32

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

^Alfa Matthew^

Wiedząc, gdzie znajduje się moja mate i że jest bezpieczna, mogłem z czystym umysłem przesłuchać więźnia. Hopper czekał na mnie przed wejściem do budynku. 

- Jacob wrócił do watahy pilnować porządku. - powiedział mężczyzna, na co pokiwałem głową.

- Dobrze. Tutaj na razie nie będzie nam potrzebny. Powiedziała coś konkretnego?

- Problem w tym, że zaczęła mówić... Ale do ściany. Wygląda i zachowuje się, jakby oszalała. Gdy tylko zauważała albo usłyszy kogoś, cichnie. Zaobserwował to Wilhelm. - wytłumaczył Hopper. Zmarszczyłem brwi. Czyżby oszalała? 

- Trzeba to wyjaśnić. Najlepiej zamontować kamery w celi i obserwować. Niech Wilhelm ją wyprowadzi z celi a na ten czas, nasz spec od elektroniki ma się wszystkim zająć. Dopóki nie będzie to gotowe, macie nie zawracać mi głowy. - powiedziałem. 

- Tak jest Alfo. - powiedział Hopper, na co odwróciłem się i ruszyłem w stronę domu głównego. Moja mate potrzebuje parę godzin na babskie sprawy, dlatego postanowiłem zabrać się za papiery. Dopiero, gdy rozprawię się ze sprawami watahy, pójdę do ukochaną.

Przed drzwiami gabinetu, czekała na mnie Elizabeth.

- W czym ci mogę pomóc? - zapytałem, zatrzymując się przed kobietą.

- Ani witaj, ani dzień dobry, ani kopnij mnie w dupę... Marne te twoje maniery kochaniutki.

- Do rzeczy. Nie mam całego dnia.

- Ale że tak na korytarzu? No dobrze dobrze, nie denerwuj się, bo złość piękności szkodzi. Zaprosiłbyś damę do gabinetu. - powiedziała szybko, widząc mój coraz to bardziej zdenerwowany wyraz twarzy. 

- Damy tutaj nie widzę. Mam nadzieję, że to coś ważnego. - powiedziałem, otwierając drzwi i wchodząc do pomieszczenia. Kobieta ruszyła za mną, po czym zatrzymała się przy oknie. Usiadłem na obrotowym krześle za biurkiem i spojrzałem na nią, splatając ręce na piersi. 

- Chcę poznać datę.

- Jaką datę?

- Datę uznania Jacoba jako alfę byłej już watahy Alfreda. 

- Poznasz ją wtedy, kiedy uznam to za konieczne. Jeśli to wszystko, to możesz wyjść. 

- Mam nadzieję, że nastąpi to już wkrótce. - Elizabeth skinęła powoli głową, spojrzała po raz ostatni przez okno i się rozpłynęła. Warknąłem cicho pod nosem. Nienawidzę smrodu magii. Niestety, po użyciu nawet banalnego zaklęcia, zostaje po nim ślad w postaci obrzydliwego dla wilkołaków zapachu. Ze zmarszczonym nosem, podszedłem do okna, które otworzyłem, aby pozbyć się tego zapachu. Wróciłem do biurka i spojrzałem na papiery, które na mnie czekały. 

Pomimo prób skupienia się nad papierami, moje myśli uciekały w stronę mojej mate. Co teraz robi? Uśmiecha się a może roni łzy na jakimś filmie? Czy też teraz o mnie myśli? Westchnąłem sfrustrowany. Wyciągnąłem pierwszą lepszą kartkę i spojrzałem na nią wzrokiem, który nic mi nie pokazywał. Muszę uznać Jacoba jako nowego alfę watahy Bladego Słońca*. Im szybciej to zrobię, tym lepiej.

Po godzinie bezczynnego siedzenia, zostałem poinformowany o przygotowanej celi. Wezwałem mężczyzn do biura, po czym oparłem się o siedzenie, cierpliwie czekając na ich przybycie. 

- Wejść. - powiedziałem głośno, słysząc pukanie do drzwi. Mój beta wszedł pierwszy a za nim nasz technik - Alan. Drugi wilkołak podszedł do mojego biurka, na którym postawił otwarty laptop i zwrócił jego ekran w moją stronę. 

- Alfo. Wszystko jest przygotowane. Kamery z mikrofonem mają wbudowane specjalne promienniki podczerwieni, dzięki czemu widoczność w ciemności jest tak samo dobra jak za dnia. Mikrofonu ulepszyłem, dzięki czemu będzie można usłyszeć najcichszy dźwięk a dzięki naszemu słuchowi, usłyszymy nawet bicie serca. Podgląd jest na tym laptopie, który zostawiam Alfie. - powiedział szybko mężczyzna. Spojrzałem na podgląd celi. Miałem przed sobą razem sześć okienek, każdy z innego miejsca. 

- Mam nadzieję, że są dobrze ukryte. - powiedziałem, patrząc na Alana. Mężczyzna pokiwał głową.

- Przed wprowadzeniem zdrajcy, postanowiliśmy zrobić test mikrofonu. - powiedział Hopper. Pokiwałem głową i spojrzałem na okienka w laptopie. W pomieszczeniu pojawiła się młoda wilczyca.

- Walnięty drań. Zrób coś dla mnie, to nie będzie nic złego... Ja mu pokażę, co to znaczy wysłać mnie do jakiejś celi... Obetnę mu klejnoty i powieszę sobie nad lustrem w łazience. Słychać?! - na początku mruczała cicho pod nosem, jednak na końcu zapytała o wiele ton głośniej. Uśmiechnąłem się, starając się nie zaśmiać. Spojrzałem rozbawiony na Alana.

- To moja mate. Nie wiedziała, że będziemy testować mikrofon. Dzięki temu, wiem co mnie czeka po powrocie do domu. - powiedział Alan. Hopper wybuchł śmiechem i poklepał mężczyznę po ramieniu.

- Będziesz miał frajdę w chacie stary. - powiedział mój przyjaciel, na co zaśmiałem się krótko. Po krótkiej chwili kobieta spojrzała prosto w jedną kamerę i jęknęła cicho.

- No zabiję... Przepraszam alfo za słowa. Emocje. - wytłumaczyła się kobieta. 

~~ Rozumiem. Dziękuję, że zgodziłaś się pomóc, pomimo nie wiedziałaś, jaką będziesz grać rolę ~~ przekazałem kobiecie, która z delikatnym uśmiechem skinęła głową, po czym wyszła. 

- Czyli wszystko działa bez zarzutu. Wprowadźcie za jakiś czas Larysę. Ten sprzęt będzie u mnie ale musi być druga osoba odpowiedzialna na oglądanie kamer i spisywanie najważniejszych minut.  - powiedziałem. Mężczyzna pokiwał głową.

- Już to załatwiłem alfo. W moim gabinecie jest drugi sprzęt, który przy okazji robi podwójne kopie. Teraz muszę przeprosić. Praca wzywa. Beto, Alfo. - skinął krótko w głową, po czym wyszedł z pomieszczenia. 

- Courtney jest nadal z Monicą i z tego co słyszałem, bawi się świetnie. Wilhelm za niedługo wprowadzi wilczycę do celi ale wątpię, żeby od razu zaczęła mówić. Zazwyczaj czekała parę godzin od naszych odwiedzin. - powiedział Hopper, robiąc przysłowiowy cudzysłów na końcu. 

- Cóż, to poczekamy dwie, trzy godziny i jeśli nadal nie będzie nic mówić... Nie możemy za to siedzieć cały czas przy kamerach i wgapiać się w nie, jakby zależało od tego nasze życie. 

- Alan po trzech godzinach przydzieli tego typka do siedzenia i notowania wszystkiego. Gdy tylko Larysa zacznie odwalać, od razu da nam znać. Ugadałem to już z nim wcześniej. - powiedział Hopper. Pokiwałem głową i oparłem się o oparcie. W tym samym czasie mężczyzna usiadł przed biurkiem.

- To czekamy. - stwierdziłem krótko. Nudne trzy godziny przed komputerem... Kto by nie chciał?

- To co? Piwko? Albo whisky? - zaproponował Hopper. Pokręciłem z niedowierzaniem głową. Alkoholik od siedmiu boleści.

- Dawaj.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro