XI Rewolucja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 – Nawet jeśli Luiza została zakładniczką Zaklętych, nie pozwolę ci wziąć delt i ich zaatakować. To grozi wybuchem wojny!

Maks omal nie wyzwał ojca za te słowa, równie silnie żałując, że nie ma możliwości sprzeciwić się mu. Jest w końcu tylko przyszłym alfą. Jednak gdyby Luiza nie została porwana przez tego przeklętego Doriana i jego świtę, on już teraz nie musiałby utrzymywać z ich watahą jakichkolwiek przyjaznych stosunków. W końcu ojciec obiecał mu, że władzę odda mu tuż po ślubie.

A teraz wszystko stracone!

Maks po kłótni z ojcem omal nie pobiegł do rodziny Haase, aby to Remigiusz mógł przekonać jego ojca. Jednak po dłuższym zastanowieniu doszedł do wniosku, że to i tak nie miałoby sensu. Remigiusz to jedynie beta... Co więc mógłby zrobić?

Jednak nagle w głowie chłopaka rodzi się nowy plan. Wredny uśmiech wstępuje mu na twarz, kiedy kolejne elementy traktujące o samotnej eskapadzie na Zaklętych i pokonanie ich za pomocą wilków z innej watahy niż Zielony Księżyc, a dokładniej przy pomocy grupy pewnych wampirów...

Maks omal nie wpada na ścianę, biegnąć na złamanie karku w stronę frontowych drzwi watahy, a gdy jest już na zewnątrz, momentalnie przemienia się w swoją wilczą postać i na czterech łapach zmierza w dość dobrze znane sobie miejsce. Miejsce wprawdzie wrogie, acz bardzo w tej chwili przychylne.

***

Wampiry nie znoszą wilkołaków, choć niewiele osób wie dlaczego. Prawdopodobnie jest to związane z historią obu gatunków, która w obecnych czasach nie powinna już mieć wpływu na ich stosunki, a jednak nie wszystkie uprzedzenia da się wytępić.

Maks podchodzi pod wysoką, metalową bramę, która już dawno temu zaszła rdzą oraz gdzieniegdzie porośnięta jest mchem.

Wampiry uwielbiają mroczne klimaty!

Chłopak chce jednak wejść na tę posesję, ale bramka jest zamknięta, a płot zbyt wysoki, by przeskoczyć. Dlatego głośne szczęknięcie wydobywa się z gardła basiora, a potem w mgnieniu oka przed nim pojawia się blada i wyidealizowana istota. Maks omal na sam zapach nie odskakuje od niego, ale nie może teraz okazać wrogości. Potrzebuje natychmiastowej pomocy.

– Czego tu szukacie, hm? – pyta zimnokrwisty, a Maks porozumiewa się z nim telepatycznie:

Poszukuję pomocy. Chodzi o watahę Zaklętych.

Wampir naraz wydaje się zaintrygowany i bez ceregieli otwiera bramkę przed basiorem, który z wdzięcznym skinieniem łba, wchodzi na posesję, a następnie jest prowadzony przez nieznajomego w stronę niewielkiej kamienicy, która swoją drogą wygląda na opuszczoną, nawet mimo świateł palących się w niektórych oknach.

– Przyniosę wam ubrania na zmianę. Proszę poczekać – mówi wampir stając przed drzwiami frontowymi i na zaledwie dwie sekundy zostawiając swojego gościa.

Maks widząc kilka przystępnie wyglądających szmatek, przechodzi przemianę, szybko ubierając się w nieco za szerokie na niego spodnie i wiszącą na nim koszulkę. Przynajmniej rozmiar buta jest trafiony.

Jednak nie waży się narzekać i z leniwym uśmiechem powoli wchodzi do wnętrza budynku.

– Wszystko w porządku, Arturze? – pyta jakiś inny wampir, wystawiając ostrzegawczo kły, gdy wyczuwa kim jest gość nijakiego Artura.

– W porządku, ale dziękuję za troskę. Wiesz może, mój drogi, gdzie znajdę Pana? Nasz gość chce się z nim spotkać.

Drugi wampir wydaje się silnie podejrzliwy, dlatego nie odpowiada, mierząc wzrokiem wilczego przeciwnika.

– Ponoć chodzi o legendarną watahę Zaklętych – dopowiada Artur z wrednym uśmiechem, zupełnie jakby długo czekał na taką okazję.

Jego towarzysz także nagle wydaje się bardziej skłonny mówić.

– Pan jest w swoim gabinecie. Właśnie od niego wychodzę.

– Dziękuję, mój drogi.

Wtedy Artur prowadzi Maksa przez krótkie schody na wyższe piętro, a następnie do czarnych drzwi, za którymi to znajduje się ów gabinet wampirzego szefa.

Zimnokrwisty puka w podwojenie, oczekując na zaproszenie. Jednak zamiast tego inny wampir prędko pojawia się przed nim oraz Maksem w pozycji obronnej.

Zapewne cała wampirza kohorta wie już o obecności wilkołaka w ich posiadłości.

– Artur, czemu przyprowadziłeś tu tego śmierdziela?

Maks najchętniej skrytykowałby go za to wyzwisko, jednak dla dobra sprawy woli trzymać język za zębami.

– Chodzi o Zaklętych. Wpuść nas. Pan nie ma zapewne całego dnia.

– Obyś tylko nie dał się zrobić jak dziecko – przestrzega go towarzysz i usuwa się z przejścia.

Maks wreszcie znajduje się przed osobą samego hrabi. Prawdopodobnie jedynej osoby, która jest w stanie udzielić mu pomocy w kwestii jego narzeczonej.

Oby tylko jego plany rewolucyjne zostały potraktowane poważnie. W przeciwnym razie, nigdy nie uda mu się zaatakować Doriana i odbić obiecanej mu Luizy.

***

Tym czasem w watasze Zaklętych, alfa Gilbert oczekuje na przybycie swojego pierworodnego, aby móc pomówić z nim o sprawie oznaczenia jego przeznaczonej oraz o tym, jak bardzo skaża to jego dotychczasowe plany.

Tak więc po parunastu minutach, drzwi główne sali tronowej otwierają się przed osobą młodego alfy, a wtedy jego ojciec z jeszcze większą nonszalancją rozsiada się na tronie.

– Wzywałeś – stwierdza Dorian sucho.

– Owszem. Luiza została wreszcie oznaczona, ale to i tak jedynie rana, która szybko zniknie. Nadal musisz się z nią sparować.

Dorian na te słowa zaciska pieści, podejrzewając co ojciec chce mu przekazać. Nie pozwoli mu na to, ale i on wie, że sam także nie może jej do niczego zmusić.

– Do tego czasu chciałbym byś rozważył pewną propozycję. Mam bowiem dla ciebie o wiele lepszą lunę, która nie będzie biegała po watasze jak jej się podoba. Będzie ci posłuszna i będzie niepotrzebnie się buntowała.

Dorian marszczy czoło, ale nie odzywa się. Jakiś czas temu podejrzewał, że alfa znalazł zastępce na miejsce jego przeznaczonej.

– Izo, skarbie. Chodź do nas.

Wtedy mężczyzna gestem daje znak, by wilczyca wyszła z cienia bocznego korytarza ewakuacyjnego.

Piękna blondynka o dużych i naturalnie pudrowych ustach idzie więc krok za krokiem, zupełnie jak rasowy pies trenowany na wystawę. Dorian od razu rozpoznaje ją, przez co omal nie wybiega z powrotem na korytarz. Ojciec najpewniej planował ich spotkanie od dawna.

– Poznajesz, mój drogi?

Teraz alfa zwraca się do niego.

– Córka Wandy. Dlaczego chcesz, aby to ona została następną luną Zaklętych? Co to dziewczę w sobie ma?

Alfa wybucha gromkim śmiechem, na dźwięk czego Iza aż kurczy się. Oczy Doriana błyszczą złotem.

– Mój drogi. Jest córką samego ministra WW. Czy to nie wystarczający powód do wybrania jej zamiast Luizy?

– Ach! A ja całe życie myślałem, że związki kazirodcze nie są przez ciebie popierane.

Oczy mężczyzny na tronie błyszczą złowrogo.

– Ona nie jest twoją rodzoną siostrą. I nawet nie musiałeś nigdy jej tak traktować, więc nie wiem w czym widzisz problem.

– Poślubiłeś Wandę tylko dlatego, że zaplanowałeś tę schadzkę jeszcze za życia mamy, zgadza się?

Wtedy alfa wstaje na równe nogi, zupełnie jakby jego opasłe ciało nagle nic nie ważyło.

– Nie kpij sobie ze mnie! Nigdy nie myślałem o poślubieniu tej staruchy, póki twoja matka była wśród nas.

Dorian macha na te słowa ręką.

– Zapewne tak było, ale to nie zmienia faktu, że Luiza przynajmniej jest silna i ma swoje zdanie. Natomiast Iza zachowuje się zawsze jak zawstydzona i posłuszna omega.

Alfa w paru krokach znajduje się przed synem i wydaje się, że chce go uderzyć, jednak powstrzymuje się resztą sił.

– Jak możesz tak obrażać córkę ministra?! I to jeszcze w jej obecności?!

Wtedy dopiero młodziak spogląda na Izę, która do tej pory stała w ciszy, zupełnie jak posłuszna omega. Dziewczyna jest teraz silnie zarumieniona, a wzrok utkwiony ma w podłodze.

– Cóż... – mówi Dorian, znów zwracając wzrok na ojca. – Ona zapewne jest świadoma prawdy zawartej w tych słowach.

– Przeproś ją natychmiast!

– Wybacz, Izo, że powiedziałem to, z czego oboje zdajemy sobie sprawę.

I wtedy chłopak zostaje solidnie uderzony przez alfę, który już nie waży się hamować.

– Wyjdź stąd! Twoje zachowanie jest do bólu haniebne! Wróć do mnie jak przemyślisz swoje słowa, a wtedy pozwolę ci porozmawiać ponownie z narzeczoną.

Oczy Doriana stają się złote.

– Nie wyjdę za nią, choćbyś miał mnie za to katować. Jestem przeznaczonym Luizy i nigdy żadna siła tego nie zmieni. Podobnie ty mówiłeś, dopóki mama żyła!

Alfa ju chce się odezwać, aby znów zganić syna za wspominanie jego ukochanej Lilian, ale Dorian ulatnia się z sali tronowej, pozostawiając po sobie jedynie echo zatrzaskiwanych drzwi. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro