Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziewczyna otworzyła oczy, wpierw je mrużąc widząc promienie słoneczne, zaglądające zza okna. Chwilę jeszcze leżała, nasłuchując. Cisza. Jak co dzień. Zastanowiła się nad nadchodzącym dniem, po czym postanowiła jednak wstać.

Materac cicho skrzypnął. Nastolatka podeszła do drzwi, lecz wpierw spojrzała na młodszego brata. Jeszcze spał. Wyglądał na szczęśliwego, choć dziewczyna nie wiedziała jak jest naprawdę.

Następnie przeszła się do łazienki. Wykonała potrzebę, a myjąc ręce spojrzała w lustro. W odbiciu znajdowała się na oko czternastoletnia dziewczyna. Była strasznie chuda, prawie, że wychudzona. Cerę miała bladą, usta pełne, mały zadarty nosek, ale najciekawsze były jej oczy. Jedno miało kolor bladego niebieskiego oraz jasnej zieleni, a drugie ciemnego brązu. Sama dziewczyna nie lubiła tego, ale dla niektórych było to intrygujące. Przeczesała ręką swoje krótkie brązowe włosy, po czym wróciła do pokoju.

Chłopiec jeszcze spał, dlatego nastolatka postanowiła się szybko ubrać. Wybrała to co zawsze. Długie rozszerzane spodnie, duży szary T-Shirt oraz zarzuciła na siebie czarną bluzę rozpinaną. Złapała jeszcze za szczotkę i rozczesała swoje włosy. Nie chciała ich związywać, dlatego zostawiła je luźno, w taki sposób, że muskały lekko jej ramiona. W tamtym momencie chłopiec się poruszył. Dziewczyna na niego spojrzała, dostrzegając przy tym grymas strachu i smutku na twarzy dziecka.

- Nie... Nie... Nie... - szeptało. Nastolatka podeszła do łóżka brata i kucnęła.

- Już spokojnie - pogłaskała go po włoskach, podobnych do włosów nastolatki. Mały się ocknął, łapiąc oddech. - Spokojnie to był tylko sen.

Chłopiec usiadł na materacu, oddychając już spokojniej, a jego siostra przytuliła malca, siadając na łóżku obok.

- To... to... by-było straszne - jęknął. - Tam ta-tata znowu o-o-oglądał z-ze m-mną mecz, ale... ale wte-wtedy wy-wybuchł i się na... na... m-mnie rz-rzucił. - dodał ze strachem w oczach.

Starsza siostra zaczęła pocieszać malca, choć w głowie już się jej kłębiły przerażające rzeczy. Nigdy by nie dopuściła do tego by ojciec się przyczepił do małego. Wystarczy, że wyżywał się na niej, co i tak spowodowało jąkanie się u chłopca.

- Nie przejmuj się tym, Teddy. - uspokoiła chłopca. Spojrzała na niego z troską. - Nigdy nie dopuszczę by zrobił ci on krzywdę. By ktokolwiek ci ją zrobił.

- S-s-serio? - kiwnęła głową. - Sytuacja taka miała miejsce kilka lat wcześniej. Najpewniej Ted tego już nie pamiętał, ale wtedy doszło do dużej szamotaniny. Na szczęście nastolatka przejęła to całe gnębienie na siebie, dlatego mały nie musiał się tym tak bardzo przejmować.

- To teraz ubieraj się do szkoły. - uśmiechnęła się, zmieniając temat na lżejszy. Teddy kiwnął głową, też się uśmiechając, więc dziewczyna przeszła się do kuchni, by zrobić kawę dla ojca i siebie, a dla brata sok i tosty.

W trakcie przygotowań do kuchni przybiegł mały, a następnie wszedł ojciec. Zarówno chłopcu jak i dziewczynie obecność mężczyzny w tym samym pomieszczeniu przyprawiała o dreszcze. On tylko usiadł przy stole i pijąc kawę, warknął do córki:

- Zrób mi jajecznicę.

- Tak, tato. - odpowiedziała szybko. Zaczęła przygotowywać śniadanie dla mężczyzny, a wtym czasie on zagadnął do swojego syna.

- Podobał Ci się mecz? - spytał chłopca, a on spojrzał na niego i szepnął:

- T-tak, tato. -  mężczyzna się uśmiechnął, choć nie zmieniło to faktu, że wyglądał przerażająco. Cały jego wygląd przypominał wygląd wariata, co szczerze do niego pasowało. Włosy miał w kolorze podobnym do włosów jego dzieci, lecz były bardziej sterczące, a oczy niebiesko-szare tak jak u syna. Podrapał się po zaroście, mówiąc dalej - To widzę, że wyrośniesz na genialnego piłkarza, co?

- P-pewnie, t-tato. - odparł Ted. Na szczęście ojciec odczepił się od chłopca. W tym samym czasie na stół wjechały tosty i jajecznica. Malec od razu podziękował skubiąc tost, lecz gorzej było z ojcem, który spojrzał z niechęcią na jedzenie.

- Co to ma być? - podniósł głos, przypatrując się córce sprzątającej blat kuchenny. Gdy usłyszała głos rodzica, przerwała swoją czynność.

- Jajecznica - odpowiedziała ze skruchą, wpatrując się w swego ojca z przestrachem.

- To rozmoczone coś? - warknął. - chcesz mnie otruć, kurwo?!

Podniósł się i podszedł do dziewczyny, rzucając talerzem pod jej nogi. Patrzył jej w oczy groźnie, a nastolatka pomimo strachu spojrzała na swego opiekuna. Nie chciała okazywać tych emocji, mimo, że z sekundy na sekundę one wzmacniały na sile.

- Odpowiedz, suko! - wrzasnął po raz kolejny.

- Nie, nie chcę, tato. - odpowiedziała za co dostała od razu z liścia.

- Przynajmniej nie pierdol głupot. - warknął, cedząc przez zęby. Po sekundzie dodał. - Jak wrócę ma być obiad, ale nie taki jak to obrzydlistwo, albo inaczej się policzymy.

Wyszedł szybko, trzaskając drzwiami wyjściowymi. Po chwili ciszy, dziewczyna zaczęła sprzątać kawałki rozbitego naczynia. Od razu do pomocy rzucił się jej brat.

- Zostaw to Ted - szepnęła - Jeszcze się pokaleczysz...

- Nie. T-to t-ty usiądź, a... a j-ja to oga-ogarnę. - powiedział, sadzając dziewczynę do stołu i nalewając jej kawy. Chwilę później podał jej tosty, a sam zabrał się do sprzątania. Gdy skończył, szepnęła.

- Nie musiałeś, sama bym sobie poradziła - powiedziała.

- Wiem, ale ty i tak będziesz miała dużo na głowie, więc chociaż w tej jednej rzeczy mogę Cię wyręczyć. - powiedział, siadając koło siostry.

- Dzięki. - odpowiedziała, dokończając śniadanie. Wstała i umyła talerz i kubek, po czym powiedziała - To zbieraj się do szkoły. - chłopiec się uśmiechnął, biegnąc po swój plecaczek.

Gdy chłopiec zniknął w korytarzu, nastolatka westchnęła. Poszła do toalety i umyła ręce ponownie spoglądając w lustro. Miała ślad po uderzeniu od ojca, a za kilka godzin najpewniej zacznie się robić siniak. Westchnęła po raz kolejny żałowała, że nie mogło być inaczej. Najpewniej gdyby jej matka nie zmarła na raka kilka lat po  urodzeniu Teda, to najpewniej byłoby normalnie.

- Charlie - usłyszała głos chłopca. Wyszła z pomieszczenia i zobaczyła brata niosącego swój i jej plecak.

- Teddy, to za ciężkie - powiedziała szybko starsza siostra, zabierając od siedmiolatka swój czarny plecak, który był dużo większy od  małego plecaka chłopca.

- W-wiem, a-ale ch-chcia-chciałem p-pomóc - uśmiechnął się chłopiec. Poprawił swój T-shirt, który tak jak spodenki był o wiele za duży, mimo, że chłopiec rósł jak na drożdżach. Starszą siostrę martwiło to, że chłopiec był dużo niższy i chudszy od swoich rówieśników.

- I-idziemy? - spytał chłopiec, a zamyślona dziewczyna kiwnęła głową. Zamknęła drzwi wyjściowe i ruszyli do szkół.


_________________________________________

Drodzy Czytelnicy,

przepraszam was szczerze, że nie wpisywałam niczego, ale po pierwsze nie miałam weny, a po drugie w najbliższym czasie rzadko tu przebywałam, więc rzadko też mogłam coś pisać.

Spróbuję w najbliższym czasie wpisać tego więcej, a wy piszcie w komentarzach co o tym myślicie i pytajcie jeśli czegoś nie zrozumieliście z tekstu, bo często potrafię tego nie sprawdzać...

opętana_przez_książki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro