Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~*~

To jedno zdanie zmieniło całe moje dotychczasowe życie...

*  *  *

Sięgnęłam do mojej torebki żeby sprawdzić godzinę i napisać do ojca, że dojechałam, ale nie mogłam znaleźć telefonu.

- Tego szukasz?- Usłyszałam drwiący głos. Spojrzałam w stronę dźwięku i zobaczyłam siedzącego Ayato z moim telefonem.

- Ja-ak... Kiedy?- Byłam w szoku. Kiedy on to zrobił? I do cholery dlaczego tego nie zauważyłam?- Oddaj mi go.- Zażądałam kiedy mały szok minął. Podeszłam do niego i wystawiłam rękę, a on spojrzał na mnie jak na idiotkę. Ja jak to ja, odwzajemniłam to jakże piękne spojrzenie.- O-D-D-A-W-A-J M-Ó-J T-E-L-E-F-O-N.- Wycedziłam przez zęby. Koło nas pojawił się Subaru i w jednej chwili urządzenie nie było już w ręce Ayato, a białowłosego. 

- Zamknijcie się!- Warknął i ścisnął mój telefon tak, że się rozpadł. No ludzie.... Niedawno go dostałam...

- Kupujesz mi nowy telefon.- Burknęłam, a on na to prychnął. Jak ja teraz napiszę do ojca?

- Bitch-chan z nami nie będzie Ci potrzebny telefon.- Wyszeptał mi Laito oraz przygryzł płatek ucha. Kiedy on się tu znalazł?

- Nie nazywaj mnie tak, bo ci łeb ukręcę.- Powiedziałam ze spokojem, ale w środku się aż gotowałam. Coś tam odpowiedział, ale nie słuchałam go.

Odstąpiłam dwa kroki w bok i znów sięgnęłam do torebki po mój kieszonkowy zegarek, który odziedziczyłam po ojcu. Była 12:48. Dość długo tu jechałam. Zauważyłam scyzoryk w mojej torbie. Przecięłam się o niego, który dziwnym trafem był otwarty... Nie no to było specjalnie. Wzięłam palec do buzi by wyssać krew. Spojrzałam po braciach, świeciły im się oczy. Ehh... Mają tak samo jak ja... Poczułam dwie osoby za sobą, ale zignorowałam to. 

- Zaprowadzi mnie ktoś do mojego pokoju?- Przebrała się miarka gdy poczułam ciepłe oddechy na szyi.- Nie zapędzajcie się tak.- Powiedziałam i obróciłam się w stronę dwóch gości za mną. Zgadnijcie kto tam stał. Jeśli myślicie, że Ayato i Laito to strzał w dziesiątkę. 

- Radzę Ci uciekać Bitch-chan.- Prychnęłam na słowa Laito.

- Bo co? Niech ktoś proszę zaprowadzi mnie do pokoju.- Zauważyłam, że Ayato chce się na nie tak jakby rzucić, ale sprytnie go uniknęłam. Westchnęłam.

- Ja cię zaprowadzę.- Odezwał się Subaru. Kiwnęłam głową na znak zgody, a ten ruszył w stronę schodów, na których po raz pierwszy zobaczyłam Laito, więc ruszyłam za nim. Szliśmy w ciszy. Oglądałam obrazy, które wisiały i nagle zobaczyłam obraz zakryty płachtą. Zatrzymałam się.

- Subaru.- Odezwałam się nadal patrząc na płachtę.

- Czego?- Warknął.

- Czemu to jest zakryte?- Chciałam już odsłonić, ale poczułam silny ucisk na nadgarstku.

- Nie ruszaj tego.- Ścisnął mocniej moją rękę. Gdyby nie to, że nie jestem człowiekiem połamałby mi ją. 

- Dobrze, a teraz możesz mnie puścić.- Szepnęłam, bo zaczął coraz mocniej ściskać i naprawdę zaczęło mnie cholernie boleć. Puścił moją rękę, a ja ją cofnęłam. Znów szliśmy w ciszy. 

- Przypominasz mi kogoś.- W końcu się odezwał. Zaskoczył mnie tym zdaniem.

- Ty mi też.- Na tym skończyła się ta nasza konwersacja. Doszliśmy do jakichś drzwi w ciszy.

- To jest twój pokój.- Powiedział i zniknął. Weszłam do pokoju, a tam zobaczyłam gości leżących na od teraz M-O-I-M łóżku. Ayato i Laito jak gdyby nigdy nic leżeli se jak królowie na moim łóżku. 

- Wy testujecie moją cierpliwość?- Zapytałam zirytowana. Zaprzeczyli.- To wypad!- Krzyknęłam i zamknęłam oczy żeby policzyć do dziesięciu.

1... 2... 3... 4... 5... 6... 7... 8... 9... 10...

Pomogło trochę. Otworzyłam oczy i nie widziałam tamtych dwóch idiotów. Rozejrzałam się po pokoju. Ściany były pomalowany na jasnoróżowy kolor, a narożniki były zrobione z kamienia. Było wielkie okno, które służyły za drzwi do balkonu. Były na nim powieszone długie, różowe firanki, a górna jej część była biała. Obok okna stało z białego drewna biurko z półką stojącą w rogu i białe, drewniane krzesło. Pod półeczką były różne książki, a nad nią wisiał jakiś obraz z różnymi wzorkami. Na środku pokoju pod ściną znajdowało się różowo-białe łóżko królewskie. Posiadało różowe baldachy, a po stronie gdzie znajdowały się trzy poduszki stała czarna, metalowa rama łóżka. Pościel był różowa, a poduszki były białe. Na podłodze znajdowała szara wykładzina z wzorkami. Po prawej stronie drzwi wejściowych do pokoju znajdowała się duża biała szafa, a po drugiej stronie stała biała komoda, na której stały dwie małe, z kapeluszami różowymi lampy. Po lewej stronie łóżka znajdowały się drzwi, za pewne do łazienki, a po prawej stronie łóżka zobaczyłam moje walizki. Tak jak stałam walnęłam się na łóżko i zasnęłam.

To był męczący dzień...

~*~

Hejo! Dziś rozdział jest wcześnie, bo muszę się położyć wcześniej. Jutro niestety na pogrzeb do innego miasta trzeba jechać, to trzeba wcześnie wstać. Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba, ale pisałam go na szybko, więc... No, ale nie ważne. Nie wiem czy jutro będzie... Zobaczy się!

 KOMENTUJCIE + GWIAZDKUJCIE 

(Oczywiście jeśli się podobało ^^)

Kazenaki

PS. To jak co jest pierwszy dzień u Sakamakich, a u nich jest teraz wieczór.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro