10. - Co tam się stało??

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ukrywanie symbolu Autobotów na dachu ukrytego w skale silosu nie było łatwym zadaniem, jednak cały ten trud się opłacił. Choć trwało to niemal do wieczora, efekt był jak najbardziej zadowalający, a mianowicie nie dało się odróżnić szczytu tej skały od grzbietów innych znajdujących się na tej pustyni formacji. Kiedy drużyna windą zjechała na dół, zastała smutny widok. Jack siedział tyłem do Miko, Raf spał zapłakany w kącie, a Miko rzucała wokół siebie gromy i do nikogo się nie odzywała. Niby ''w końcu'', jednak było to nieprzyjemne dla optyk.

- Co tu się stało Bulkhead? - zapytał Prime.

- Złożona sytuacja - zakłopotał się brudnozielony, masywny robot, który miał tylko dwa, ponoć proste zadania.

- A tak w skrócie? - spytała Arcee, idąc w stronę Jacka. Bumblebee kierował się zaniepokojony do leżącego na podłodze Rafa.

- Pokłócili się. I Miko uraziła Rafa, mówiąc, że ma spać w budzie, skoro jest wyszczekany, Jack był na to zły.

Skaut zabibczał zbulwersowany w stronę Miko. To ją jeszcze bardziej rozsierdziło.

- Wal się. Zresztą nie tylko ty, a wy wszyscy. Idę do domu - powiedziała zła, ruszając w stronę schodów, by zejść z podwyższenia dla ludzi.

- Miko, zachowuj się. Przepraszam. Nie wiem, czemu jest taka - powiedział do innych Bulkhead, idąc do niej.

- Nie jesteś moją matką - fuknęła na swojego ochroniarza.

- Zawiozę cię do domu - złapał ją, transformował się i wyjechał jak najszybciej z bazy. - Przynosisz mi wstyd.

- Nie jesteś moim ojcem! - uderzyła w siedzenie kierownicę i kopnęła w schowek z całej siły, co tylko jej przyniosło szkodę, Bulkheada jedynie zasmuciło. Na tym skończyła się ich rozmowa, gdyż nastolatka obraziła się na amen. W tym samym czasie Bumblebee wziął Rafaela i z nim wyruszył wprost do jego domu, przed którym zamierzał go obudzić. Arcee zrobiła to samo z Jackiem. Ratchet natomiast skończył już naprawę skrytej, tajemniczej femme.

- Gdy wszyscy wyjechali, Optimus zapytał się go:

- Co z nią?

- Dojdzie do siebie. Energon ją wzmocni, podałem jej też leki przeciwbólowe. Ale raczej trochę pośpi, potrzebuje odpoczynku. Choć nie jestem w stanie stwierdzić, jak działa jej organizm.

- Rozumiem. Dziękuję ci przyjacielu. Za cierpliwość także.

- Primusowi dzięki, że w nią kluczem nie rzuciłem. Kilka razy musiałem się hamować.

W tym momencie lider położył mu rękę na ramię, rzucając wdzięczne spojrzenie. Medyk potaknął, gdyż zrozumiał przekaz. Miał wsparcie dowódcy, który tak teraz mu dziękował.

- Idź odpocząć, zostanę przy niej i będę czuwał. Przyda ci się odłączyć - zaproponował pełen empatii lider.

Jego stary przyjaciel jedynie skinął, po czym poszedł spać. Optimus zastanawiał się wtedy, skąd Megatron zna Wrongedspar oraz dlaczego tak bardzo chciał ją pojmać. I czemu on sam jest obiektem jej nienawiści. Widział ją przy ich pierwszym spotkaniu oraz w jej zachowaniu. Choć nie miała już tego jadu w głosie, nie wiedział czy po prostu nie jest on przed nim ukryty. Myślał o tym nawet wtedy, gdy inni wrócili i poszli w ślady białego medyka z pomarańczowymi elementami przypominającymi obraz tętna ludzkiego serca. Podobnego w sumie do bicia iskry Transformera. Refleksje nachodziły ostatniego z rodu Prime'ów do białego rana. Nawet nie wiedział, kiedy minęło te kilka godzin. Zorientował się o tym dopiero wtedy, gdy trójka z jego podwładnych wyruszyła do miasta, by odwieźć swoich ludzkich podopiecznych do szkoły. Westchnął cicho. Miał nadzieję, że nie popełnił błędu, dając swoje zaufanie śpiącej na stole operacyjnym postaci.

- O co chodzi Optimusie?

Gdy przywódca Autobotów popatrzył w stronę głosu, zobaczył idącego do niego medyka.

- Zastanawia mnie to wszystko.

- Każdego zastanawia, nie tylko ciebie. Tylko że ty jesteś odpowiedzialny za więcej, niż my.

- I to na mnie ciąży - dokończył Optimus. - Czasami nadal pojawia się we mnie Orion Pax z wątpliwościami czy dam sobie radę.

- Wiem. Ale wiem także, że nie ważne, co się stanie, podołasz. Jest z ciebie naprawdę wspaniały przywódca. Silny, nieugięty, dający nadzieję, że ta wojna się kiedyś skończy.

- Dziękuję. Za wszystko - na twarzy giganta pojawił się naprawdę delikatny uśmiech.

- Nie ma za co - Ratchet poklepał go po przyjacielsku po plecach, po czym podpiął nową kroplówkę Wrongedspaek, odpinając te stare. - Jak myślałem, jeszcze śpi. Nie dziwne. Choć po niej można się wszystkiego spodziewać.

- Niech się zregeneruje. Ma czas, a jej się to przyda.

- Prawda. Lepiej by nie spadła na żadnego człowieka, przewracając się. Nie chciałbym musieć sprzątać krwawej plamy.

Optimus wiedział, że nie do końca te słowa znaczą to, co brzmią. Ratchet nie przyzna się, że przestała mu (zazwyczaj) przeszkadzać obecność ludzi, że zaczął się dogadywać z Rafaelem. Tak przekazał swoją troskę. W innej nieco postaci, niż u reszty drużyny, ale jednak była to troska.

- Też zauważyłeś, że była do ciebie bardzo wrogo nastawiona?

- Tak. Nie mam  pojęcia, dlaczego.

- A wiesz, skąd Megatron tyle o niej wie? I dlaczego tak bardzo mu zależało na tym, by ją złapać? Co od niej chciał?

- Niestety nie. Aby się tego dowiedzieć, musimy poczekać, aż się obudzi. Ale proszę, jeśli nie będzie chciała nam tego powiedzieć, nie naciskaj. Pragnę, aby nam zaufała.

- Tak, to my się tego nigdy nie dowiemy. Ale zgoda. Ufam, że wiesz, co robisz.

- Wiem przyjacielu, wiem. Cierpliwości.

Na te słowa Ratchet skinął. Zapadła cisza, lecz taka spokojna, nie niezręczna. Oboje myśleli o tajemniczej i pełnej sekretów femme oraz jej powiązaniach z Megatronem. Czekali tylko, aż się obudzi. Zanim jednak to nastąpiło, do bazy wróciły Transformery, które wyjechały rano do swoich podopiecznych, by posłużyć im jako środek lokomocji wiozący ich do szkoły. Optimus zwrócił się do nich tymi słowami:

- Gdy będziecie jechać po Rafaela, Miko i Jacka, zawieźcie ich do domów. Niech Wrongedspark ma spokój. Poza tym kłótnie są nam tu niepotrzebne. Przyda im się odpocząć od siebie i ochłonąć.

- *Tak jest*

- Tak Optimusie.

- Zgoda.

Potaknęli wszyscy, akceptując rozkaz swego lidera. Bulkhead nawet cieszył się z takiego obrotu rzeczy. Nie chciał musieć wstydzić się za rozwrzeszczaną nastolatkę, wszczynającą burdy.

Wszyscy zajęli się swoimi sprawami. Natomiast nieco po południu ostatnia ze śpiących tu osób zaczęła się budzić. Nie ruszyła się, gdy odzyskała świadomość przestrzeni dookoła. Bardzo szybko zorientowała się, gdzie się znajduje. Wsłuchała się w otoczenie, choć szczerze mówiąc, nie chciało jej się tego robić. Jej siły psychiczne były w o wiele lepszym stanie niż dnia poprzedniego, jednak nadal potrzebowały spokoju i odpoczynku. Słyszała wentylatory pracujące i jako klimatyzacja bazy, i jako chłodzenie organizmów jej sojuszników. Otworzyła optyki i usiadła. Rozejrzała się, mając przysłowiową maskę na twarzy . Natychmiast zebrała spojrzenia wszystkich tu obecnych, gdyż nie siadała cicho, więc wywołała charakterystyczny szmer.

- Jak widzę, z tobą lepiej. To dobrze - powiedział Optimus. Nic mu nie odpowiedziało. Wrongedspark zastanawiała się czy wstać, ale gdy medyk do niej zaczął podchodzić, zrobiła to.

- Siedź, wczoraj ledwo stałaś - odburknął nieco. Jak zwykle, gdy ktoś o słabym stanie fizycznym robi to, czego nie powinien.

- Jak sam zauważyłeś, wczoraj - powiedziała.

- Kroplówka ci będzie źle do przewodów spływać - zerknęła na nią. Rzeczywiście, rurka prowadząca od zbiornika z energonem do jej ręki nie była już ustawiona w dół, a w górę. Usiadła, czym w sumie zaskoczyła Ratcheta. Nie spodziewał się, że go posłucha. Był jednak uważnie obserwowany.

- Czy powiesz nam, czego chciał od ciebie Megatron? - zapytał Optimus jak najbardziej dyplomatycznym tonem.

- Nie - zapadła odpowiedź, która miała go zgasić. Nie dosłownie oczywiście.

- Jakim cudem wydostałaś się z Nemezis?

Wrongedspark zastanowiła się, ile może powiedzieć.

- Decepticon idący po statku nie wzbudza podejrzeń. Wystarczyło go zeskanować.

- *Kogo zeskanowałaś?* - zapytał  Bumblebee z czystej ciekawości, za co został zganiony cicho przez Arcee. To nie była jego rozmowa. Skaut nieco posmutniał, ale zrozumiał, że nie powinien pytać.

- Knock Outa - odparła, ponieważ to wiedzieć mogli. Bee spojrzał na nią zaskoczony. Nie spodziewał się w sumie, że dostanie odpowiedź na swoje pytanie. Wiedział, iż femme niechętnie ich udziela.

- Znasz go? - wtrąciła się Arcee. Skoro jej krewny otrzymał odpowiedź, istniała szansa, że ona też ją dostanie.

- Nie.

- To skąd znasz jego imię? Decepticony się raczej nie przedstawiają.

- Megatron powiedział jego imię.

- Skąd znasz Megatrona?  - spytał Prime.

- To nie jest wasza sprawa.

- To nasz wróg - powiedział Ratchet. - I miałaś jakoś mało obrażeń. Od nich nie byłabyś tak wykończona - zainsynuował Ratchet ciekawiący go temat.

- I tak wiesz, że ci nie powiem więcej, niż sama chcę. Próżny twój trud.

- Skąd wiedziałaś, że Leserbreak szukał naszej bazy? Ta informacja napawa nas niepokojem. Megatron nie zdradza jeńcom takich informacji - Optimus starał się tego jakoś łagodnie dowiedzieć. Nie chciał spłoszyć femme natrętnymi pytaniami.

- Tego nie musicie wiedzieć.

- Postaw się proszę w naszej sytuacji. Zawarliśmy sojusz z kimś, o kim nic nie wiemy, on o nas więcej. Nagle się okazuje, że ma jakieś powiązania z Megatronem, choć nie przyjacielskie. Do tego przychodzi w fatalnym stanie i zdradza informacje, których nikt by się normalnie nie dowiedział. Chyba że by coś za nie ofiarował - przywódca Autobotów mówił z głębi iskry. Widać to było i słychać. Postać zastanowiła się. Jego słowa miały sens, nie były bezpodstawne. Chęć poznania źródła informacji także. Myślała czy może im to o sobie powiedzieć. Choć sama nie wiedziała, jak to zrobiła. Do głowy przyszło jej, że skoro ona chce, by jej nie oszukali, sami będą musieli jej choć trochę zaufać.

- Podpięli mnie pod coś. Megatron nazwał to łącze psychokorowe.

- Szrot - wyrwało się Ratchetowi. - Wiedzą, gdzie jesteśmy? Dlaczego nic wcześniej nie powiedziałaś? Chciałaś nas powybijać? Musimy szykować się do ewakuacji - zaniepokoił się medyk, gdyż jak i reszta wiedział, jak działa to urządzenie. Autoboty zaczęły się krzątać, nie zdążyli zrobić jednak kilku kroków, a femme powiedziała:

- Bo nie wiedzą. Nie tego szukał Megatron.

Wszyscy popatrzyli na nią zszokowani.

- Jak nie tego, to czego? I skąd masz te informacje? - spytał zdenerwowany medyk. Wynikało to z niepokoju.

Wrongedspark to rozumiała, jednak wolała go uspokoić.

- Jak chcesz wiedzieć, daj mi mówić. Ale tego, czego szukał, się nie dowiecie.

- No dobra, mów - niecierpliwił się.

- Spokojnie Ratchet - powiedział Optimus. On jako jedyny nie ruszył się z miejsca.

Gdy starszy bot odetchnął, patrząc znowu z opanowaniem na siedzą pacjentkę, ta kontynuowała:

- Nie wiem, jak, ale go wypchnęłam ze swojej głowy. Knock Out mnie i jego znowu połączył, jednak nie dopuściłam go do swojej głowy. Za trzecim razem ja weszłam do głowy Megatrona. Tyle zdążyłam się dowiedzieć, zanim zostaliśmy rozłączeni. Po tum udało mi się uciec ze statku pod postacią Knock Outa.

Wszyscy milczeli chwilę zszokowani.

- On ma alt-mode naziemny - zauważyła Arcee. Przetransformowana w niego dostałam się jedynie na lądowisko.

- A potem?

- Nie wasza sprawa.

- Jak zdołałaś się oprzeć łączu psychokorowemu? To niemożliwe - Ratchet nie potrafił tego zrozumieć.

- Mówiłam, że nie wiem. Poza tym po tych trzech razach niemal straciłam przytomność. To to było tak wykańczające. 

- Dlaczego cię nie torturowali? Tak normalnie.

- Bo Megatron widział, że mu to nie przynosi efektu. I się niecierpliwił, chcąc użyć łącza psychokorowego.

- Jak to nie przynosi efektu? Po dwóch ranach, w czym jednej niegroźnej i uderzeniu w brzuch?

- Tak.

- Jak to?

- Musiałam się sama naprawiać, co już na pewno zauważyłeś. Wiem, czym jest ból.

- Każdy wie.

- *Chodzi ci o to, że nic po tobie nie było widać? Bo na pewno bolało* - zapytał nieco nieśmiało Bumblebee.

Podłączona do kroplówki postać tylko na to skinęła. Młody zwiadowca ucieszył się, że zgadł.

- Skąd wiedziałaś, jak dostać się na lądowisko? - nadal nieco podejrzliwie, choć odrobinę mniej, zapytał Ratchet.

- Nie wiedziałam. Jako Knock Out szukałam jakiegokolwiek komputera pokładowego czy panelu, jak mogłabym się wydostać z Nemezis. Gdy taki znalazłam, reszta była prosta.

- Pamiętasz tę trasę? - spytał Prime.

- Nie całą, fragmenty. Najpierw kluczyłam po statku, później szłam, ledwo mogąc się skupić. Nie jestem też pewna, jaki fragment do jakiego miejsca statku się odnosi.

Postać wiedziała, o co chodzi Prime'owi. Chciał poznać rozkład Nemezis. To by im znacznie ułatwiło ewentualne, dalsze uwalnianie więźniów, gdyby namierzyli statek.

- Rozumiem. Dziękuję, że nam to powiedziałaś. 

- Powiedziałam, bo podałeś słuszne argumenty. Gdyby nie to, nic byście się nie dowiedzieli.

- Dlaczego jesteś aż tak tajemnicza? - spytał Ratchet.

- Mam swoje powody - odparła.

- Jakie?

Nie otrzymał odpowiedzi, co go nieco zdenerwowało. Zazwyczaj nie był ignorowany.

- Nie ignoruj mnie.

- To podaj sensowny powód.

Na to aż się zapowietrzył.

- CO?? Trochę szacunku, naprawiałem cię.

- A ja powiedziałam wam o planie Megatrona odnośnie szukania za pomocą Laserbreaka waszej bazy - femme była spokojna. Tak po prawdzie, trochę testowała medyka. Jaki jest. Jednak robiła to na tyle dyskretnie, by była jak najmniejsza szansa, żeby ktokolwiek się o tym zorientował.

Jak zawsze niezawodny w takich momentach Optimus uspokoił swojego medyka, gdy ten chciał odpowiedzieć coś nie do końca stosownego w obecnej sytuacji. Ratchet odetchnął.

- Skąd masz wiedzę medyczną? - zapytał. Był to temat, który go ciekawił czysto zawodowo. Widać było, iż nie jest to pytanie tylko po to, by zgłębić skrywane tajemnice postaci. Interesował się tym z własnych spraw prywatnych.

- Powiedziałabym gdyby nie to, że po tym pojawiłyby się następne pytania i spekulacje.

- Nie pojawiłyby - postanowił spróbować to jakoś wynegocjować.

- Pojawiłyby, dlatego nie powiem. I tylko dlatego - nie chciała okazywać jakiegoś wrogiego do nich nastawienia. Po prostu niech wiedzą, że im nie ufa i jest ostrożna.

Widać było lekko skrywane niezadowolenie na twarzy Ratcheta, jednak już nic nie powiedział. Obiecał Optimusowi nie nalegać. Co prawda na inny temat, jednak miał wrażenie, jakby ta obietnica nadal go obowiązywała.

Wrongedspark czekała, aż kroplówka na jej ręce się skończy. Trwało to może do minuty po rozmowie. Odpięła ją od siebie.

- Zostaw - powiedział Ratchet, gdy widział, co ta chce zrobić. Spróbował z odruchu ją złapać za rękę, jednak trafił w pustkę, ponieważ femme zawczasu się odsunęła. Wstała, zostawiając pustą kroplówkę na miejscu - umiem to odłączyć.

- Robiłaś to już kiedyś?  - zapytał. Nie odpowiedziała mu, gdyż wyszłoby, że nie. A jakby to usłyszał, zacząłby pewnie monolog o tym, że czemu mówi, iż umie, jak nigdy nie próbowała, i tak dalej. Ruszyła w stronę windy. 

- Nie ignoruj mnie.

- Nadal nie podałeś mi powodu, dlaczego mam tego nie robić - odrzekła. Zdenerwowała go tym. Wiedziała to. Chciała sprawdzić czy nic mu nie zrobi, gdy go choćby przypadkiem czymś zdenerwuje. Przezorny zawsze ubezpieczony.

- Przestań. Irytujesz mnie specjalnie - powiedział zły.

Nie odpowiedziała. Weszła do windy i skierowała ją na dach. Drzwi oddzielające ją od innych w bazie zamknęły się, a ona zaczęła jechać w górę. Później wyszła na szczyt. Zobaczyła, iż tamci ją posłuchali, zaufali jej w tej kwestii. Szczyt bazy wyglądał teraz zupełnie inaczej. I na pewno nie rzucał się w oczy. Co innego poprzedni wygląd tego miejsca. Był doskonale widoczny z góry. Aż był swoistym komunikatem dla Decepticonów o treści: ,,Patrzcie Decepticony, jeśli chcecie nas zabić, czyli i Prime'a, wygrywając wojnę, to jesteśmy tutaj. Zapraszamy, bo pewnie nasze spotkanie będzie bombowe i tak wybuchowe, że aż się naprawdę nieźle rozerwiemy''. Niezbyt mądre posunięcie, ale nie jej było to oceniać. Usiadła na skraju i popatrzyła przed siebie. Zastanawiała się, co ma zrobić, ile może mówić. Już raz powiedziała wszystko i nie wyszło jej to na dobre. Nie zamierzała popełniać tu tego samego błędu. Popatrzyła w chmury. Obłoki były takie wolne, niepowstrzymane. Brnęły przed siebie niczym nie powstrzymywane i popędzane przez wiatr. Miały przeróżne kształty, nie było dwóch takich samych. Leciały dumnie tam, gdzie kierowały je podmuchy powietrza. Femme chciałaby być jak te obłoki. Niczym nie obciążona, mogąca wyrzucać z siebie zbędny balast w każdej chwili czy łzy z optyk jak ożywczy, wyzwalający piękną naturę deszcz. Chciałaby móc szybować bez żadnych stresów czy zagrożeń. Taka niczym nie powstrzymywana, po prostu wolna. Autobotom zazdrościła jednego. Choć prowadziły wojnę ze swoim gatunkiem, miały osoby, na których mogły bezwarunkowo polegać. Ona wątpiła czy będzie im w stanie w pełni zaufać. Nawet częściowe było to dla niej trudne.

Pomyślała o swoim gatunku. Niewiele pamiętała. A raczej wiedziała. Pamiętała wszystko, gdyż odbiło się to na niej ogromną blizną na iskrze i procesorze. Nie blizną fizyczną, a psychiczną. Bolącą cały czas. Nie zaleczoną. Nie było jak jej zaleczyć i kiedy. Jak się pogodzić ze śmiercią tej jednej, jedynej osoby, za którą jej wnętrze płakało. Jednak było to wszystko duszone w środku. Nie mogło wyjść na światło dzienne. Femme wydała z siebie ciche westchnięcie i siadła nieco podkulona. Była tu sama i mogła sobie na to pozwolić. Jednak nie przestała obserwować terenu wokół niej i nasłuchiwać wszelkich dźwięków. Tylko dzięki temu mogła czuć się w miarę bezpieczna. Gdy tak robiła, prawdopodobieństwo niespodziewanego ataku na nią i ewentualnych obrażeń czy śmierci stawało się najmniejsze. Nie minęły jednak dwie minuty, a Wrongedspark siadła normalnie. Następnie wstała i stanęła tuż nad krawędzią. Spojrzała w dół. Taka wysokość dawała jej pewien spokój. Z dołu nikt, kto nie jest myśliwcem, by się do niej nie dostał, a jakby ktoś ją zaatakował od góry, mogłaby zeskoczyć i polecieć na dół lub przed siebie. Rozwinęła skrzydła i się nimi otuliła. Wiatr owiewał jej sylwetkę, jej metalowe pióra. Czuła to. Pióra były bardzo czułe, jeśli chodzi o ruch wiatru. Natomiast w przypadku uszkodzenia, receptory za nie odpowiedzialne, po prostu się wyłączały. Nie musiała sama tego robić, to działo się całkowicie naturalnie i mechanicznie zamachała skrzydłami. Czuła powiew wiatru owiewający jej nogi, który to spowodowało. Nagle przechyliła się w stronę urwiska. Spadał,a czując tłamszoną przez obecną sytuację wolność, a następnie okrążając skałę, wzleciała z powrotem na jej szczyt. Stanęła na górze, chowając skrzydła. 

Autoboty zostawiły ją specjalnie, dały jej możliwość samotności. Ratchet musiał ochłonąć. Optimus tak jak sam medyk zauważył, iż Wrongedspark jest wobec niego niemiła. Jakby chciała go do czegoś sprowokować. Domyślił się jednak, że skoro ona widzi, iż Ratchet za nią, szczerze mówiąc, nie przepada, chce go sprawdzić, by czuć się pewniej. To też przekazał swojemu przyjacielowi, gdy wziął go na rozmowę, chcąc pogadać o dzisiejszej sytuacji. Widział, że obecność tajemniczej femme jest tu coraz bardziej niemiło widziana przez jego zaufanego, starego druha. Ta sytuacja była dla wszystkich ciężka.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Równo 3000 słów! I co najlepsze, te dwa rozdziały (ten i poprzedni), zostały napisane jednego dnia! Przerywane niestety rozładowaniem się telefonu. Gdyby nie to, że znowu mam 3%, pisałabym dalej. Mimo że głowa oraz oczy mnie bolą (o 23:02, gdyż poprzedniej nocy z jakiegoś powodu nie mogłam zasnąć). Szkoda, ale mam nadzieję, że jutro też trafi mnie wena.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro