18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

^Courtney^

Siłowałam się z powiekami. Tak, siłowałam się. Nie pozwoliłam, aby stres pozbawił mnie przytomności, gdy znalazłam się w końcu blisko mojego mate. Matthew usiadł na kanapie, nadal trzymając mnie w swoich ramionach. Usiadłam twarzą przodem do niego i wtuliłam się mocno, kładąc głowę w zagięciu jego szyi. Słyszałam jego głośne westchnięcie, jednak skrzywiłam się, gdy dotknął mojego ramienia. Mężczyzna odsunął mnie delikatnie.

- Co się stało? Zrobił ci coś? Kochanie, nie chcę zrobić ci krzywdy. Proszę, powiedz gdzie cię boli. 

- On mnie jedynie uderzył w twarz, ale to już nie boli tak bardzo. - powiedziałam szybko. Matthew zmarszczył brwi i złapał mnie za ramiona. Czując ból, jęknęłam cicho. Brunet wstał z kanapy i postawił mnie na podłodze, obracając bokiem w jego stronę. 

- Nie ruszaj się skarbie. - powiedział. Moją uwagę zwrócił niedźwiedź, który wszedł do środka. Wszedł do salonu, a gdy się rozejrzał, zrozumiałam kogo szukał.

- Annabell jest w kuchni. O matko! Annabell! - wyrwałam się mojemu mate i biegiem skierowałam się w stronę pomieszczenia. Za mną ruszył niedźwiedź i widząc staruszkę leżącą na podłodze, popchnął mnie głową w bok i podszedł do niej. Wtedy do pomieszczenia weszła Elizabeth. Przypominając sobie rozmowę z Annabell o księdze, podeszłam do jej siostry.

- Gdzie jest ta księga? Jeśli nadal kochasz jej męża, nie możesz pozwolić, aby resztę swojego życia spędził w ciele dzikiego zwierza. - powiedziałam, łapiąc ją za ręce. - Wiem, co się wydarzyło i wiem, że ukryłaś księgę. Musisz im pomóc! Annabell jest twoją siostrą, powinnaś jej pomóc. Im pomóc.

- Wybrał ją. Gdyby wybrał mnie, nic takiego by się nie wydarzyło! - odpowiedziała twardo kobieta. Zrobiłam krok w tył i spojrzałam na nią uważnie. Zerkała co chwilę na niedźwiedzia.

- Kochasz go nadal. Jeśli zostanie w skórze niedźwiedzia, zdziczenie do końca i zapomni o tobie. Jest przywiązany do Annabell, a ty będziesz dla niego zagrożeniem. Powiedz mi, gdzie jest ta księga. Jeśli nie chcesz zrobić tego dla niej, zrób to dla niego. 

- Zrobię to, jeśli Michael obieca, że zostawi moją siostrę i będzie ze mną. - na słowa Elizabeth, otworzyłam szeroko oczy. Poczułam obecność Matthew za swoimi plecami, który objął mnie ręką w talii.

- Wiesz, że najpiękniejszych chwil w życiu, miłości nie zaplanujesz... Nawet, jeśli Michael się zgodzi, nigdy cię nie pokocha. To nie zaklęcia sprawiły, że nie wybrał ciebie, lecz jego serce. Pokochał twoją siostrę z całego serca. Gdyby tak nie było, nie trwał by przy niej. Uważa ją za swojego stwórcę, przewodnika. Gdyby jej nie kochał, zapomniał by o niej całkowicie i odszedł by w las - powiedziałam. - Uwierz mi. Jeśli będziesz trzymać urazę do końca, będziesz pluła sobie w brodę, że byłaś na tyle uparta, że pozbawiłaś ich wspólnego życia. Sama też nie odnajdziesz miłości, jeśli nic nie zmienisz. 

- Nie. - powiedziała kobieta. Odwróciła się i szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia. Westchnęłam cicho i spojrzałam na bruneta. Mężczyzna uśmiechnął się czule, pocałował mnie w czoło i zaczął prowadzić nas do salonu.

- Pozwól. - powiedział, zdejmując mi koszulkę. Czułam rumieńce, które ozdobiły moją twarz. Zakryłam piersi dłońmi, po czym odwróciłam się tyłem. Co z tego, że miałam biustonosz.

- Michael musiał cię zadrapać, gdy atakował tamtego. Nie wygląda to groźnie, jednak po przyjeździe do watahy, zabieram cię do lekarza. Zaraz wracam. - nie odezwałam się. Słyszałam jego oddalające się kroki i gdy byłam pewna, że nie ma go w pobliżu, wzięłam głęboki oddech. Nie dość, że wyznałam mu miłość przez telefon, to jeszcze mam stać przed nim pół naga. Nie ruszając się z miejsca, zrobiłam skręt tułowiem, patrząc za okno. Wróciłam jednak szybkim ruchem do poprzedniej pozycji, czując ból ramienia. Wtedy poczułam, jak biustonosz zrobił się lżejszy. Otworzyłam szeroko oczy, czując co to oznacza. 

- Wróciłem skarbie. - spojrzałam na mężczyznę, który uchyliła delikatnie usta, patrząc na moje nagie plecy. Przycisnęłam przód ubrania do siebie, po czym odchrząknęłam. Mężczyzna nic nie mówiąc, podszedł do mnie wolnym krokiem, po czym stanął za mną. Przełknęłam głośno ślinę. Wzdrygnęłam się, czując coś zimnego na moim ramieniu. 

- Spokojnie kochanie. To maść. Posmaruję ci nią ranę. Zaraz skończę. - powiedział uspokajająco mężczyzna. Pokiwałam jedynie głową, nie potrafiąc wydusić z siebie żadnego słowa. Po kilku minutach, które dłużyły się w nieskończoność, zobaczyłam pudełeczko, które wylądowało na kanapie. Zaraz po tym poczułam, jak Matthew złapał za zapięcie biustonosza, który po chwili przestał być luźny. 

- Proszę kochanie. - odwróciłam się od mężczyzny przodem, gdy ten zarzucił na mnie swoją bluzę.

- Nie będzie tobie zimno? - zapytałam. Brunet zaśmiał się cicho.

- Nie kochanie. Mamy wysoką temperaturę ciała, szczególnie alfy, aby ogrzewać swoje ukochane przed chłodem i mrozem. - powiedział, przytulając mnie do swojego torsu.  Uśmiechnęłam się delikatnie. 

- Przepraszam. - wyszeptałam po chwili ciszy. 

- Za co mnie przepraszasz? 

 - Za to, że wyznałam ci miłość przez komórkę. - Matthew złapał delikatnie mnie za brodę i podniósł moją głowę, abym na niego spojrzała. Zatopiłam się w ciemnych oczach mężczyzny. Teraz mogę go nazwać swoim ukochanym. Bo w końcu, zdałam sobie sprawę, że go kocham. Byłam pijana, jednak to chyba też się liczy. Prawda? 

- Kochanie ty moje... - wypowiedź mężczyzny przerwała Annabell, która pojawiła się w salonie. Niedźwiedź Michael szedł za nią jak cień.

- Elizabeth nie ma? - zapytała kobieta. Podeszłam do niej, po czym objęłam ją ramieniem. Odsunęłam się na wyciągnięcie ręki i spojrzałam na jej twarz, szukając poważnych obrażeń.

- Zagoi się. Gdzie Elizabeth? Ktoś musiał was tak szybko tutaj przyprowadzić. - otworzyłam usta, by odpowiedzieć kobiecie, jednak w tym samym czasie, w salonie pojawiła się Elizabeth, trzymając w ręce jakąś skrzynkę. 

- Tutaj jest księga. Nie spiernicz tego Annabell, bo osobiście cię zabiję. - powiedziała kobieta, podając siostrze skrzynkę i naszyjnik w kształcie klucza z anielskim skrzydłem. Cofnęłam się, gdy siostry podeszły do stołu, na którym położyły skrzynkę. Podeszłam do mężczyzny, który uważnie obserwował poczynania staruszek. Cieszyłam się, że moje słowa dotarły do głowy Elizabeth. A może też i do serca? Mam nadzieję, że tak.

- Elizabeth jest strasznie uparta. Będziesz... Jesteś idealną luną kochanie. - spojrzałam na mężczyznę, który spojrzał na mnie z uśmiechem na ustach. Przygryzłam swoją dolną wargę i odwróciłam wzrok. 

- Na szczęście księga nie rozpadła się pomimo mrozu. Dzięki tobie Elizabeth, odzyskam męża. Dziękuję. - powiedziała Annabell. Elizabeth jedynie machnęła na nią ręką, po czym wyciągnęła czarną, dużą księgę ze skrzynki i położyła ją na stole. Podeszłam bliżej, aby się jej przyjrzeć. Czarna okładka, ze znakiem krzyża, który znajdował się w okręgu na samym środku. Pod krzyżem, znajdował się znak nieskończoności, po lewej i prawej stronie anielskie skrzydła a nad krzyżem, czaszka. Zmarszczyłam brwi. Nie wyglądała na typową zakazaną księgę. Myślałam, że będzie jakaś... Owłosiona z wielkim "X" na środku. Kobiety otworzyły ją i zaczęły kartkować szybko, dopóki nie natrafiły na potrzebne im zaklęcie. Annabell wzięła głęboki wdech, po czym spojrzała na zwierzę. 


~Informacja~

Nie, nie jest to informacja o zawieszeniu czy zakończeniu po jeszcze dwóch rozdziałach książki. W pierwszej części nie było żadnych scenek 18+ i zastanawiam się, czy w tej części takowe będą. Zobaczę, co przyniesie czas... Moooże to i głupie pytanie, jednak je zadam mimo wszystko. Chcecie, aby scenka 18+ się pojawiła? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro