1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Thomas~

- Ładna jest ta twoja siostra. - powiedziałem do Maxa, kiedy Rosalie wyszła. Ten spojrzał na mnie i zmrużył oczy. Uśmiechnąłem się do niego. Znał mnie od paru lat i wie jaki jestem. Co noc inna panna.

- Nawet się do niej nie zbliżaj. To jest moja młodsza siostra. Rosalie jest nietykalna. Inaczej zabiję. - podniosłem ręce do góry w formie obronnej.

- Zrozumiałem. To co po piwku? - zmieniłem szybko temat, aby czasem nie oberwać. Max zaśmiał się i pokiwał głową. Poszliśmy do salonu, przyjaciel podał mi pilot.

- Masz, włącz coś. Idę po piwo i coś do żarcia. - jak powiedział tak zrobił. Poszedł do kuchni a ja usiadłem na kanapie i zacząłem szukać jakiegoś meczyku w telewizorze. 

- Hokej czy boks? - zapytałem, gdy wrócił do pokoju z prowiantem. Położył ośmiopak piwa na stole. Obok tego znalazły się jeszcze czipsy i popcorn.

- Dawaj hokej. Boks oglądam codziennie wieczorem z Rose. - spojrzałem na niego zdziwiony. Jego siostrzyczka i zainteresowanie boksem? Max otworzył dwie butelki piwa i podał mi jedno, po czym upił duży łyk.

- Co się tak lampisz? Ma to zamiłowanie do boksu po mnie. Tylko kurwa większe. - zaśmiałem się głośno. Włączyłem mecz hokeja. Wyszło na to, że byliśmy po jednej stronie kibicowania.

- Za trzy dni jest impreza u Austina. Idziesz? - zapytałem, gdy pierwsza tercja się skończyła i nastały piętnastominutowe reklamy. Brunet spojrzał na mnie i westchnął.

- Nie mogę. Mam robotę i muszę wyjechać na kilka tygodni. Gdyby nie to bym przyszedł z Mią. - pokiwałem głową pokazując, że rozumiem. Wyjazdy w robocie są przekichane.

-Ale możecie zrobić imprezę na mój powrót. - powiedział. Wypiłem piwo do końca, odłożyłem pustą butelkę na stół i wziąłem drugie.

- Najpierw to ogarnij na ile dokładnie jedziesz, a potem gadajmy o imprezach na cześć króla marnotrawnego. - powiedziałem ze śmiechem. Max walnął mnie w ramię ze śmiechem.

- Teraz się zamknij. Leci druga część. - uniosłem piwko do góry. Nie ma to jak dobry meczyk.


~Rosalie~

- Dzięki za pomoc. - powiedziałam do Matta. Blondyn uśmiechnął się szeroko w moją stronę. Zdaję sobie sprawę z tego, że mu się podobam. Matt jest bardzo przystojny, ale to nie mój typ. Nie to co Chloe. Ona leci na niego, a on na mnie. Chujowa sytuacja. Wiele razy mówiłam mu, że nic z tego nie będzie i żeby poszukał sobie innej, ale jemu jak piłką w mur. Nie przejdzie.

- Nie ma za co. Rosie, co robisz dzisiaj wieczorem? Mam trzy bilety do kina i mam nadzieję, że nie odmówisz. - powiedział. Westchnęłam i uśmiechnęłam się delikatnie. Jeszcze trochę i będzie mój koniec zmiany. Chciałam od razu odmówić, lecz przypomniałam sobie Chloe. Powiedział, że ma trzy bilety.

- Pod jednym warunkiem. Zabierzemy Chloe, bo mi marudzi, że nie ma z kim iść do kina. - powiedziałam. Chłopak rozpromienił się, pocałował mnie w policzek i poszedł za kasę.

- Dzięki! Film zaczyna się o ósmej a miejsca już są zarezerwowane. - odpowiedział. Otworzyłam szeroko oczy na tą informację. On nie miał pewności, że się zgodzę a wszystko już przygotował. Odwróciłam się do niego plecami i podeszłam do stolika, przy którym siedziała paczka brunetów. Uśmiechnęłam się miło, wyciągnęłam notes i długopis z kieszeni przy spodenkach.

- Co podać?

- Poproszę cztery piwa. - zapisałam szybko zamówienie w notesie i spojrzałam na mężczyznę.

- Ja chcę wodę niegazowaną. - powiedział szybko, jedyny w tej grupie blondyn. Podeszłam do baru i podałam zamówienie Mattowi. Po kilku minutach piwa były nalane, więc wzięłam je na tacę, na której znalazła się woda niegazowana i zaniosłam ją klientom. Od półtorej roku pracuję z małym klubie. Podoba mi się tu. Klienci są bardzo mili, koledzy z pracy tak samo. Chociaż czasami zdarzają się jakieś gagatki, które przychodzą się mocno napić i wykłócać później o byle pierdoły. Takie typy są najgorsze. Klub jest otwarty dwadzieścia cztery na dobę, dlatego wypłata stąd nie jest mała. Pracuje tutaj siedem osób - ja, Chloe, Matt, Andrew, Damien, Marcus i Anna. Na dzisiejszej zmianie jestem razem z Mattem, ale znając życie ten pogadał z szefem, żeby wyjść na ósmą do tego kina.

- Dzisiaj po siódmej przyjdzie za nas Damien. Szef powiedział, że jedna osoba sobie poradzi na nocnej zmianie. - powiedział Matt. Spojrzałam na niego zszokowana.

- Jak ty to sobie wyobrażasz? Damien nie da sobie rady sam. W nocy jest najgorzej, przychodzi najwięcej ludzi do klubu. Wiesz przecież, nie raz byliśmy na nocce. - odpowiedziałam. Matt wzruszył ramionami.

- Szef tak powiedział. Zresztą jak byłam chora to Damien stał sam na nocce i sobie poradził. Wywalił nawet dwóch kolesi, którzy zaczęli się lać po mordach sam. - westchnęłam. No tak, Damien to typ mięśniaka, który da radę sobie sam ze wszystkim.

- Dobra. Pół godziny przed ósmą spotkamy się w kinie. - powiedziałam i nie czekając na odpowiedź, ruszyłam na salę po puste kieliszki i kufle. Wyciągnęłam telefon i napisałam szybką wiadomość do Chloe.

do Sucz: Dzisiaj o ósmej idziemy do kina. Stawia Matt.

Schowałam telefon do kieszeni i zebrałam z kilku stolików brudne kieliszki. Im ciemniej na dworze, tym więcej ludzi przybywa się bawić. Pełną tacę podałam Mattowi, który zabrał kieliszki i kufle do mycia. Kiedy podawał mi pustą tacę, poczułam wibracje w kieszeni.

od Sucz: NIE GADAJ! Ale, że my w trójkę? Przecież masz drugą zmianę, czyli nocke.

do Sucz: załatwił nam wolne i przyjdzie Damien. Nie dyskutuj, nie chcę z nim iść sama a przy okazji pogadacie dużo i może coś z tego będzie. Ja lecę pracować dalej a ty się szykuj.

Wyciszyłam telefon całkowicie i wzięłam się za robotę. Przyjmowałam zamówienia, roznosiłam je i sprzątałam. Monotonna robota, jednak nie nudna. Zawsze coś ciekawego się stanie. Kiedy miałam trochę przerwy, podeszłam do baru, za którym stał Damien.

- Cześć. A gdzie Matt? - przywitałam się.

- Siemka. Poszedł się ubrać. Dzięki za nockę. W domu nie miałem co robić a tu przynajmniej się nudzić nie będę. - powiedział ze śmiechem.

- Nie no, przepraszam za to. Gdybym wiedziała wcześniej, że tak to wyjdzie to w życiu bym się na to nie zgodziła. - Damien machnął ręką na to.

- Zamiast marudzić to lepiej idź się wpisz w zeszyt i sio do domu. - uśmiechnęłam się delikatnie i zrobiłam tak, jak mi powiedział. Ubrałam kurtkę, pożegnałam się z przyjacielem i wyszłam z klubu.

- Co już koniec na dzisiaj? - zapytał łysy. Łysy jest ochroniarzem klubu. Stoi codziennie od siódmej do szóstej nad ranem. Wtedy zaczyna grać muzyka i ludzi jest multum.

- Matt załatwił nam zastępstwo. Nie wiem jak on, ale ja zamierzam resztę dnia odpracować. - powiedziałam. Pomachałam na pożegnanie i zaczęłam biec na autobus, żeby mi nie zwiał. Na całe szczęście zdążyłam na czas. Zapłaciłam za bilet, usiadłam z tyłu i spojrzałam na telefon.

od Sucz:
na którą mamy być w kinie?

od Sucz:
ubieraj kieckę, po filmie pójdziemy we dwie do klubu, taki damski wypad

od Sucz:
na jaki w ogóle film idziemy?

Uśmiechnęłam się pod nosem. Ta zamiast napisać wszystko w jednej wiadomości, rozwala to na trzy osobne.

do Sucz:
w kinie mamy być w pół do ósmej. Wezmę na przebranie a co do tego ostatniego pytania to nie mam zielonego pojęcia. Matt ogarniał.

Po dziesięciu minutach byłam pod domem. Nie ma to jak mieszkać parę kroków od przystanku. Weszłam do mieszkania, ściągnęłam kurtkę i buty, po czym ruszyłam do kuchni. Z salonu słyszałam krzyki, wyzwiska i śmiechy. Pewnie Thomas i Max oglądają jakiś mecz. Spojrzałam na zegarek. Mam jeszcze niecałe dziesięć minut do wyjścia. Poszłam do pokoju i pierwsze co zrobiłam, to otworzyłam szafę. Oglądałam sukienki, ale żadna mi nie pasowała. W końcu w oczy rzuciła mi się piękna czarna mini. Ubiorę czarne rajstopy i będzie git. Schowałam ubranie do torby. Szybko pomalowałam oczy, na usta nałożyłam jedynie pomadkę. Gotowa przewiesiłam torbę przez ramię i wyszłam z pokoju. W holu ubrałam czerwone szpilki i płaszczyk. Wzięłam kluczyki do auta i musiałam poinformować brata, że wychodzę. Skierowałam się do salonu i spojrzałam na mężczyzn.

- Max, wychodzę do kina. Klucze do domu mam, nie musisz na mnie czekać. - na moje słowa brat wstał i podszedł do mnie.

- Z kim idziesz? - zapytał. Przewróciłam oczami na jego pytanie. Jest gorszy niż chłopak. Kątem oka widziałam, jak Thomas mierzył mnie spojrzeniem.

- Z Mattem i Chloe. Na jaki film idziemy nie wiem, bo Matt wpadł na ten pomysł. Jeszcze dzisiaj wrócę, nie martw się. To ja lecę, pa! - pocałowałam go w policzek i wybiegłam z salonu. Usłyszałam jeszcze jak krzyczał, żebym uważała na siebie. Wsiadłam do auta, zapięłam pasy i ruszyłam w stronę kina.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro