10. Moda na sukces cz.1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Rozdział wyszedł bardzo długi więc, podzieliłam go na dwie części.) (Następny rozdział pojawi się niedługo.)

Zazwyczaj Loren nie miewała koszmarów, ale tym razem było inaczej. Niespokojnie przewracała się z boku na bok. Śniło jej się, że ta sama trójka facetów znowu ją zaatakowała. Znajdowali się w obskurnej piwnicy, z którego nikt nie usłyszałby jej krzyków. Jeden z oprawców ściągał z niej ubrania. Widziała siebie, jak bezbronnie stała w samej bieliźnie. Nikt nie przyjdzie jej na ratunek. Mężczyzna włożył rękę pod materiał jej majtek i w tedy się obudziła.

Oblał ją zimny pot, a serce waliło jak oszalałe. Gdy zauważyła, że znajduje się w swoim pokoju i że jest bezpieczna, rozpłakała się. Przyciągnęła nogi do klatki piersiowej i łkała. Potrzebowała kogoś... w tej chwili. Potrzebowała kogoś, by porozmawiać. Sięgnęła po telefon i zobaczyła, że jest prawie trzecia.

Zadzwoniła do Megan, jednak ona nie odebrała. Najwyraźniej ma twardy sen. Drugą osobą do której mogła się zwrócić była Victoria. Jednak nie wiedziała, czy to dobry pomysł. Po któtkim namyśle, uznała, że nie ma nic do stracenia i wybrała jej numer do blondynki. Gdy było już po trzecim sygnale, chciała się rozłączyć, ale jednak połączenie zostało odebrane.

– Halo? – usłyszała jakiś zaspany, zniekształcony głos.

– Victoria?

– Nie, Victoria śpi obok, mówi Jonah.

Zestresowała się na wieść, że rozmawia przez telefon właśnie z nim.

– Jak...?

– Oglądaliśmy serial i zasnęliśmy. O co chodzi, czemu dzwonisz?

– Eh.. już o nic. – Loren nie chciała z nim o tym rozmawiać i chciała się rozłączyć.

– Serio? Bez powodu dzwonisz do mojej siostry o trzeciej w nocy?

– Przepraszam, to był głupi pomysł.

– Loren, nie wygłupiaj się. Jeśli dzwonisz do kogoś o tej porze, to chodzi o coś poważnego. Może nie chciałaś rozmówcy takiego jak ja, ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.

Dziewczyna zaśmiała się do słuchawki i ciężko westchnęła.

– No dobrze.

I zaczęła ze szczegółami opowiadać mu swój sen. Często jej głos się załamywał, ale jakimś sposobem udało jej się dokończyć tą okropną historie, która przysporzyła jej podświadomość. Jonah nie przerwał jej ani razu i dziewczyna myślała, że zasnął, ale on faktycznie słuchał ją uważnie.

– Bardzo mi przykro – rzekł, gdy ona skończyła mówić. Jonah wiedział, że ta sprawa pozostawi po sobie jakiś ślad.

– Czuje się jak jakaś łajza, która ciągle płacze. Powinnam wziąć się w garść, co nie?

– Nawet tak nie mów. Wcale nie jesteś łajzą. Prawie zostałaś ofiarą gwałtu i nie jedna dziewczyna przeżywałaby to co ty.

Loren poczuła na swoim sercu przyjemne ciepło, gdy usłyszała jego słowa. Był taki miły. Nie dość, że ją uratował, to jeszcze wysłuchał ją i wsparł. Nie sądziła, że ten popularny i bogaty chłopak stanie się jej bohaterem i pocieszycielem.

– Dziękuję, Jonah.

Od słowa do słowa, zaczęli konwersację na bardziej przyjemniejsze tematy. Tak dobrze się im rozmawiało, że przegadali resztę nocy.

***

Po lekcjach Victoria Maris miała bardzo ważne spotkanie. Bardzo ważne. Dziewczyna czuła ogromną presję, bo jej matka liczyła na nią. Tak bardzo chciała, żeby dzisiejsze zebranie było idealne, że zamiast skupić się na zajęciach, to w głowie układała sobie zdania, które miała zamiar powiedzieć.

– Masz jakieś plany? – znikąd pojawił się Daniel i ramieniem objął blondynkę.

– Tak i nie nie uwzględniają one ciebie – rzekła, odpychając od siebie chłopaka.

– Czemu mnie odpychasz? – zapytał ze lekkim śmiechem.

– Jesteśmy jeszcze na terenie szkoły, ktoś mógłby zobaczyć i wszyscy zaczęliby gadać.

– Okey, masz rację. Ale nie dasz się zaprosić gdzieś? Już dawno nigdzie nie wychodziliśmy.

– Przecież spotkamy się w sobotę – oznajmiła pewnie dziewczyna.

– W sobotę? – Daniel uniósł brew ze zdziwienia.

– No, na pokazie mojej mamy.

– Ach, no tak! – Daniel odchylił głowę, na znak że sobie przypomniał. – Kompletnie wyleciało mi to z głowy.

– To znaczy, że cię nie będzie? – spojrzała na szatyna, gdy stanęli przy jej samochodzie.

– Będę, przecież moja mama jest sponsorem tego pokazu.

– To do zobaczenia – posłała mu zadowolony uśmiech i wsiadła do auta.

Gdy Victoria była pod agencją, wzięła głęboki oddech i z determinacją weszła do środka. Kiedy weszła do odpowiedniego pokoju, usłyszała głośną muzykę i błysk fleszy. Paul Rytter właśnie przeprowadzał sesje zdjęciową modelek w strojach kąpielowych. Gdzieś za nim stał Ivan Carter, skupiony na dokumentach, które trzymał w ręku. Mężczyzna podniósł wzrok na dziewczynę i na jego twarzy pojawiła się uśmiech.

– Victoria! Moja Princessa! – odłożył teczkę z papierami i przywitał się z blondynką buziakiem w policzek. – Jak dawno cię nie widziałem.

Ivan i mama Victorii często ze sobą współpracowali i się zaprzyjaźnili. Victoria za nim poszła do pierwszej klasy, była tu częstym bywalcem i traktowała Cartera jak członka rodziny.

– To przez szkołę, mam dużo nauki.

– Och, nawet nie wspominaj o... tym czymś.

Maris zaśmiała, bo Ivan kiedyś opowiadał jej o swoich szkolnych przeżyciach.

– Dziewczyny czekają na nas w sali konferencyjnej.

– Denerwuje się.

– Jestem pewien, że dasz radę – położył rękę na jej ramieniu, okazując wsparcie. – Paul, chodź, robota jest.

Paul podziękował modelce i odłożył aparat. W trójkę poszliśmy do sali konferencyjnej. W pomieszczeniu panował lekki półmrok przez zasłonięte rolety, a przy wielkim stole w kształcie elipsy siedziało dwadzieścia modelek. Wszystkie miały poważne miny i nienaganną postawę. I tym trochę Victorię przerażały. Paul i Ivan zasiedli przy stole, a ona podeszła ze swoim laptopem do projektora, podłączyła go i odnalazła odpowiednie pliki. Obraz z laptopa znalazł się na rzutniku wiszącego za blondynką.

– W imieniu mojej mamy – zaczęła – mam przyjemność zaprezentować jej nową kolekcję ubrań, którą wy przedstawicie na pokazie w sobotę. – Pokazała im pierwszy strój. – Tu mamy spodnie w czarno-białe, podłużne pasy i szerokimi nogawkami. Bluzka na ramiączka wykonana z jedwabiu, dekolt ozdobiony delikatną koronką, która daje efekt lekkości. Na to kurtka jeansowa z przetarciami. Ten ubiór jest na co dzień, który nie będzie krępował naszych ruchów.

Przeszła do kolejnego slajdu i również powiedziała kilka słów.

Po zaprezentowaniu wszystkich strojów podziękowała za uwagę i otrzymała brawa od zebranym. Victoria poczuła dumę, że podołała temu zadaniu.

– Jak zwykle Carrie dała z siebie wszytko – powiedział Ivan. – Przerzucisz mi to na pendrive'a?

– Jasne – zgodziła się i wzięła od niego urządzenie.

Wzięła się do roboty. Wszyscy zaczęli opuszczać salę. Skopiowała plik, wyłączyła cały sprzęt i również wyszła. Gdy szła korytarzem do Cartera, żeby oddać pendrive'a, usłyszała czyjąś rozmowę w pomieszczeniu obok.

– Ubrania są niezłe, ale co robi tu ta małolata? – zapytała jedna z modelek.

– To jest córka Carrie – odpowiedziała druga.

– Wiem, ale ta blondyneczka nie ma pojęcia o modzie, a zachowuje się jakby była najlepsza.

– Właśnie, powinna siedzieć w szkole, a nie zajmować się dorosłymi sprawami – rzekła inna.

– Ja bym nie powierzyła swojej córce, tak ważnego zadania.

– Może na starość odbija tej starej prukwie.

Victoria nie mogła tego dłużej słuchać. Może nie miała pojęcia o modzie i pokazach, ale nikt, nigdy i przenigdy nie będzie obrażał jej matki.

– Coś ty powiedziała, ty wyrośnięty szkielecie na szpilkach!?

– Nikt ci nie mówił, że się nie podsłuchuje cudzych rozmów – rudowłosa modelka zignorowała to jak ją nazwała.

– Masz w tej chwili odwołać słowa o mojej mamie!

– A bo co mi zrobisz. Jesteś tylko głupią smarkulą.

– Możesz powiedzieć ,,Moim zdaniem, jesteś głupią nastolatka"

Kobieta uniosła brew trochę zdezorientowana, ale w końcu musiała kontynuować sprzeczkę. Chciała pokonać tą smarkulę.

– Okey, moim zdaniem jesteś głupią smarkulą.

– W dupie mam twoje zdanie.

Mina rudowłosej i innych modelek była bezcenna.

– Co tu się dzieje? – pojawił się Ivan, zdziwiony krzykami.

– Carter, ja i moje dziewczęta nie wystąpimy w tym pokazie. Nie po tym jak nas potraktowano.

Agent modelek był zdziwiony i nie wiedział co się dzieje. Złapał Victorię za rękę i wyprowadził z pomieszczenia.

– Powiesz mi, co się stało?

– Usłyszałam ja najpierw obrażają mnie, a później mamę. Nie mogłam tego tak zostawić.

Ivan przymknął oczy i złapał się za skroń.

– Wiesz coś ty zrobiła? – starał się by jego głoś był spokojny.

– Wiem – powiedziała ponuro – Możesz załatwić jakieś inne modelki, które wystąpią w pokazie?

– Co? Victoria, to była ostania grupa, która miała wolne terminy. Wszystkie inne są w rozjazdach.

– O Boże.

Do młodej Marais dotarło co właśnie zrobiła. Nawaliła... na całej linii.

– Ale jakoś mi pomożesz, prawda?

– Vic... ja już nie mogę pomóc i Paul też.

– Co? Dlaczego?

– Bez modelek pokaz się nie odbędzie, więc redaktor i fotograf nie są potrzebni – zaczął się wycofywać.

– Co?! Nie dasz mi nawet jakieś wskazówki?

– Przykro mi – i zamknął drzwi swojego biura.

Victoria miała łzy w oczach. Schrzaniła sprawę i nie wiedziała, co teraz powinna zrobić. Teraz boi się wracać do domu.

Ze złości i frustracji cisnęła pendrive'm z całej siły.

***

– Coś ty najlepszego zrobiła?! – wydarła się Carrie na cały dom.

– Przepraszam – łzy ściekały po policzkach Victorii.

– Przepraszam?! Przepraszam?! Myślisz, że zwykłe przepraszam wszystko naprawi?! Victoria, ty nie masz już siedmiu lat! – kobieta nerwowo chodziła po salonie.

– Ale one cię obraziły.

– I przez to nie mogłaś, utrzymać języka za zębami?! Ten pokaz miał być moim największym sukcesem. Pracowałam nad tą kolekcją dniami i nocami, a teraz przez ciebie, nie zostanie zaprezentowana na wybiegu! Miałaś jedno, proste zadanie! Zawiodłam się na tobie.

– Mamo... proszę – słowa, które powiedziała Carrie bardzo ją raniły. Tak bardzo się starała, zawsze się starała być idealną córką i nigdy nie usłyszała żadnej pochwały.

– Nie interesuje mnie jak to zrobisz, ale masz to naprawić! Masz sprawić, że pokaz się odbędzie, w przeciwnym razie, zablokujemy ci konto, zabierzemy kluczyki od samochodu i żadnych wypadów ze znajomymi.

Victoria drżała patrząc na matkę. W oczach Carrie był taki wielki gniew. Młoda Maris już wiedziała, że pod maską idealnej żony i kochającej matki, kryje się chłodna, wyrafinowana i bezwzględna kobieta. W tym momencie dziewczyna nie wierzyła, że ta osoba ją wychowała.

Pani Maris wyszła z salonu. Ojciec, który siedział na skórzanym fotelu, odłożył szklankę whiskey na stolik i poszedł za żoną.

Jonah, który przez cały czas stał na uboczu, oparty o ścianę, spojrzał na siostrę, która właśnie chowała twarz w dłoniach. Podszedł do niej i objął ramieniem. Chciał powiedzieć ,,Przejdzie jej", ale oboje wiedzieliby, że to nie prawda. Jeśli raz coś przeskrobiesz w tej rodzinie, to już nie traktują cię jak wcześniej. To dlatego między Jonah a jego ojcem jest wieczny kwas.

Kiedyś kiedy Jonah był małym chłopcem, on i Timothy byli ze sobą bardzo blisko. Ale to zmieniło się, gdy Jonah odmówił prowadzenia nielegalnej produkcji bimbru. Co myśleliście, że Timothy Maris dorobił się z inwestycji budowlanych? Otóż nie. I na dodatek o jego lewych interesach nie wiedziała ani jego żona ani córka. Jonah z chęcią powiedziałby siostrze jaki naprawdę jest ich ojciec, ale Victoria ma w nim wzór i nie chciał tego psuć.

W tym domu było wszystko, ale brakowało bezinteresownej miłości.

***

Loren myślała, że już nic jej nie zaskoczy. Po tym co przeżyła w ostatnim czasie. Jednak się myliła. Była jednocześnie zdziwiona jak i przerażona, gdy zobaczyła Victorie. Szatynka nie zauważyła w oczach dziewczyny tych radosnych iskierek. Blondynka ani razu się dziś nie uśmiechnęła. Wyglądała na zmęczona, ale jako że blondynka miała makijaż ciężko było stwierdzić.

Chciała zapytać ją co się dzieje, ale bała się, gdy wokół niej były te popularne dzieciaki. Kiedy Victoria ruszyła do łazienki, Loren dostrzegła swoją szansę. Poszła za nią.

– Victoria, co się dzieje?

Blondynka odwróciła się zaskoczona w stronę szatynki. Nie zauważyła, że ktoś za nią idzie. Maris zobaczyła w oczach Loren troskę, a właśnie potrzebowała kogoś kto się o nią zatroszczy i wysłucha. Victoria podbiegła do dziewczyny i zamknęła w szczelnym uścisku. Parker była zdziwiona jej zachowaniem.

– Vic, co ci? Czemu płaczesz? – zapytała, słysząc stłumiony szloch blondynki.

– Zawaliłam, Loren. Zawaliłam...

I Victoria opowiedziała jej całą sytuację. Parker usłuchała ją w milczeniu. Zdała sobie, że świat Victorii (pełen imprez i spotkań towarzyskich) nie jest tak kolorowe jak myślała.

– Bardzo mi przykro – powiedziała Loren i położyła dłoń na jej ramieniu. – Chciałabym ci jakoś pomóc, ale nie wiem jak.

– Wiem...

Victoria zawiesiła głos. Przez chwilę milczała. gdy nagle coś przyszło jej do głowy. To był szalony pomysł, ale do zrealizowania.

– Czekaj, wiem ja możesz mi pomóc.

Loren spojrzała na blondynkę niepewnie.

– Wystąpisz w pokazie! – na twarzy Victorii znowu pojawił się uśmiech.

– Co? – szatynka wybałuszyła oczy. – Przecież ja nie jestem modelką!

– Ale się nią staniesz! Może nie jesteś wysoka, ale szpilkami nadrobisz centymetry. Jesteś śliczna i zgrabna, więc wszystko co modelka potrzebuje.

Loren nie wierzyła, że blondynka mówiła na poważnie. Ona, dziewczyna z niezamożnej rodziny miałaby wystąpić na pokazie mody największej projektantki mody w tym stanie? To przecież brzmi niedorzecznie. Ale zrobi to, żeby jej pomóc.

– A myślisz, że twoja przyjaciółka też się zgodzi? – zapytała Vic, z nową determinacja na twarzy

Szatynka wiedziała, że Megan się nie zgodzi, ale nie chciała podcinać jej skrzydeł.

– Tak, zgodzi się...

***

– Nie zgadzam się – rzekła zdecydowanie Dixon. – I ty też, Loren, nie powinnaś brać w tym udziału.

Victorii i Loren zrzedły miny. Obok nich stali Jack i Zack i przysłuchiwali się ich rozmowie. Szatynka poprosiła przyjaciółkę na słowo i odeszły od nich na kilka metrów.

– Nawet nie próbuj mnie namawiać.

– Megan zrozum, nie prosiłabym cię o pomoc, gdyby to nie było ważne.

– Powiedz, z jakiej racji my mamy pomacać osobom, które uprzykrzają nam życie?

– Ja też nie lubię elity, ale Victoria jest inna – Loren próbowała ją jakoś namówić.

Megan czuła zazdrość. Loren to była jej najlepsza przyjaciółka i jakaś blond lala chce ją jej odebrać.

– Pamiętasz, jak opowiadałaś mi, że chciałaś być modelka i występować na wielkich wybiegach? Teraz masz szansę spełnić marzenie.

– Tak, ale miałam w tedy siedem lat.

– Proszę zrób to dla mnie.

Megan srogo wpatrywała się w Parker, ale schował dumę do kieszeni i zgodziła się. Kiedy Victoria usłyszała, że Dixon się zgodziła, z radości uściskała dziewczynę.

– Bardzo dziękuję, jestem twoja dłużniczką. Teraz musimy znaleźć kogoś, kto zredaguje cale wydarzenie i kogoś kto będzie robił zdjęcia.

– My jesteśmy chętni – powiedział Jack, wskazując na siebie i Zacka.

– Wy? – zdziwiła się Maris.

– Tak, jestem dobry w pisaniu różnego rodzaju tekstów.

– A ja dwa lata temu wygrałem konkurs fotolitograficzny dla nastolatków – dodał Zack.

Victoria bardzo się ucieszyła się, że znalazła kogoś kto jej pomoże.

– Okey, chłopaki, to będziemy w kontakcie – rzekła blondynka i zwróciła się do dziewczyn – A nas czeka dużo pracy.

Loren spojrzała na Jacka z uśmiechem. Była mu wdzięczna, że tak bezinteresownie zaproponował pomoc. Jach odwzajemnił uśmiech, jakby odczytał wiadomość jaką mu przekazała.

_______________________________________________________________________-

W końcu koniec tego dziwnego roku szkolnego! Mam nadzieje, że wszyscy zdaliście. Do której teraz będziecie szli? Ja do maturalnej. Udanych wakacji :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro