Rozdział 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Matt
-Gotowi na trening?-zapytał trener patrząc na wszystkich.
-No pewnie trenerze.-powiedział zadowolony Lukas.
-Jak zawsze gotowi.
-Bardzo mnie to cieszy.-popatrzył w swój notatnik-Za dwa tygodnie mamy zawody i od dzisiaj będę obserwował kto będzie grał w głównym składzie.

Wszyscy odrazu się spieli. Dobrze wiedzieliśmy co to będzie za turniej z drużyna która nienawidzimy się od początku liceum. Jednak byłem pewny ze jak zwykle ich pokonamy i utrzemy im nosy. W tamtym roku szkolnym przegraliśmy z nimi ostatni mecz, to była istna porażka. Byliśmy załamani tym bardziej ze graliśmy na ich terenie ale w tym roku na to nie pozwolę.

-Dzień dobry!-krzyknął damski głos który dobrze znałem-Przepraszam za spóźnienie.
-Nie ma sprawy.-machnął ręką trener-Ustaw się na zbiórce.

Dziewczyna tylko przytaknęła i skierowała się w moja stronę. Jednak jak tylko mnie zobaczyła przewróciła oczami i poszła na drugi koniec szeregu. Nienawidziła mnie w sumie powinienem się z tego cieszyć ale jakoś nie za bardzo mi to odpowiadało. Słyszałem plotki ze zaczęła kręcić z tym nowym i trochę mnie to zdenerwowało. Za każdym razem wyzywaliśmy się na treningach aż trener miał nas dość. Byłem wściekły ale nie dlatego ze nie znosiłem dziewczyny tylko chodziło o to ze kręciła z Dallas'em.

Przez cała rozgrzewkę bacznie ja obserwowałem jak gadała z Liam'em i Lukas'em. Śmieli się rozmawiając o tym kto jest lepszy i będzie brać udział w zawodach. Jeśli dopuszczę do tego ze dziewczyna będzie w mojej drużynie na zawodach to nasi rywale nas wyśmieją.

-Co ty jej się tak przyglądasz?-uśmiechnął się figlarsko Łukasz.
-Nie denerwuj mnie nawet.-skosiłem go wzrokiem pokazując żeby nawet nie zaczynał tego tematu.
-No i po co te nerwy?-zaśmiał się, robiąc kolejne ćwiczenie-Aż tak ci się podoba ze musisz się rzucać na najlepszego przyjaciela.
-Proszę cię stary chociaż raz się zamknij.-powiedziałem przez zaciśnięte zęby-Nie podoba mi się.
-Mhm.-mruknął dalej uśmiechnięty-Właśnie widzę ze chyba nie do końca tak jest.
-Zatkaj się.

On jak tylko to usłyszał ponownie się zaśmiał. Ten kretyn kiedyś mnie wykończy. Mówisz do niego a i tak wie swoje. Najgorsze jest to ze ma racje. Pomimo tego ze mówię na głos ze dziewczyna mnie nie interesuje to i tak wiadomo jak jest. To jest trochę przytłaczające ale najważniejsze jest to ze dziewczyna tego nie widzi.

Po długiej rozgrzewce trener podzielił nas na drużyny. Na moje nieszczęście byłem razem z blondynka. Odrazu jak ja jak i ona pokazaliśmy swoje nie zadowolenie.

-Nie ma opcji żebym była z tym kretynem w jednej drużynie.-powiedziała wrednie dziewczyna nawet na mnie nie patrząc.
-Ja tak samo uważam.-potwierdziłem jej słowa krzyżując ręce na piersi.
-A was tak zapytam-popatrzył na nas mężczyzna ściągając okulary z nosa-Co mnie to obchodzi?

Jak tylko usłyszeliśmy te pytanie popatrzyliśmy się na siebie z dziewczyna trochę zmieszani. Po ostatnim incydencie który odjebałem trener był bardziej surowy i stanowczy. Tym bardziej jeśli chodzi o zawody które się zbliżały.
Nie odpowiedzieliśmy na jego pytanie. Jak tylko zauważył ze nie mamy nic więcej do powiedzenia tylko uśmiechnął się i dalej rozdzielał zawodników.
Co chwile patrzyliśmy się z dziewczyna na siebie wrogo przekazując sobie ze mamy sobie nie wchodzić w drogę a będzie dobrze.

Amber
-Patrz jak biegasz debilu!-krzyknęłam wkurzona wstając z trawy.
-Wal się!-odkrzyknął i zaczął dalej biec w stronę przeciwnej bramki.

Ten mecz był koszmarem. Ciagle popychaliśmy się z chłopakiem nawzajem zabierając sobie piłkę. Pomimo tego ze byliśmy w tej samej drużynie ciagle sobie przeszkadzaliśmy. Jak tylko któreś z nas miało piłkę i próbowało podać do kogoś z naszej drużyny ciagle wchodziliśmy sobie w drogę. Czuliśmy się jakbyśmy byli sami na boisku potykając się o nogi które sobie podstawialiśmy.
Podbiegłam do przeciwnej brami która próbował zdobyć chłopak. Jak już wycelował i strzeli, bramkarz obronił ja w ostatniej chwili.

-Ale z ciebie cymbał.-powiedziałam podchodząc do niego bliżej-Nie dość ze zabrałeś mi piłkę to dodatkowo nie zdobyłeś bramki.
-Gdybys współpracowała i nie wchodziła mi w paradę na pewno bym strzelił.

Ja nic nie odpowiedziałam tylko popatrzyłam na swoje buty. Bez namysłu i zastanowienia kopnęłam go w piszczel. Nie mocno ale i tak zabolało chłopaka który trzymał się za bolące miejsce.

-Boże ty kretynko.-syknął czując ból w nodze.
-Dobrze wiesz ze to twoja wina debilu.-powiedziałam wzruszając ramionami.

Za nim się obejrzałam brunet tez mnie kopnął w to samo miejsce co ja jego. Pewnie to wyglądało przezabawnie ale nie dla nas. Trzymaliśmy się za bolące miejsca ledwo stojąc.

-Wszystko w porządku?!-zawołał trener w nasza stronę.

Jak tylko usłyszeliśmy jego głos, wyprostowaliśmy się jak na rozkaz patrząc na niego.

-Wszystko dobrze trenerze!-krzyknął chłopak.
-Nic się nie dzieje!-dodałam z uśmiechem nie pokazując nawet ze przed chwila się kłóciliśmy.
-To nie stać jak te pachołki tylko do roboty!-gwizdnął w swój żółty gwizdek-Bo przez wasza romantyczne pogawędki właśnie przegrywacie 1:0!

Odrazu zszedł nam uśmiech z twarzy i w tym samym momencie popatrzyliśmy w stronę naszej bramki. Byli tam nasi przeciwnicy którzy cieszyli się z trafionej bramki i z naszej drużyny którzy byli zawiedzeni ze nie zabrali im piłki w ostatniej chwili.
Byliśmy wściekli ze do tego dopuściliśmy zajmując się sobą nawzajem.

-Następna bramka będzie moja.-powiedział nagle chłopak patrząc w moja stronę.
-Chyba śnisz.-szturchnęłam go w ramie tez spoglądając na niego-No chyba ze uda ci się mnie dogonić chociaż to nie możliwe.
-Zobaczymy zołzo.-poczochrał mnie po włosach i razem pobiegliśmy na środek boiska.

Wyglądało to tak jakbyśmy się właśnie dogadali ze będziemy współpracować żeby tylko wygrać. Wcale tak nie było. Jeszcze bardziej sobie przeszkadzaliśmy wywalając się na wzajem żeby tylko mieć piłkę przy nogach. Nasi koledzy z drużyny nawet nie wnikali i tylko patrzyli na nasza rywalizację co chwile się śmiejąc i komentując.

-Kretynie oddawaj to!
-Nie ma szans! To będzie moja bramka!
-Chyba coś ci na łeb spadło!-krzyknęłam podbiegając do niego i podstawiając mu nogę-To będzie moja bramka!

Jak już zabrałam mu piłkę i biegłam w stronę bramki kolejny raz dzisiaj znowu upadłam na trawę.

-Patrz pod nogi łamago bo sobie krzywdę zrobisz.-wystawił język w moja stronę i pobiegł dalej.
-Niech ja cie tylko dorwę.-wstałam kolejny raz na równe nogi podbiegając do niego ponownie.

Pociągnęłam go za koszulkę a on nie utrzymał równowagi i upadł do tylu.

-Ojej taki duży chłopiec a się przewrócił przez dziewczynę.-zakpiłam z niego i zabrałam ponownie piłkę.

Już byłam blisko brami. Teraz mi się uda! Jak już miałam strzelić gola nagle chłopak do mnie podbiegł i pociągnął za nadgarstek. Stanęłam na jednej nodze żeby się nie wywalić jednak mi się to nie udało.

Jak już siedziałam płasko na dupie patrzyłam jak chłopak zabiera piłkę i szykuje się do strzału. Ja odruchowo przybliżyłam się bliżej i zahaczyłam jego nogę która była w gorze. Przez to brunet poleciał do przodu. Zaczęłam się nie kontrolowanie śmiać razem z reszta chłopaków. Popatrzyłam w stronę trenera który tez nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Miał nas serdecznie dość ale widać ze bawiła go nasza rywalizacja i głupota jak bardzo po każdym treningu jesteśmy poobijani. Pomimo tych wszystkich siniaków i zadrapań które strasznie bolały na drugi dzień zawsze się śmieliśmy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro