~ Rozdział 5 ~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tym razem postanowiłam być bardziej sobą. Włożyłam na siebie białe dżinsy i obcisłą, czarną koszulkę, na której tle błyszczał łańcuszek ze srebrnym krzyżykiem, wyprostowałam włosy, zrobiłam delikatny makijaż i byłam gotowa. Chciałam czuć się jak najbardziej naturalne, mając nadzieję, że dzięki temu będę zachowywała się swobodniej.

Tata przepuścił mnie w drzwiach lokalu. Od razu dotarł do mnie zapach przygotowywanego jedzenia zmieszanego z czymś, czego nie potrafiłam określić. Na ścianie wisiał ogromny telewizor przełączony na kanał muzyczny. Stoły i krzesła na środku sali zrobiono z ciemnego drewna. Na każdym stoliku stał wazon z białymi, drobnymi kwiatkami. Ściany zdobiły zdjęcia przypraw i dań, ale szczególnie wielki obraz pizzy przykuł moją uwagę. Patrząc na niego, miałam ochotę coś zjeść.

Wokół siedziała głównie młodzież. Podobał mi się klimat tego miejsca – połączenie stylu młodzieżowego z eleganckim. Można było zarówno umówić się tutaj na randkę, jak i na wyjście z przyjaciółmi.

Tymon podniósł dłoń, gdy nasze spojrzenia się spotkały. Musiał mi się przyglądać odkąd weszłam. Ruszyliśmy z tatą w jego kierunku. Po przywitaniu się w moim ojcem zaprosił go gestem, żeby usiadł z nami.

– Ja pójdę tam. – Tata wskazał miejsce kilka stolików dalej. – Zamówię sobie piwo i posiedzę. Mam gazetę jak coś.

Tymon znów wyglądał bardzo przystojnie. Podszedł do mnie i, tak samo jak ostatnim razem, odurzył mnie swoim zapachem.

– Witaj, Jula. – Musnął ustami moją dłoń, powodując przebiegający po policzkach dreszcz. – Siadaj. – Odsunął mi krzesło. – Cieszę się, że się zgodziłaś. Chyba jednak nie jestem taki straszny.

– Przepraszam. Nie bierz mojego zachowania do siebie – starałam się być miła i nie psuć wszystkiego na starcie. Rozejrzałam się ukradkiem po innych stolikach i tylko na naszym świeczka oczarowywała blaskiem. Domyślałam się, że to on ją zapalił.

– Ostatnio wydawałaś się przerażona. – Usiadł naprzeciw.

– Nadal jestem.

Pokiwał głową ze zrozumieniem i podał mi menu, otwierając swoje.

– Na co masz ochotę?

– Ten obraz na ścianie mnie przekonał. – Wskazałam palcem na wielką, namalowaną pizzę.

Zerknął w tamtą stronę, po czym uśmiechnął się szeroko.

– Mnie też. Jaką lubisz?

– Dwójka może być. A ty? Co myślisz?

Patrzył wprost na moje uśmiechnięte usta, później przesunął wzrok na oczy. Wpatrywał się tak intensywnie, że poczułam się tym skrępowana. Spuściłam wzrok z powrotem na kartę dań.

– Mnie też odpowiada. To dużą dwójkę. Zjemy razem?

Kiwnęłam głową na znak zgody.

– Cola z lodem – odchrząknęłam, odganiając skrępowanie. – Dlaczego tak mi się przyglądasz?

– Ładnie wyglądasz. – Uśmiechnął się delikatnie i wtedy zauważyłam dołek w policzku, który mnie oczarował. Tymon odwrócił w końcu wzrok i kiwnął kelnerowi. Dzięki temu miałam chwilę, żeby zaczerpnąć oddechu.

Nie wiedziałam, jak powinnam się wobec niego zachowywać. Zerknęłam na jego zamyśloną twarz, gdy bawił się rąbkiem serwetki. Nie mieliśmy wiele czasu, bo nasze spotkania były krótkie, a nie chciałam znowu wyjść na niezadowoloną księżniczkę. Bałam się, że coś palnę i sprawię mu przykrość.

– Byłeś już kiedyś tutaj?

– Tak. Mają naprawdę dobre jedzenie i miłą obsługę. Lubię tu przychodzić. Nie masz mi za złe, że nie jest to wykwintna restauracja?

– Nie. W takim miejscu jest bardziej swobodnie. Choć odrobina normalności, bez pozorów. – Rozejrzałam się wokół, bo naprawdę spodobało mi się to miejsce. Otworzyłam usta, chcąc nadal ciągnąć rozmowę, ale mnie uprzedził.

– Jakie masz plany na najbliższą przyszłość? – Zbił mnie z tropu, więc spojrzałam na niego kpiąco.

– Żartujesz sobie?

– Poważnie pytam. Sporo o tobie wiem, ale chętnie dowiem się więcej.

– Co wiesz? – Uśmiechnęłam się szerzej, przekrzywiając głowę. Poczułam między nami przyjemne napięcie. To spotkanie od początku bardziej przypominało randkę niż poprzednie, które okazało się niewypałem.

– Praktycznie wszystko. Posiadasz wiedzę obejmującą wiele dziedzin.

– Rodzice bardzo naciskali na edukację. Wiedzieli, że pewnie na studia nie pójdę. No... nieważne. Wiadomo, po co mi były te wszystkie kursy.

– Po co?

– Muszę zadowalać męża. Do tego zostałam stworzona i przygotowana.

Od razu posmutniałam i zaczęłam jeździć paznokciami po ciemnym blacie, tworząc jakieś wzroki. Irytowało mnie, że to mężczyzna był zawsze najważniejszy, jakby kobiety nie miały potrzeb, pragnień i marzeń. Skoro byli tacy silni, na jakich się kreowali, sami mogli o siebie zadbać. Chciałam być w związku partnerskim, gdzie obie strony się o siebie troszczą. Nie tylko żona o męża.

– Nie pasuje ci ta rola? – Popijał wodę i przyglądał się z uwagą mimice mojej twarzy.

Wzruszyłam ramionami, walcząc, żeby nie pokazać mu swojego niezadowolenia.

– Nic innego nie potrafię. I nic innego mnie nie czeka.

– Rodzice naciskali cię na edukację, żebyś dała sobie radę w życiu. Gdy masz wiedzę, królowie są nadzy.

– Mój tata tak mawia. – Rozchmurzyłam się zaskoczona.

– Wiem.

– Dobrze znasz moich rodziców?

– Odwiedziłem ich kilka razy pod twoją nieobecność – odpowiedział, splatając palce dłoni, żeby oprzeć się wygodnie o blat stolika.

– Byłeś w moim domu? – Uniosłam brwi.

– No, tak. A myślałaś, że rozmawialiśmy na takie tematy w restauracji? Wśród ludzi?

– Po prostu nigdy nie zastanawiałam się, jak doszło do waszej rozmowy. – Nagle mnie olśniło. – A byłeś w moim pokoju?

Tymon uśmiechnął się pod nosem, skupiając się znów na serwetce.

– No, wiesz... Grzebałeś w moich rzeczach? – Oburzyłam się odrobinę zbyt głośno.

– Nie, no coś ty. Jak szedłem do łazienki, to zerknąłem. Byłem ciekawy, jak wygląda twoja komnata.

– Komnata? – prychnęłam drwiąco.

– Jesteś trochę jak Roszpunka. Zamknęli cię w wieży. Mogłaś wychodzić tylko do sklepu, do szkoły i na zajęcia dodatkowe. W sumie... Roszpunka nie mogła.

Roześmiałam się szczerze na te słowa. Podobało mi się jego poczucie humoru. Miał już plusa za to, że potrafił mnie rozbawić i podchodzić w taki sposób do tak trudnych tematów. Ograniczenia zazwyczaj budziły we mnie smutek lub gniew i nie były powodem do żartów.

– Oglądasz Disneya? – zapytałam.

– Mam trochę dzieciaków w rodzinie. Fajnie w niedzielę po obiedzie walnąć się z nimi na kanapie i oglądać bajki.

– Lubisz dzieci? – pytałam dalej.

– Tak. To takie fajne, małe elfy, które nie mają pojęcia o życiu. Z tego, co wiem, ty też lubisz. – Emanował pewnością siebie. Spojrzałam wprost w jego ciemne oczy, które wydawały się otchłanią. Im dłużej w nie patrzyłam, tym większy ucisk w podbrzuszu czułam.

– Jest coś, czego o mnie nie wiesz?

– Ty mi powiedz. – Uśmiechnął się zadziornie i odsunął menu, jednocześnie przerywając nasz kontakt wzrokowy.

Kelner właśnie podał nam pizzę. Kuszący zapach pobudził do pracy zarówno ślinianki, jak i żołądek. Oczywiście nie dałam po sobie poznać, że mam ochotę od razu sobie nałożyć.

– Pachnie i wygląda obiecująco, prawda? – zapytał.

– Jeśli tak samo smakuje, to będziemy w niebie.

Coś błysnęło w jego oczach i wolałam nie pytać, co sobie pomyślał. Przeczuwałam, że by mnie zawstydził. Nie skomentował, tylko wskazał, żebym nałożyła sobie pierwsza.

Gdy Tymon położył kawałek pizzy na swój talerz, spojrzałam na tatę. Przez chwilę zapomniałam, że tu był. Naprawdę poczułam się jak na randce i napełniło mnie to ekscytacją. Co prawda niedaleko siedział czujny obserwator, która pochłaniał swojego hamburgera, ale i tak mi się podobało.

– Wracając do tematu – odezwał się Tymon – tak szczerze, z głębi serca... Miałaś na siebie jakiś inny pomysł niż małżeństwo? – Wziął pierwszy gryz, kiwając mi, żebym zaczęła jeść.

– Jeśli mam być szczera, to nie. Po prostu od zawsze wiedziałam, jaka czeka mnie przyszłość, więc przywykłam do tej myśli. To nie jest do końca tak, że ja tego nie chcę. – Wzięłam głębszy wdech, zbierając myśli. – Nie wiem, jak ci to wytłumaczyć. Skoro Bóg tego chce, to może ma plan.

– Na pewno jakiś ma. – Chyba próbował mnie pocieszyć. Spojrzeliśmy na siebie ze zrozumieniem, a później po prostu jedliśmy w ciszy.

Widziałam siebie w roli żony i matki, pragnęłam założyć rodzinę. Jednak obawiałam się, że byłam zbyt młoda, niegotowa i to działo się za szybko. Tymon był uroczy, ale czy musiał od razu zostawać moim mężem? Pierwszy mężczyzna, z którym poszłam na randkę, będzie tym samym przez resztę moich dni. Na dobre i złe. W momentach, gdy będzie się uśmiechał i wściekał. A ja... będę posłuszna.

Odgoniłam ciężar z serca, żeby nie psuć naszego spotkania. Ugryzłam swój kawałek i stwierdziłam, że ten przysmak pobijał konkurencję na łopatki.

– Mmm... Czemu ja tu nigdy wcześniej nie byłam? To najlepsza pizza, jaką kiedykolwiek jadłam.

– Cieszę się. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz zabiorę cię do nieba. – Uśmiechnął się szeroko, a ja spuściłam wzrok zawstydzona. Jednak miałam rację co do jego myśli. Przez chwilę milczałam, ale postanowiłam wykorzystać to, że się spotkaliśmy.

– Mogę cię o coś zapytać? – Zagryzłam wargę, trochę się stresując.

– Oczywiście.

Aż mnie skręcało, żeby wypytywać go o jak najwięcej. Musiałam się dowiedzieć, ile ma na sumieniu i jak wiele doświadczył. Nie wiedziałam, czy powinnam wchodzić na tematy osobiste. Trochę bałam się, że go tym zdenerwuję. Tymon przestał jeść, czekając na zadanie pytania.

– Nie będziesz się na mnie gniewał? – Zmarszczyłam nos w geście niepewności.

– Nie będę, pytaj. – Oblizał kciuk, patrząc mi prosto w oczy ze spokojem.

Przez moment żałowałam, że miałam zamiar grzebać w jego przeszłości. Zdałam sobie jednak sprawę, że żałowałbym bardziej, gdybym się nie odważyła, więc postanowiłam iść za ciosem.

– Co się z tobą działo w okresie buntu? Te plotki to prawda?

– Nie wiem, jakie plotki słyszałaś. Zapewne część to prawda. Urwałem się i żyłem jak zwykły nastolatek. Bez zasad Wspólnoty, bez ograniczeń.

– To znaczy? – dociekałam, sprawdzając, jak się zachowa.

– Upijałem się, paliłem, imprezowałem, spałem byle gdzie. I tak, miałem kobiety, bo pewnie o to pytasz. Nie zachowałem czystości do ślubu. – Rozłożył dłonie tak bezradnie, jakby to wcale nie była jego wina.

Powstrzymałam się, żeby nie prychnąć mu w twarz. Nie zaspokoił do końca mojej ciekawości. Chciałam wiedzieć, co robił w czasie, gdy nie mieliśmy ze sobą kontaktu i przede wszystkim zależało mi na tym, żeby lepiej go poznać. Postanowiłam rozmawiać z nim normalnie, a jeśli pokazałby złość, przynajmniej miałabym pewność, jakim jest typem człowieka.

– Byłeś kiedyś na dyskotece?

– Wiele razy. Chciałabyś pójść?

Uniosłam brwi w zdziwieniu. Oczywiście, że chciałam pójść, ale nie zamierzałam odkrywać przed nim wszystkich kart. Musiałam pozostać ostrożna. Proponował mi pójście na dyskotekę, czy sprawdzał, co myślę o zasadach Wspólnoty? Postanowiłam wymigać się od dosłownej odpowiedzi.

– Sama nie wiem... – udawałam niezainteresowaną. – To chyba nie miejsce dla mnie.

– Nie spróbujesz, to się nie dowiesz. – Wziął kolejnego gryza, ruszając mocno żuchwą.

– Przecież mi nie wolno – zakpiłam.

– Niedługo, być może, to ja będę o tym decydował. Nie twoi rodzice.

Znów spojrzałam na mojego ojca. Myśl, że odchodzę z domu i zacznę należeć do męża, boleśnie ukuła mnie w serce. To Tymon będzie decydował o wszystkim, może nawet wydzielać mi czas spędzony z rodzicami.

– Bardzo kocham swoich rodziców. Mają tylko mnie – odparłam z powagą, zaznaczając, że to dla mnie ważne.

– Szanuję to i rozumiem. O nic nie musisz się martwić, też jestem bardzo rodzinny.

Naszą uwagę zwróciła para siedząca niedaleko. Zaśmiali się tak głośno, że aż się na nich skupiliśmy.

– Wyglądamy jak oni – stwierdziłam. Tymon spojrzał na mnie pytająco, więc wyjaśniłam: – Zakochana para siedzi przy stoliku i zajada pizzę bez żadnego stresu. Cieszą się sobą. Wyglądamy tak samo. Ci wszyscy ludzie, którzy nas mijają, nie mają pojęcia, jak dalekie to jest od prawdy. Nic o nas niewiedzą, nawet się nie domyślają.

Przyglądał mi się chwilę, jakby chciał coś ze mnie wyczytać, ale odpuścił.

– Zawsze myślałem, że jesteś oddana naszym zasadom. Wydajesz się wzorem do naśladowania.

Odsunęłam swój talerz i nachyliłam się, żeby zmniejszyć między nami dystans. Postanowiłam spróbować być z nim szczera i porozmawiać jak ze starym kumplem. Sprawdzić, czy chociaż spróbuje mnie zrozumieć, czy skarci groźną miną.

– Po prostu często mam takie myśli... Patrzę na swoich znajomych albo ludzi wokół mnie i czuję się jak kosmitka. Oni nie wiedzą i nigdy się nie dowiedzą o naszym prawdziwym życiu. Znają mnie od lat, a nie mają pojęcia, kim naprawdę jestem i jaka jestem.

Tymon uśmiechnął się delikatnie. Chyba ucieszył się, że się otworzyłam i podzieliłam swoimi myślami. Zastanawiał się chwilę nad odpowiedzią, co dało mi poczucie, że podobnie jak ja, nie chciał zerwać tej cienkiej nici porozumienia.

ONI też mają tajemnice, o których nie mówią. Problemy, które ukrywają. Nie znasz ich tak naprawdę. Musiałabyś być z kimś bardzo blisko, żeby znać jego prawdziwą twarz. Nie tylko my stwarzamy na co dzień pozory. Wszyscy to robią bez względu na wyznanie i przynależność. Oni nie znają ciebie, a ty nie znasz ich. Nie wiesz, co dzieje się w ich domach i życiu prywatnym. W niektórych przypadkach zapewne bardzo byś się zdziwiła – obalił mój kolejny argument.

Doceniłam, że mogłam z nim rozmawiać na takie tematy. Nie był zły, nie oceniał. Po prostu ze mną rozmawiał. Swobodna atmosfera sprawiła, że nie chciałam kończyć tej randki. Czułam się w jego towarzystwie coraz lepiej.

– Pewnie masz rację. Na pewno ją masz, skoro wróciłeś.

Patrzył na mnie zbyt długo. Z pełną powagą wlepiał we mnie swoje ciemne spojrzenie.

– Wróciłem po ciebie – odparł z niezachwianą pewnością. Uderzył we mnie gorąc, zmazując z twarzy uśmiech. Nie spodziewałam się takiego wyznania, nie wiedziałam, jak zareagować, więc spuściłam wzrok na pusty talerz po pizzy. – Poza tym, tamten świat wcale nie jest taki wyjątkowy – dodał od niechcenia.

– Czego oczekujesz od żony? – wypaliłam nagle i od razu tego pożałowałam, gdy zobaczyłam jego zmieszany wyraz twarzy. Próbując to ukryć, sięgnął po szklankę. – Poza tym, że muszę dać ci syna – dodałam, na co zachłysnął się wodą.

Odkaszlnął, uderzając się pięścią w mostek, a później spojrzał na mnie rozbawiony. Tym samym ja czułam się coraz bardziej głupio. Zrobiłam z siebie idiotkę.

– Oj, Julia – roześmiał się. – Komu jak komu, ale że tobie takie rzeczy chodzą po głowie?

– Dobrze wiesz, o co mi chodzi. – Skarciłam go wzrokiem, mając wrażenie, że zaraz spłonę rumieńcem.

– Nie martw się. Wymagam tylko twojej szczerości i uczciwości. Co do reszty, to jestem pewny, że się dogadamy.

Z nerwów przygryzłam wargę odrobinę za mocno, ale starałam się nie pokazać po sobie, jak wielki płomień zażenowania palił moje wnętrzności. Najchętniej schowałabym się pod stół albo uciekła do toalety, jednak postanowiłam nadal udawać, że panuję nad sytuacją.

– A ty? – spytał po chwili. – Jakiego męża sobie wymarzyłaś?

– Nie marzyłam. Wiedziałam, że nie mogę sama wybierać, więc nie chciałam się niepotrzebnie nakręcać na ideał. Nie wiem, może to błąd z mojej strony? Wolałam być przygotowana na najgorsze i przyjemnie się zaskoczyć.

– Doskwiera ci ten brak wyboru, co? – zapytał smutno.

– Nie chciałam sprawić ci przykrości. Ciągle gadam takie głupoty. – Złapałam się za głowę i przeczesałam palcami włosy. – Naprawdę, nie tak to miało zabrzmieć.

– Nie szkodzi. To dobrze, że jesteś szczera. A ja doskonale wiem, na co się piszę.

Mimo tych zapewnień cała radość z niego uleciała. Tymon raz wydawał mi się całkiem obcy, raz czułam się przy nim, jak przy najlepszym przyjacielu, któremu mogę powiedzieć wszystko, a on mnie zrozumie. To było jak huśtawka. Góra, dół, góra, dół.

– Ufam moim rodzicom. Na pewno dobrze wybrali – próbowałam naprawić to, co powiedziałam wcześniej. Brak doświadczenia w randkowaniu i fakt, że siedział naprzeciw mnie mój przyszły mąż, a nie chłopak, wzbudzał stres. Przez to najpierw mówiłam, później myślałam. Na samym końcu żałowałam, że w ogóle otworzyłam usta.

– Mam nadzieję, że masz rację. – Tym razem to on się poddał. Oparł się ciężko o krzesło, patrząc za okno.

Atmosfera między nami się zepsuła. Przez jakiś czas milczeliśmy, nie wiedząc co dalej. Poczułam się źle z tym, że sprawiłam mu przykrość. Ponownie. On się starał, ja kręciłam nosem. Chciałam, żebyśmy się do siebie zbliżyli, ale jednocześnie czułam, jakby był ogniem, który mnie poparzy, jeśli zbliżę się za bardzo. Buzował we mnie strach zmieszany z potrzebą bliskości. Postanowiłam iść za ciosem i brnąć dalej w szczerość.

– Byłam na ciebie zła.

– Na mnie? – Wydawał się szczerze zainteresowany. – Co zrobiłem?

– Zostawiłeś mnie – odparłam krótko.

Nachylił się, opierając łokcie o stół, a jego przeszywające spojrzenie porażało.

– Chyba nie rozumiem.

Rozejrzałam się wokół siebie, żeby mieć pewność, że nikt nas nie podsłuchuje.

– Byłam w szkole dziwadłem. Patrzyłam na przerwach na znajomych i nie pasowałam tam. Nigdy nigdzie nie pasowałam. Do nas też nie. Na spotkaniach zadawałam się głównie z Hanią. Czasem z kimś rozmawiałam, ale tylko z czystej uprzejmości. Tylko ty byś zrozumiał. Kiedyś rozmawiałeś ze mną o wszystkim, ale zostawiłeś mnie samą.

Tymon się rozluźnił, patrzył na mnie z troską i zrozumieniem. Chyba chciał złapać moją dłoń, ale zamiast tego gwałtownie cofnął swoją.

– Kochanie, nie mogłem mieć z tobą kontaktu. Dobrze wiesz... Tylko bym ci zaszkodził. Gdybym mógł coś zrobić, tobym zrobił.

– Wiem, ale na kogoś się złościć musiałam. – Uśmiechnęłam się pod nosem i podniosłam wzrok. Odwzajemnił uśmiech szeroko. Nasze twarze znalazły się blisko siebie i jakaś niewidzialna siła tańczyła wokół, przyciągając i omamiając.

– Skoro dzięki temu było ci lżej, to biorę to na siebie. – Poklepał się po torsie, na co się roześmiałam, lecz po chwili spoważniałam.

– Ale później zostawiłeś mnie naprawdę. Uciekłeś...

– ...i wróciłem – podkreślił dobitnie. – Po ciebie. Znów będziemy razem, jeśli zechcesz.

Rozlało się po mnie przyjemne ciepło. Coraz bardziej przekonywałam się do Tymona. Chciałam, żeby był częścią mojego życia. Kiedyś tak bardzo za nim tęskniłam. Nagle zdałam sobie sprawę, że zaraz się rozstaniemy i zrobiło mi się smutno z tego powodu. On chyba to dostrzegł i źle zinterpretował, bo sam spoważniał.

– Jeśli nie będziesz zdecydowana... Wystarczy, że powiesz. Rozumiem, że nie możesz sprzeciwiać się woli rodziców. Ja mogę wszystko, pamiętaj o tym. Nie chcę cię skrzywdzić, Julia.

– Mówisz o ślubie? – Niemal zapiszczałam z zaskoczenia.

– Tak. Jeśli ty tego nie chcesz, to ja też nie chcę. Nic na siłę. – Głębia jego spojrzenia przeszyła mnie aż po żołądek. On nie żartował.

– Ja tu nie mam wiele do powiedzenia.

– Ja mam. To nam wystarczy. Zrobię to, o co poprosisz.

Serce zabiło mocniej. Nie spodziewałam się, że zrobiłby to, czego ja chcę. Wycofanie się z tego układu byłoby głupotą. Spotykałam się z Tymonem, a to było zakazane, kiedyś ktoś mógłby to wykorzystać przeciwko mnie. Do tego musiałam przyznać sama przed sobą, że ta odrobina chemii między nami była nadzieją, że dogadamy się jako małżeństwo. I co najważniejsze, jego naprawdę obchodziło, co mówiłam. Słuchał i wchodził w dialog, zamiast twardo ucinać moje wypowiedzi.

Spojrzałam na tatę. Siedział zamyślony, obok stał pusty kufel po piwie, po którym jeszcze spływała pianka, na talerzu leżała zmięta serwetka. Kelnerka zapytała go, czy jeszcze czegoś sobie życzy, ale on pokręcił głową i chyba poprosił o rachunek.

Poczułam nagłe, przytłaczające zmęczenie. Zbyt wiele zdrowia kosztowały mnie ostatnie tygodnie. Przetarłam twarz, zapominając o makijażu.

– Spotkamy się jeszcze? – zapytał niepewnie, patrząc w moje oczy.

– Tak. – Uśmiechnęłam się, żeby podkreślić, że dobrze się z nim bawiłam. Przerażała mnie myśl o przyszłości, ale nie chciałam dłużej go tym zadręczać.

– Musimy się już zbierać. – Podszedł mój ojciec, psując jeszcze bardziej cały nastrój.

Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie. Tata podszedł bliżej telewizora. Wcześniej nawet nie zauważyłam, że zamiast muzyki, z głośników docierały już dźwięki meczu. Chciałam podać Tymonowi rękę na pożegnanie, ale on wykorzystał to, że nikt nas nie pilnował. Złapał moją dłoń, nachylił się i pocałował w skroń.

– Do zobaczenia, Julia – powiedział zmysłowo, muskając ustami moją skórę.

Przymknęłam oczy, wypuszczając z siebie cicho powietrze. Ta bliskość spowodowała przyjemny ucisk w brzuchu i wywołała gęsią skórkę. Odsunął się na bezpieczną odległość, w jego oczach tańczyły iskierki, a na twarzy pojawił się uśmieszek. Nie byłam pewna, czy wolno mu aż tak się do mnie zbliżać. Ścisnęłam wargi, starając się opanować zawstydzenie. Nie mogłam jednak zaprzeczyć, że jego miękkie usta na mojej skroni coś we mnie obudziły.

Podążyłam za tatą, który otworzył mi drzwi. Wychodząc, zerknęłam dyskretnie w stronę Tymona. Stał wciąż w tym samym miejscu z rękami w kieszeniach i odprowadzał nas wzrokiem. Nikomu bym o tym nie powiedziała, ale ciągnął mnie do siebie niewidzialną liną. Chciałam wrócić do stolika. Musiałam jednak się odwrócić i odejść.


^^^^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro