03 | Chloe Fields

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozpoczęcie roku szkolnego było dokładnie takie, jak Chloe Fields je sobie wyobrażała – w całej hali było pełno rozmawiających ludzi, którzy dzielili się swoimi wakacyjnymi przeżyciami, opowiadali o nabytych doświadczeniach, poznanych nowych wielkich miłościach. Chloe przygotowywała się na to już od pewnego czasu – na powrót zgiełku i chaosu, tak wielu różnych opinii w tym samym pomieszczeniu – jednak mimo to poczuła się niewyobrażalnie przerażona wizją całego roku przed nią; roku pełnego ludzi, nauki, prac domowych i końcowych egzaminów, a potem stresu i wyboru studiów (lub przekonywania rodziców, że nie ma się zamiaru wybierać jakichkolwiek studiów). Zrobiło jej się głupio, że tak to wszystko przeżywała, ale, dzięki Bogu, supeł w jej żołądku rozwiązał się już po godzinie, gdy miała za sobą tyle rzewnych przywitań, że i ona zaczęła powolutku cieszyć się powrotem rutyny.

     A nie było rzeczy na tym świecie, którą Chloe uwielbiałaby bardziej.

     Właśnie odebrała swój plan zajęć i już z kartką w dłoni zatrzymała się, stając pod ścianą razem z Alison Selliman. Jej przyjaciółka miała na sobie czarne spodnie i białą, koszulową bluzkę oraz mocny makijaż, któremu dopełniała czerwona szminka starannie nałożona na pełne usta – Chloe roześmiała się, wiedząc, że Alison wyglądała na minimum dwadzieścia dwa lata; jak ktoś, kto już w tak młodym wieku był redaktorem jakiegoś popularnego magazynu o modzie, a tymczasem dopiero w przyszłym roku miała kończyć dziewiętnastkę. Alison na nią spojrzała, zaalarmowana jej cichym chichotem i zmarszczyła brwi.

     - Widzę, że humor ci dopisuje?

     - A ty nie cieszysz się na myśl o trzeciej klasie?

     Posłała jej tak lodowate spojrzenie, że Chloe poczuła dreszcze wzdłuż kręgosłupa.

     - Niesamowicie.

     Chloe wróciła do studiowania swojego nowego planu zajęć. Codziennie na ósmą. Codziennie do piętnastej trzydzieści. Zawsze była dobrą uczennicą, ale teraz chciała być bardzo dobra – miała zamiar uczyć się z lekcji na lekcję, nie opuszczać godzin, a nawet zapisać się na jakieś fakultety, może wolontariat, a potem dobrzeć zdać egzaminy i zrobić coś ze swoim życiem, choć nie czuła się na tyle silna, aby już podejmować decyzje o wyjściu ze swojej dotychczasowej strefy komfortu. Wyjątkowo ją to przerażało. Mroziło jej nerwy.

     Nie stały same długo – po chwili dołączyli do nich ich znajomi. Ben był wysokim chudzielcem o czarnych włosach i miłym uśmiechu, który grał na gitarze w zespole rockowym, a Sarah sympatyczną dziewczyną w okularach z grubymi, czarnymi oprawkami. Właściwie byli to znajomi Chloe – Alison wolała otaczać się ludźmi ładniejszymi, wyżej postawionymi, jakby stan konta bankowego ich rodziców znaczył dla niej więcej, niż oni sami. Chloe tego nie rozumiała, ale starała się to szanować – kochała swoją przyjaciółkę. Znały się od dzieciństwa i dzięki temu Chloe nauczyła się odpuszczać jej te dziwactwa. Niestety sama czasami łapała się na myśleniu o ich przyjaźni jak o wielkim znaku zapytania – nie wiedziała dlaczego Alison wciąż się jej trzymała, skoro ta niezbyt pasowała do jej typu człowieka.

    Bo Chloe Fields była niewątpliwie jedną z najbardziej zwykłych osób na ziemi i nie można było znaleźć w niej absolutnie żadnej rzeczy, która wyróżniałaby ją z tłumu. Miała jasne włosy, jak milion innych dziewczyn i niebieskie oczy, tak niebieskie, jak milion innych niebieskich oczu. Do tego była średniego wzrostu, o paru zbytecznych kilogramach w paru miejscach, bez zainteresowań, które szczególnie by ją absorbowały, bez tuzina przyjaciół, bez pokręconej i pełnej tajemnic rodziny. Do tego z charakteru także była całkiem normalna – zazwyczaj miła i grzeczna, mająca ambicje i chęci, leniwa, jeśli chodziło o sprzątanie w domu, wynoszenie śmieci lub napisanie referatu na historię. Nie wyglądała jak Alison, nie miała talentu muzycznego jak Ben, nie była tak mądra jak Sarah, a przede wszystkim nie była na tyle wystarczająca, aby zwrócić na siebie uwagę takich chłopców, jak Josh Grinson. I tak sobie żyła. Taka była. Taka sobie.

    - Wybieraliśmy się na pizzę, chętne? – spytał Ben, nierówno składając kartkę ze swoim planem lekcji na dwie części i wkładając ją do tylnej kieszeni dżinsów.

     - Chętne – Uśmiechnęła się Chloe. – Idziesz z nami?

     Alison przez chwilę widocznie się wahała, przygryzając wargę (choć może wahanie dostrzegła tylko Chloe) i nagle ktoś do nich podszedł.

     Josh Grinson tego dnia miał na sobie szare Jordany, czarne spodnie i koszulę, z której dwa guziki przy szyi były rozpięte. Rękawy za to zawinął do łokci, a gdy Chloe na nie spojrzała, dostrzegła wyraźnie zarysowane żyły. Jego brązowe włosy były roztrzepane, ale wciąż wyglądały zadziwiająco dobrze, a Chloe zmiękły kolana, gdy ten się uśmiechnął. Chloe wiedziała, że to właśnie tym podrywał dziewczyny – milion dziewczyn o blond włosach i niebieskich oczach, niby takich jak ona, ale innych, lepszych i innych – i za każdym razem, gdy to robił, wmawiała sobie, że nie powinna czuć się wyjątkowa, ale za każdym razem tak się czuła.

     - Cześć, Alison – powiedział, przewieszając rękę przez jej szyję. Szpilki, które miała na sobie sprawiały, że była prawie jego wzrostu. – Pamiętasz o kręglach? O, cześć, Clary.

     I to było to. Chloe otępiała spojrzała najpierw na Alison, która wyglądała, jakby chciała krzyknąć, a potem na Josha, nie mogąc uwierzyć, że pomylił jej cholerne imię.

     - Chloe. To jest Chloe – odpowiedziała Alison, a Chloe przez chwilę wydawało się, że ta odpowiedź ważyła tonę, o ile nie więcej.

     - Chloe. Jasne, że Chloe. Tylko żartowałem – Roześmiał się i każdy inny człowiek, który usłyszałby tę rozmowę, uwierzyłby mu i poszedłby dalej – Chloe jednak mimo że ślepo w niego zapatrzona, wiedziała, że wcale nie żartował. I wiedziała także, że coś siedziało na jej sercu.

     Jednak w swój następny uśmiech włożyła całą swoją energię i siłę, a gdy już przestała się uśmiechać, miała wrażenie, jakby robiła to przez całe wieki.

     - Pamiętam – mruknęła Alison. – Przepraszam, faktycznie umówiłam się z nimi już parę dni temu. Kompletnie zapomniałam. Ale bawcie się dobrze!

     Ucałowała każdego z nich – może Bena i Sarah zbyt szybko - ale Chloe i tak to doceniła.

     - Trzymaj się, Chloe – Josh machnął w jej stronę ręką, a jej imię brzmiało tak pięknie w jego ustach, że przez chwilę po prostu za nim patrzyła, oczarowana, ale i przestraszona, aż odpowiedziała ciche „cześć, Josh", choć na pewno już jej nie usłyszał.

     Chloe odwróciła się sztywno w stronę Bena i Sarah, a ci przez chwilę na nią patrzyli, widocznie czując się niezręcznie. W końcu jednak Ben przerwał ciszę – przyciągnął ją do siebie i posłał jej miły uśmiech.

     - Chodź na pizzę – powiedział, po czym dodał: - Clary.

     Cała trójka się roześmiała. Choć może Chloe trochę ciszej.

*

Ben akurat podniósł się z miejsca, aby pójść do toalety, gdy Chloe brała gryz swojego trzeciego kawałka pizzy, którą zamówiły na spółkę z Sarah. Ta właśnie skończyła jeść i obejrzała się za Benem odchodzącym w stronę łazienki, ale szybko odwróciła się do Chloe i zaczęła rozmowę na temat wakacji, jakby zawstydzona swoim ruchem.

     Chloe poznała Bena i Sarah w drugiej klasie; mieli razem angielski i zostali przydzieleni razem do grupy projektowej. Ben i Sarah znali się już wcześniej, właściwie od maleńkiego i byli najlepszymi przyjaciółmi, choć różnili się prawie we wszystkim – gdy Sarah się uczyła, Ben nawet nie pamiętał o przyszłym sprawdzianie z biologii, a podczas gdy Ben odbywał kolejne próby razem ze swoim zespołem, Sarah spędzała czas ze swoimi rodzicami. Mimo to dogadywali się bezbłędnie i należało im to przyznać. Chloe uwielbiała ich przyjaźń – uwielbiała to, jak bezpiecznie czuli się w swoim towarzystwie i jak wzajemnie się dopełniali. Może dlatego tak lubiła spędzać z nimi czas – dzielili się z nią wtedy swoim ciepłem, a ona czuła się trochę mniej niewystarczająca, niż zazwyczaj.

     - Sarah? – spytała Chloe. – Co z tobą i Benem?

     Dziewczyna otworzyła usta, aby jej odpowiedzieć, ale tego nie zrobiła – jedynie spuściła wzrok, aby po chwili znowu go podnieść. Miała zagryzioną wargę, jakby czymś się bardzo denerwowała.

     - Co ma być?

     - Wiesz, widziałam – odpowiedziała miękko Chloe, czekając, aż jej koleżanka sama wyjdzie z inicjatywą. – Czy ty coś...?

     - Ja... - Zaczęła, ale zamilkła. Utkwiła wzrok w pustym talerzu po pizzy. – Ja... tak.

     - A on?

     - Nie wiem – mruknęła szczerze, wzruszając ramionami, co miało dodać jej obojętności, ale na ten ruch Chloe jeszcze bardziej posmutniała. – Kiedy byliśmy razem z rodzicami pod namiotem, jakiś miesiąc temu, on...

     - O kim gadacie?

    Obie przestraszone uniosły głowę do góry, napotykając nad sobą uśmiechniętego Bena, akurat wsuwającego się na wolne miejsce obok Sarah. Położył rękę na oparciu za jej plecami. Chloe była w stanie myśleć tylko o tym, jak to możliwe, że chłopcy tak szybko sikali.

     - O dziewczyńskich sprawach.

     - Jest w ogóle takie słowo?

     - Jest w ogóle takie słowo? – Sparodiowała go Chloe, a Sarah cicho się zaśmiała, widocznie już bardziej rozluźniona niż chwilę temu.

     - Może spytamy o to Josha? Wygląda na kolesia, który zna się na słowach, nie? – spytał, patrząc na dziewczynę u jego boku. – Szczególnie na imionach. Zna wszystkie na literę C, racja?

     - Pominął za to literę B, jak się z tym czujesz?

     - Wyśmienicie.

     - Zastanawiam się, czy kiedyś skończycie – przerwała im Sarah rozbawionym tonem.

     - Skończę, jak ona – zaznaczył Ben, wskazując na Chloe palcem – przestanie zachwycać się tym dupkiem, jakby był ósmym cudem świata. Chryste, co wy, dziewczyny, w ogóle w nim widzicie?

     - No wiesz. Jest przystojny – odpowiedziała mu Sarah, zanim Chloe zdążyła chociażby otworzyć usta. Gdy Ben spojrzał na nią oskarżycielskim i niedowierzającym wzrokiem, cicho się roześmiała. – No co? Też mam oczy.

     - Zachowujecie się, jakbyście nie miały.

     Chloe już chciała odwarknąć coś w stylu „i kto tu nie ma oczu", ale chyba złamałaby tym Sarah serce, więc po prostu przełknęła te słowa i czekała na zmianę tematu, która szybko nadeszła, dzięki Sarah – spytała Bena o jakąś Rose, którą wspólnie poznali dwa tygodnie temu.

     Jak można było zauważyć – Ben nie znosił Josha Grinsona. I mimo całej sympatii i całego szacunku, jakim darzył Chloe, nie potrafił zrozumieć jej wielkiego zauroczenia tym chłopakiem i ciągle jej to wypominał, jakby zakładając z góry, że ten sposób w końcu musi zadziałać. Ale minął rok i nie podziałał, a Chloe miała wrażenie, że jeszcze bardziej ją do niego popchnął. Josh Grinson był dla niej kimś nieosiągalnym, wychodzącym poza strefę jej komfortu i rutyny – to dlatego tak ją do niego ciągnęło i mimo że się go w pewien sposób bała, nie potrafiła go sobie odpuścić. Po prostu.

     Siedzieli w pizzerii jeszcze z pół godziny, a potem Chloe odprowadziła Bena i Sarah na ich przystanek autobusowy. Gdy pojechali, ruszyła na swój autobus, który miał przyjechać za piętnaście minut. Na przystanku była sama, a w autobusie było tłoczno. Było jej gorąco w tych ubraniach i już nie mogła doczekać się, aż wejdzie do swojego pokoju i przebierze się w jakieś luźne ciuchy.

     W domu była już około dwudziestu minut później. Nastawiła wodę na herbatę i zaczęła sprzątać naczynia, wkładając je do zmywarki, a także czyszcząc blat i odkładając warzywa na odpowiednią miskę. Gdy czekała przy kuchence, postanowiła sprawdzić swój telefon – najpierw weszła na Instagrama, potem na Facebooka i Twittera, ale nie było tam nic ciekawego. Na Messengerze czekała na nią jedna wiadomość.

Alison Selliman: mam nadzieję że się nie gniewasz

     Chloe przygryzła wargę. Gniewała się? Chyba nie. Czuła się jednak zawiedziona, że Alison znowu to zrobiła – wybrała Josha ponad nią (bo Bena i Sarah akurat specjalnie to nie obchodziło). Chloe wiedziała, że Alison znała się z Joshem, że parę razy się całowali i okręcali w tym samym środowisku, przez co często wspólnie gdzieś wychodzili – i rozumiała to, rozumiała do tego stopnia, że nawet nie była o nią zazdrosna. Mimo to nagle uświadomiła sobie, że było jej bardzo przykro z tego powodu – z powodu postawy Alison w stosunku do Josha, nie jako Josha, fajnego kolegi, ale jako Josha, chłopaka, który podobał się jej najlepszej przyjaciółce, jak i w stosunku do samej Chloe.

Chloe Fields: nie gniewam się!

     Zablokowała telefon i zalała wodą torebkę herbaty. Trzymając kubek w jednej dłoni, poszła do pokoju, aby móc się przebrać – zmieniła spódnicę na komfortowe krótkie spodenki, a koszulę na bawełnianą koszulkę na ramiączka.

     Resztę dnia spędziła martwiąc się o jutro, rozmyślając o Sarah i o jej uczuciach do Bena, o jej przyjaźni z Alison oraz o – jakżeby inaczej – Joshu Grinsonie, który nawet nie pamiętał jej imienia.


a/n Cześć! Dzisiaj znowu Chloe. Jak Wam się podoba? Jak wrażenia? Za tydzień poznacie Simona i mogę wspomnieć, że już się tu pojawił ;) Czekam na Wasze komentarze, będzie mi bardzo miło, jeśli jakiś zostawicie. Udanego weekendu!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro