1. To wszystko wina kofeiny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zwykły dzień w szkole, zwykli nauczyciele, zwykli uczniowie i zwykła Loren. Szła żwawym krokiem przez szkolny korytarz i stanęła na przeciwko swojej szafki. Szybko znalazła do niej kluczyk i zaczęła wkładać tam książki i zeszyty, pozostawiła w plecaku tylko geografię. Zamknęła szafkę, a przed sobą Loren zobaczyła swoją przyjaciółkę.

- Hej, Megan - uśmiechnęła się na jej widok.

Loren poznała Megan już w gimnazjum. Połączyła ich miłość do książek i muzyki. Chodziły razem do fast foodów i do księgarni i oglądały książki, tylko oglądały, bo nigdy nie miały wystarczająco pieniędzy, żeby je kupić. Megan ma brązowe, kręcone, sięgające do ramion włosy i również brązowe oczy. Wyraźne brwi, których Loren jej zazdrościła.

- Cześć, powiedz, że umiesz na kartkówkę i że mi pomożesz.

- Umiem, ale czy ci pomogę to nie wiem...

- Oj, no proszę! - Meg złapała szatynkę za ramię. - Ten ostatni raz. Później będę się uczyć na każdy sprawdzian.

Loren dobrze wiedziała, że nie dotrzyma obietnicy, ale w końcu były przyjaciółkami.

- Hmm... no dobra.

- Jej! - szatynka objęła dziewczynę ramieniem. - Jesteś najlepsza!

Ruszyły razem na górę, gdzie miały pierwszą lekcję. Loren przyglądała się twarzom, które mijała. Uczniowie tej szkoły dzielili się na kilka grup. Jedną z nich byli kujoni. Osoby zazwyczaj ciche i miłe. Rozmawiają tylko o szkole i nauczycielach i muszą mieć co najmniej piątkę z przedmiotu. Ich rozpoznawalną cechą było to, że zawsze czytali podręcznik na przerwach. A ich zaletą była chęć pomagania innym w lekcjach. Tak więc jeśli masz problemy z francuskim, matematyką czy chemią, zgłoś się do nich. Swój czas wolny spędzali na czytaniu i pogłębianiu swojej wiedzy. Jeśli zapytałbyś któregoś z nich, jak spędził ferie, odpowiedziałby ci coś w stylu ,,Zagłębiałem się w temat wybijanych elektronów z fotonu i widm prostych". ... Tak, też nie wiem co to jest?

Następną grupą są palacze. Na każdej przerwie chodzą na tak zwaną palarnie i poddają się otruwaniu siebie i innych osób. Najczęściej robią to za pomocą papierosów i elektryków. Dlaczego to robią? Powodów jest wiele, a jednym z nich może być ,,na odstresowanie się". Jak rozpoznać palacza? To nie jest takie proste. Bo ubierają się i zachowają się niepozornie. Trzeba mieć sprawny zmysł węchu, a rozpoznasz połowę tej społeczności.

Kolejną grupą ich szkoły byli ,,zwyczajni". Do której zaliczała się Loren i jej przyjaciółka. Ta grupa uczniów była ze wszystkich najliczniejsza. Znajdowali się w niej osoby nie wyróżniające się z tłumu. Spokojnie sobie egzystują w kręgach swoich znajomy i przyjaciół. Ale to nie znaczy, że byli spokojni i cisi. Po prostu nie są znani przez elitę.

I w ten o to sposób dochodzimy do ostatniej grupy. Do elity zaliczają się wszystkie znane osoby. Wszyscy uczniowie i nauczyciele znają każdego z tej dziwnej zbiorowości. Elita dzieli się na pięć, główny podgrup: koszykarze, piłkarze, siatkarze, plastiki i aktorzy. Trzy pierwsze, są to drużyny sportowe, które zdobywają liczne nagrody dla szkoły. Za to są lepiej traktowani przez dyrektora, który przymyka oko na ich wybryki. Dokuczanie młodszym i słabszym, pyskowanie nauczycielom, robienie głupich żartów. To wszystko uchodzi im na sucho. Ale gorsze są plastiki. Mimo że jest to mała grupka dziewczyn, mogą zamienić twoje życie w piekło, jeśli im podpadniesz. Czemu wszyscy je znają? Bo wszyscy się ich boją. Zaś aktorzy są najmniej szkodliwi. I to ich uczniowie darzą sympatią, bo nikomu nie szkodzą. Jeżdżą na przeglądy teatralne, z których też zdobywają nagrody. Reszta elity, to są bogate dzieci, które dostają pieniądze od rodziców prawników, lekarzy lub biznesmenów.

Gdyby porównać strukturę tej szkoły do drabiny feudalnej, to elita jest szlachtą, ,,zwyczajni" i palacze to mieszczanie, a kujoni to chłopi. Smutne, ale prawdziwe.

Gdy zadzwonił dzwonek ogłaszający koniec lekcji, Loren znowu ruszyła do swojej szafki. Odłożyła książkę od geografii i wzięła język niemiecki. Nie przepadała za tym przedmiotem. Zwłaszcza kiedy miała coś powiedzieć. Zawsze bała się, że coś źle powie i klasa zacznie się śmiać. Tak było w szóstej klasie na niemieckim, kiedy na pytanie ,,Ile masz lat?" ona odpowiedziała ,,Ich bin vierzig Jahre alt" zamiast ,,vierzehn". Od tego momentu bała się powiedzieć coś w innym języku.

Wyrwała się z zamyślenia, kiedy poczuła, że na kogoś wpadła. Był to wysoki chłopak z brązowymi włosami i w białej bluzie. W ręku miał papierowy kubek z kawą, która teraz znajdowała się na jego ubraniu.

- Cholera jasna! - krzyknął chłopak widocznie zdenerwowany. - Widzisz co narobiłaś?! Głupia, chodzić nie umiesz?! Łamagi takie jak ty powinni bardziej uważać!

- Ja... - nie wiedziała co powiedzieć.

Właśnie takich sytuacji unikała jak ognia. Tylko na chwilę się zamyśliła i od razu spowodowała wypadek.

- Co języka w gębie zapomniałaś?! Łamaga i niemowa! Świetnie! Po prostu zajebiście!

Loren czuła jak w oczach zaczęły zbierać się łzy.

- Przepraszam! - rzuciła i uciekła do łazienki.

Zamknęła się w kabinie i zaczęła szlochać. Tyle niemiłych słów padło z jego ust, że nie wytrzymała. Każda obelga bardzo ją raniło. Ale dlaczego w ogóle przejmuje się chłopakiem, którego nawet nie znała? Ale Loren już tak miała. Każde nieprzyjemne słowo sprawiało, że traciła barwy, a uwierzcie mi, nie miała ich za wiele.

***

Chłopak od kawy właśnie próbował zminimalizować szkody, które wyrządziła ta niska dziewczyna. Agh... gdy tylko o niej pomyśli, wiązanki przekleństw same opuszczały jego usta.

- Właśnie wyciągnąłeś mnie z lekcji z seksowną nauczycielką - usłyszał głos swojego kumpla.

- Corbyn, ty od miesiąca masz dziewczynę - przypomniał mu Jonah.

- Której nie ma dzisiaj w szkole. A czego oczy nie widzą temu sercu nie żal.

- Dobra, nieważne, masz jakąś koszulkę?

- Tak - Corbyn zaczął przeszukiwać swój plecak. - Masz. Koszulka od wf'u. Spokojnie wyprana - dodał widząc minę Jonah. - A tak w ogóle, kto cię tak urządził?

- Jakaś dziewczyna na mnie wpadła, a ja niosłem kawę.

- Zwyzywałeś ją? - Corbyn bardziej stwierdził niż zapytał.

- No trochę... ale no zdenerwowałem się. A to zdarzyło się po matmie.

- Na której dostałeś gola od kosy - dokończył za niego.

- Dokładnie, więc byłem bardziej niż wkurzony.

- Mimo wszystko, będziesz musiał przeprosić tę dziewczynę.

- Jeżeli ją w ogóle spotkam - powiedział od niechcenia. W głębi serca nie chciał jej spotkać. Miała coś, co Jonah odpychało. I tu nie chodziło o jej wygląd. Dostrzegł coś niepokojącego w jej zapłakanych oczach.

***

Loren ciągle siedziała w kabinie. Już nie płakała, ale głośno pociągała nosem i próbowała uspokoić oddech.

- Halo, ktoś tu jest? - usłyszała jakiś dziewczęcy głos. Miły i troskliwy głos. Zapukała do jej drzwi kabiny.

- Kimkolwiek jesteś, odejdź - powiedziała łamiącym się głosem.

- Otwórz drzwi, proszę. Jeżeli tego nie zrobisz, to pójdę po pedagoga i to jej będziesz wszystko opowiadać.

Otworzyć nieznajomej dziewczynie, czy wylądować u pedagoga? Każdy wybór był zły. Ale trzeba było wybrać mniejsze zło. Przekręciła kluczyk i nacisnęła na klamkę. Jej oczom ukazała się wyższa od niej dziewczyna o pięknych, bujnych blond włosach, a pod wachlarzem rzęs mieniły się niebieskie oczy. Miała na sobie dopasowane jeansy, białą zwiewną bluzkę, odkrywająca ramiona i czarne botki na obcasie. Na jej szyi i nadgarstku wisiały subtelne dodatki. Loren patrzyła na nią i tylko jedno słowo przychodziło jej na myśl. Elita.

Pożałowała swojej decyzji. Wizja odwiedzenia pedagoga szkolnego, teraz nie wydawała się takim złym pomysłem. Nie wyobrażała sobie, zwierzania się dziewczynie jej pokroju. Dziwiło ją też że dziewczyna sobie nie poszła, gdy ją zobaczyła, a uśmiechnęła się pocieszająco.

- Co się stało?

Loren spojrzała na blondynkę jak na dziwną istotę. Nie znają się, a zadała pytanie, jakby spotkała koleżankę.

- Och, źle zaczęłam. Jak masz na imię?

- L-Loren - starała się, żeby nie pociągać nosem.

Nawet nie wie, czemu od razu jej opowiedziała.

- W takim razie, Loren, pozwól mi doprowadzi ciebie do porządku.

Dziewczyna chwyciła szatynkę za rękę i poprowadziła do białych umywalek z lustrami. Stanęły przed jednym z nich i Loren dopiero teraz zobaczyła jak strasznie wyglądała. Jej towarzyszka wyciągnęła chusteczkę i namoczyła ją wodą i zaczęła delikatnie ściera resztki tuszu. Po tym wyrzuciła papier do kosza, a z plecaka wyciągnęła maskarę.

- Odchyl głowę. - Loren zrobiła jak kazała, a ona zaczęła malować jej rzęsy. - To powiesz mi, co się stało?

Loren milczała. Nie ufała jej i tyle. Mimo że to co zrobiła, było miłe z jej strony.

- Żebyś wszytko powiedziała swoim koleżankom?

Głos szatynki był już spokojny, a blondynka zaprzestała swojej czynności zaskoczona taką odpowiedzią.

- Ach, już rozumiem... - blondynka uśmiechnęła się pod nosem - spoko, nawet gdybym chciała to zrobić to i tak nie będzie ich interesować jakaś płacąca dziewczyna w toalecie... bez urazy.

Oczywiście, jakby mogła być urażona. Loren jest do tego przyzwyczajona.

- Gotowe. Nie ma śladu. - Loren spojrzała w lustro. Wyglądała już lepiej. - To jak, mówisz czy nie?

- Będziesz się śmiać - pierwszoklasistka skrzyżowała ręce.

Blondynka westchnęła, wrzuciła maskarę do plecaka i skierowała się do wyjścia. Chciała pomóc, ale jeśli ktoś jej nie chce, to nic nie może zrobić.

- Poczekaj - niebieskooka zatrzymała się w półkroku i odwróciła się. - Powiem ci jeśli zdradzisz mi swoje imię.

- Victoria - rzekła z uśmiechem.

Loren usiadła pod ścianą i wskazała dziewczynie, żeby usiadła obok, co też uczyniła.

- Na przerwie - zaczęła - wpadłam na jakiegoś chłopaka. Wylał na siebie kawę. Byłam przestraszona i nie wiedziałam co zrobić. Pierwszy raz coś mi się takiego zdarzyło. Zaczął na mnie krzyczeć i obrażać... nie wytrzymałam.

- I to tyle? - drugoklasistka zmarszczyła brwi. - Czemu przejmujesz się kimś, kogo nie znasz?

- Jestem strasznie wrażliwa. Przejmuję się tym, co mówią o mnie inni.

Loren czuła się nieswojo mówiąc jej to wszystko.

- Okey, rozumiem. Niestety nie dam ci żadnej rady, bo nie umiem ich udzielać. Ale jeśli nikt tego nie widział i nie spotkasz tego chłopaka przez kilka dni, to pewnie zapomni. Ten gość nie jest wart tego, żebyś wypłakiwała oczy w szkolnej ubikacji.

- Chyba masz rację. - Loren pokiwała głową, a potem przeczesała plecami włosy.

- Trzeba mieć wiarę na lepsze jutro - powiedziała nagle blondynka. - Mój brat kiedyś mi tak powiedział.

- Dziękuję - uśmiechnęła się szatynka. - Rozmowa z tobą bardzo mi pomogła.

W uszach dziewcząt zadzwonił dzwonek, oznajmiający koniec lekcji. Podniosły się z kafelek i miały się rozdzielić za nim łazienka wypełni się uczennicami. Ale nie zdążyły, bo drzwi damskiej ubikacji otworzyły się i wpadła brązowo włosa przyjaciółka Loren.

- Wszędzie cię szukałam! - wrzasnęła Megan. - Czemu nie było cię na niemieckim?

Podeszła bliżej i dopiero teraz zauważyła, że dziewczyna nie była sama. Spiorunowała blondynkę wzrokiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro