Rozdział 32

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie wiem, czy wszyscy widzieli mój wpis na wattpadowej tablicy, więc z okazji premiery Hannah w podziękowaniu za wspieranie mnie w mojej pasji, jaką jest pisanie, ogłaszam mini maraton Wspólnoty! Dziś aż 3 rozdziały, więc zróbcie sobie herbatkę (colę z lodem?) i zapraszam na przełomowe sceny ostatniej już części Wspólnoty <3


1/3

Kuba

Byliśmy tylko we trójkę, ale nie robiło nam to różnicy. Nawet gdyby tamtych było pięcioro czy sześcioro, trzy młode Alfy wystarczyłyby aż nadto. Na nasze nieszczęście rzucaliśmy się w oczy, bo wysiedliśmy z samochodu odpicowani. Nie spodziewałem się, że ten dzień nadejdzie dziś, ale wcale nie tak łatwo zebrać wszystkich podczas wakacji. Nikodem nawet nie był z naszego regionu, ale upierał się, że chce przy tym być, a że przy okazji dostałem zaproszenie na imprezę, postanowiliśmy, że lepszej szansy nie będzie.

Weszliśmy do domu jednego z matołków, jak nazywała ich Bianka. Muzyka grała głośno. Dziewczyny z naszej szkoły zwracały na siebie uwagę śmiechami, tańcem i wygłupami. Zauważyłem, że jedna z nich, mająca kieckę tak krótką, że niemal widać jej było pośladki, tańczy seksownie na krześle, na którym siedział... Daniel. Wyciągnąłem telefon, żeby zrobić mu zdjęcie. Bianka powinna zobaczyć, że prawie pieprzy inną, bo mi nie wierzyła. Nie uwierzyłaby również, że on wcale nie ma problemów z moimi byłymi kolegami. Był na niejednej imprezie, na której bywałem ja. Uprzedzałem, ostrzegałem, jednak ona już mi nie ufała.

– Hej. Jak ty wyglądasz? – Klepnął mnie jeden z nich w ramię, przez co nie udało się zrobić zdjęcia. Uwieczniłem ścianę.

– Nie dotykaj mnie, kurwa – wyplułem z siebie.

– Byłeś na pogrzebie babci w tej koszuli, czy co? – Zaśmiał się pijackim śmiechem, na co Kryspin uniósł brwi.

– A to byłoby zabawne, czy jak? Bo chyba nie rozumiem.

Podszedł drugi, lustrując wzorkiem moich towarzyszy.
– Znajomych przyprowadziłeś? – Wyciągnął dłoń do Nikodema. – Siema.

Nikodem spojrzał na mnie, a ja skinąłem głową na znak, że to jeden z nich. Napluł na jego dłoń, a nim ten się zorientował, co się dzieje, został rzucony na ścianę i sam sobie przyłożył liścia swoją dłonią ze śliną. Nie sam w sumie. Nikodem mu pomógł.

– Kuzyn Bianki Kwiatkowskiej, miło mi poznać.

– Przez tę sukę wyrzucili mnie ze szkoły!

– Sukę będziesz widział w lustrze, gdy z tobą skończę – warknął, przykładając mu z kolanka z brzuch.

Kolejny rzucił mu się na pomoc, ale wtedy dołączył Kryspin. Ja oparłem się o ścianę, wzrok wbijając w Daniela, który przestał obmacywać naszą koleżankę, bo jego uwagę zwróciło widowisko.

– Później dotkniesz JEJ?! – krzyknąłem, żeby na mnie spojrzał.

Uśmiechnął się wrednie. Złapał dziewczynę za pośladki, żeby się z niego podniosła. A później odwrócił do siebie i namiętnie pocałował. Oblizując jej wargi, patrzył wprost na mnie.

– Tak ją całowałem, a co? Tobie nie pozwoliła?

Obudził się we mnie demon, ruszyłem w stronę kuchni, a on odsunął dziewczynę na bok. Wjechałem w dziada niczym walec, aż przesunęliśmy stół, a krzesła się przewróciły. Wokół rozległy się krzyki i piski, gdy lałem Daniela po mordzie, a Nikodem i Kryspin świetnie radzili sobie z moimi byłymi już znajomymi.

– Dzwonię po policję! – wrzeszczała jedna, trzymając telefon w ręce.

– Dzwoń! – ryknąłem, przyszpilając Daniela twarzą do stołu. – Wszyscy jesteście naćpani i pijani! Będą mieli, co robić, gdy znajdą w kieszeniach niektórych niespodzianki. Prawda, Danielku? – Pogłaskałem go po głowie, więc zaczął się wierzgać i wykrzykiwać jakieś bluzgi.

– Nie dzwoń! – krzyczał. – Nie dzwoń, do kurwy!

Przyłożyłem mu tak, że stracił przytomność. Wiedziałem, że tylko na chwilę, ale nie mógł mi teraz przeszkadzać. Naprawdę zauważyłem w kącie dziewczynę, która dzwoniła gdzieś. Chyba po policję. Wyglądała na przerażoną.

– Uciekaj – powiedziałem do niej, gdy patrzyła mi w oczy. – Uciekaj – powtórzyłem, puszczając Daniela, który zleciał bezwiednie na podłogę.

Ktoś go tam cucił, ale mnie to nie obchodziło. Widziałem, że tamta dziewczyna się wymyka, więc odciągnąłem Kryspina od jednego z chłopaków i przez to prawie mi przyłożył. Zatrzymał się w ostatniej sekundzie, a ja i tak odruchowo zrobiłem unik.

– Ktoś zadzwonił po policję. Zmywamy się. Gdzie Nikodem?

Wzruszył ramionami. Zaczęliśmy szukać go w pośpiechu. Nagle usłyszałem jego śmiech, więc wpakowałem się do łazienki. Trzymał czyjąś głową w muszli.

– Fajnie? Fajnie robić tak dziewczynie we trzech? Ja jestem sam. Chcesz jeszcze raz?

– Uciekamy – powiedziałem do niego. Nie wyglądał na zadowolonego, ale puścił jego głowę i wtedy zauważyłem, że to Bartek, najgorszy z nich wszystkich.

To on najbardziej podburzał do zaczepiania Bianki. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Wiedziałem, że mi wybaczy. I miałem to w dupie, choć również byłem winny. Trudno, zapłacę, jeżeli za jakiś czas to oni wszyscy złapią mnie. Zasłużyłem. Powinienem oberwać równie mocno jak oni. Wyszliśmy przed dom, ale każdy z nas miał na sobie plamy krwi. Porozumieliśmy się za pomocą wzroku. Ruszyliśmy biegiem do mnie, żeby się przebrać. Tam na szczęście również zostawiliśmy samochód, w razie czego. I to było dobre posunięcie. Miałem tylko nadzieję, że na imprezie Wspólnoty, nikt nie zauważy, że mamy inne ciuchy.

– Na drugi raz będziemy mądrzejsi – powiedział Kryspin, podwijając rękawy mojej koszuli. – Najpierw przebierzemy się w twoje ciuchy, zanim pójdziemy na jakieś zemsty.

– Racja. – Szybko zapinałem swoją, bo czas uciekał i w końcu ktoś się zorientuje, że zniknęliśmy na zbyt długo. – Wciąż się uczymy na błędach. Nasi ojcowie pewnie zaplanowaliby to lepiej.

– O tym trzeba pamiętać. – Nikodem zabierał nasze brudne ciuchy z podłogi. – Tego uczyli nas od zawsze. Zniszcz dowody.


Bianka

Chciałam podejść do stolika, przy którym siedziały Nadia, Emilka i inne dziewczyny. Chłopcy nie wracali już dłuższą chwilę. Zastanawiałam się, kiedy ich zniknięcie stanie się podejrzane.

– Cześć, kuzynko. – Zagrodził mi drogę Mikołaj. – Co tam słychać?

– Dobrze – odpowiedziałam, udając spokojną, choć podskórnie czułam, że coś jest nie tak. Uważałam na siebie, nie chodziłam sama do łazienki, trzymałam się swoich, a i tak znaleźli odpowiednią okazję, gdy przechodziłam, bo byłam lekko schowana za filarem. Dołączył do niego Oskar, a ja przełknęłam ślinę z ciężkością. – Czegoś chcecie?

– Nie. – Wzruszył ramionami Oskar. – Tak tylko pogadać. Jak tam twój chłopak? Tacie podoba się przyszły zięć?

– To nie zięć.

– Ach, więc każdy może cię głaskać po udach? Byle gnojek? Słabo się cenisz, panienko Kwiatkowska.

Wzięłam głęboki oddech.
– A może zajmij się sobą? – Naprawdę bałam się, że zrobili jakieś zdjęcie, które zaraz pokażą wszystkim gościom na sali.

– Ach, więc mama nie wie? – zadrwił Mikołaj.

– Nic dziwnego – kontynuował Oskar. – Nie ufają sobie.

– Ufamy – warknęłam.

– Nie sądzę – zaprzeczył z mocą. – Przecież nie wiesz, skąd twoja mama ma bliznę na dłoni.

– Wiem.

– Jesteś pewna? – Uniósł brew prowokująco.

– Jakiś problem? – Poczułam perfumy mamy i jej dłoń, którą położyła na moim ramieniu, obejmując mnie.

– Nie, skąd. Tylko rozmawiamy, prawda? – Spojrzał na mnie Oskar.

– Znaleźć wam jakieś zajęcie, chłopcy? – Za nimi wyrósł wujek Marcel. – Możecie zrobić porządki w piwnicy na przykład.

Unieśli dłonie na znak poddania się.
– Nic nie robiliśmy.

– Jakbym was nie znał, może bym uwierzył. – Wujek kiwnął im, pokazując, że mają spadać.

Podążyłam za nimi wzrokiem, robiąc wielkie oczy. Kuba, Nikodem i Kryspin siedzieli przy stoliku. Grali w karty, jakby nigdy nic. Nie uszło mojej uwadze, że się przebrali.

– Gdzie byłeś? – Usiadłam obok Kuby.

– Załatwić coś – odparł, rzucając kartę na stół.

– Dlaczego się przebraliście?

– Zauważyłaś. – Skrzywił się. – Nie wydaj nas, proszę.

– Nie wydam. Nigdy nie wydałam przecież.

Spojrzeliśmy sobie w oczy, jego wypełnione były bólem. Kuby też nie wydałam, a moglibyśmy przez to uniknąć wielu problemów.

– Dziękuję, Bianka. Odpłacę za swoje winy.

Nie skomentowałam. Nie potrzebowałam zapłaty. Pragnęłam tylko, żeby znów było normalnie.
– Kuba, mogę cię o coś zapytać? – wyszeptałam.

– Oczywiście. – Pochylił się w moją stronę, rzucając kolejną kartą. Wtedy zauważyłam, że ma ślady na dłoni, jakby po bójce. W tym momencie, aż się zająknęłam, nie wiedząc, o co zapytać najpierw.

– Oskar i Mikołaj twierdzą, że nie znam prawdy o bliźnie na dłoni mojej mamy. Mają rację?

– Od kiedy ufasz Oskarowi i Mikołajowi?

– Racja. – Wzięłam głęboki oddech. – A skąd macie te ślady po bójce? – Przyjrzałam się również Nikodemowi i Kryspinowi.

Uśmiechnął się do mnie.
– Nie zawsze warto wszystko wiedzieć, Bianka. Czasem niewiedza jest zdrowsza. Martw się o siebie, nie o nas.

– Ja uważam inaczej...

– Dobrze, ale obiecaj, że nie zrobisz scen przy tych wszystkich ludziach. Musisz zachować kamienny wyraz twarzy.

– Obiecuję.

– Mieliśmy niespodziewane spotkanie z matołkami. I od teraz będziemy im składać wizytę za każdym razem, gdy się do ciebie przyczepią. Nie popełnię więcej tego błędu.

Chociaż wewnątrz mnie przelewało się mnóstwo uczuć, starałam się pozostać spokojna na zewnątrz.

– Więc ich pobiliście, tak?

– Czasem jedynym rozumianym językiem jest język zemsty. Nie każde zło da się zwalczyć dobrem. Nigdy więcej nie pozwolę na twoją krzywdę. – Wziął oddech i spojrzał wprost na mnie. – Któregoś dnia porozmawiamy, ale nie dziś. Dziś nie mogę... I tak już dość narozrabiałem, ale opowiem ci wszystko. Masz moje słowo.

Nie rozumiałam nic z tego, co do mnie mówił, jednak ten tłum ludzi i impreza dziadków, to faktycznie nie był dobry moment na dramaty.

– Kiedy porozmawiamy? – nie odpuszczałam.

– Znajdę odpowiedni moment.

^^^^^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro