po tym pięknym deszczowym lesie w klimacie równikowym. - zaczęłam wymachiwać rękoma wiedząc, że wszystko co przed chwilą powiedziałam to głupoty.

- Twoja wiedza geograficzna została w podstawówce. -  zaśmiał się.

Udałam urażoną i wskazałam na zwykły kamień pokryty mchem.

- Widzisz ten głaz? - zapytałam. - Jest on podobizną znanego irlandczyka z farbowaną blond czupryną.

- Czekaj, czekaj, chyba go znam! - stwierdził wskazując palcem do góry.

- Powiedziałam, że jest znany więc jest to oczywiste, że go znasz.

- Przysięgam, że gdyby ktokolwiek nas usłyszał pomyślałby, że uciekliśmy ze szpitala psychiatrycznego. - zaśmiał się i powoli zaczął kierować się w głąb lasu.

- Jestem najlepszym przewodnikiem w tym kraj - oznajmiłam doganiając Horana. - Więc nie sugeruj mi żadnych chorób, Niallu Horanie.

- Mimo, że czasem tego nie okazuję naprawdę jestem szczęśliwy będąc w twoim towarzystwie - oznajmił chwytając moją dłoń i splatając nasze palce.

- Jako przewodnik nie powinnam ci okazywać żadnych uczuć - stwierdziłam.

- Jako twój szef też nie powinniem - mruknął.

____________

- Przechodzimy piąty raz koło tego drzewa, Niall - stwierdziłam.

Chodziliśmy już okrągłe dwie godziny, jednak ciągle miałam wrażenie, że chodzimy tą samą ścieżką w kółko.

- Niemożliwe.

- Zdążyłam zapamiętać dwie cholerne litery wyryte na korze tego drzewa - jęknęłam wskazując na inicjały.

- Wiesz, to dobry pomysł - stwierdził szukając czegoś w tylnej kieszeni swoich dresów. Po chwili Niall wyciągnął klucze i podszedł do drzewa z wyrytymi literami.

- Zgubiliśmy się, Niall.

Podeszłam bliżej i zauważyłam pierwsze litery wyryte na korze drzewa, którymi były moje inicjały imienia. Po chwili Horan wyrył swoje i zrobił dwa kroki do tyłu. Mimo, że nie było to nic wielkiego nie mogłam się przestać uśmiechać.

- Masz może przy sobie telefon? - zapytał.

- Nie brałam, ponieważ sądziłam, że i tak gdzie nie będę, mogę sobie pomarzyć o zasięgu - wytłumaczyłam.

- To możemy już zacząć robić szałas i próbować wytworzyć ogień z dwóch kamieni. - zaśmiał się.

- Boję się lasów - oznajmiłam rozglądając się dookoła. - Tym bardziej w nocy. Chcę wracać do domku, bolą mnie nogi mam dość.

- Dobra, wskakuj - mruknął Niall odwracając się do mnie tyłem.

Wskoczyłam na plecy Horana, a blondyn powoli zaczął kierować się w stronę domku. Taką miałam przynajmniej nadzieję.

- Chyba nie sądziłaś, że będę w stanie zgubić się w miejscu, gdzie w dzieciństwie spędzałem każdy wolny dzień. - zaśmiał się, a ja wzruszyłam ramionami.

- Ja w tym czasie spędzałam każdy wolny dzień na pracy z moim ojcem, dlatego nie oczekuj, że nagle z jeżdżenia i przemieszczania się windami będę przewodnikiem po lesie i znawczynią przyrody.

- Co ty na to, abyśmy w czerwcu przyjechali tutaj na dłuższy okres? - zapytał.

- Czyli jesteśmy na okresie planowania każdego miesiąca w naszym życiu?

- Kiedy odpowiedzą na pytanie jest własne pytanie?

- Właśnie to zrobiłeś - oznajmiłam. - Odpowiedziałeś mi na pytanie pytaniem.

- Ty zrobiłaś to pierwsza.

Kiedy chciałam odpowiedzieć usłyszałam szelest gałęzi. Momentalnie przez całe moje ciało przeszły mnie ciarki.

- Słyszałeś to? - zapytałam.

- Słyszałem co?

- Ktoś tu jest - oznajmiłam rozgladając się dookoła.

- Wydaję ci się.

________________

Piętnaście minut później byliśmy już w domku. Na szczęście doszliśmy cali i zdrowi. Jedyne na co teraz miałam ochotę to herbata z miodem i ciepła pierzyna.

- Posiadasz tutaj może miód i herbatę? - zapytałam wchodząc do środka i zapalając wszystkie możliwe lampki na parterze.

- Wszystko z przed roku. - mrugnął, a ja przewróciłam oczami.

Ruszyłam w stronę salonu i rzuciłam się na kanapę.

- Co powiesz na scrabble? - zapytałam, ponieważ jako mała dziewczynka kochałam grać w gry planszowe, a jedną z moich ulubionych były właśnie scrabble.

- Już przegrałaś - mruknął kładąc na stół dwa kubki herbaty z miodem.

- Nie doceniasz mnie.

______________

Rozdział dzień po rozdziale, brawo ja XDDD

Trochę luźniejszy, bez żadnych dram.
Standardowo jeśli się podoba zapraszam do komentowania i gwiazdkowania ;)

Dziękuję wam za prawie 6,3 tyś wyświetleń i tysiąc gwiazdek!
Doceniam każdy komentarz, głos. Dziękuję! ❤
Nie wiedziałam, że taka amatorska książka komukolwiek może się spodobać, a jednak :)
Dziękuję!

Jak to ja rutyna godzinna XD Kto nie śpi :x?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro