Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Niall's POV:

~ 27 styczeń, czwartek

Następnego poranka z łóżka wyszedłem dopiero około godziny jedenastej. Nie miałem dzisiaj ochoty kompletnie na nic, ale nie mogłem od tak nie iść do pracy. Po za tym mamy dużo roboty z Kylie i nie mogę jej z tym wszystkim zostawić. Wczoraj na szczęście, gdy wróciłem do domu Lara już spała, a ja nie musiałem jej sie tłumaczyć z faktu, że Kylie nazwała ją moją siostrą. Po za tym nie mam obowiązku mówić jej o wszystkim.

- Wstałeś już Niall? - zapytała dziewczyna opierając się o framuge.

Przytaknąłem i podrapałem się po karku siadając na skraju łóżka. Lara zaczęła kierować się w moją stronę po chwili klekając przede mną.

- Możemy porozmawiać? - zapytała, a ja wzruszyłem ramionami.

- Nie wiem czy jest to potrzebne - mruknąłem. - Po za tym nie mam zbyt wiele czasu.

- Niall, jesteśmy razem i chcę żebyśmy rozmawiali - fuknęła kładąc dłonie na moje uda.

- Ale teraz nie mam czasu, Lara - oznajmiłem.

- Czemu wczoraj twoja pracownica nazwała mnie twoją siostrą? - zapytała, a ja westchnąłem.

Chciałem wstać, ale Lara złapała mnie za rękę.

- Nie wiedziała kim jesteś, strzelała - wyjaśniłem patrząc Larze w oczy.

- Czemu się oddalamy, Niall? - zaczęła jechać dłońmi wzdłuż moich ud. - Nie rozmawiamy, nie spędzamy ze sobą czasu, co się dzieję?

Dziewczyna siadła na moich kolanach owijając ręce wokół mojej szyi. Złączyła nasze usta, a ja chcąc nie chcąc odwzajemniłem pocałunek. Położyłem dłonie na jej talii i zacząłem rysować kółka na jej ciele. Dziewczyna zaczęła jechać pocałunkami wzdłuż mojej szyi, a ja szybko się ocknąłem.

- Lara, mam dwadzieścia minut - oznajmiłem wstając przez co dziewczyna także musiała wstać.

- Nie możesz dzisiaj zrobić sobie wolnego? - zapytała siadając na łóżku.

Zaprzeczyłem i powędrowałem w stronę szafy wyciągając z niej spodnie i koszulę. Lara zrobiła oburzoną mine i położyła się na materacu.

- Jadę do twoich rodziców w weekend, jedziesz ze mną? - zapytała, a ja wzruszyłem ramionami, chodź tak naprawdę wiedziałem, że nie pojadę. - Niall - mruknęła.

- Co teraz?

- Czy ty mnie jeszcze kochasz? - zapytała, a ja przewróciłem oczami podchodząc w stronę łóżka. Usiadłem okrakiem na dziewczynie i z powrotem złączyłem nasze usta w krótkim pocałunku. - Nie zadawaj więcej głupich pytań.

Lara posłała mi uśmiech, a ja chcąc lub nie chcąc musiałem już wychodzić.

Prawda jest taka, że przez całą noc myślałem o Kylie, dlatego teraz ciężko mi się skupić po praktycznie nie przespanej nocy. Coraz częściej łapie się na myśleniu o dziewczynie. Wczorajsza sytuacja jeszcze wszystko wzmocniła, a ja nie miałem pojęcia czy przypadkiem w jakiś sposób nie uraziłem Kylie. Brunetka miała dość specyficzny charakter, dlatego czasami wolałem się powstrzymać.

- O której wrócisz? - zapytała, a ja wzruszyłem ramionami.

- Pewnie późno, dlatego nie czekaj na mnie - oznajmiłem, po czym wziąłem teczkę i wyszedłem na zewnątrz.

__________

Kylie's POV:

W tym samym czasie...

- Kevin widziałeś mój naszyjnik? - krzyknęłam chodząc po domu w te i we w te.

W pewnym momencie, kiedy przechodziłam przez salon, Kevin zatrzymał mnie łapiąc mój nadgarstek.

- Kurwa - przeklnął trzymając w dłoni kartkę.

- Coś nie tak? - zapytałam, choć w tamtym momencie mało mnie to interesowało, ponieważ gdyby nie patrząc byłam już spóźniona. - Naprawdę możemy o tym porozmawiać jak wrócę?

- Jak będziesz miała gdzie wrócić, Kylie - oznajmił. - Musimy spłacić ostatnią część kredytu - mruknął siadając na kanapie i chowając twarz w dłoniach.

- Jak to musimy spłacić? - zapytałam zaniepokojona zajmując miejsce koło Kevina.

- Musimy wpłacić dziesięć tysięcy złotych na konto do końca miesiąca - oznajmił.

Automatycznie zrobiłam zszokowaną minę.

- Skąd mamy wziąć dziesięć tysięcy?

- Nie wiem. - westchnął. - Inaczej będziemy musieli opuścić dom.

Na słowa Kevina momentalnie się podniosłam. To było niedorzeczne.

- To jest nasz dom - mruknęłam. - Nigdzie się nie ruszam.

- Kurwa, Kylie to nie jest nasz dom, to jest dom ojca który wziął kredyt przed śmiercią! - krzyknął.

- Ale to my go odziedziczyliśmy - wyjaśniłam próbując się nie denerwować.

- Odziedziczyliśmy go z kredytem - oznajmił, a ja znów usiadłam na kanapę.

Chciało mi się płakać z bezsilności. Skąd w cztery dni weźmiemy dziesięć tysięcy? Przecież jest to realnie nie możliwe.

- Uh, Kevin ja muszę już iść bo naprawdę się spóźnię, pogadamy jak wrócę - mruknęłam ostatecznie wstając i kierując się na przed pokoju.

Byłam lekko wstrząśnięta zaistniałą sytuacją, ale musiałam jakoś pomyśleć racjonalnie i w tym wypadku nie mogłam sobie pozwolić na jakiekolwiek dni wolne. Byłam nawet zdesperowana, aby pracować w weekendy. Może udałoby się nam jakoś rozdzielić to na raty.

Zarzuciłam na siebie płaszcz, nałożyłam na nogi wysokie kozaki i wyszłam z domu nie zapominając wziąć torebki. Na szczęście dzisiaj pogoda dopisywała i nie musiałam zmagać się ulewą, bądź śnieżycą.

Wyszłam przed dom i jednak chcąc oszczędzić każdy grosz, postanowiłam dzisiaj ponownie wziąć rower w ruch.

___________

Po około dwudziestu minutach byłam już przed firmą. Szczerze mówiąc byłam zmęczona, ponieważ buty jakie ubrałam nie były przystosowane w jaki kolwiek sposób do jazdy na rowerze.

Zeszłam z pojazdu i chwyciłam kierownicę prowadząc rower do budynku.

- Dzień dobry. - przywitałam się wchodząc do firmy.

- Tak, dzień dobry - szepnęła Vanessa. - Wiesz, że nie możesz wchodzić z rowerem do firmy? Jest to niedozwolone.

Rozejrzałam się dookoła i znów spojrzałam na Vanesse.

- Nie ma nigdzie tutaj zakazu - stwierdziłam.

- Bo nikt głupi nie wszedł by z rowerem do firmy. - przewróciła oczami wychodząc zza lady. - Więc jeśli chcesz, żebym nie wzywała ochrony radzę ci wyjść z tym ustrojstwem.

Westchnęłam i nie chcąc się kłócić obróciłam się na pięcie i skierowałam się w stronę wyjścia.

- Gdzie idziesz? - usłyszałam głos Nialla i ujrzałam go wychodzącego z samochodu.

- Vanessa kazała mi wynieść rower na zewnątrz - oznajmiłam. - Więc wynoszę go na zewnątrz.

- Stój - mruknął wchodząc po schodach. - Chodź za mną.

Zrobiłam to o co prosił Niall i ruszyłam za Horanem z powrotem w stronę firmy z rowerem u boku.

- Cześć, Vanessa. - przywitał się Niall. - Postwam rower koło lady, Kylie.

Przytaknęłam i położyłam rower czując na sobie wzrok dziewczyny.

- Cześć, Niall. - oparła łokcie o blat i wpatrywała się w Horana jak w obrazek.

- Jesteś odpowiedzialna za ten rower, jeśli on zginie, albo coś się z nim stanie to z tobą również - oznajmił wskazując na "ustrojstwo", a dziewczyna przytaknęła nie odrywając wzroku od chłopaka. - Gotowe, idziemy.

Ruszyliśmy obydwoje w stronę windy, a ja próbowałam nadążyć za Niallem, który prawie biegł. Żadne z nas nie poruszyło tematu wczorajszego pocałunku, a ja byłam mu za to wdzięczna, ponieważ wiem, że nie wiedziałabym co powiedzieć oraz czułabym się niezręcznie.

- Niall - mruknęłam, kiedy wchodziliśmy do windy. Chłopak obrócił się w moją stronę poświęcając mi całą swoją uwagę. - Czy, czy ja mogłabym pracować jeszcze w weekendy?

Horan nie wydawał się na zaskoczonego, a jedynie się uśmiechnął.

- Rozumiem, nie możesz wytrzymać chwili beze mnie. - zaśmiał się, a ja lekko się uśmiechnęłam.

- Dobra, masz mnie - mruknęłam śmiejąc się.

Drzwi windy otworzyły się, a my ruszyliśmy w stronę biura Nialla.
- A tak naprawdę - przeciągnęłam. - Chodzi o to, że musimy spłacić z Kevinem drugą część kredytu, potrzebuje dużej sumy pieniędzy i mogłabym brać nadgodziny i pracować w weekendy - oznajmiłam, a Niall otworzył drzwi od gabinetu i odsunął się, abym mogła wejść pierwsza.

- A jaka to suma? - zapytał kładąc teczkę na biurko i wieszając marynarkę na wieszaku.

- Nie jest to zbytnio ważne, po prostu chcę pracować więcej - mruknęłam ściągając płaszcz i także wieszając na jednym z wolnych wieszaków.

- Wiesz Kylie, że nie lubię się powtarzać.

Westchnęłam i stanęłam na przeciwko Horana.

- Dziesięć tysięcy - szepnęłam. - Do końca miesiąca - dodałam spuszczając wzrok.

Przez chwilę panowała cisza, a ja mogłam jedynie słyszeć nasze oddechy.

- W ten weekend moja siostra wyjeżdża do rodziców - oznajmił. - Jeśli chcesz to możemy popracować u mnie, a ja za weekend dam ci podwyżkę. Co ty na to?

Przez chwilę rozważałam za i przeciw, ale po krótkich namysłach zdałam sobie sprawę, że nie mam innego wyjścia, po za tym i tak nie mam w weekend nic lepszego do roboty.

- Ale będziemy tylko pracować? - upewniłam się, ponieważ do mojej głowy napłynęło milion pomysłów co możemy robić SAMI w domu Nialla.

- Kurwa, Kylie, a co robiliśmy do tej pory? - zaśmiał się. - Nie proponuje ci przecież seksu. Będziemy pracować nad projektem, to będziemy robić.

Przytaknęłam czując jak moje policzki lekko się czerwienią.

- Nie miałam tego na myśli. - uśmiechnęłam się spuszczając wzrok.

Nie umiałam spojrzeć Niallowi w oczy, nie potrafiłam. Miał coś w sobie takiego co po prostu, nie dawało mi na niego spojrzeć w inny sposób. Jeśli mam być szczera Niall był cholernie przystojny, ale myśląc racjonalnie był moim szefem z którym wczoraj się całowałam. Stop! Nic się wczoraj nie zdarzyło.

- Widać, że bardzo lubisz się czerwienić - stwierdził lekko się uśmiechając.

- Nie prawda - zaprzeczyłam podchodząc bliżej Horana i stając koło niego.

- Pieprzysz, Kylie. - zaśmiał się.

- Nie. - znów zaprzeczyłam. - Po za tym mieliśmy pracować Panie Horanie - mruknęłam próbując brzmieć jak najbardziej poważnie.

-----------------

Niall's POV:

- Jesteśmy trochę do przodu więc myślę, że możemy zrobić sobie małą przerwę - oznajmiłem stając na przeciwko Kylie, gdzie dzieliło nas kilka centymetrów.

Próbowałem nie wykorzystać danej sytuacij, ale po prostu nie potrafiłem. Kylie miała w sobie coś co nie dawało mi sie skupić.

- Ale możemy skończyć wcześniej projekt - mruknęła na jednym wdechu.

Położyłem dłonie na biodrach Kylie na co automatycznie się wzdrygnęła. Uśmiechnąłem się lekko i zacząłem jechać dłońmi wzdłuż talii dziewczyny, która nie protestowała. Wiedziałem, że jeśli Harrison coś by nie pasowało, zrobiła by coś.

- Niall, ja-jesteś moim szefem - szepnęła.

- Zapomnij o tym - mruknąłem i posadziłem Kylie na biurko.

W tym samym czasie ktoś chwycił za klamkę, a ja automatycznie odsunąłem się od Kylie.

- Stary, ja... - przeciągnął Liam, kiedy zobaczył nas w dwuznaczej sytuacji. - Może przyjdę potem.

- Nie, wchodź. - podrapałem się po karku spoglądając na Kylie, która zeszkoczyła z biurka i nie wydawała się być skrępowana. - Właśnie układaliśmy papiery.

Liam przytaknął i zamknął za sobą drzwi.

- Jak Julia? - zapytała Kylie, a Payn automatycznie spojrzał w moją stronę.

- Julia?

- Nie udawaj, Liam - mruknęła. - Dobrze wiesz o co mi chodzi.

Chłopak podrapał się po karku i zaczął kierować się w naszą stronę.

- Ja przyszedłem po papiery - oznajmił.

- Nie ignoruj mnie. - podniosła głos. - Nie rozumiem jak możesz.

- Naprawdę nie wiem o co ci chodzi - stwierdził.

Dziewczyna prychnęła pod nosem i założyła ręce na biodra.

- Jak można pieprzyć inne, kiedy w domu masz żonę? - warknęła, a ja pierwszy raz widziałem Kylie taką złą.

Jak można pieprzyc inne, kiedy w domu masz żonę?

Nie wiem.

- Nic nie wiesz Kylie - krzyknął i ruszył w stronę wyjścia. - Przyjdę potem.

__________

Kilka godzin potem skończyliśmy pracę. Między mną, a Kylie nic potem się nie zdarzyło, a ja w pewnym stopniu byłem rozczarowany jak kolwiek to brzmi.

- Niall, mam prośbę - mruknęła. - Podrzucisz mnie do Julii? Chciałabym z nią porozmawiać.

Po krótkich przemyśleniach zgodziłem się i udaliśmy sie w stronę wyjścia.

________

Dzisiaj krótszy, ale mam nadzieję, że też sie podoba 💜

Liczę na wasze głosy i komentarze. Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro