Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się. Leżę na jakimś łóżku, a obok... on. Szybko odsunęłam się i próbowałam wstać, dopóki śpi... ale nie zauważyłam jednej rzeczy. 

Przewróciłam się z hukiem na podłogę, bo ten drań przykuł mi nogę kajdankami do brzegu łóżka, czego wcześniej nie zauważyłam. 

- O już wstałaś! - powiedział ziewając. Kiedy zobaczył, że leże na podłodze, zaczął się śmiać. - Osz ty spryciulo, spodziewałem się tego, że będziesz chciała uciec, więc na wszelki wypadek cię lekko  unieruchomiłem. - śmiał się i patrzył jak siedzę naburmuszona. Ja nie wiem co jego tak bawi?

- Zajebiście! A teraz mnie rozkuj, bo chciałabym kulturalnie iść do toalety. - powiedziałam, patrząc jak wstaje z łóżka.

- No nie wiem zastanowię się. - wyrzucił, rozciągając się.

- Jezu no proszę. - popatrzyłam na niego błagalnie, a ten się zaśmiał.

- No dobrze, ale pozwól, że Cię do niej zaprowadzę. - poszedł gdzieś i po chwili wrócił.

Uklęknął przede mną i złapał za nogę. Była cała zmarznięta, a jego dłonie były.... takie gorące. Rozkuwał mnie po woli i patrzył co zrobię. Kiedy już mnie uwolnił wyciągnął do mnie rękę. Nie skorzystałam z propozycji i wstałam o własnych siłach. Popatrzył na mnie chwile i jednym gestem pokazał, że mogę iść, ale i tak szedł za mną. Rozglądałam się przez chwilę i dotarłam do łazienki.

Miałam wielką ochotę się wykąpać i przebrać w coś cieplejszego, bo na sobie miałam tylko krótkie spodenki i bokserkę, ale nie miałam, innych rzeczy. Po chwili wyszłam z łazienki na korytarz. Tu zdecydowanie było chłodniej. Rozejrzałam się po cichu gdzie jest wyjście. Kiedy nacisnęłam klamkę, były zamknięte. Odwróciłam się, a w drzwiach stał on. Oparty o futrynę drzwi, jak zawsze z swoim aroganckim uśmieszkiem na twarzy.

- Przejrzałem Cię. - powiedział i pokazał klucze do drzwi. Po chwili odszedł i wszedł do kuchni. Była mała, ale przestronna. - Choć! - krzyknął. Poczłapałam się do kuchni.

- Czego? - zapytałam.

- Siadaj i jedz. - pokazał talerz na stoliku.

- Nie chce. - odwróciłam się i poszłam do salonu. Stwierdziłam, że albo zginę teraz albo później więc i tak nie mam nic do stracenia, nie będę z nim jadła. Usiadłam na kanapie i poszukałam pilota. Włączyłam telewizję. A co niby mam robić. Trochę się go bałam, ale za włączenie telewizora chyba nie dostanę kary prawda?

- Chyba sobie żartujesz. - powiedział podchodząc do mnie, a ja nieco się odsunęłam. 

- Zostaw mnie! - powiedziałam  kiedy złapał mnie za nadgarstek.

- Nie będzie telewizji, dopóki nie zjesz. - powiedział trochę zluźniając uścisk.

- A niby po co mam jeść?! Co Cię to obchodzi czy będę jadła? Jeszcze mi tego brakuje, żebyś mi coś dosypał. - krzyknęłam, lecz to nic nie dało. Złapał mnie i przełożył przez ramię. Po czym zaniósł do kuchni. Nie działało nawet to, że tłukłam go pięściami po plecach.

- Jedz! - powiedział, odkładając mnie na krzesło.

- Nie będę tego jadła.- odsunęłam talerz z jajecznicą choć strasznie chciało mi się jeść. Nawet zaburczało mi w brzuchu i chyba usłyszał bo zaczął się śmiać.

- Tak jasne. Dobra to proszę zrób sobie ją sama. Masz tam dwa jajka. Wtedy będziesz pewna, że Cie nie truję. - powiedział oczywiście z uśmiechem.
Wstałam i podeszłam do lady. Rozbiłam dwa jajka na patelnię i pomieszałam. W zlewie ujrzałam nóż. Chciałam go chwycić, nawet już wystawiłam rękę, ale... on był szybszy.

- Za sprytna jesteś. Słuchaj nie chce Ci robić krzywdy więc to uszanuj. - powiedział chyba na poważnie, czego się trochę przestraszyłam.

- Ta dziękuje bardzo za takie traktowanie. - oczywiście musiałam coś palnąć. - Co ty robisz? - zapytałam kiedy złapał mnie za nadgarstek kiedy mieszałam sobie jajko.

- Nic, muszę Cię pilnować, bo może zaatakujesz mnie patelnią. - powiedział stojąc tuż za mną. Czułam jego ciepły oddech na mojej szyi. Trzymał mnie tak cały czas i podążał za moimi ruchami, dopóki nie skończyłam.

- No to teraz jedz. Mam nadzieje, że kiedy dam Ci widelec to nie będziesz głupio myśleć... inaczej dam ci łyżkę. - powiedział rozbawiony.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro

#romans