5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- A więc jestem twoim ojcem - powiedział na jednym wydechu. Wow, tego się nie spodziewałam. Nie dość, że jestem wpadką to jeszcze mam innego ojca, myślałam że gorzej się nie da.

- Jak to się stało? - spytałam pełna spokoju, co go bardzo zdziwiło.

- Byliśmy na imprezie i zabalowaliśmy za mocno.

- Skąd wiedzieliście, że jesteś moim ojcem?

- Robiliśmy testy na ojcostwo, bo podejrzewaliśmy, że ja mogę być twoim ojcem.

- Dlaczego dopiero teraz dowiaduje?

- Ja chciałem Ci powiedzieć w 13 urodziny, ale oni mi zakazali - widziałam, że miał ulgę, że mógł mi o tym powiedzieć. - ale zmieniając temat, jak tam z Silnym?

- Mistrz szybkiego zmieniania tematów - zaśmiałam się a on ze mną - chyba dobrze, a co z Heidi?

- Bardzo dobrze, chce ją nie długo zabrać na jakąś randkę.

- Ooo, wiesz gdzie?

- W tym sens, że nie wiem.

- A była tutaj? Jeżeli nie to zrób tu piknik.

- Nie była, jeszcze. Dziękuje Sky za radę

- Nie ma za.. - nie dokończyłam, bo ktoś strzelił w moje plecy. Erwin wyciągnął pistolet i zaczął do nich strzelać. Była ich 4. Sama zastrzeliłam jednego. Jeden był żywy, zabrał ich ciała i uciekł. Erwin dostał w ramię. Wzięłam chusteczkę i zastosowałam technikę jaką mnie nauczył Erwin czyli ściąganie prochu. Wyczyściłam siebie i Erwina, ale zamroczyło mnie trochę i od razu się położyłam.

- Hej Sky, wszystko dobrze? - zapytał z troską.

- Tak, tylko mnie zamroczyło - Erwin wziął nasze pistolety i wyrzucił nawet nie wiem gdzie, bo straciłam przytomność.

pov. Erwin (pog?)

Wyrzuciłem nasze pistolety, ale Sky straciła przytomność. Wokół niej jest duża kałuża krwi. Ile te LSPD może jeszcze jechać z tym EMSem.

- Sky proszę nie umieraj - mówiłem płacząc i ściskając jej dłoń. Nie wiem co zrobię kiedy umrze, jest zbyt ważna, żeby mogła umrzeć. W końcu usłyszałem sygnał radiolek nadjeżdżających. Z nich wysiadła osoba, której nie chciałem widzieć. Gregory Montanha.

- Dzień dobry, Gregory Montanha. Może mi Pan powiedzieć co się stało? - nigdy mu nie powiem co się tutaj stało, prędzej powiem tej chodzącej depresji niż jemu - Widzę, że pa nie chce rozmawiać, mogę sprawdzić czy nie macie śladów prochów? - spytał a ja kiwnąłem głową. Sprawdziła najpierw Sky, a później mi.

- Nie macie śladów prochów - gdy to powiedział przyjechały 2 karetki. Jedna ją zabrała, a druga mnie.

~Skip Time~

Pov. Sky

Chyba zaczęłam się wybudzać. Powoli otwierałam oczy, ale biel na ścianach w salach szpitalnych trochę to uniemożliwiała. Po kilku próbach w końcu otworzyłam oczy. Na łóżku obok leżał mój tata, a na krześle przy nim Montanha. Chyba Montanha zauważył, że się obudziłam.

- Hej Sky, jak się czujesz? - pewnie spytacie skąd się znamy, byłam kiedyś w policji nawet oficerem III stopnia, ale mnie wywalili, bo miałam za mało godzin przepracowanych. Nie było mi szkoda, bo i tak nie długo miałam się zwolnić.

- Hejka Grzesiu, tak jak osoba po postrzeleniu, czyli źle. A co u ciebie komendancie? Jak z Mią Ci się układa?

- Skąd ty-

- Ja wszystkiego dowiaduje się druga, reszta Los Santos jako trzeci. A Pastor dowiaduje się jako pierwszy.

- Mhm rozumiem. U mnie wszystko dobrze, z Mią jesteśmy przyjaciółmi.

- Wiesz ile raz tak mówiłeś, a później okazywało się że jesteście razem? - on tylko się uśmiechnął. Popatrzałam na Erwina i cicho westchnęłam, on zaczął powoli otwierać oczy.

- Oooo (:OOOO:) budzi się - powiedział szepcząc.

- Cześć Erwin - powiedziałam cicho.

- Hej Sky - powiedział, ale widziałam, że nie jest zadowolony że Montanha tu jest.

- Witaj Erwin - powiedział poważnie Grzesiu. Wiem, że pomiędzy nimi nie jest zbyt dobrze. Chciałabym się cofnąć do lipca i zobaczyć jak ze sobą żartują.

- Jesteście w stanie złożyć zeznania? - a ten jak zwykle w pracy.

- Nie wiem czy będą usatysfakcjonowały policję - powiedział Erwin.

- Każde zeznania nas satysfakcjonują.

- Byliśmy na spotkaniu, po 5-10 minutach przyjechał czarny Sultan, a niego wyszło 4 zamaskowanych mężczyzn. Nie wiem kim mogli być - powiedziałam. Montanha tylko przytaknął.

- Potwierdzam wersję Sky.

- Dzięki, szybkiego powrotu do zdrowia - powiedział Grzechu i szybko wyszedł.

- Jak się czujesz? - spytał się Erwin.

- Źle, plecy mnie bolą. A ty?

- Nawet git, ale też ręką mnie boli.

Po chwili przyszedł lekarz i nas zbadał.

- Jak Państwo się czujecie? - zapytał.

- Nawet dobrze

- Git

- Za dwie godziny będziecie mogli wyjść, ale Pani musi bardziej odpoczywać - powiedział lekarz.

- Jasne, ja się ją zajmę - powiedział Erwin, a ja ze zdziwieniem na niego spojrzałam. Lekarz wyszedł.

- Na tydzień przeprowadzasz się do mnie - nie powiem zdziwiło mnie to - nie chce słyszeć sprzeciwu. O czym rozmawiałaś z Grzesiem?

- Nawet nie mogę się sprzeciwić. Rozmawialiśmy o Mii

Wszedł teraz Carbo. Nie dziwiłam się, przecież Erwin był dla niego jak brat.

- Jak się czujecie?

- Nawet dobrze. Właśnie trzeba zwołać spotkanie Zakshotu, żeby coś zrobić w tej sprawie.

- Chcesz zrobić napad na oro pomidoro?

- Nie wykluczam takiej opcji - przyglądałam się tak sytuacji.

- Kiedy wychodzicie?

- Za godzinę - nie powiem czułam się trochę odrzucona, ale jest tak codziennie.

xSkip Timex

Przed chwilą wyszliśmy ze szpitala, ciągle z nami był Carbo. Aktualnie jechaliśmy do mieszkania Erwina. Do mnie zadzwonił telefon, odebrałam.

- Halo?
- Hej Sky, gdzie jesteś nie ma Cię od jakiś 5 godzin.
- Na spotkaniu z Erwinem zostaliśmy postrzeleni, teraz jedziemy do niego do mieszkania i będę tam przez tydzień.
- Ajj, będę mógł później przyjść?
- Jasne
- To będę jutro rano, okey?
- Okey, papatki.
- Papa.

- Kto dzwonił? - spytał się Carbo. Ooo w końcu się mną zainteresował, w sumie nie mam mu tego za złe.

- Silny, pytał się co się stało i czy może jutro przyjść.

- Okey - powiedział Erwin.

≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈
885 słów

Hejka

Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, a szczególnie z zakończenia, ale jest jak jest

Kocham Was i wesołych świąt

<33

I wesołego nowego roku słonka peepoBlush

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro