16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

^Alfa Matthew^

Złapałem kobietę za szyję i przybliżyłem ją do siebie. Ta, jak mocno świrnięta wariatka, nadal się uśmiechała.

- No już dobrze, dobrze mój luby. Puść bo komuś stanie się krzywda. - zmrużyłem oczy i po chwili odsunąłem się od staruszki. Kobieta zaśmiała się gardłowo, puszczając mi oczko, po czym stała się nagle poważna. 

- Jak mniemam tych dwóch idzie z nami. Pilot nie będzie nam tam potrzebny, może spływać - powiedziała, przerywając na chwilę. - Ręce misie. - warknąłem cicho na jej określenie, jednak całą trójką wyciągnęliśmy dłonie do przodu. Obserwowałem uważnie poczynania kobiety, która wyciągnęła nóż i nacięła skórę najpierw u Arona, który warknął.

- Mam nadzieję, że ten srebrny nóż potrzebny jest tylko do tej części. Inaczej wsadzę ci go głęboko w dupę staruszko. - powiedział Aron. Kobieta nie skomentowała tego. Elizabeth przyłożyła stary, srebrny kielich pod ranę mężczyzny, a gdy skończyła, podeszła do Hoppera. Ten również zawarczał cicho, jednak nic nie powiedział.

- Twoja kolej alfo. - powiedziała. Zacisnąłem szczękę, czując ogromne pieczenie w miejscu cięcia. - Twojej krwi potrzebujemy trochę więcej. No. Gotowe. Pięć kroków w tył. - dopowiedziała. Zrobiliśmy tak jak powiedziała. Elizabeth wyciągnęła z kieszeni zgniłozielonego płaszcza flaszeczkę, którą szybko otworzyła i wlała zawartość do kielicha. Namoczyła w nim palec, aby po chwili włożyć go do ust i skosztować zmieszanej krwi. 

- Pysznie. Teraz się nie odzywać i najlepiej zamknąć oczy. - spojrzałem na Hoppera. Kiwnąłem głową twierdząco, po czym równo w trójkę zamknęliśmy oczy. Moje zmysły wyostrzyły się. Słyszałem idealnie szum morza i śpiew ptaków. Niestety, ten piękny dźwięk zakłócała staruszka. Mamrotała pod nosem jakieś nieznane mi słowa. Trwało to może kilka minut.

- Możecie otworzyć oczka, miśki. Zapraszam. - moim oczom ukazał się portal. Mienił się różnymi kolorami a w środku znajdował się niedźwiedź. Zmarszczyłem brwi.

- Tego miejsca broni kurwa niedźwiedź? - zapytałem Elizabeth. Ta westchnęła cicho, spojrzała na miśka z miłością w oczach, po czym odpowiedziała cicho. - Długa historia. Nie ma czasu. Już do portalu! - zrobiłem pierwszy krok, jednak wyprzedził mnie Aron. Spojrzał na mnie, po czym wszedł do środka. Po nim zrobił to Hopper a na końcu ja. Wchodząc do portalu nie zdawałem sobie sprawy, że wszystkie moje wnętrzności będą chciały wyjść na zewnątrz. Z trudem powstrzymałem odruch wymiotny, tak samo jak reszta. Chociaż nie wiem, czy na pewno to powstrzymali. Odwróciłem się w stronę portalu i spojrzałem na staruszkę, która się pojawiła. Za nią, przejście zniknęło. Kobieta podeszła do niedźwiedzia, machnęła na niego ręką mówiąc coś, a po chwili zwierzę zmrużyło na nią oczy i stanęło na dwóch tylnych łapach.

- Oj no już się nie denerwuj... To nie ja cię zamieniłam. Jedyne co mogłam zrobić, to przywrócić ci pamięć miśku. - powiedziała. Podszedłem do nich.

- Możesz to jakoś wytłumaczyć? - spojrzałem na nią, wskazując dłonią na brunatne zwierzę. 

- Oczywiście. To Michael, Michael to alfa Matthew. Wybranek tej, której pilnujecie. Powiem to krótko i szybko, żeby nie tracić czasu. Moja kochana siostrzyczka zamieniła swojego męża w słodkiego miśka i nie potrafi go odczarować. Proste? Proste. A teraz ruszajmy. - powiedziała, kierując się ku chatce. Spojrzałem na zwierzę, który obserwował mnie.

- Rozumiesz mnie? - zapytałem. Zwierzę po chwili pochyliło głowę w dół i podniósł ją powoli. Odbiorę to jako potwierdzenie.

- Ruszaj z nami. Myślę, że będziesz nam potrzebny. - stwierdziłem, ruszając za kobietą. Czułem, że reszta idzie za mną. Po kilku minutach stanęliśmy przed domkiem. Otworzyłem szeroko oczy, przypominając sobie o mojej mate. Kurwa, gdzie mam telefon? Zacząłem szukać po kieszeniach, jednak... nie było go. Warknąłem cicho, słysząc krzyk mojej malutkiej. Po kilku minutach, drzwi zostały wyważone i wyszedł z nich łysy mężczyzna, trzymając moją mate. Czekałem, aż nas zauważy, co stało się po kilku sekundach. Rozpoznałem go. Co tu jest kurwa grane?! Kobieta zauważyła mnie pierwsza, przez co zaczęła się wyrywać, jednak mężczyzna uderzył ją w twarz. 

- Zrób to kurwa jeszcze raz! - krzyknąłem, podchodząc do nich szybkim krokiem. Wilkołak spojrzał na mnie, wybałuszył oczy i złapał Courtney za szyję. Warknąłem głośno. Mężczyzna zaczął robić kroki w stronę lasu. Obserwowałem każdy jego krok. 

- Mój alfa wygrał. Przekona w końcu wygnanych i będzie po was! - krzyknął. Zauważyłem Michaela, który stał niedaleko mężczyzny. Zrobiłem dwa kroki w ich stronę, jednak zauważając wysuwający się pazur mężczyzny na szyi Courtney, zatrzymałem się. 

- Twój alfa nie żyje. A ty pójdziesz w jego ślady. - powiedziałem. Niedźwiedź wykorzystał okazję, atakując zaskoczonego wilkołaka. Otworzyłem szeroko oczy. Moja mate tam jest! Podbiegłem szybko do nich i wyrwałem kruche ciało kobiety, przytulając ją do siebie. Brunetka wtuliła się we mnie mocno, zaczynając szlochać. Spojrzałem na Hoppera.

- Zajmij się nim. - poleciłem, po czym biorąc moją ukochaną na ręce, skierowałem się w stronę domu. Usłyszałem głośny krzyk mężczyzny, który ucichł po sekundzie. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro