22. - Retrospekcja cz. 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Zanim zacznę rozdział, gorąco zachęcam do komentowania. To naprawdę buduje<3*


Mała Wrongedspark miała problem, by utrzymać się w ukryciu na planecie pełnej morderców przedstawicieli jej gatunku. Miała także problem by przeżyć. Zdobywanie energonu nie było łatwe. Najmniejszy problem miała, by pozyskiwać go z posterunków Autobotów - Deceptocony miały lepszy sprzęt i niekiedy większe straże obejmowane przez zwykłe Transformery w asyście takich, które były jakby swoimi odbiciami. Po prostu pałętało się tam wiele identycznych, fioletowych postaci bez twarzy - to wydawało się małej femme nienaturalne, przerażające. Nie wiedziała, iż Vehicony mają twarze, ale pod maskami - oraz dlaczego wszystkie są takie same. Zresztą - im więcej wrogów, tym większe zagrożenie. To był główny powód, dlaczego częściej energon traciła przez Wrongedspark frakcja Autobotów, a nie Decepticony. Napadanie na posterunki tych drugich wydawało jej się zwyczajnie groźniejsze, bardziej niebezpieczne. A co za tym idzie, na takich łatwiej było o porażkę i śmierć.

***

- Zgłaszam podejrzany szmer - usłyszało ze strony komputera dowództwo automobili zawiadującymi magazynami w najczęściej okradanym sektorze. Zdanie wypowiedziane było szeptem, ale mimo to, od razu postawiło wszystkich na nogi. Od pierwszej zarejestrowanej kradzieży minęły trzy miesiące. Dochodziły tu też niepokojące wzmianki o niecodziennym wyglądzie złodzieja. Podejrzewano, iż jest on jakąś dziwną hybrydą stworzoną przez decepticońskich naukowców i testowaną na ich posterunkach pilnujących drogocennego paliwa.

- Dobra robota, jedziemy - zarządził wysoki mech, którego przeważającym kolorem był granatowy, ozdobiony czerwonymi wstawkami. Jedynie twarz, ramiona, dłonie, brzuch, uda oraz stopy miał srebrne. Na jego twarzy niemożliwym zdawało się dostrzec choć cień uśmiechu.

- Impactor, Perceptor, jedziecie ze mną - zarządził, biegnąc ku wyjściu z budynku. Wymieniona dwójka bez słowa ruszyła za nim, mając nadzieję, że w końcu położą kres nieustannym, niebezpiecznym dla nich kradzieżom. Co prawda jeszcze nikt nie zginął, ale nieprzytomni strażnicy byli bardzo łatwym celem dla spragnionych cudzego energonu Decepticonów. Samo paliwo też było im bardzo potrzebne, temu nie mogli sobie pozwalać na ciągłe znikanie go bardziej, niż zostało to przewidziane. Niekiedy kostki bywały wręcz wyliczone, by utrzymać wszystkie posterunki, a nie jedynie jakąś ich część. Kradzieże musiały w końcu ustać!

Mechy transformowały się, a następnie czym prędzej ruszyły do - możliwe - atakowanego magazynu, by pochwycić nieprzyjaciela.

***

Wrongedspark bała się cały czas. Bardzo się bała. Nie była już tak krytycznie przerażona, jak w pierwszych dniach swojego życia, jednak nadal zagrażało jej wielkie niebezpieczeństwo. Nauczyła się nieco, jak żyć, by pozostać niezauważoną oraz jak uderzać przeciwnika z pięści tak, by natychmiastowo stracił przytomność. Najbardziej opłacało się w potylicę, bo wróg od tyłu nie mógł dostrzec agresora. Ale gdy uderzyło się w odpowiedni sposób w kark, można było otrzymać podobny efekt - a w razie czego, ogłuszenie zdezorientowanego przeciwnika było zdecydowanie łatwiejsze. Łuk brwiowy także był odpowiedni, ale wtedy Wrongedspark musiałaby atakować innych od przodu, a to sprawiałoby jej kolosalnie większe zagrożenie porażki kończącej się najpewniej rychłą, bolesną śmiercią. Lub śmiercią z uprzednimi torturami. Żadna z tych możliwości nie była zadowalająca.

Femme, pijąc energon, usłyszała jakiś hałas na zewnątrz przypominający ryk silników. Nie słyszała, by Autoboty, które ogłuszyła, wzywały wsparcie. Co prawda chwilę była oddalona od tego przy magazynie, jak odciągnęła drugiego, rzucając pod siebie na ziemię z budynku niedaleko małe kawałki metalu odcięte dziobem od większej blahy, ale myślała, że dobrze wszystko zrobiła. Niestety szybko narastający w decybele dźwięk przybliżał się coraz bardziej. Femme czym prędzej dopiła energon, gdyż była już mocno osłabiona. Na szczęście do jej wnętrza przed przybyciem posiłków dostała się zawartość dwóch kostek, a nie zaledwie jednej.

Wrongedspark wybiegła z magazynu. Popatrzyła na właśnie przetransformowane postaci i szybko zeskanowała największą - z dobrym uzbrojeniem. Wcześniej jej nie widziała, więc miała broń o słabszej sile rażenia. Co prawda raczej nie korzystała z dział, jedynie w ostateczności, bo głośne dźwięki mogły zwabić do niej większą liczbę przeciwników, jednak lepsza broń, z większą siłą rażenia, mogła jej się przydać w przyszłości. Widząc, że wrogów jest dokoła niej coraz więcej, zmieniła się czym prędzej w alt-mode, który właśnie pozyskała. Odjechała na pełnej mocy silnika. Zaskoczone Autoboty zobaczyły przed sobą formę alternatywną komandora Ultramagnusa. Femme niestety nie mogła polecieć ze względu na uszkodzenia, jakich doznała w ostatniej próbie kradzieży energonu Decepticonom. Vehicony skutecznie odparły jej próbę wydobycia paliwa z magazynu przez nich strzeżonego. Uciekać przed Autobotami musiała, jadąc.

- Nie pozwólcie mu zwiać! - krzyknął mech, ruszając czym prędzej za uciekającym pojazdem. Jego towarzysze poszli w ślady swojego dowódcy. Wiedzieli, że mogą to zrobić, bo zgodnie z protokołem jechała tu już druga grupa wreckerów mających za zadanie zabezpieczyć magazyn.

Kiedy femme próbowała gdzieś skręcić, spotykała się z ostrym ostrzałem ze strony Perceptora oraz Impactora. Była zaganiana niczym zwierzę wprost w stronę najbardziej odsłoniętego terenu w tej okolicy - morza rdzy. Gdy się o tym zorientowała, było za późno. Śmigała, wzbijając za sobą tuman kurzu o kolorze miedzi. Będąc nadal pod ostrzałem, szukała jakiegokolwiek sposobu, by im uciec i przeżyć. Choć ich nieco wyprzedzała, zdecydowanie była w odległości wzroku. Kiedy zobaczyła przed sobą coś w rodzaju skarpy utworzonej przez zapewne jakieś ładunki wybuchowe, które kiedyś narobiły tu zniszczeń, zaświtała w niej nutka nadziei. Zajechała tam czym prędzej, znikając ze wzroku goniących ją Autobotów, po czym zeskanowała jednego z trupów. Głowa ją zabolała. Nie był to dobry pomysł, pozyskiwać dane budowy rozsypującego się Transformera, ale lepszej opcji nie miała. Przetransfornowała się i położyła na ziemi, pozorując sytuację, jakby leżała tu od sporego czasu. Jej zdolna do zmiany koloru karoseria doskonale przystosowała się do nowego polecenia nadanego jej przez procesor femme. Kiedy Ultamagnus oraz jego obstawa tu zajechali, zobaczyli jedynie trupy.

- Gdzie on jest? - spytał Impactor zły na siebie, że dał się jakimś cudem zmylić oraz zgubił przez to zbiega.

- Podejrzewam system kamuflujący - odrzekł zdawkowo Perceptor.

Ultramagnus rozejrzał się tu zły, ale nie zauważył żadnego śladu po opierzonym bocie.

- Wracamy - zarządził wściekły na to, że tyle czasu daje się wodzić za nos jakiemuś wybrykowi natury. Tamta dwójka posłuchała rozkazu i wszyscy trzej ruszyli spowrotem do głównej bazy wypadowej.

Wrongedspark nadal ani drgnęła. Poruszyła się dopiero po około trzech-czwartych godziny. Chciała mieć pewność, że nieprzyjaciele na pewno odeszli. Odetchnęła. Było blisko. Skupiła się, a następnie usunęła ze swojej pamięci skan zgasłego i pordzewiałego bota. Przetransformowała się z powrotem w alt-mode Ultramagnusa, po czym ruszyła ku swojej nowej kryjówce. W pierwszej niestety już się nie mieściła. Ta nowa była podobna, ale nieco większa, jednak położona w bardziej niebezpiecznej lokalizacji. Na szczęście femme skryta w cieniu, wśród gruzów, stawała się tam niemal niewidoczna. Jechała, a gdy można ją było zobaczyć z miasta, przetransformowała się w swoją oryginalną postać i biegiem ruszyła ku zabudowaniom w ruinie. Biegła potem wśród nich, aż zobaczyła gruzy placówki DPC. Umiała już słabo czytać, gdyż obserwowała Transformery. Słuchała, co mówią. Gdzie mają w zwyczaju chodzić i jak nazywają te miejsca - czasami opisane, jak na przykład bary czy właśnie posterunki policji. Co prawda już nie za bardzo działały w formie, jaka im oryginalnie została przypisana, jednak stawały się teraz swoistymi punktami orientacyjnymi, gdyż nieco różniły się od innych gruzów. Jeśli jakieś nie zostały zburzone, stawały się bazami wypadowymi albo miejscami do magazynowania zapasów paliwa.

Opierzona postać schowała się właśnie w takich gruzach. Musiała się nieco wspiąć po rozwalonych oknach. Mogła to zrobić tylko dzięki temu, że szpony w jej nogach idealnie zahaczały o niedoskonałości rozwlaonych ścian. Samo okno, do którego zmierzała było dość wysoko. Z dachu nie dało się tam wejść przez zgoła niekorzystne dla takiego manewru nachylenia budynku. Jednak femme była na tyle lekka, iż - choć nie bez problemu - było to dla niej wykonalne. Kiedy tam weszła, położyła się, by odpocząć. Musiała się przespać. Umiała już to zrobić mimo strachu czy harmideru na zewnątrz. Wiedziała, że zmęczona ma mniejsze szanse na przeżycie.

***

- Wyznaczyłem prawdopodobieństwo współczynnika zagrożonych magazynów - powiedział Prowl, znajdujący się obecnie przy jednym z komputerów w centrum dowodzenia tutejszej, wypadowej bazy Autobotów - Sądzę, iż najbardziej zagrożony jest magazyn przy starej hucie.

- Dobra robota - pochwalił go Springer. - Powiadomię o tym komandora.

- W końcu coś - stwierdził Kup - Denerwuje mnie ta sytuacja i mierzi myśl, do czego ci decepticońscy naukowcy jeszcze się posuną.

- Nie jestem pewien czy to oni to coś stworzyli - rzekł biało-czerwony mech ze złotymi brwiami oraz taką samą obramówką bocznej części twarzy. - Z tego, co wiem, takie hybrydy nie są zbytnio możliwe. Jeśli to w ogóle jest hybryda. A sztuczne wykreowanie postaci w tym stylu mogło by się okazać za trudne nawet dla najlepszych Decepticońskich naukowców. A sprzęt mają niektórzy najnowszej generacji.

- Możliwe, Ambulon. Ale możliwe też, że jakimś chorym trafem udało im się to zrobić - odrzekł Impactor. - Trzeba to coś załatwić, nim nawyrządza większych szkód.

- Wiesz, że komandor zamierza go złapać żywego, by pozyskać informacje na temat sposobu jego powstania, umiejscowienia Decepticońskich placówek czy tego, co ten tam jeszcze wie.

- Mam go już serdecznie dość. Jak dla mnie, ukradł już tyle energonu i tyle razy powalił strażników, że powinien zdechnąć.

- Spokojnie. Trzeba się wszystkiego dowiedzieć, nim podejmie się drastyczne kroki - Springer ruszył, by porozmawiać z dowódcą znajdującym się obecnie w innym pomieszczeniu.

***

Wrongedspark odetchnęła cicho. Wiedziała, że musi wyjść na zewnątrz, by zdobyć energon. Z każdym dniem stawało się to trudniejsze, magazyny zostawały lepiej zabezpieczane. Sama femme nie była już też taka mała jak przed trzema miesiącami. Rosła bardzo szybko - najwidoczniej było to typowe dla przedstawicieli jej gatunku. Możliwe, że jej rozwój był nawet przyspieszony przez to, iż musiała każdego dnia walczyć o przetrwnie ze znacznie większymi od niej oraz silniejszymi przeciwnikami. Jej z początku niezbyt silne siłowniki wzmacniały się stopniowo, im dłużej chodziła po Cybertronie. Była coraz silniejsza.

Także i rozwój psychiczny postaci nie przebiegał tak, jak normalnie to bywa u małych Wszystkobotów. Tamte mogły biegać wesołe, tuląc się z rodzicami. Wrongedspark musiała nauczyć się pozostawać cicho godzinami. Nie marnować cennej energii na płacz. Ruszać się praktycznie tylko wtedy, gdy miała wyruszyć po energon. Ćwiczyła, oczywiście, ale niewiele i nie w taki sposób, jak zazwyczaj rozumie się ćwiczenia. Ona skupiała się na tym, by umieć używać skrzydeł oraz swoich zdolności transformacyjnych. Zanim nauczyła się dobrze skanować, zbierała dane budowy przechodzących obok jej pierwszej skrytki Transfornerów, a następnie - posiadając już dostatecznie dużo alternatywnych wyglądów - usuwała je ze swojego procesora, choć z początku nie potrafiła tego zrobić. Nic dziwnego - w końcu uczyła się tego wszystkiego sama, bez najmniejszej pomocy.

Wyjrzała ostrożnie z budynku. Była noc. Spała za długo. Zwykle wylatywała po energon o świcie albo wieczorem - gdy było jeszcze jakieś światło. Wtedy mogła dokładniej rozeznać się w sytuacji, sama i tak będąc słabo widoczna dzięki maskującemu ubarwieniu. Kiedy nie zobaczyła na zewnątrz nikogo, wyszła ostrożnie z budynku, po czym zeskoczyła na ziemię. Jej siłowniki bez problemu były w stanie wytrzymać z powodu jej niewielkiej wagi ''upadek'' z takiej wysokości. Był to dla nich zresztą i tak względnie niewielki napór. Wystarczyło dobrze wylądować, a to na szczęście przychodziło Wrongedspark naturalnie. Ruszyła biegiem ku określonemu wcześniej celowi. Nauczyła się już stawiać kroki niemal bezszelestnie, uważając na otoczenie czy resztki metalowego gruzu tudzież szkła pochodzącego z rozwalonych budynków.

Po dotarciu na miejsce, rozejrzała się uważnie. Jeden z dwóch strażników wyszedł właśnie na patrol, chcąc upewnić się, że teren jest bezpieczny. Femme ruszyła za nim. Preferowała atak z góry. Tak najłatwiej było zebrać rozpęd. Poza tym, Cybertrończycy rzadko patrzyli ponad siebie. Na obchodach także. Wrongedspark właśnie z tego skorzystała i kiedy tylko przywaliła w łeb chodzącemu po uliczkach strażnikowi, ten rozluźnił się z cichym jękiem. Femme nie pozwoliła mu głośno upaść - zamiast tego, podtrzymała go i delikatnie odłożyła, aby zminimalizować ewentualność zbyt wczesnego wykrycia. Musiała do tego wysilić swoje siłowniki, bo mech był od niej sporo większy, a co za tym idzie, ważył swoje. Jednak mimo tych różnic, dała radę.

Drugi Autobot pilnujący magazynu rozłączył się z poprzednim, gdyż cały czas łączyli się przez komunikatory wbudowane w głowach. Dzięki temu wiedział, gdy ten został ogłuszony. Połączył się ze swoim dowódcą.

- Zaczyna się - powiedział niemal niedosłyszalnie. Wrongedspark nie miała w stanie zorientować się, iż nie tylko ochroniarz magazynu o niej wie, ale także i kilka znajdujących się w nim postaci.

Nie minęło dużo czasu, aż drugi ze strażników padł, zostawiając skupisko życiodajnego paliwa pozornie bez ochrony.

- Szykuj się - rzekł szeptem Ultramagnus do biało-niebiesko-czerwonego, wysokiego Transformera z pomarańczowym fragmentem zbroi na brzuchu i latającym trybie alternatywnym. Mech miał na skrzydłach znak czerwonego krzyża.

Ten tylko wymierzył w drzwi naszykowaną wcześniej bronią. Przyszykował się, a kiedy tylko usłyszał szybkie kliknięcia na panelu oraz rozsunięcie się oddzielającego ich od napastnika metalu, wystrzelił. Rozległ się krzyk. Po owiniętej elektryczną siatką postaci przebiegały wyładowania elektryczne - aż ta w końcu straciła przytomność i upadła.

- Dobry strzał, Pharma. W końcu my jesteśmy górą.

***

Wrongedspark ocknęła się na silny ból w policzku, przy nasadzie dzioba. To Ultramagnus jej przywalił, chcąc ją ocucić. Szarpnęła się wystraszona - była bowiem przypięta do stołu operacyjnego. Bardzo się bała, a pióra przylgnęły jej do ciała.

- Kto cię stworzył?! - wrzasnął pytanie komandor, uderzjąc jej w brzuch. Krzyknęła.

- Moja mama(!) - odpowiedziała wystraszona. Widać było, iż ta odpowiedź nie była jedną z oczekowanych przez kolosa.

- Który z Decepticońskich naukowców?! - uderzył jej z pięści w dziób.

- Zostaw mnie! - femme znowu się szarpnęła, a w jej optykach pojawiły się łzy. Przerażała ją wizja przesłuchania. Kilka ich już widziała w wykonaniu obu frakcji i bardzo nie chciała sama przechodzić tego koszmaru.

- Gadaj! - Ultramagnus znów w akompaniamencie krzyku uderzył znacznie mniejszą od siebie postać w brzuch.

- Proszę, ja ci powiem, przestań! To boli! - z optyk małej femme popłynęły łzy. Choć miewała sporadyczne rany, zawsze było ich niewiele. Bardzo się bała, że najpierw będą ją tu mocno bili, a następnie okrutnie zabiją - jak tamta grupka tego jeszcze nie do końca wyrośniętego Decepticona. Zadrżała ze strachu. Jej oddech stał się chaotyczny i szybki. Już ją mocno bolało, bo te uderzenia były naprawdę bardzo silne, a przeczuwała, że to tylko początek.

- Jeśli cię wypuszczę, odpowiesz mi na wszystkie pytania? - spytał komandor.

- Ja... - bała się, że na niektóre nie będzie mogła. Nie wiedziała, dlaczego bierze ją za Decepticona.

- Tak czy nie?! - przywalił jej z całej siły w brzuch, na co ta krzyknęła. Do jej ust napłynęło trochę energonu. Załkała.

- Tak - odpowiedziała, cicho płacząc. Chciała się skulić czy złapać za bolący brzuch, ale przez przypięcie nie była w stanie tego zrobić.

- Więc kto cię przysłał?

- Nikt. Ja jestem sama.

- Nie łżyj!

Postać zadrżała, kuląc się, na ile mogła. Jej pióra przylegały do jej ciała tak bardzo, jak tylko było to możliwe. Wyglądała teraz bardziej jak przestraszona zwierzyna, ofiara, a nie groźny przeciwnik. Jednak na Ultramagnusie nie robiło to nawet najmniejszego wrażenia.

- Nie robię tego(!) - odpowiedziała nieco piskliwie. - Ja naprawdę jestem sama. Moja mama nie żyje. Nie mam nikogo - na wspomnienie śmierci najważniejszej osoby mała femme bardziej zapłakała. - Ja otworzyłam optyki i z nią byłam, ale przyleciały statki i wszyscy zostali zabici. Tylko ja nie, bo się schowałam.

- Kto został zabity? Decepticony?

- Nie, to Decepticony zabijały. I Autoboty - Wrongedspark znała już te nazwy. Nieraz je słyszała.

- Kiedy?

- Długo temu - dla niej było to długo. W końcu całe jej życie. A czas dłużył się jeszcze bardziej, gdy każdego dnia musiało się walczyć o przetrwanie.

- Ile dokładnie?! - przywalił jej z plaskacza.

- Nie wiem! - krzyknęła, jeszcze bardziej płacąc. - Boli!

- Ma boleć, ścierwo! Póki się wszystkiego nie dowiem, będziesz obrywać!

- Proszę, nie! Ja powiem...

- Nie rozkazuj mi! - mech znów ją uderzył i postać jeszcze bardziej zapłakała. Zaraz po tym kaszlnęła energonem. Sama jej postawa ukazywała wielki strach oraz ból.

- Przepraszam! - słyszała to słowo i wiedziała, że inni go używali, jak zrobili coś źle. Ewentualnie jak próbowali uniknąć kary.

- Zaznasz teraz preludium tego, co będzie, jak zacznisz mi kłamać. Napraw ją - powiedział do stojącego obok Pharmy. I nie marnuj specyfików medycznych.

- Czyli na żywca. Jak sobie życzysz, komandorze - odpowiedział medyk, po czym zaczął ciąć piłą tarczową postać leżącą na stole. Z optyk femme wypłynęła kaskada łez, a ona sama zaczęła wrzeszczeć i się szarpać tak, że musiano ją przypiąć do stołu specjalnymi pasami.

***

Tego typu przesłuchania Wrongedspark miała, póki nie powiedziała wszystkiego, co wie. Także, gdzie znajdują się znalezione przez nią placówki Decepticonów, jaka jest w nich ochrona oraz jakie miały kody zabezpieczjące drzwi. Zdradziła, gdzie się skrywała, że nie miała tam energonu oraz jak ukryła im się wtedy na morzu rdzy. Powiedziała, jak ma na imię, jak wyglądała jej mama czy rodzima planeta, jakie dostrzegła tam uzbrojenie - choć wtedy nie znała tego słowa. Ultramagnus wraz z Impactorem oraz Pharmą torturowali ją na zmianę, jednak to komandor wydawał wszystkie rozkazy i odwiedzał ją najczęściej. Żaden Transformer z tej trójki nie wierzył zbytnio w jej słowa, ale i widzieli, że nie kłamie. To było dla nich nieco zagadkowe. Przecież obok Cybertronu nie było nigdy żadnej planety. Jedynie gruzy latające w przestrzeni od bardzo dawna. Nie wiedziano, skąd się one wzięły, ale mechy były pewne, że Wrongedspark nie ma tyle lat jak to, co przed eonami tymi tajemniczymi gruzami było.

- Proszę, przestań, ja więcej nic nie wiem - zapłakała femme, czując, jak jej wszystkie obwody przekazują do procesora odczucia wypełnione bólem. Zadrżała na myśl o dalszych przesłuchaniach.

- Wiem o tym - odpowiedział Ultramagnus, po czym wbił skalpel w jej rękę, na co do jego audioreceptorów dotarł krzyk. - Jednak zaszkodziłaś nam tak bardzo, że zasługujesz na nauczkę.

- Powiedziałeś, że jak wszystko ci powiem, co wiem, to mnie wypuścisz!

- Kłamałem! - mech pociągnął skalpelem w stronę palców postaci, rozrywając jej dłoń. Kolejnym tego dnia uderzeniem w brzuch doprowadził do następnego energotoku wewnętrznego.

Femme zawyła z bólu i zapłakała. Jeszcze głośniej zachowywała się, gdy Pharma zaczął naprawiać jej rękę, a następnie brzuch. Jedynym pozytywem całej sytuacji było to, iż miała na bierząco uzupełniany energon - by im tam nie zdechła. By mogli dalej pokazywać jej, dlaczego nie należy zadzierać z grupą Autobotów tudzież z grupą wkurzonych wreckerów. Na to zapasy paliwa się znalazły, gdyż automobile zaatakowały wskazane przez Wrongedspark posterunki Decepticonów z taką precyzją i z takim rozplanowaniem, że walkę przegrali tylko na jednym z nich.

- Proszę, dość! Błagam!

Nic to nie dawało. Jej krzyk zaowocował jedynie dostaniem kolejnego plaskacza. Gdyby była doświadczona, rozpoznałaby od razu, że komandor ani przez chwilę nie miał zamiaru jej wypuszczać. Na jej nieszczęście, zaufała mu. Teraz za to płaciła. Nie mogłaby też nawet po ucieczce stąd atakować ich posterunków. Doskonale wiedzieli po wyciągnięciu z niej wszystkich informacji, jak to robiła. Odpowiednio by się zabezpieczyli i tym razem uważaliby jeszcze bardziej. Wiedzieliby także, na co zwracać uwagę i co miałoby ich zwieść oraz odciągnąć od posterunku.

Trójka Autobotów wiedziała, że mogą męczyć opierzoną postać bezkarnie - znajdowali się w najdalszej części budynku, do której osoby niepowołane nie miały się po co zapuszczać. Byli bezpieczni i kryci. Do tego drzwi nawet nieźle zagłuszały hałas pracy narzędzi oraz wrzaski fembotki. Nikogo by to tu nie sprowadziło przez zaniepokojenie go nieodpowiednimi dźwiękami. Warunki mieli idealne.

***

Po dwóch miesiącach takich tortur femme nauczyła się, by nikomu nie ufać. Umiała także kryć w sobie reakcje organizmu. Widziała, jak jej strach, płacz czy ból sprawiają torturującym ją postaciom jakąś chorą satysfakcję. Gdy te czynniki zniknęły, nadal była męczona, ale nieco mniej. Wiedziała, jak zachować niewzruszone spojrzenie mimo przeszywającego organizm bólu. Wszystkie emocje zakopała głęboko w sobie. Były zbyt bolesne, a ona nie chciała cierpieć bardziej, niż to potrzebne. Poza tym, bez nich, łatwiej było przetrwać te tortury. Na chłodno, z zimnym energonem płynącym w przewocldach.

Kiedy nikogo nie było w pomieszczeniu, pracowała nad tym, by się z niego wydostać. Próbowała szponami dotrzeć do zapięć. Wiedziała, że musi stąd uciec. Zaczynała się już nudzić oprawcom. Bała się, choć nie była już przerażona. Zdawała sobie sprawę z tego, iż jeśli nie opanuje strachu, może nie udać jej się przetrwać. Odetchnęła i po raz kolejny szarpnęła jedną z rąk z całej siły. Czasami jej je - oczywiście przy odpowiednim zabezpieczeniu - łamali. Potem medyk je nastawiał. Zorientowali się podczas napraw, że jej regeneracja jest o wiele lepsza niż ta u zwykłych Transformerów. Sprawdzali więc, jak szybko zaleczą jej się zranienia. Dzięki temu, gdy rozwaliła sobie dłoń, wyrywając ją na siłę z obręczy i gry uwolniła nią drugą, mogła ją sobie złożyć spowrotem. Uwolniła nogi. Wiedziała, że zaraz przyjdzie do niej Ultramagnus. Jakiś kwadrans później miał pojawić się Pharma. Jak zazwyczaj. Przetransformowała się więc w komandora i czekała przy drzwiach, nasłuchując zestresowana tym czy uda jej się uciec. Czy da radę się stąd w ogóle wydostać. Była zdesperowana.

Dokładnie gdy miał, komandor wszedł do pomieszczenia. Stanął jak wryty, kiedy zastał pusty stół. Oberwał najpierw w łuk brwiowy, który uległ rozwaleniu, a potem, gdy Wrongedspark pociągnęła go do siebie za głowę, w potylicę. Wszystko działo się zbyt szybko, by zaskoczony mech mógł w jakikolwiek sposób przeciwdziałać ruchom zamienionej w niego fembotki. Ta zostawiła go na podłodze, upewniając się, że na pewno mocno dostał w głowę, po czym wyszła z pomieszczenia. Zamknęła za sobą drzwi, po czym odetchnęła. Ruszyła przed siebie, ukrywając przeszywający ją nadal, ogromny ból.

Kiedy wyszła z korytarza prowadzącego do jej dotychczasowej celi, zobaczyła sporo Autobotów. Głównie byli to widziani wcześniej przez nią wreckerzy. Chodziła między nimi w sposób, w jaki zwykł poruszać się komandor. Nikt jej nie zaczepiał, bo z wyrazu jego twarzy wynikało, że ma coś do zrobienia oraz że nie należy zawracać mu głowy pierdołami. Zresztą nikogo to nie dziwiło - ostatnio Ultramagnus miał bardzo mało czasu i często gdzieś znikał. Temu też zostawiono go w spokoju.

Wrongedspark po wyjściu z ich bazy zaskoczyła się. Widziała tu pełno statków. Jeden wyglądał na przygotowany do lotu. Kręcił się przy nim biały Bot z czerwonymi wstawkami. Miał także zakończone na czerwono, białe działo na prawym ramieniu. Femme wiedziała, jak się nazywa. Raz przyjechał do za mocno ogłuszonego przez nią mecha, który po ocuceniu miał lekkie zawroty głowy.

- Red Alert - powiedziała głosem Ultramagnusa.

- Tak, komandorze? - mech popatrzył na swojego dowódcę. Przynajmniej myślał, że rozmawia z dowódcą.

- Prowl prosił, byś przyszedł do centrum dowodzenia. Dostał zawrotów głowy - powiedziała głosem Ultramsgnusa. Wiedziała, że rzeczonego mecha tam nie ma. Kiedy przechodziła przez główne pomieszczenie w bazie, policjant właśnie stamtąd wychodził.

- Już tam idę. Statek jest gotowy do lotu, właśnie miałem iść to raportować.

- Sam go jeszcze sprawdzę - rzekła Wrongedspark, po czym jako komandor Botów weszła wgłąb maszyny. Słyszała, jak medyk się oddala. Ruszyła na mostek, a gdy tam dotarła, odpaliła transportowiec. Słyszała nieraz, jak to zrobić - czasami widziała pilotów kierujących maszynami. Ruszyła, by uciec z tej planety. Choć było jej bardzo ciężko się tu połapać, dała radę. Po wyleceniu z planety, włączyła autopilota na podpowiadaną jej przez system planetę, po czym zmęczona zapadła w stan hibernacji.


Femme westchnęła. Z jej optyk spłynęło parę łez. Podkuliła się, wiedząc, że jest sama i nikt jej tu nie widzi. Wyciągnęła z pleców skrzydła i opatuliła się nimi, pozorując gest przytulenia, którym obdarzyła ją niegdyś matka. Bardzo chciałaby przestać się bać. Móc komukolwiek zaufać. Ale nie była w stanie. Nie po tym wszystkim, co jej zgotowano. Widziała, że znajdujące się tutaj Autoboty dbają o siebie nawzajem. Mają bardzo dobre relacje. Kiedy grała z nimi w cybertrońską grę, sama czuła się nieco lepiej, niż zazwyczaj. Chociaż zwalczała w sobie tę myśl, potrzebowała jakichkolwiek przyjaznych interakcji z innymi. Z ludźmi też jej się dobrze rozmawiało - ale to tylko dlatego, że ta trójka nastolatków nie miała jak stanowić dla niej zagrożenia. W przeciwieństwie do o wiele od nich większych, uzbrojonych robotów. Nie wiedziała czy może się zgodzić na połączenie jej z ich linią komunikacyjną. Ba, nie była nawet do końca pewna, co to znaczy. Wiedziała oczywiście, że mogłaby się wtedy połączyć z nimi czy z centrum dowodzenia bazy, ale nie miała pojęcia, jak jest to robione. Jak wygląda sam proces połączenia jej częstotliwości z tą ogólną. Jednak ten proceder wydawał jej się mimo wszystko bardzo korzystny. Sama nieraz miała problem, żeby wygrać z przeważającymi ją liczebnie Decepticonami, które czasami jeszcze potrafiły się na nią zasadzić tak, iż zupełnie się tego nie spodziewała. Ponad to nawet nie chciała myśleć o tym, że miałaby wrócić na Nemezis na tortury substancją TW. Szczególnie, jeśli mowa by była o najnowszej, najbardziej ulepszonej wersji tego związku, czyli TW-3.

Wrongedspark długo rozważała wszystkie za i przeciw. Choć wiedziała, że jest zdecydowanie więcej, silnych plusów, bardzo bała się im wszystkim na tyle zaufać, by zdobyć się na taki krok. Nie widziała ani razu, by Optimus kłamał ją czy innych. Brzmiał też bardzo szczerze i wiele było przesłanek, że naprawdę jest po jej stronie, że nie pragnie jej krzywdy. Jednak raz zniszczone postrzeganie świata już nigdy nie stanie się takie, jak to pierwotne - nieskazitelne, niezanieczyszczone złem, ufne. Początkowo równa kartka była teraz kartką pomiętą. Choć starano się ją wyprostować, nie było szans, aby odzyskała swój doskonały, idealnie płaski kształt. Przeżycia fembotki były zbyt bolesne, aby nie wahała się kolejny raz okazać komuś choć odrobinę zaufania. Bo jeśliby jednak Autoboty mogły ją po tym wszystkim namierzać, jej kryjówka w jaskini zasłoniętej bluszczem w razie ponownego zerwania sojuszu na nic by się zdała.

Postać westchnęła. Miała szansę zacząć żyć choć nieco normalniej. Tak, jak powinna żyć. I choć dwie osoby stąd wyrządziły jej wiele zła, mogła spróbować nieco zbliżyć się do Autobotów. Chociaż wszelkie uczucia oraz pragnienia (poza pragnieniem przetrwania) zakopała głęboko w sobie, chciała móc spędzać czas tak jak wtedy, kiedy grała z Bumblebee oraz Bulkheadem w rzucankę. Pamiętała te pozytywne wrażenia jak ekscytacja oraz nieznane jej wcześniej uczucie radości. Nie miała go, kiedy namierzała czy zdobywała energon na Cybertronie. Wtedy była to bardziej ulga. Po raz pierwszy zaznała radość właśnie tu - w ukrytej bazie Autobotów. I choć była ona bardzo nikła, gdyż odruchowo tłumiana, podobała się fembotce, która nie chciała z niej na zawsze rezygnować. Westchnęła. Wiedziała już, co należy zrobić. Wstała, więc, schowała skrzydła i ruszyła windą w dół - wprost do centrum dowodzenia bazy, gdzie czekał na jej decyzję Optimus Prine wraz z innymi Autobotami.

‹•.•›‹•.•›‹•.•›‹•.•›‹•.•›‹•.•›‹•.•›‹•.•›‹•.•›‹•.•›‹•.•›‹•.•›

4319 słów! Coraz lepiej mi to idzie xD Dobrze zrobiłam, że podzieliłam retrospekcję na dwa rozdziały, bo kolos byłby za długi 😂 A i Wy musieliście krócej czekać.

Także i pod tą częścią gorąco dziękuję Bejbe713 oraz Atka556 gdyż i w tym rozdziale przydała mi się Wasza nieoceniona pomoc <3

A teraz pytanie do wszystkich. Co powiecie o przeszłości Wrongedspark? Odkryłam przed Wami sporo kart. Mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzeni?

Spodziewaliście się tego, co było opisane w tych dwóch rozdziałach retrospekcyjnych? A może myśleliście, że losy Wrongedspark toczyły się inaczej? I jeszcze jedno. Chcielibyście, żebym coś zmieniła w swoim opowiadaniu tudzież stylu pisania? Coś Wam nie odpowiada lub przeszkadza?

Z pozdrowieniami, Tajemnicza_12321 ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro