4. Trzej muszkieterowie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lekcje wychowania fizycznego były znienawidzonymi zajęciami Loren. Nie chodziło tu o to, że nie lubiła ćwiczyć lub jej się nie chciało. Po prostu stresowała się, gdy miała odbić piłkę lub gdy jest w jej posiadaniu. Ma wrażenie, że w tedy wszyscy się na nią patrzą i czuje presje, że jak jej się coś nie uda to drużyna będzie miała jej to za złe.

Tak, dziwne, przecież w to co grają na wf'ie to zabawa.

Jednak rozgrywki, które odbywają się na tych zajęciach są traktowane bardzo poważnie.

– Dzisiaj zagracie w siatkówkę z trzecioklasistami – oznajmił nauczyciel.

Loren miała wrażenie, że się przesłyszała. On chyba żartuje! Podobną reakcję miała reszta grupy.

– To nie fair! My jesteśmy w pierwszej – rzekł niezadowolony Simon.

– No, jak mamy z nimi grać? – poparł go Pat.

– Jeszcze niech pan powie, że to drużyna siatkarska, to już w ogóle nie będziemy mieli z nimi szans – Nick skrzyżował ręce.

Loren zgadzała się z w stu procentach z kolegami i rozumiała ich oburzenie.

– No blisko – powiedział mężczyzna – będzie to drużyna koszykarska.

Marne pocieszenie. Mimo że członkowie tej drużyny nie specjalizują się w tym sporcie, to nie znaczy, że nie potrafią grać dobrze w siatkówkę. Sportowiec to sportowiec.

Gdy podzielili się na drużyny, zadzwonił dzwonek i w tedy na salę gimnastyczną weszło kilku chłopaków. I Loren prawie dostała palpitacji serca, gdy zobaczyła tego chłopaka, na którego wczoraj wpadła. Szatyn też ją zobaczył i na chwilę zatrzymał na niej swoje chłodne spojrzenie. Loren przełknęła ślinę z denerwowania. To będą ciężkie czterdzieści pięć minut.

Nagle poczuła, że ktoś kładzie jej rękę na ramieniu. Odwróciła się i zobaczyła Megan.

– Chodź, gramy jako pierwsi.

Świetnie, pomyślała Loren. Poszła za nią na ich część boiska i ustawiła się obok przyjaciółki i Jacka. Uśmiechnęła się do niego, choć nie spodziewała się, że jej odpowie lub zareaguje tak samo, ale jednak się pomyliła. Posłał jej uśmiech i wcale nie był on wymuszony. Cieszyła się z tego, co zrobił. Może będzie miała nowego kolegę.

Tak jak się spodziewali. Trzecioklasiści grali o wiele lepiej, a na dodatek czasami stosowali nieczyste zagrania. I oczywiście nauczyciel niczego nie widział. Jednak drużyna Loren zdobyła kilka honorowych punktów. Loren udało się od czasu do czasu odbić czysto piłkę. I za każdym razem czuła ogromną satysfakcję.

W pewnym momencie Nick podał jej piłkę, mówiąc, że nadeszła kolej jej na zagrywkę.

Momentalnie serce podeszło jej do gardła. Odbiła piłkę o parkiet i spojrzała na drugą część boiska. Jonah rozmawiał sobie z kolegą. Nie był zbyt zainteresowany grą. Poczuła lekką ulgę, że nie zbłaźni się w jego oczach, gdy nie trafi w piłkę. A tak też bywało.

Skupiła całą uwagę na piłce, znajdującą się w jej rękach. Niech przebije, chociaż raz. Podrzuciła ją i gdy spadała z całej siły uderzyła w piłkę.

Piłka poszybowała nad siatką. Powoli zmniejszała swoją wysokość i Loren już myślała, że pierwszy raz zdobędzie asa serwisowego, ale w ostatniej chwili piłka walnęła w głowę Jonah'a.

Loren zakryła buzię ręką. Chciała przeprosić, ale w tym momencie nie mogła wydusić z siebie słowa. Bała się tego, co zaraz miało nastąpić.

Na początku Jonah wyglądał na zdezorientowanego. Jednak szybko zorientował się, co się stało i kto był jego przyczyną. Obrzucił Loren wściekłym spojrzeniem. Zignorował swojego przyjaciela, który zapytał się, czy coś mu jest i podszedł szybkim krokiem do szatynki. Był o wiele wyższy od niej, więc patrzył na nią z góry.

– Co to, do cholery, miało być?!

Jego głośny krzyk sprawił, że Loren skuliła się w sobie i zrobiła krok do tyłu. Wszyscy obecni tu uczniowie, oglądali tą scenę z zainteresowaniem. Nawet nikt nie próbował jej pomóc.

– Robisz to specjalnie, tak?! Zapłacisz mi za to, suko! Mogę zamienić twoje życie w piekło i o to właśnie się prosisz!

Loren nie wytrzymała, a jej oczy zaczęły być wilgotne.

– A teraz rozpłaczesz się jak jakaś beksa! Świetnie, pokaż wszystkim jaka jesteś beznadziejna i bezużyteczna.

I tego już było za wiele. Loren już nie mogła tam już dłużej stać. Uciekła. Tak jak zrobiła to poprzednio. Bo była tchórzem. A za nią pobiegła Megan.

***

Jack był zaskoczony tym co tu się przed chwilą wydarzyło, a najbardziej reakcja tego chłopaka, który wydarł się na Loren. Co on sobie wyobrażał? Za kogo on się ma, że traktuje tak inne osoby? Takie pytania pojawiły się w jego głowie. Ogarną go tak wielki gniew, że postanowił coś zrobić.

Może Loren jest tylko jego znajomą, ale nikt nie zasługuje na coś takiego.

Jack żwawym krokiem podszedł do trzecioklasisty i dotknął go w ramię. Jonah odwrócił się do chłopaka z surową miną. Jack zamachnął się i wymierzył potężny cios w szczękę Jonah'a.

– To za Loren.

I nie czekając na jego i innych reakcję wyszedł z sali gimnastycznej. Słyszał nawoływania wuefisty, który widział całą sytuację i był oburzony zachowaniem chłopaka. Ale ten go zignorował.

Chodził po korytarzach szukając Loren. Kiedy w końcu ją znalazł, ona siedział na podłodze, skulona ze schowaną twarzą w nogach. Słyszał jak płacze. Obok niej była jej przyjaciółka.

– Hej, wszystko okey? – zapytał, kładąc rękę na kolanie szatynki.

– A jak myślisz?! Ten dupek ośmieszył ją przed tyloma osobami! – odezwała się Megan.

– Megan, nie krzycz tak, bo jakiś nauczyciel nas usłyszy – powiedziała Loren łamiącym się głosem.

– Przepraszam. Jak on w ogóle mógł zrobić coś takiego i żaden nauczyciel nie raczył wrócić mu uwagi. On musi za to zapłacić.

– Prawy sierpowy może być? – rzekł, a piwne oczy Megan otworzyły się szeroko.

– Loren? – usłyszeli głos.

Niedaleko nas stała wysoka blondynka, której Jack nie znał. Wyglądała na zdziwioną i najwyraźniej znała Parker.

– Victoria? – Loren podniosła głowę, ukazując zapłakaną twarz.

Szatynka zastanawiała się, co blondynka tu robi. Przecież powinna być na lekcjach.

– Co się stało? – drugoklasistka podeszła bliżej i ukucnęła jak reszta.

– Ciebie to powinno najmniej interesować – powiedziała złowrogo Megan. – Lepiej zajmij się imprezami i ciuchami, bo na tym znasz się najlepiej.

– Ej, nie pozwalaj sobie! – Victorię już irytowało zachowanie dziewczyny.

– A bo co mi zrobisz?

– Meg, przestań. Victoria chcę tylko pomóc – rzekła Loren, przerywając ich kłótnię.

Jej przyjaciółka myślała, że się przesłyszała. Loren wzięła stronę tej dziewczyny, a  nie osoby, która zawsze obok niej była.

– Więc co się stało? – Victoria powtórzyła pytanie.

– Ten chłopak z wczoraj... dzisiaj zwyzywał mnie na oczach całej mojej klasy.

– Co?! Nie wierzę, że mój brat jest taki podły.

– Twój brat?! – powiedziały razem przyjaciółki.

– Widzisz, to kolejny powód, żeby się z nią nie zadawać – rzekła Megan.

– Porozmawiam z nim i cię przeprosi – obiecała Victoria.

– A co z tymi, co widzieli to wszystko?

– Do jutra zapomną, a jeśli nie to będą mieli do czynienia ze mną – zapewnił ją Jack.

Megan, Victoria i Jack siedzieli z nią aż do końca lekcji. Uspokajali ją, rozmawiali, a nawet śmiali się.

Loren zrobiło się lepiej, wiedząc, że ma wsparcie w tej trójce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro