Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Niall's POV:

~ 18 styczeń, środa

Następnego dnia wstałem dość wcześniej przez co byłem strasznie zmęczony. Przez prawie całą noc próbowałem ułożyć umowę dla Kaylie, która w tym czasie zapewne smacznie spała. Nie na długo, ponieważ musimy zacząć jak najszybciej projekt, który wymaga bardzo dużo pracy i poświęcenia. Dlatego sen, odpada.

Aktualnie stałem przed firmą czekając na Liama, który spóźniał się już dobre dziesięć minut. Razem mieliśmy jeszcze raz przeczytać i przeanalizować umowę za nim damy ją do podpisania Kylie.

- Zły dzień? - ktoś dotknął mnie w ramię, a ja automatycznie się odwróciłem.

Zobaczyłem przed sobą Liama, który był w wyśmienitym humorze, jakby nie wiedział co go jeszcze czeka. Mimo, iż zatrudniałem nową osobę do współpracy, nie znaczy, że Payn będzie w tym czasie siedział w gabinecie i oglądał pornosy.

- Wiesz, która jest do cholery godzina? - warknąłem opierając się o swoje czarne bmw.

Zdecydowanie to nie był mój dzień.

- Spokojnie stary, Lara ma okres? - zapytał rozbawiony, a ja wziąłem swoją czarną teczkę do rąk i ruszyłem w stronę wejścia. - No ej, żartowałem.

- Od rana działasz mi na nerwy, co z tobą nie tak Payn? - warknąłem wchodząc do budynku i rozglądając się dookoła.

Po chwili Liam dorównał mi kroku poprawiając swoją marynarkę.

- Dzień dobry, Vanesso - przywitał się z naszą recepcjonistką, a ja jedynie spojrzałem obojętnie na dziewczynę.

Mimo, iż Vanessa była naprawdę atrakcyjna i nie raz już wylądowałem z nią w męskiej toalecie, na chwilę obecną miałem dość romansów. Musiałem się skupić na jednym. Projekt.

- Nie widziałeś jak na ciebie patrzyła? - szepnął Payn, kiedy naciskałem przycisk windy.

- Patrzyła się na moje krocze, Liam - stwierdziłem i usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi.

Minąłem stado staruszków i stanąłem na przeciwko Payna. Kiedy drzwi już miały się zamknąć, ujrzałem w szparze nogę prawdopodobnie kobiety. Drzwi ponownie uchyliły się, a do środka zawitała długo noga gazela - Vanessa. Skrzywiłem się automatycznie odwracając wzork. Drzwi zamknęły się, a ja usłyszałem miękki głos dziewczyny.

- Niall, dobrze, że cię złapałam - jęknęła. - Mam dla ciebie listy.

Przytaknąłem i wskazałem na Payna.

- Daj je Liamowi - mruknąłem opierając jedną dłoń o poręcz.

Drzwi uchyliły się, a Payn zaczął kierować się w stronę wyjścia.

- To ja skoczę jeszcze do bufetu, zaraz będę - mrugnął wychodząc z windy i unosząc kciuka w górę.

Nienawidzę cię.

Przeklnąłem w myślach i próbując zignorować dziewczynę siegnąłem do kieszeni po telefon.

- Tego szukasz? - zapytała, a ja automatycznie się odwróciłem.

Nie prowokuj mnie.

Vanessa wymachiwała moim telefonem zagryzając dolną wargę, która miała wyrazisty czerwony kolor.

- Proszę oddaj mi go, nie jestem w nastroju - jęknąłem wystawiając dłoń w stronę blondynki.

- Zawsze możemy go poprawić - mruknęła kładąc ręce na mojej klatce piersiowej.

Po chwili poczułem jej miękkie usta na moich i bez zastanowienia oddałem pocałunek. Nim się zorientowałem drzwi uchyliły się, a przed windą stała starsza kobieta. Automatycznie oderwałem się od Vanessy, która poprawiła swoją spódniczkę i zapięła guzik swojej koszuli. Mineliśmy kobietę, a ja spojrzałem zirytowany na dziewczynę.

- Nie rób tego więcej, nie tutaj - mruknąłem do ucha dziewczyna, która jedynie pociągnęła za mój krawat i odeszła kręcąc na boki biodrami.

Przewróciłem oczami i poprawiłem krawat udając się w stronę gabinetu. Wszedłem do pomieszczenia i powiesiłem marynarkę na wieszaku, a teczkę odłożyłem na biurko. Załączyłem komputer i oparłem się o obicie krzesła.

- Co ty robisz, Niall - mruknąłem sam do siebie zasłaniając twarz dłońmi.

- Um, nie wiem co pan robi.

Automatycznie poprawiłem się na krześle i spojrzałem w stronę drzwi, gdzie stała niska brunetka. Dopiero teraz zorientowałem się, że nie zamknąłem drzwi od gabinetu.

- O jenyś, przepraszam, ale jestem dziś nie w formie - przyznałem z grubsza ogarniając bałagan na biurku. - Zapraszam.

Dziewczyna wykonała dwa kroki i zamknęła za sobą drzwi.

- Pani w jakiej sprawie? - zapytałem, a brunetka wydawała być się zdezorientowana.

- Kylie Harrison - przedstawiła się. - Miałam się zgłosić - mruknęła zakładając pasmo włosów za ucho.

Idiota. Pamiętasz z jakimi laskami się pieprzyłeś, a kogo do pracy przyjąłeś już nie.

- A, a przepraszam, tak jak mówiłem jestem dzisiaj trochę zagubiony - zaśmiałem się lekko wstając z krzesła i wskazując na miejsce na przeciwko mnie. - Proszę usiąść, a ja zaraz wszystko powiem tylko poczekamy na mojego współpracownika.

Dziewczyna przytaknęła i zajęła wolne miejsce. Przez ten krótki czas jak Kylie stała, zdążyłem sie nieco poprzyglądać dziewczynie.

Brunetka miała na sobie białą koszulę włożoną do czarnych spodni z wysokim stanem, a na nogach kątem oka zauważyłem czarne buty na obcasie. Jej mocno kręcone włosy nie opadały już jej na ramiona, były uczesanę w luźnego koka, a na nosie widniały czarne okulary.

- Um, coś się panu stało? - zapytała dziwnie mi sie przyglądając. - Ma pan coś czerwonego na policzku - dodała wskazując palcem w miejsce gdzie widniała plama.

Automatycznie złapałem się za miejsce, które wskazała brunetka. Przejechałem palcem po policzku, po czym na niego spojrzałem.

- Ah, to tylko pisak - skłamałem, chodź i tak wiedziałem, że Kylie tego nie łyknęła. - Wie pani jakie są dzieci.

Tak naprawdę były to pozostałości szminki Vanessy, która postanowiła zostawić ślad, po naszej krótkiej sesji całownia w windzie, gdzie mogli nas wszyscy zobaczyć.

- Ma Pan dzieci? - zapytała dociekle.

- Um nie, to tylko dzieci mojego brata. - ponownie skłamałem, chodź myślałem ile jeszcze razy będę musiał odpowiadać na pytania związane z moim życiem prywatnym, a nie z pracą.

Nagle po pomieszczeniu rozniosło się pukanie. Krzyknąłem szybkie proszę, a do pomieszczenia wszedł zadowolony Liam.

- To jak, zaliczyłeś j... - przyciągnął, gdy zorientował się, że nie jesteśmy sami. - Zaliczyłeś ten go-golf?

Złapałem się za głowę, a kątem oka zauważyłem jak Kylie się znacząco uśmiecha. Prawdopodobnie wiedziała o co chodzi Liamowi, ponieważ nie jest idiotką. Tak sądzę.

- Wejdź. - rozkazałem i wskazałem na bruntke. - To jest Kylie Harrison.

Liam przytaknął i podszedł do Kylie ściskając jej dłoń.

- Liam Payn. - uśmiechnął się.

_______

- Mam nadzieję, że wszystko jest jasne? - upewniłem się spoglądając na brunetkę.

Kylie skinęła głową i wstała z krzesła. Na szczęście Liam wyszedł już pół godziny temu, ponieważ nie chciałem, aby znów palnął coś głupiego. Miałem także szansę pobyć z dziewczyną sam na sam i mogłem stwierdzić, że była bardzo inteligentna i zabawna.

- Chyba rozumiem - mruknęła drapiąc się po głowie i patrząc na kartki pororzucane po biurku.

Spojrzałem się nie pewnie na Harrison z politowaniem, ponieważ nie miałem ochoty ponownie tego wszystkiego tłumaczyć.

- Żartuje. Rozumiem wszystko proszę pana. - zaśmiała się, a ja posłałem jej lekki uśmiech.

- Wystarczy Niall - oznajmiłem, także wstając z krzesła. - Myślę, że nie będzie problemu, gdy będę zwracać się do ciebie po imieniu, ponieważ czeka nas cudowne półtorej miesiąca, dzień i noc razem.

Brunetka przytaknęła zakładając pojedyńczy kosmyk włosów za ucho.

- Więc jutro godzina ósma.

- Tak jest. - zasalutowała, a ja automatycznie się zaśmiałem.

______

- Jak nabory? - zapytała Lara. - Macie już kogoś?

Aktualnie była godzina piętnasta, a ja postanowiłem wybrać się na obiad do mojej ulubionej knajpki koło firmy. Akurat moja partnerka była niedaleko, dlatego zapoponowałem, abyśmy wybrali się do niej razem.

- Tak, na szczęście. - odetchnąłem.

- Ładna chociaż? - dopytała odwracając wzork.

Nie rozumiałem pytania Lary. Nigdy nie interesowała się kogo przyjmujemy do firmy.

- Jak każda kobieta - mruknąłem łapiąc Larę za rękę. - Po za tym, ty jesteś najpiękniejsza.

Obróciłem się stając na przeciwko mojej partnerki, która najwyraźniej uznała, że chodnik jest niezwykle fascynujący. Ah, ten kawałek cegły.

- Co się dzieję? - zapytałem.

- Katherina - mruknęła prawie nie słyszalnie. - Powiedziała mi, że widziała cię z kobietą.

Odgarnąłem włosy z twarzy partnerki i lekko uniosłem jej podbródek ku górze.

- Kocham tylko ciebie, rozumiesz? - mruknąłem. - Po za tym pracuje w firmie. Rozmawiam z wieloma kobietami, które też tam pracują. Ale są to tylko koleżanki z pracy. A co do Katheriny, zawsze była o nas zazdrosna.

- Katherina zawsze była ze mną szczera.

_______

No i trzeci już jest :)

Omg 1300 słów XDD Jak zwykle liczne na wasze komentarze i motywujące gwiazdki ;)

Jeśli tutaj jesteś, zostaw po sobie ślad w postaci głosu i koemntarza, ponieważ wiele to dla mnie znaczy :).

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro