Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Amber
Matt mnie kocha? Kocha..
Ten debil mnie kocha..
On kocha mnie.. tak powiedział po pijaku dla mojego brata. Czy ja mam w to wierzyć ze tak serio jest?
Czy ja czuje to samo.. kocha..kocham go?

Moje myśli były zmieszane i nie wiedziała co się w okol mnie dzieje. To był mój duży błąd.
Niespodziewanie za nim się obejrzałam dostałam rozpędzona piłka w głowę. Byłam tak oszołomiona ze upadłam do tylu na trawę. Bez ruchu patrzyłam w górę na niebieskie, bezchmurne niebo. Co się ze mną dzieje? Głowa mnie nawet nie bolała od mocnego uderzenia. Nie słyszałam żadnych dźwięków ani odgłosów. Była taka przyjemna spokojna cisza.
Przekręciłam delikatnie głowę na prawo i zobaczyłam zestresowanego trenera i resztę chłopków z drużyny którzy biegli w moja stronę.
Jak tylko trener był obok mnie zaczął coś krzyczeć i szturchać moje ramie. Byłam dalej oszołomiona. Jednak z każda sekunda zaczęłam słyszeć coraz więcej dźwięków. Na początku był to delikatny wiatr potem krzyki chłopaków a na końcu słowa zmartwionego trenera który próbował się dowiedzieć czy nic mi nie jest.

-Amber..-powiedział mężczyzna-Wszystko dobrze?
-Ej Smith co z toba?-zapytał Łukasz.
-Weź się w garść dziewczyno.
-Nie strasz nas.
-Wstawaj i nie żartuj w ten sposób.

Im więcej slyszałam tym bardziej zaczęła mnie bolec głowa. Z bólu syknęłam i złapałam się za głowę przewracając się na lewy bok. Zaczęli się kłócić a ich krzyki sprawiały mi ogromny ból i nawet nie dałam rady się skupić o czym gadali.
Po jakimś czasie krzyki ucichły a ja próbowałam usiąść jednak to nie było takie proste. Jak znów miałam upaść trener złapał mnie w ostatniej chwili siadając obok.

-Co się stało?-zapytałam cicho ledwo słyszalnym głosem.

Matt
Po bójce z Max'em omijamy się szerokim łukiem nawet na siebie nie patrząc ale jak patrzymy to się zabijamy wzrokiem. Połowy z tej imprezy nie pamietam ale wiem ze między nami była straszna awantura i jak zwykle się pobiliśmy. Najgorsze jest to ze przy całej szkole powiedziałem ze kocham jego siostrę..
A to nie prawda! Ja nie czuje żadnych uczuć do nikogo. To był tylko głupi zakład i ma tak kurwa zostać.

W poniedziałek jak zwykle mieliśmy trening po lekcjach dwugodzinny. Wszystko było dobrze dopóki nie zobaczyłem blondynki. Niby nie było jej na tej imprezie z nie wiadomych przyczyn ale jednak kłóciłem się o nią z jej bratem.
Z tego co mi wiadomo nic nie wie o naszej sprzeczce ale kurwa szkoła nie jest mała napewno coś usłyszała z plotek. Jednak dziewczyna przez cały dzień się nawet do mnie nie zbliżała ani ja do niej. Wyglądało to tak jakby o wszystkim wiedziała ale nie chce tego pokazać. Zachowywała się normalnie i to mnie wkurwiało. Zadomowiła się w mojej drużynie i o dziwo chłopaki już się do niej przywiązali jak do „kumpla z drużyny". Miałem na to nie pozwolić ale przez ten zakład sam na to pozwoliłem.

Po długiej rozgrzewce, podzieliliśmy się na drużyny i zaczęliśmy grać. Na moje szczęście byłem w przeciwnej drużynie niż dziewczyna. Śmiała się z chłopakami i obgadywali jakaś taktykę żeby wygrać.

Pierwsza połowa skoczyła się 1:0 dla nich. Przyznam wkurwiło mnie to bo to dziewczyna zdobyła bramkę.
Podbiegłem do chłopaka przy bramce i zdenerwowany kazałem mu iść na boisko. Postanowiłem ze ja będę bronić i nie pozwolę żebym przegrał. Łukasz stał na bramce i jak zaczęliśmy druga polowe zaczął coś do mnie szeptać.

-Ej gadałeś z Amber?-zapytał.
-Nie.-prychnąłem-O czym mam z nią niby gadać?
-Ty No nie wiem.-przewrócił oczami i kopnął lekko butem o słupek butem-Może o tym ze wyznałeś na imprezie ze ja kochasz?
-Ona o niczym nie wie.
-Wierzysz w to? Tam były jej przyjaciółki które na bank jej coś powiedziały.
-Zamknij się.-popatrzyłem na niego-Znamy się długo dobrze wiesz ze ja do niej nic nie czuje.-powiedziałem stanowczo.
-To niby była taka niekontrolowana gadka po pijaku?
-Zgadza się.-westchnąłem i odwróciłem się ponownie w stronę boiska.

W pewnym momencie przeciwnik biegł w moja stronę. Byłem przygotowany i w odpowiednim chwili podbiegłem i zabrałem mu piłkę.
Nie kocham jej, nigdy nikogo nie pokocham i nikt mi tego nie wmówi ze jest kurwa inaczej!!
Wkurzony nie panujący nad niczym kopnąłem piłkę z całej siły nie patrząc nawet gdzie leci.

Jak tylko usłyszałem uderzenie popatrzyłem w tamta stronę. Ta rozpędzona piłka uderzyłem dziewczynę która po chwili upadła na ziemie. Nie ruszała się..ja tez nie. Nie wiedziałem co się stało. Chciałem do niej podbiec zobaczyć czy nic jej nie jest ale nie dałem rady. Dlaczego? Bo nie chciałem pokazać ze mi w jakiś sposób na niej zależy? Bardzo możliwe.
Wszyscy zaczęli panikować i podbiegli jak naszybciej do dziewczyny która na nic nie reagowała.
Stałem dalej w tym samym miejscu. Musiałem podjeść pokazać ..nie wiem, co kolwiek.

Jak już zebrałem się w sobie i zacząłem powoli podchodzić do dziewczyny usiadła oszołomiona patrząc zmęczonym wzrokiem na wszystkie strony.

-Co się stało?-zapytała cicho.
-Dzięki Bogu nic ci nie jest.-odetchnął z ulga trener-Musimy zabrać cię do pielęgniarki.

Próbował jej pomoc wstać. Jak już była na równych nogach i chciała postawić pierwszy krok jakby kolano jej się ugięło i prawie upadła. Nie rozumiałem tego ale poczułem ze muszę ja złapać jednak nie zdążyłem. Moich dwóch kumpli mnie uprzedziło i wzięli ja pod ramie.

-Nic mi nie jest trenerze. Mogę grać dalej.-powiedziała już głośniej dziewczyna.
-Ty chyba sobie żartujesz. Nie ma nawet takiej opcji, pielęgniarka musi cię obejrzeć.

Dziewczyna zrezygnowana nic nie mówiąc poszła z chłopakami w stronę szkoły. Odprowadziłem ja wzrokiem, wzdychając i rozumiejąc co się właśnie stało.
Jak już miałem spojrzeć na resztę drużyny ktoś mnie nagle popchnął a ja ledwo co utrzymałem równowagę żeby się nie wywalić do tylu.

-Czy ty jesteś normalny stary!-krzyknął wkurzony Arek.
-Mogłeś jej zrobić krzywdę!-dołączył się Henry.
-Co jest z toba nie tak debilu!-krzyknął Lukas i załapał mnie za koszulkę.
-Weźcie się ogarnijcie.-odepchnąłem od siebie chłopaka-Co was ona obchodzi? Nie dawno wkurzała was i chcieliście wyrzucić ja z drużyny.
-Ta? Teraz to ty nas wkurzasz.-powiedział Liam.

Zaczęliśmy się szarpać i jeszcze bardziej kłócić. Jednak trener nas rozdzieli.

-Ej chłopaki uspokójcie się!-stanął pomiędzy nami-To był wypadek. Dla Amber nic nie jest ale mogło być o wiele gorzej.-popatrzył na mnie-Koniec treningu na dzisiaj. Jutro Matt widzę cie w gabinecie dyrektora. Rozejść się!

Chłopaki wkurzeni przeszli obok mnie szturchając mnie w ramie.

-Kretyn.-dopowiedział jeszcze Lukas.
-Bez awantur powiedziałem!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro