20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

^Courtney^

Zamarłam, gdy usłyszałam pytanie Matthew. Spojrzałam na niego, przygryzając wargę. 

- Matthew... Nie piłam tutaj aż tak dużo... - przerwałam, gdy Michael chrząknął głośno. Spojrzałam na mężczyznę, po czym kontynuowałam. - Czasem łatwiej jest rozmawiać na pewne tematy przy lampce wina.

- Gdyby to było tylko wino. - mruknął mąż Annabell pod nosem. Kobieta westchnęła cicho.

- Własną żonę wkopiesz łosiu jeden... Alfo, czasem kobieta musi się napić. I tak jak powiedziała Courtney. Na trzeźwo nie da się czasem wydusić tego, co chcemy powiedzieć. - odpowiedziała Annabell. Uśmiechnęłam się delikatnie w jej stronę. Przyjrzałam się jej dokładniej. Długie blond włosy z czarno-srebrnymi pasemkami, opadały delikatnie na ramiona kobiety. W kącikach oczu i ust tworzyły się zmarszczki, gdy tylko się uśmiechała. Zauważyłam też, że zmienił jej się kolor oczu. Jedno oko miała niebieskie, a drugie zielone. 

- Skutek odwrócenia zaklęcia. - wyjaśniła kobieta, widząc mój zaskoczony wzrok. 

- Wyglądasz pięknie. Pasują ci te pasemka. - powiedziałam. Kobieta zrobiła zdziwioną minę po czym machnęła ręką i zwróciła się do męża.

- Idź się ubierz. Później będzie trzeba naprawić stół w kuchni, drzwi w sypialniach i...

- Czekaj kobieto! Pozwól, że coś na siebie założę, a później zaczniemy naprawiać - przerwał na moment. - I żadnej magii. Zrobię to wszystko sam.

- Dobrze, dobrze kochanie. Zapraszam do kuchni. - kiedy Michael wychodził z pokoju, Annabell pociągnęła za koc, który opadł. Matthew zareagował błyskawicznie. Warknął cicho, zasłonił mi oczy i obrócił o sto osiemdziesiąt stopni, przez co stałam przodem do alfy. Zaśmiałam się cicho, słysząc przekleństwa obu mężczyzn. Oparłam głowę o klatkę piersiową mojego alfy. 

- Brakowało mi tego. - powiedziałam cicho, czując czuły pocałunek mężczyzny na moich włosach. 

- Golasa nie ma. Postawię wodę na herbatę. Myślę, że lepiej będzie zostać tutaj. - powiedziała kobieta. Uniosłam głowę patrząc prosto w ciemne oczy alfy, który uśmiechnął się delikatnie. 

~*~

Siedzieliśmy w czwórkę przy jednym stole. Ja siedziałam oczywiście na kolanach alfy. Annabell z mężem cały czas trzymali się za ręce i śmiali z opowiadanych historii. Kiedy Michael wspomniał, jak kobieta rzuciła tortem urodzinowym w jego twarz, Matthew zaśmiał się głośno.

- Coś mi to przypomina. - powiedział, patrząc na mnie. Zmarszczyłam brwi.

- Oj tam... Wystraszyłam się, dobrze? - odpowiedziałam. Brunet zaśmiał się ponownie i przytulił się do mnie. 

- O co chodzi? Chcę wiedzieć wszystko. - odezwała się Annabell. Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się delikatnie.

- Teraz to wielkie przyjaciółki? - zapytał jej mąż.

- No a coś ty myślał? Przy butelce wszyscy stają się przyjaciółmi. - odpowiedział Matthew, na co wszyscy się zaśmiali. 

- Ale dobrze. Byłam u brata, kiedy Matthew mnie przestraszył i tak jakoś wyszło, że rzuciłam talerzem w jego stronę. 

- Tak jakoś wyszło? Gdybym się nie schylił, miałbym jedzenie na twarzy. - westchnęłam głośno. 

- Przeprosiłam. - odpowiedziałam głośno, patrząc na uśmiechniętą twarz alfy. 

- Ale nie tak, jak chciałem. - na słowa bruneta, w salonie było słychać głośny śmiech małżeństwa. Nie odpowiedziałam na to. Czułam, jak róż ozdobił moje policzki. Wzięłam szklankę z ciepłą już herbatą, po czym zrobiłam duży łyk, opróżniając naczynie. 

- My się już będziemy zbierać. Dziękuję Annabell za opiekę nad moją mate. - powiedział Matthew po chwili ciszy. Kobieta zaśmiała się głośno.

- Ależ nie ma sprawy alfo. Przebywanie z luną było dla mnie czystą przyjemnością. Chciałabym Courtney, abyś wkrótce mnie odwiedziła. Zrobimy sobie babski wieczór. - spojrzałam na kobietę i uśmiechnęłam się.

- Będzie więcej butelek? - zapytałam ze śmiechem. Kobieta zrobiła wielkie oczy, zmarszczyła nos i spojrzała na mnie takim wzrokiem... Zaczęłam się śmiać głośniej. 

- No to skoro luna przyjedzie na babski wieczór, zapraszam również ciebie alfo na partyjkę pokera. Mam nadzieję, że potrafisz grać i trafię w końcu na godnego siebie przeciwnika. - spojrzałam na alfę. 

- Proszę, zgódź się. - wyszeptałam. Brunet westchnął głęboko, zamknął oczy i pokiwał powoli głową. Oho. Chyba nie spodobało mu się wzmianka o butelce. Wstałam z kolan alfy i podeszłam do Annabell. 

- To jesteśmy umówione. - powiedziałam. Kobieta przytuliła mnie, złapała pod ramię, po czym ruszyłyśmy w stronę wyjścia a mężczyźni ruszyli od razu za nami.

- Będę czekać. Nie wypijemy dużo, ale pogadać zawsze trzeba z kobietą. - kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz, zauważyłam alfę ściskającego dłoń Michaela. Uśmiechnęłam się pod nosem, co Annabell zauważyła.

- Jeszcze raz ci dziękuję Courtney. 

- Nie ma za co Annabell. Cieszę się, że ci pomogłam. - kobieta uśmiechnęła się szeroko i nic nie mówiąc, zrobiła jakiś gest w powietrzu. Rozchyliłam delikatnie usta, widząc portal. Nie zauważyłam, kiedy Matthew podszedł do nas.

- Wracamy kochanie. 


~𝕴𝖓𝖋𝖔𝖗𝖒𝖆𝖈𝖎𝖔́𝖓~

Długo wyczekiwany rozdział. Wiele osób pytało o "next" - oto i jest. Ale mam też propozycję.
Maraton składający się z pięciu rozdziałów? Co wy na to? Mam już listę scen, które znajdą się w książce (skąd ja biorę niektóre pomysły, to nie wiem...) i czuję, że epilog nie pojawi się szybko. Co do maratonu. Spróbuję, aby pojawił się w poniedziałek i jak chcecie - rozdział co dwie/trzy godziny, czy jeden rozdział w jeden dzień o tej samej godzinie (od poniedziałku zaczynając, na piątku kończąc). 
Akurat nuta wleciała taka, dzięki której tworzy się kolejny rozdział ;) Dajcie znać w kom♥

A co do muzyki w mediach - chcecie tytuły w rozdziałach? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro