~ Rozdział 5 ~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tymon

Wypchaliśmy auto z rowu, a wujek Julki zaproponował poszkodowanemu, że mogą podjechać do ich domu, żeby zagrzać się, zjeść coś ciepłego, uspokoić zapłakane, przestraszone dzieci. Coś we mnie drgnęło. Jedna z głównych zasad Wspólnoty to pomoc innym. Tutaj na wsi nadal mieli to wpojone, wypalone, zaprogramowane. Nawet nieznajomego, chciał zaprosić do swojego domu i mu pomóc. My, Alfy z miasta, trochę o tym zapomnieliśmy. Biegliśmy za coraz większą władzą, prowadziliśmy między sobą wojny, chcieliśmy udowodnić sobie wzajemnie, że jesteśmy kimś lepszym, niż ten drugi. Zgubiliśmy gdzieś sens tego, o co walczyli nasi pradziadkowie. Straciliśmy z oczu powody, przez które powstała Wspólnota. Julia odnalazła na tej wsi coś, co przypomniało jej, jaka jest naprawdę, tak w głębi serca. I ja chyba też to odnalazłem.

Deszcz nadal nie ustawał, a wzmagał na sile. Uderzał w nasze kaptury, zagłuszając rozmowy. Wujek mówił coś o tym, że nie wydostanę się ze wsi, dopóki pogoda się nie uspokoi, bo wpadnę na jakąś zalaną drogę albo pourywane gałęzie. Zaczynało się ściemniać, więc pewnie znaleźliby mnie dopiero rano. Nie do końca odpowiadała mi opcja zostania na noc. Zamierzali umieścić nas w jednym pokoju, jak małżeństwo. Nie wiedziałem, jak miałbym położyć się obok Julki pod jedną kołdrą i trzymać ręce przy sobie. Sam niewinny pocałunek w zimnym deszczu rozpalił mnie do czerwoności, a co dopiero jej ciało, tak blisko mojego.

Byłem pewny, że nie dam rady. Zacznie się niewinnie od położenia dłoni na biodrze lub buziaka na dobranoc, a skończy się tak, że już się od niej nie odkleję. Julia miałaby tylko dwa wyjścia. Albo mi się odda i będziemy kochać całą noc, albo każe mi się odsunąć. Obie opcje nie wchodziły w grę. Nie wyobrażałem sobie, że najpierw zapłoniemy w pościeli, a później ona tutaj zostanie i będzie udawała, że nic się między nami nie wydarzyło. Odtrącenia też bym nie zniósł.

Gdy wujek i Igor przyspieszyli kroku, złapałem Wiktora za łokieć, pociągając do tyłu. Stanął w miejscu, patrząc na mnie z lekceważeniem. Ciśnienie mi podskoczyło, zaciskając dłonie w pięści, ale dostałem buziaka, żeby mu tej twarzyczki nie przestawić, więc musiałem dotrzymać słowa.
– Posłuchaj mnie uważnie. – Zwęziłem oczy, mówiąc dobitnie, żeby zrozumiał. – Julia jest zamężna, więc się nie śliń na jej widok, a mnie nie drażnij.

– Mhm... – Ze znudzeniem wsadził ręce do kieszeni, przekrzywiając głowę. Brakowało jeszcze tylko ziewnięcia.

– Nie dostałeś w mordę, tylko dlatego, że ona nie chce sprawiać problemów wujkowi. Nie dotykaj mnie więcej, bo sobie nie życzę. I jej też nie waż się dotknąć. Zauważyłem, że nie umiesz trzymać rąk przy sobie.

– A ja zauważyłem, że jesteś strasznie zaborczy i nie wiem, czy to dobre dla Julii.

Zaśmiałem się cicho, dając mu pstryczka w nos.
– Ty nie masz kurwa pojęcia, jaki jestem i wierz mi, nie chcesz się dowiedzieć.

– Tymon! Idziecie? – krzyknął wujek z oddali.

– Tak, już idziemy! – odkrzyknąłem, a później nachyliłem się, sycząc do niego. – Pamiętaj, że ostrzegałem.

– A może ona sama powinna wybierać, czego chce?

Znów się zaśmiałem, ruszając w stronę wujka.
– Na pewno nie wybrałaby ciebie.

– Skoro jesteś tego taki pewny, dlaczego się boisz? – dogonił mnie.

– Skoro jesteś taki pewny siebie, dlaczego to nie ty jesteś jej mężem? – Blefowałem, bo ja znałem odpowiedź. Bez względu na to, czy kiedykolwiek coś między nimi było, czy nie, Julia nie mogła wyjść za mąż za kogoś spoza Wspólnoty. W ogóle nie mogła wybrać sobie męża. Ale on o tym nie wiedział, więc z rozkoszą patrzyłem, jak mina mu rzednie. Gdzieś tam jednak zakuła myśl, że gdyby miała prawo wyboru, być może nie wybrałaby również mnie.


Weszliśmy do domu, brudząc całą podłogę błotem. Ciocia się przeraziła i od razu zabrała buty wszystkich do czyszczenia. Trochę było mi głupio, jednak trzeba przyznać, że moje białe adidasy, nie nadawały się już do niczego. Najpierw przez spacer z Julką, teraz przez łażenie po rowach.

Usiadłem za stołem, a moja żona zaczęła się krzątać razem z Igą. Wpatrywałem się w nią jak zaczarowany. Cudownie było obserwować, jak niemal tańczy po kuchni. Każdy ruch wykonywała z gracją, klasą, jakimś nieuchwytnym urokiem. Zerknąłem na Wiktora i musiałem przełknąć ślinę, żeby nie przeciągnąć go przez stół i nie trzepnąć go kilka razy w ten głupi łeb. Ukradkiem patrzył na jej tyłek, lustrował biodra, badał całe ciało swoimi oczami i pewnie wyobrażał sobie, jak wygląda bez ubrań, albo jakby to było, gdyby w jego kuchni przygotowywała posiłek dla niego. Zagotowało się we mnie. Tylko ja mogłem ją mieć, tylko ja znałem na pamięć jej nagość, tylko ja znałem ją... jak nie znał nikt. Westchnąłem głośno.
Spokój, Tymon... spokój, bo Julka ci nie wybaczy... I tak już dość namieszałeś.

Wujek ogłosił, że zanim zjemy, trzeba się przebrać w suche ubrania. Wiktor machnął na to ręką, a mi ciężko było zostawić ich samych. Nie miałem jednak wyjścia, obiecywałem nad sobą pracować. I musiałem się starać. Miałem tylko jedną szansę, żeby odzyskać żonę. Jedną.

Igor wskazał mi pokój na poddaszu, który aktualnie zajmowała Julka. Rozejrzałem się wkoło, zamykając za sobą drzwi. Niewielkie pomieszczenie, ale bardzo przytulne. Ona na pewno czuła się tutaj dobrze. Nie rozpakowała walizki w całości, a to dobry znak, bo wciąż się wahała, czy jej się to opłaca. Nie zamierzała tu zostać na zawsze, a to już coś.

Przeciągnąłem przez głowę sweter i ściągnąłem dżinsy. Wilgotne ubrania, aż przyklejały się nieprzyjemnie do skóry. Schyliłem się, wyciągając ze swojej torby szare dresy i czarną koszulkę. Zdążyłem poprawić gumkę spodni na biodrach, gdy ktoś zapukał.
– Mogę wejść? – Usłyszałem głos żony. Boże, kobieto, możesz wejść i zrobić ze mną, co zechcesz.

– Jasne, wchodź.

Widząc, że wciąż nie mam na sobie koszulki, szybko zamknęła za sobą drzwi, opierając się o nie. Nie mogłem się powstrzymać, żeby nie podejść bliżej. Spuściła głowę, a jej skrępowanie było tak urocze i kuszące, że aż chciało się go z niej zedrzeć poprzez jęki.
– Nie wiedziałam, czy masz coś na przebranie, więc przyniosłam. – Uniosła wyżej równo złożone w kostkę ubrania.

– Mam. – Zrobiłem następny krok w przód, a ona zaczęła oddychać szybciej. Pokój nagle, jakby się zmniejszył, a my stojąc obok siebie, zajmowaliśmy całą przestrzeń. To kolejny dobry znak. Julia wciąż mnie pragnęła. I może miała podobne myśli do moich, żebym rzucił się na nią i wziął na tych drzwiach. Dlatego tak bardzo się zawstydziła, a na jej policzkach wykwitły delikatne rumieńce. A to święta grzesznica. Uwielbiałem to w niej. W zależności do sytuacji, raz wygrywała ta jej niewinna strona, a raz wybuchała w niej niepohamowana namiętność.

Wycofałem się z pomysłu, zakładając koszulkę. Seks byłby tylko kolejną warstwą pudru na naszych problemach. Najpierw musieliśmy się dogadać, później przejść do celebrowania zwycięstwa. Poza tym nie zadowoliłbym się szybkim numerkiem, po którym otrzymam kopniaka na rozpęd w drodze do domu. Pragnąłem, żeby do mnie wróciła nie tylko ciałem, ale całą sobą. A gdy to już się stanie, zamierzałem smakować ją kawałek po kawałku, bez pośpiechu i strachu, że ktoś nam przerwie.

– Idziemy, skarbeczku? – Pogłaskałem ją po policzku. Podniosła wzrok, spoglądając w moje oczy. Świat się zatrzymał. Rozlały się po mnie przyjemne prądy, serce huknęło w klatce piersiowej, a oddech, gdzieś się zagubił. Wyjdźmy stąd, zanim spłonę żywcem.

– Zostaniesz na noc? – wyszeptała z chrypką, odbierając mi dostęp do tlenu. Niech mi ktoś przypomni, jak się oddycha? Odchrząknęła, patrząc na mnie niepewnie. – Chciałabym, żebyśmy porozmawiali. Tak o wszystkim, co nas gnębi. Ten czas, który spędzamy osobno, powinniśmy wykorzystać w pełni. Bez niedomówień i domysłów.

Kto potrafi zrzucić mnie z urwiska? Kto potrafi wylać na mnie kubeł wody z lodem? Kto mistrzowsko sprowadza mnie na ziemię, nie szczędząc bolesnego uderzenia? Julia. Moja jedyna w swoim rodzaju żona.

– Zostanę. – Uśmiechnąłem się delikatnie, chociaż nie potrafiłem sobie wyobrazić, co mam niby robić z nią całą noc, nie robiąc tego, co krążyło w mojej głowie. Rozmowa rozmową... ale przecież w końcu będzie chciała położyć się spać. I nie mieliśmy tutaj do dyspozycji dwóch pokoi.

Wróciliśmy na dół. Usiadłem za stołem na kuchennym narożniku. Ciocia zajęła krzesło naprzeciwko, a Jula kroiła dla mnie cytrynę do herbaty, bo odmówiłem dodatku rumu. Wolałem podarować sobie alkohol, nie wiedząc, kiedy będę musiał wsiąść za kółko. Poza tym czekała nas wspólnie spędzona noc, a od dawna przebywaliśmy w jednym pomieszczeniu tylko tyle, ile było konieczne. Żona podeszła, stawiając przede mną kubek i uśmiechnęła się delikatnie, rozgrzewając moje serce.

– Siadaj. – Wiktor poklepał miejsce obok siebie. Mógłby się przesunąć, żeby Jula zmieściła się koło mnie, ale dureń musiał podnieść mi ciśnienie. W myślach wylewałem mu gorącą herbatę na łeb.

I wtedy poczułem dotyk na ramieniu. Podniosłem głowę, gdy Julia z niezwykłą gracją wślizgnęła się między moje nogi, siadając wygodnie na prawym udzie. Objąłem ręką jej biodra, żeby nie spadła, a duma rozpierała mnie od środka. Jej bliskość wypalała się ogniem przez materiał spodni.
Nie z moją Julą takie numery, gnojku. To kochana, lojalna i wierna dziewczyna. Przez te myśli miałem ochotę przybić sobie piątkę, w twarz, krzesłem. – Jak ja mogłem zwątpić w takiego anioła? I jak mogłem oczekiwać, że tak po prostu mi wybaczy?

Po kilku minutach jednak wszyscy się przesunęli. I chociaż nie chciałem wypuszczać jej z ramion, ona usiadła na skraju obok mnie, żebym mógł spokojnie zjeść. Dałbym radę jeść jedną ręką, serio. Ale głupio było trzymać ją na siłę przy tylu osobach.

Jedzenie było przepyszne. Wiejska, podgrzana kiełbasa, zagryzana chlebem z ziarnami, upieczonym dzisiaj przez ciocię, to było istne niebo dla mojego podniebienia. Wciąż czułem przy swoim boku obecność mojej ukochanej i to powodowało, że tryskałem humorem, gdy wujek zaczął opowiadać śmieszne historie. Polubiłem ich już w święta, bo byli bardzo rodzinnymi, ciepłymi i pozytywnymi ludźmi. Takimi, którymi człowiek chce się otaczać. Miałem na końcu języka propozycję, żeby kiedyś nas odwiedzili, ale na razie nie wiedziałem, czy własna żona mnie odwiedzi, więc zapraszanie gości, nie było teraz dobrym pomysłem.

Po kolacji Julia przeprosiła wszystkich, mówiąc, że pójdziemy już na górę. Zgodziłem się z nią, bo też potrzebowałem tej rozmowy, ale nie chciałem naciskać. Miała moc przegadania każdego, więc jej wujostwo nadal siedziało za stołem, a my poszliśmy najpierw po materac i pościel dla mnie, chociaż oni chcieli oddać nam pokój Igi.
Szedłem z dumą po schodach za moją żoną, bo Wiktor został na dole. Mógł sobie marzyć, o czym zechce, ale ja i Jula, to ja i Jula. Magia, która nas połączyła i zawsze będzie się tliła. Nie miał szans wejść między nas, bo nie było tam miejsca dla osoby trzeciej.

Zadbała o każdy szczegół, idealnie przygotowując mi miejsce do spania. Później oklapła na to, opierając się o łóżko plecami i wskazała miejsce obok siebie. Nie odmówiłem, ale zachowałem idealną odległość, żeby móc na nią swobodnie patrzeć podczas naszej rozmowy.
– Chociaż się powtarzam, to chciałbym zacząć od przeprosin – mówiłem od serca, nie spuszczając z niej wzroku. – Byłem strasznym idiotą. Teraz poznałem Wiktora i widzę, jak na ciebie patrzy. Dodatkowo niedaleko mieszka Paweł, twój kandydat na męża. A jednak mam w sobie spokój, bo wiem, że tobie nie w głowie zdrady. Ty po prostu taka nie jesteś, masz swój własny system zasad i się ich trzymasz. Chyba miałaś rację, że przesiąknąłem tamtejszym gównem. Żałuję, że w ciebie zwątpiłem, Jula. I chociaż nigdy sobie nie wybaczę, mam nadzieję, że ty mi tak.

– Nawet wiem, jak się czujesz. Miałam to samo z Kingą. Teraz rozumiesz?

– Tak. – Kiwnąłem z przekonaniem. – A ty rozumiesz, w jakiej ja byłem sytuacji? Czasem nie zauważałem wszystkiego, bo dla mnie wydawała się niegroźna. A czasem nie chciałem niepotrzebnie zaogniać sytuacji, bo wiedziałem, że nic mnie z nią nie łączy i nie połączy, tak jak ciebie i tego kmiotka na dole.

– To chociaż w jednym temacie zrozumieliśmy się wzajemnie. – Uśmiechnęła się blado. Później spuściła na chwilę głowę, zbierając myśli, a gdy ją podniosła, przestraszyłem się tego, co dojrzałem w jej oczach. – Jeśli wszystko ma się ułożyć, nie powinniśmy ukrywać przed sobą żadnych obaw, prawda?

– Możesz mi powiedzieć, co tylko zechcesz.

– I nie wkurzysz się? – spytała z ogromem niepewności. Bała się przede mną otworzyć. Zmieniłem trochę pozycję, chwytając jej dłonie w swoje.

– Możesz powiedzieć mi wszystko – zapewniałem ze spokojem i ciepłem. – Ukrywanie prawdziwych uczuć sprawiło, że niemal zrzuciliśmy się wzajemnie z mostu. Jestem nie tylko mężem, ale też twoim przyjacielem, więc powiedz, czego się boisz?

Przełknęła ślinę i automatycznie próbowała złączyć dłonie, żeby się nad nimi poznęcać. Nie mogła tego zrobić, bo wciąż ją przytrzymywałem.
– Martwię się, że najpierw wszystko odbudujemy, a później znów zwątpisz.

– Nie będzie tak – przemawiałem z pewnością w głosie. – Nie wyskoczę już z takimi durnymi oskarżeniami. Wbrew pozorom teraz ufam ci bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, chociaż to może dziwne.

– Nie to mam na myśli. – Wyrwała swoją rękę i przeczesała nią nerwowo włosy. – Powinieneś być ojcem, Tymon. Kochasz dzieci, a być może...

– Jula, kotku... – przerwałem jej miękko. – Nie będę kłamał. Masz rację, że kocham dzieci i pragnę je mieć. Ale po pierwsze, problem może być mojej stronie, nie twojej. Po drugie, nic nie jest przesądzone i nadal jest nadzieja. A po trzecie, po co mi dzieci bez ciebie? Co ja im dam? Brak miłości do ich matki? Brak obecności w ich życiu? A ta biedna dziewczyna... Nieważne, jak bardzo będzie się starała i jak cudowną byłaby osobą. Zmarnuje się przy mnie, bo nigdy ci nie dorówna i chociaż nie powiedziałbym jej tego w twarz, w myślach wciąż bym ją do ciebie porównywał; Julia robi bardziej pikantne pierogi, Julia piecze lepszy sernik, Julia zrozumiałaby mój pokręcony żart, Julia właśnie posłałaby mi mrożące spojrzenie. Nie będę miał drugiej żony, bo nikt wtedy nie będzie szczęśliwy. – Uniosłem jej podbródek, żeby spojrzała na mnie zaszklonymi oczami. – Marzę o dzieciach, które mówią do ciebie; "mamo".

Tymi słowami sprawiłem, że nie wytrzymała i wypuściła, toczące się po policzkach łzy. Pociągnęła nosem, gdy ścierałem je kciukami.
– Chodź do mnie. – Rozchyliłem ramiona, ale ona nie zareagowała, więc wciągnąłem ją na swoje kolana, przytulając z całych sił. Nikt od tak dawna jej nie przytulał i ze wszystkim, zawsze była sama. Ucałowałem jej włosy i nie było w tym grama erotyzmu, a najczystsza miłość. – Chcę spędzić z tobą resztę życia. Z tobą, Julia. Nieważne, jaka jest tego cena.

– Boję się, że za kilka lat będziesz żałował swojej decyzji. A ja nie będę miała dokąd pójść...

Płakała cicho w moją koszulkę i domyślałem się, że to nie tylko z powodu rozmowy. Musiała wyrzucić z siebie cały żal ostatnich tygodni, a może nawet miesięcy. Byłem jedyną osobą na świecie, która znała całą prawdę o jej życiu. Jedyną, której mogła zaufać. Jedyną, przy której mogła okazywać słabość. A nawet ja zostawiłem ją samą. I teraz, kołysząc w ramionach jej zmęczone ciało, nie potrafiłem sobie poradzić z wyrzutami sumienia. Odsunęła się lekko, wycierając policzki. Spojrzała wprost w moją twarz i nie podobał mi się ten brak przekonania, który widziałem w jej oczach. Usiadła z powrotem na swoje miejsce, biorąc głęboki oddech.

– Nie wracasz ze mną, prawda? – Odważyłem się zapytać, mimo że wypalało mi to wnętrzności.

– Nie czuję się na siłach. – Spuściła głowę. – Tym bardziej ze względu na zlot Alf. Myślę, że... Chciałabym mieć pewność...

– Czy ty dajesz mi czas? – Nachyliłem się lekko w jej stronę. – Chcesz, żebym jednak przemyślał rozwód? Zdajesz sobie sprawę, jak będzie wyglądało twoje życie po rozwodzie? I jak w ogóle wygląda całe przejście przez ten proces?

– Wszystko albo nic. – Uniosła dumnie brodę. – Chcę mieć pewność, Tymon. Albo zostajemy ze sobą na zawsze, na dobre i złe, jako małżonkowie i przyjaciele, bez kłamstw, niedopowiedzeń i całego tego bajzlu albo się rozchodzimy. Nie chcę półśrodków, nie zadowolę się lukrowanym małżeństwem i nie zamierzam więcej próbować. Nie wrócę do ciebie po to, żeby za rok znów przechodzić przez to samo. Skoro to wszystko już się wydarzyło, powinno nas czegoś nauczyć. Poza tym, jeśli mam być szczera, to nie czuję się na siłach, żeby wrócić do gniazda żmij. Tym bardziej, jeśli zjedzie się ich jeszcze więcej. Póki co, nikt nie wie, gdzie mnie szukać.

– Jeśli taka jest twoja decyzja, uszanuję ją. – Westchnąłem ciężko, odwracając głowę w bok. Niespodziewanie ona zerwała się z siadu na kolana i objęła mnie mocno za szyję. Tak, jak przytula się kogoś, kto jest dla ciebie bardzo ważny. Pogłaskałem jej plecy z uczuciem.

– To nie jest na złość tobie – wyszeptała. – Zależy mi na tym, żebyśmy wszystko poukładali. Dlatego powiedz mi wszystko. Ja naprawdę chcę, żebyś wyrzucił z siebie każdy moment, w którym źle postąpiłam, zraniłam cię, doprowadziłam cię do nieprawdziwych domysłów. Chcę wiedzieć, żebyśmy nie powtarzali wciąż tych samych błędów. – Wróciła na swoje miejsce, patrząc na mnie z ciepłem, choć jej oczy były smutne. To dobry pomysł, powinniśmy wzajemnie wytknąć sobie pomyłki i niedociągnięcia, wyjaśnić przemilczane sytuacje, żeby w końcu pogodzić się z przeszłością. I zacząć przyszłość.

Minęło kilka godzin, w których siedzieliśmy na materacu i zadawaliśmy sobie szczere pytania takie jak: Dlaczego ściągnąłeś aplikację szpiegującą mój cykl? Dlaczego chroniłaś Hanię, nie biorąc pod uwagę tego, że możesz tym zaszkodzić mi? Dlaczego w takiej sytuacji zachowałaś się właśnie tak, a nie inaczej? A dlaczego ty w innej sytuacji zachowałeś się właśnie tak? Już nie płakała i potrzebowała przytuleń. Starała się być silna i zachować dumę.

Ta rozmowa była bardzo potrzebna, jak pierwszy deszcz po długiej suszy. Daleka droga przed nami, zanim staniemy się na nowo udaną parą, ale zbliżyliśmy się do siebie na stopie przyjacielskiej.

Sukcesem był też fakt, że ani razu, żadne z nas nie podniosło głosu, nie zirytowało się, nie obraziło. Zwyczajnie otworzyliśmy się na siebie w gotowości, aby wysłuchać drugiego i przyjąć ewentualną krytykę, popartą argumentami. Oczyściliśmy atmosferę, jednocześnie mierząc się ze swoimi niedoskonałościami, które powiedzieliśmy sobie wzajemnie w twarz. I ciężko było zmierzyć się z własnymi błędami. Ciężko było wysłuchiwać, że czasem pozorna złość, wcale nie skierowana na nią, mogła zostać źle odebrana. Ja też nie szczędziłem jej przykrych słów, opowiedziałem o każdej sytuacji, w której swoim zachowaniem szkodziła naszemu małżeństwu.

Noc minęła szybko, a dzień niedługo miał się zacząć, chociaż ciemne chmury nie ustępowały i nadal kapał lekki, miarowy deszcz. Patrzyłem, jak moja żona spokojnie śpi, chociaż obramówki wokół oczu zdradzały, jak wiele wypłakała w ostatnim czasie. Wyszedłem tylko do łazienki, ale znużyło ją zmęczenie i padła na moim materacu. Okryłem ją kołdrą i pogłaskałem po włosach. Miała rację, że po takiej rozmowie, każde z nas powinno to przemyśleć w spokoju. Julia była mądrzejsza od mojej mądrości Alfy. Nie przeżyła tego, co ja. Nie widziała tak wiele i nie musiała tyle doświadczyć. Dlatego patrzyła na świat na swój własny sposób, pomagając mi dostrzec to, co niedostrzegalne.

Niełatwo było się podnieść, jakby moja dusza ważyła tonę. Potrzebowałem jeszcze chwili w bezruchu, w którym nie odrywałem wzroku od ukochanej. Nachyliłem się, całując jej skroń.
– Dbaj o siebie, skarbeczku – wyszeptałem w skórę i nie dając sobie nawet sekundy więcej, wstałem na równe nogi.

Do torby spakowałem przemoknięte ubrania, a wyciągnąłem z niej naszykowaną kopertę. Jadąc tutaj, przygotowałem się różne możliwe scenariusze. Na ten, że wrócę sam, też. Dopisałem kilka słów na kartce, schowałem do koperty i odłożyłem przedmiot na nocną szafkę.
Odwróciłem się w stronę Julii po raz ostatni. Tak ciężko było odejść, zostawić ją tutaj, nie zabrać do domu. Ale potrzebowała czasu, a ja powinienem dać jej wszystko, czego pragnęła. W głowie miałem pustkę, nawet nie wiedziałem, co mógłbym powiedzieć do śpiącej żony na pożegnanie, bo nie było takich słów. Nie mogłem też patrzeć na jej łzy, gdyby musiała mnie odprawiać rano do samochodu. Dość już miała wrażeń.

Wyszedłem. A moje serce zostało przy niej. I miałem nadzieję, że niedługo się spotkamy.


^^^^^

Hej ;)
Myślicie, że dobrze zrobili, dając sobie jeszcze czas?
Mam nadzieję, że wyszło dobrze, bo jakoś ciężko szło mi pisanie. Nie zliczę, ile razy usuwałam i dopisywałam fragmenty. :D
Buziaki i pozdrowienia! ;)

^^^^^


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro