2. Droga do władzy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Myślicie, że życie szkolnych gwiazd jest idealne? Myślicie, że co tydzień chodzą na wernisaże, bankiety i inne imprezy? Pewnie odpowiecie ,,Tak", a ja opowiem na to ,,Jesteście w błędzie", ale tym razem będę musiała przyznać wam rację. Mają markowe ciuchy, na które nie stać przeciętnie zarabiających osób, tysiące na koncie, wielkie domy z basenem i władza w tej placówce.

Ale od każdej zasady są wyjątki. Takim wyjątkiem była Victoria Marais. Przed rokiem była ,,zwyczajna", gnębiona przez plastiki i wyśmiewana przez sportowców. Czemu? A czy królowie szkoły muszą mieć jakiś powód? No właśnie. Ale wszystko zmieniło się za sprawą jej brata.

Słone łzy spływały po zaróżowiałych policzkach i mieszały się z wodą, którą ociekała piętnastoletnia Victoria. W pośpiechu szła do łazienki, żeby tam się schować. W jej butach chlupało z każdym jej krokiem. Uczniowie patrzyli na nią zdziwieni albo śmiali się. Będąc już w ubikacji, oparła się ręką o ścianę, łapiąc oddech. Spostrzegając, że nie jest sama, szybko schowała się w kabinie. Nie chciała zwracać uwagi innych dziewczyn, bo nie daj Boże, aby któraś z nich powiadomiła szkolnego pedagoga. Musiałaby odpowiadać na te wszystkie pytania, które doprowadziłyby do płaczu i wezwaliby jej rodziców, którzy pogorszyliby sprawę.

- To damska ubikacja! - krzyknął dziewczęcy głos.

- Wiem, ślepy nie jestem. Vic, gdzie jesteś? - usłyszała nawoływania swojego brata.

Blondynka roztrzęsioną dłonią otworzyła drzwi kabiny, wysoki szatyn od razu zauważył i podbiegł do niej.

- Rany boskie, co one ci zrobiły? - chłopak wziął w dłonie jej policzki i popatrzył z troską na swoją siostrę. - Gdy tylko Daniel mi powiedział, co się stało, przybiegłem tak szybko jak się dało.

- Dziękuję - przytuliła się do niego.

- To znowu były te dziewczyny? - zapytał, a Victoria pokiwała głową.

- Jonah ja nie chcę tu być! Czy ten koszmar się wreszcie skończy?! - łkała żałośnie, a jej brat próbował jakoś uspokoić.

- Obiecuję ci, że wszystko się ułoży. Następny rok będzie inny, lepszy, zaufaj mi. Nikt nie będzie cię tak traktować. Nikt.

Zastanawiała się, jak będzie chciał to osiągnąć. Przecież oboje należeli do ,,zwyczajnych", nikt z popularsów nie zacznie traktować go jak równego sobie. Jednak w głowie Jonah powstał plan, w którym on i jego siostra będą władać szkołą.

Po tym dniu Jonah zaczął ciężko trenować. Chciała dostać się do szkolnej drużyny koszykówki. Miejsce w ich szeregach zapewniłoby jemu i jego siostrze spokojne życie w liceum. I udało mu się. I to mogło mu wystarczyć. Jednak przez treningi jego wiotkie ciało nabrało mięśni, a jego twarz wyprzystojniała, więc zaczęły się nim interesować dziewczyny. A jako że przyczynił się wiele razy drużynie, kapitan, który kończył tą szkołę, mianował go nowym kapitanem. Gdy plastiki i członkowie innych sportowych drużyn dowiedzieli się o tym, on jak i Victoria zaczęli być lubiani i szanowani.

Victoria była wdzięczna swojemu bratu, nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Ale uważa to za głupie, że trzeba mieć jakąś pozycję w szkole, by nie być prześladowanym w szkole. Szybko stali się popularni. Jonah został królem na początku drugiej klasy. Miał być lepszy od swojego poprzednika, jednak sława go zmieniła... Ten szesnastolatek, którym był, umarł. Victoria o tym wie, ale kocha brata i stoi u jego boku. Jednak ona pamięta, kim była zanim została gwiazdeczką Marley High School, dlatego pomogła tamtej dziewczynie.

***

Podział uczniów był świetnie widoczny na szkolnej stołówce. Popularsi siedzieli przy stolikach, które stały na podwyższeniu, skąd mogli ,,podziwiać" ich inny. Zwyczajni i palacze siedzieli stopień niżej, ale zajmowali znaczną część stołówki, a kujoni byli upchani gdzieś w kącie.

Przez zatłoczoną stołówkę przechodziła właśnie Victoria, a wielu chłopaków oglądało się za nią. Weszła na podwyższenie i podeszła do stolika, gdzie siedział Jonah i jego koledzy.

- Hej, braciszku - ucałowała go w policzek i usiadła na jedno z wolnych miejsc. - Gdzie masz bluzę?

Pamiętała, że dziś wyszedł w niej z domu. Co się nagle stało?

- Zniszczyła się - odrzekł krótko.

- Po dwóch dniach? - uniosła brwi, nie do końca wierząc.

- Niósł kawę i jakaś dziewczyna na niego wpadła i kawa się rozlała - wyjaśnił Corbyn.

Victoria zmarszczyła brwi. Już coś podobnego słyszała. Nagle ją olśniło. Loren, którą dziś poznała, była tą dziewczyną, która wpadła na jej brata. Biedna Loren, pomyślała blondynka.

- Jonah rzucił w jej stronę kilka nieprzyjemnych słów - dodał najlepszy przyjaciel Jonah'a, Daniel.

- Powinieneś ją przeprosić - zwróciła się do brata.

- A niby czemu? - Jonah uniósł wzrok znad kotletów, które torturował widelcem.

- Żeby nie wyjść na totalnego chama! - powiedziała tonem jakby to było oczywiste, ale dla niego nie było.

- Vic, przecież znasz swojego brata, nigdy tego nie zrobi. To poniżej jego godności - rzekł Corbyn.

- Stul pysk, Besson! - krzyknął zdenerwowany Jonah.

- A taka prawda! - zarzekał się blondyn. Och, Corbyn prosisz się o łomot, pomyślała niebieskooka.

Jonah zacisnął mocno pięści. Victoria wiedziała, że powstrzymuje się od rzucenia się na kolegę.

- Odechciało mi się jeść - odsunął od siebie talerz, wziął plecak i szybko odszedł od stolika.

- Jonah! - zawołała za nim siostra.

- Zadowolony? - Daniel zwrócił się do Corbyn'a.

Victoria zarzuciła torbę na ramię i miała już pobiec za bratem, ale wtem poczuła, że ktoś chwyta ją za nadgarstek.

- Zostaw go - powiedział Daniel. - Daj mu ochłonąć.

Dziewczyna niepewnie kiwnęła głową i ponownie usiadła na krzesło.

- Ta dziewczyna go tak zdenerwowała? - zapytała.

- Miałby to gdzieś, ale bluza sporo kosztowała, wcześniej dostał gola od kosy, a ma u niej zagrożenie. I na dodatek znowu pokłócił się z ojcem - mówił Daniel.

- Nie słyszałam dzisiaj krzyków w domu.

- Bo to było w szkole. Kłócili się przez telefon.

- Czyli ta dziewczyna...

- Miała po prostu pecha - wtrącił się Corbyn.

Victoria rozejrzała się po pomieszczeniu z nadzieją, że zobaczy gdzieś Loren. I tak się stało. Szatynka siedziała ze swoją przyjaciółką i jakimś chłopakiem. Jedli i śmieli się razem. Victorii jakby ulżyło, widząc, że Loren ma się lepiej.

Zadzwonił dzwonek, a Corbyn i Daniel zaczęli się zbierać. Gdy mieli wychodzić, Daniel pochylił się nad uchem blondynki.

- Ślicznie dzisiaj wyglądasz - szepnął, a Victoria momentalnie zrobiła się czerwona.

Spojrzała na niego, zaczesując kosmyk włosów za ucho. Szatyn puścił jej oczko i poszedł, a ona odprowadziła go wzrokiem. Od jakiegoś czasu zaczęli ze sobą kręcić. Ale muszą się z tym kryć. Jonah dostałby szału, gdyby się dowiedział.

***

Na biologii Loren siedziała sama, bo Megan nie chciała kontynuować tego przedmiotu w liceum. Loren bardzo lubiła te lekcje, więc musiała przeboleć to, że nie miała nikogo w ławce.

Przez cały czas zapisywała wszystko, co mówiła nauczycielka. Gdy skończyła omawiać temat, kazała robić klasie zadania w ćwiczeniach. Ale połowa klasy ich nie robiła tylko rozmawiała i przez to, Loren nie mogła się skupić, a nie była na tyle odważna, żeby zwrócić komuś uwagę.

- Przerwijcie na chwilę pracę - rzekła nauczycielka, wstając od swojego biurka.

Wszyscy skupili na niej wzrok.

- Stworzyłam już pary, w których będziecie pracować nad projektem. I pamiętajcie, par nie możecie zmienić, oceniam surowo i liczy się pomysł. Tak więc pierwszą parą jest Nina i Sara.

Dwie dziewczyny z przodu przytuliły się ciesząc się, że są razem.

- Tim i Max.

Chłopcy z tyłu przybili ze sobą męską piątkę.

- Frank i Cloe.

Czarnoskóry chłopak spojrzał z grymasem na dziewczynę, która miała wielkie bryle i aparat na zębach i sporo niedoskonałości na twarzy.

- Serio, nie ma możliwości zamiany? - zapytał chłopak.

- Masz szansę zdobyć dobrą ocenę, a z tego co wiem, to ty mądrością z biologii nie błyszczysz - powiedziała kobieta. - Dalej, Hanna i Peter.

Peter odwrócił się do dziewczyny i jej pomachał. On był kompletnie w niej zauroczony. Hanna, która siedział za Loren, powiedziała do swojej koleżanki ,,Mogło być gorzej, ale ja go do domu nie wpuszczę."

- Loren i Jack...

Spojrzała w stronę chłopaka, który od jakiegoś czasu zaczął chodzić do Marley High School, ale z tego co zauważyła nie zaprzyjaźnił się z nikim. Chłopak miał brązowe, kędzierzawe włosy i ciemne oczy, a na nosie i policzkach miał sporo piegów. Jak patrzyła na jego profil mogła zauważy, że ma prosty nos i ostre rysy twarzy. Był przystojny i nie tylko Loren tak myślała.

- Farciara - usłyszała za sobą przyjaciółkę Hanny.

- No, to wszystkie pary - oznajmiła nauczycielka, gdy po kilku minutach skończyła wyczytywać pary. - Możecie teraz usiąść razem i wybrać dowolny temat z książki, na którym będziecie pracować. Na wykonanie projektu macie trzy tygodnie.

W klasie zapanował hałas, bo połowa uczniów zaczęła zmieniać miejsce. Jako że Jack został posadzony z jakimś chłopakiem, był zmuszony przesiąść się do Loren. Dziewczynie zaczęło szybko bić serce, gdy ona usiadł koło niej. Nigdy nie siedziała tak blisko tak przystojnego chłopaka.

- Hej - szatynka uśmiechnęła się przyjaźnie.

Brunet nawet na nią nie spojrzał, tylko przeglądał swój podręcznik.

- Masz pomysł o czym moglibyśmy zrobić projekt?

- Jeszcze nie... - chłopak nadal nie odrywał wzroku od książki.

Zachowanie chłopaka zniechęciło Loren do wspólnej pracy. Ciężko było się z nim porozumieć, tak więc... powodzenia Loren.

Dziewczynie zależało na tej ocenie, więc musiała przełamać swoją nieśmiałość i przejąc inicjatywę.

- Myślałam nad tematem z genetyki. Moglibyśmy zrobić kilka zagadek typu ,,Kto jest ojcem dziecka?", które uczniowie musieliby rozwiązać, żeby znowu nie siedzieli bezczynnie. Co o tym myślisz?

- Spoko, przyjdę do ciebie dzisiaj o siedemnastej. Tu masz mój numer - podał jej kartkę z ciągiem cyfr. - Wyślij mi swój adres. Pasuje ci?

Loren była trochę w szoku. Nie spodziewała się takiej bezpośredniości. Był bardzo dziwną osobą. Dziewczyna nie zdążyła się zastanowić, gdy pokiwała głową na tak. I gdy tylko to zrobiła dzwonek zadzwonił na przerwę. Gdy chciała zaproponować inny dzień, chłopaka już nie było. Gościć jakiegoś obcego chłopaka w swoim mieszkaniu było ostatnią rzeczą jaką chciała zrobić. Jednak było już za późno.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro