15. TW.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Nie spodziewałem się ciebie zobaczyć Shockwave - rzekł zaskoczony jego pojawieniem się tu lider Decepticonów. Już myślał, jak by wykorzystać odnalezienie jego głównego inżyniera oraz naukowca.

- Lordzie Megatronie - pokłonił mu się niższy mech pozbawiony twarzy, optyki oraz jednej ręki - był wierny swojemu panu i ten pokłon był prawdziwy. Nie tak, jak cyrk przedstawiany liderowy na przykład przez Starscreama.

- Powiedz, wykonałeś przez te lata jakieś projekty, które ci zleciłem? - spytał naukowca wyższy, srebrny mech.

- Niestety na wygasłym Cybertronie nie znajdywałem odpowiednio dużo energii, by wykonać większe zlecenia - odpowiedział Shockwave.

- Energon teraz dostaniesz, jak i zaawansowane laboratorium na Nemezis. Czy skoro większe projekty podupadły, udało ci się wykonać któryś z mniejszych? - zainteresował się były gladiator.

- Tak, udało. Substancja TW jest gotowa do użytku. Mam ją w swoim tajnym laboratorium nr 3. Zalecam ostrożne posługiwanie się nią. Po przypadkowym wybuchu w pracowni niewiele się jej ostało, a rekonstrukcja wzoru zajęłaby zdecydowanie za dużo czasu, jeśli w ogóle byłaby możliwa.

- Teraz TW przyda nam się bardziej, niż wtedy, gdy ci to zleciłem. Dobra robota.

- Czyżby ktoś przeżył? - zapytał swojego dowódcę jednooptyczny mech.

- Tak. Soundwave, laboratorium numer 3. I zbieraj Trepy, za niedługo wracamy. Mamy, co chcieliśmy - rozkazał nawet zadowolony z przebiegu rozmowy Megatron - Niech tylko będą ostrożni. Jak Shockwave już zauważył, nie możemy pozwolić sobie na stratę owoców jego pracy.

Ciemnoniebieski mech z ekranem na twarzy skinął lekko, po czym zaczął przekazywać rozkazy pomniejszym żołnierzom. Równocześnie otworzył most ziemny wprost do wspomnianej placówki naukowej należącej do nieco świrniętego, ale nieocenionego dla Decepticonów mecha. Ten przeszedł przez wir i po chwili wrócił z niewielką fiolką wypełnioną substancją o nieokreślonym kolorze. Megatron uśmiechał się mrocznie.

- Zbliża się wygrana - powiedział mech. Czy chodziło mu o wojnę, czy o coś innego? Nie wiadomo. Tylko on i może jeszcze dwójka mechów znali kontekst, do którego odnosiły się te trzy złowieszczo wypowiedziane słowa.

Gdy Trepy spowrotem zgromadziły się na statku, zadowolony z odnalezienia swojego naukowca lider nakazał wracać na Ziemię. Nemezis ruszył w stronę starego, cybertrońskiego mostu kosmicznego umiejscowionego mniej więcej nad Kaonem. Był on nieco porysowany, metal z obramowy zewnętrznej nosił ślady sabotażu, ale nadal był sprawny. I to tylko do dyspozycji Decepticonów, bo Autoboty nie miały jak się tu dostać. Władzę oraz moc Megatrona aż czuć było w powietrzu. Obecnie to właśnie on był panem tej zniszczonej planety, gdyż tylko jego żołnierze mieli do niej dostęp, Autoboty nie.

Kosmos przed nimi pięknie się rozświetlił, dekorując ozdobioną gwiazdami niemal całkowitą pustkę wieloma odcieniami zimnych barw, głównie niebieskiego. Lecz i zieleń znalazła tu ujście ku wolności. To Soundwave aktywował most kosmiczny, robiąc z nicości krajobraz łączący w sobie zarówno ''nic'', jak i ''coś'' reprezentowane przez zjawisko zbliżone do zorzy polarnej zamkniętej w srebrnym, ozdobionym nowoczesnymi udziwnieniami pierścieniu. Nemezis zbliżał się do niego, lecąc wolno, jak każdy takiej wielkości statek. Już jak przelatywał, zobaczyć można było tak odległą od zniszczonego domu wszystkich Transfornerów planetę - Ziemię.

- Natychmiastowego wsparcia! Kopalnia  nr 9 do Nemezis, kopalnia nr 9 do Nemezis, potrzebujemy natychmiastowego wsparcia! - na mostku dało się usłyszeć nerwowy, powtarzający się komunikat zabarwiony odgłosami strzałów w tle.

- Cholera! Soundwave, wyślij im tam wsparcie, już! - krzyknął Megatron. Wiedział, że może się to stać podczas jego (oraz jego statku i większości armii) nieobecności na tej planecie, ale i tak go to rozwścieczyło.

Stojący przy konsoli mech czym prędzej otworzył most ziemny, przez który przebiegło na początek kilkanaście trepów.

- STARSCREAM!!! - zawołał lider przez głośniki znajdujące się na statku - Na mostek!

Wezwany mech aż się przewrócił na ten przerażający krzyk, po czym pędem ruszył w stronę mostka. Nie zauważył rzucanych mu spod masek rozbawionych spojrzeń, którymi obdarzały go Trepy. W sumie nie było tego jak zauważyć, bo przecież ich twarze, co właśnie zostało wspomniane, znajdowały się pod maskami. Kiedy wbiegł do serca operacyjnego statku, usłyszał rozkaz:

- Przygotuj armadę i lecicie do kopalni nr 9!

- Tak jest, lordzie Megatronie(!) - nieco wydyszał Sekker, natychmiast zajmując się tym, by podwładne bezpośrednio jemu Vehicony jak najszybciej przybyły na mostek.

Kiedy tylko te dobiegły na miejsce, Soundwave otworzył dziesięcioosobowej armadzie komandora most ziemny, mający ujście w powietrzu nad atakowaną kopalnią.

- Za mną! - krzyknął ich dowódca, przebiegając przez portal, za którym transformował się i skierował swoje silniki w stronę rozgrywającej się kawałek dalej walki. Decepticony żołnierze najniższego szczebla zrobili to, co ich dowódca, po czym (jak i on) rozpoczęli ostrzał w nieprzyjacielskie im jednostki przynależne do autobockiej armii. Skupiali się tylko na tym, by zgasić ich iskry i samemu nie oberwać, a także nie trafić w walczące na ziemi Vehicony pracujące wcześniej w kopalni. Udało im się wyprzeć z niej Autoboty tylko dlatego, że strażnicy na czas wszczęli alarm, jednak w otwartej przestrzeni przegrywały i potrzebne było im wsparcie.

 Sensory optyczne lotników skierowane były wproat na wroga, ignorując i tak nic nie znaczące szczegóły otoczenia. Bo w końcu twardy grunt oraz okoliczne skały nie stanowiły dla nich zagrożenia - jedynie w czasie zestrzelenia, do którego jednak armada Starscreama nie dopuszczała. Bo kiedy tylko Bulkhead zauważył lecące w ich stronę myśliwce, głośnym krzykiem powiadomił o tym resztę drużyny. Tak więc Autoboty walczyły zarówno z przeciwnikami naziemnymi, jak i strzelającymi w nich od góry.

- Zestrzelić ich! - dowódca lotników wydał wściekły rozkaz po tym, jak jeden z jego podwładnych dostał w skrzydło i spadł na ziemię, roztrzaskując się z głośnym i efektownym wybuchem, do którego doszło przez rozererwane przewody z energonem - kiedy Trep spadł na ziemię, wytworzył swoim ciałem iskry, a te zapaliły łatwopalne i wybuchowe paliwo napędzające jego organizm. Lotnicy jeszcze bardziej skupiali się na tym, by zniszczyć przeciwników, samemu nie obrywając. Tak więc walka na ziemi wrzała, a w powietrzu roiło się od myśliwców oraz pocisków.

- Uwaga! - krzyknął do swoich masywny, brudnozielony mech, po czym cisnął w powietrze Trepem, któremu chwilę wcześniej wyrwał iskrę. Trafił prosto lecącego na Bumblebee Vehicona, a ten, spadając, przeleciał prosto po sterowniku jednego ze swoich towarzyszy. Oboje przez to twardo wylądowali na gruncie. Więcej już nie wstali.

- Nie otrzegaj ich! - syknęła na towarzysza Arcee, jednak w głębi iskry była wdzięczna Bulkowi za ocalenie jej kuzyna. Jednak czuła, że jest zobligowana do tego, by udzielić mechowi reprymendy słownej.

- Przepraszam, już więcej nie będę - odpowiedział jej Bulkhed. Jednak przez chwilowe rozproszenie się jego uwagi, dostał mocno w plecy.

- Autoboty, wycofujemy się! - zadecydował ich lider, przy którym chwilę wcześniej wybuchła rakieta wystrzelona przez Starscreama. Co prawda wygrywali nad Vehiconami, które zaatakowali, jednak posiłki powietrzne były ponad ich siły, a skoro w bazie nie mieli energonu, nie mogli tracić w tej nie przynoszącej skutku walce więcej drogoconnego paliwa.

Optimus skontaktował się ze swoim medykiem i nie minęła chwila, a przy jego drużynie pojawił się most powrotny do bazy.

- Ruchy! - krzyknął lider, osłaniając uciekającą drużynę. On ostatni zniknął w moście ziemnym, który zamknął się tuż po tym, jak w niego wbiegł i pojawił się kilka kroków od swojego starego, jak zawsze pomocnego przyjaciela, który czym prędzej zajął się naprawianiem ran kolegów.


Srebrny Seeker był zadowolony z wyniku misji, więc i on wrócił z członkami swojej armady na statek. Gdy wygrana ósemka znalazła się na mostku, komandor zlecił jednemu z Vehiconów napisanie raportu, a reszta poszła w swoją stronę, jak i on. Nawet Megatron był zadowolony, choć strata dwójki Vehiconów nie była pocieszająca. W końcu fabryki, w których Shockwave produkował mu żołnierzy już nie działały. Na szczęście jego naukowiec tak, a w dodatku był obecnie z nim, powielając pewną substancję, której z Cybertronu przyniósł jedynie małą próbkę. Lider Decepticonów postanowił sprawdzić, jak idą mu badania, tak więc wstał z tronu i po opuszczeniu mostka ruszył wgłąb statku.

- Jak idą ci prace nad TW? - spytał, znalawszy się w pracowni swojego głównego inżyniera.

- Substancja kończy się powielać, efekt wygląda zadowalająco. Jednak nie była jeszcze testowana.

- Z pewnością dostaniesz swój obiekt. Tylko ma przeżyć. Potrzeba mi na to jednak czasu, gdyż na razie jest poza moim zasięgiem, Soundwave stara się go namierzyć.

Naukowiec skinął i wrócił do pracy, którwj przyglądał się dowódca. Gdyby tylko Megatron wiedział, w jak wielkim był błędzie...


Miko zmartwiła się, gdy tylko zobaczyła, jak Bulkhead chwieje się na nogach po powrocie do bazy. Pozostałe Autobity pomogły mu się położyć. Ratchet zajął się naprawami.

- Czy nic mu nie będzie? - zapytała medyka. Ten nie odpowiedział, skupiony oceniając stan mecha.

- Spokojnie, Ratchet to świetny medyk. Poradzi sobie - pocieszyła ją Arcee. Sama była ranna, ale nie za mocno. Można by to nazwać bardziej zadrapaniami czy otarciami, a nie ranami.

- Mhm - odpowiedziała nastolatka, patrząc na usypiającego po podaniu mu narkozy opiekuna. Miał już podłączoną kroplówkę. Na szczęście kilka ich tu zostało, więc ranni będą mogli uzupełnić surowiec. A dalej, cóż. To dopiero miało się okazać?

- A co to jest? - spytał sam siebie Jack, gdy zobaczył pada, którego wcześniej dziewczyna upuściła. Na jego spodzie znajdowały się wymalowane białą farbą cybertrońskie znaki.

- Co jest? - popatrzyły na niego dzieciaki. Chłopak to zignorował. Zamiast tego, zwrócił swój wzrok na Prime'a.

- Optimusie, chyba powinieneś na to popatrzyć - wysunął urządzenie spodem do niego. 

Lider, przeczytawszy tekst, zmarszczył brwi. 

- Tu jest napisane: ,,Posprzątajcie'' - powiedział po chwili. Były to bardziej szkryfy, niż napis. Jakby ktoś pierwszy raz trzymał jakikolwiek przyrzą do pisania w ręce. - Bumblebee, sprawdzisz schowek?

Żółty zwiadowca wydał z siebie kilka bipnięć, po czym pobiegł wgłąb korytarza, z którego po chwili dało się dosłyszeć zaskoczony krzyk.

- Jak to, znalazłeś energon?? - spytała zszokpwana Arcee.

Z korytarza można było dostłyszeć kolejne bipnięcia.

- A więc zabrała nam osiem kostek, a resztę schowała... - powiedział jakby do siebie Prime. - Tylko dlaczego? - nie mógł tego zrozumieć. Po co ukrył przed nimi paliwo? Jaki miała w tym cel?

- Byśmy zaatakowali Decepticony, by sama nie musiała brudzić sobie łap i nas wybijać? - spytał ironicznie Ratchet, nie odrywając jednak optyk od operowanego miejsca. Może zdawał się nie zwracać uwagi, na to co się dzieje wokół niego, jednak słuchał rozmowy swoich towarzyszy.

- Co tu się dzieje? - spytał Ultramagnus, wchodząc do pomieszczenia. Nie był zadowolony, że słychać stąd tak głośne krzyki. Jakby nie można było zachować dyscypliny i być cicho.

- Wychodzi na to, że Wrongedspark nie zabrała nam całego energonu, tylko osiem kostek, a resztę ukryła.

- Jak to ukryła?

- Był w schowku. A na padzie do konsoli dzieci znajdował się namalowany białą farbą napis o treści: ,,Posprzątajcie''.

- Po co to tak utrudniała?

- Nie wiem. Na pewno miała w tym cel. Wygląda to tak, jakby chciała nas sprowokować do walki z Decepticonami. Ale nie mam pojęcia, po co. Żadne rozwiązanie nie przychodzi mi do procesora.

- Rozumiem. Ale to już nieistotne. Wychodzi na to, że sama chce być naszym wrogiem. Kradnąc nam energon i zmuszając do ataku na kopalnię wroga, wypowiedziała nam wojnę. Nie można jej ufać i na każdą próbę kontaktu trzeba będzie odpowiedzieć ogniem.

- Ultramagnusie - zaczął Prime.

- Ja się z nim zgadzam - wszedł mu w słowo Ratchet.

- A ja nie. Była pomocna. Nie wiem, czemu tak się zmieniła od twojego przyjścia. Ale i ona nam nie ufała, a jednak zawarła z nami porozumienie.

- Bo nie miała energonu i nas chciała wykorzystać - medyk znowu mu przerwał.

- Wiem Ratchet, ale każdy zasługuje na drugą szansę. Nawet Decepticony, a ona nim nie jest. Poza tym i jej celem jest ochrona ludzi, tej planety. A to nasze główne zadanie.

- Ja się zgadzam z Optimusem - powiedziała Arcee - W końcu gdyby tak naprawdę chciała nam zaszkodzić, naprawdę mogła nam zabrać cały energon. Lub nie dać wskazówki, gdzie się on znajduje. Pewnie już na tyle poznała przyzwyczajenia dzieci, żeby wiedzieć, że prędzej czy później siądą do gry na konsoli i ktoś zauważy napis, który zrobiła.

- Że też nikt niczego nie zauważył. Od teraz ktoś musi w nocy pilnować bazy - powiedział Ratchet.

- I ją dorwiemy oraz zmusimy do oddania nam energonu.

- Z ustanowieniem straży się zgadzam, ale nie ze zmuszaniem jej do czegokolwiek. Poza tym z tego, co już zauważyłem, wątpię czy by ci się to udało.

- Jeśli nie chciałaby współpracować, zawsze możnaby zastosować inne środki persfazji.

- Nie będzieny nikogo torturował - rzekł stanowczo Optimus, który od razu zrozumiał, o co chodziło jego zdenerwowanemu i zezłoszczonemu komandorowi. - Stalibyśmy się tacy, jak Decepticony. A na to nie pozwolę. Nie możemy zniżać się do ich poziomu. Jeśli byśmy tak robili, ta wojna w ogóle nie miałaby sensu, a ofiary zmarłych w walkach żołnierzy poszłyby na marne. Choćby z ich powodu, z czci ich poświęcenia oraz pamięci o nich, nie możemy tak czynić.

Tym Prime zamknął usta Ultramagnusowi, któremu skończyły się argumenty. Poza tym widział, że tym razem jego przywódca był nieugięty, nie dałby się namówić na choćby drobne zejście ze swoich postanowień.

*************************

No, siemaneczko! Jak dawno mnie tu nie było, heh. Ale mam dla Was (choć krótszy, bo mający tylko 2111 słów) nowy rozdział! Mam nadzieję, że nie ma w nim błędów, a jak są, przepraszam. I bardzo mi przykro, że ''zniknęłam'' na tak długo, choć pojawił się u mnie jeden Shot ostatnio. W sumie napisałan dwa, ale drugiego nie wstawiam, bo byłby spojlerami do opowiadanie Bejbe713. Jest tak jakby osadzony w jego... fandomie? Nie wiem, jak to nazwać.

Ale wracając, po prostu nie miałam weny i choć wiedziałam, co chcę tu zawrzeć, nie umiałam pisać. Tak to niestety u mnie działa. Ale na szczęście jej nagle dostałam, więc macie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro