16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Rosalie~

Zbliżyłam się do Thomasa. Naprawdę mu ufam, ale jednak się boję. Nie, nie boję się jego dotyku. Przy nim czuję, że jestem bezpieczna. Obawiam się tego zakładu. Nie wiem, czy on mówił prawdę, że to przerwał czy nadal bierze w nim udział. Tyle pytań a zero odpowiedzi. Nie potrafiłam skupić się na filmie, jednak nie chciałam wzbudzać podejrzeń, dlatego starałam się skupić na horrorze. Nie był to prawdziwy horror. Dużo się śmiałam na ni, tak samo jak brunet. Muszę później zadzwonić do jego matki i z nią porozmawiać. Kiedy skończyła się pierwsza część, spojrzałam na mężczyznę. W połowie filmu wypił dwie puszki piwa i mam nadzieję, że ma mocną głowę. Ten jakby wiedział o czym myślę, spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.

- Nie bój się kochanie. Mógłbym wypić kilka setek wódki i nic mi nie będzie. - powiedział. Uśmiechnęłam się i oparłam głowę o jego ramię. To już jest chyba nasz rytuał. Podczas każdego filmu opieram głowę o ramię mężczyzny, a ten mnie obejmuje i co chwilę całuje w skroń. Dzięki temu, że nie spieszy się i nie robi nic szybko, przyzwyczaiłam się do jego obecności i wiem, że nie zrobi nic bez mojej zgody. Mimo to cały czas nurtuje mnie jedno pytanie, na które nie znam odpowiedzi. Czy on mnie nie okłamuje i naprawdę skończył z tym zakładem? Czy na prawdę mnie kocha?

- O czym tak myślisz, skarbie? - do tego te czułe słówka. Naprawdę nie wiem, co mam o tym myśleć. Nagle przypomniałam sobie o pracy. Wstałam szybko na równe nogi i złapałam się za głowę.

- Jasna cholera, zostanę bez pracy. - powiedziałam do siebie. Thomas wstał i podszedł do mnie.

- Nie martw się. Austin to załatwił. Jak na razie masz wolne do odwołania i nie musisz się bać. Nie powiedział co się naprawdę stało.

- Dlaczego nikt się ze mną nie kontaktował przez ten czas. Chloe...

- Austin powiedział, że pierwsza się odezwiesz. Czekają. Spokojnie kochanie, nie spiesz się. Wszystko w swoim czasie.

- Ale oni sobie nie poradzą! - mężczyzna przytulił mnie mocno.

- Z tego co wiem, to przyjęli jakieś dwie nowe osoby. Jedna na stałe a druga na zastępstwo. Nie musisz się niczym martwić, poradzą sobie bez ciebie. - powiedział, patrząc mi w oczy. Westchnęłam. Pomyślał o wszystkim za mnie.

- Dziękuję. - powiedziałam szczerze. Zresztą, ja cały czas jestem szczera do cholery. Thomas nie odpowiedział. Nim zauważyłam, nachylił głowę i delikatnie złączył nasze usta. W jego obecności, zapominam o tym, co zrobił mi blondyn. Pierwszy raz też się dzisiaj wyspałam. Dzięki niemu. Powoli oddałam pocałunek. Brunet objął mnie i przycisnął do siebie. Położyłam dłonie na jego bluzie. Nie wiem ile minut tak trwaliśmy, jednak musieliśmy się odsunąć, kiedy zaczęło brakować nam powietrza. Mężczyzna oparł swoje czoło o moje i zamknął oczy. Po chwili otworzył je.

- Chcę, żeby tak było częściej. Jednak ten zakład miał jakąś dobrą stronę. Zrozumiałem jedno. Że cię kocham Rose. - powiedział, patrząc mi w oczy. Otworzyłam szeroko oczy. Wiem, że mówił to już, kiedy myślał, że zasnęłam. Ale inaczej jest to usłyszeć, kiedy ktoś mówi to prosto w oczy. Szukałam kłamstwa w jego oczach, jednak kiedy nie widziałam w nich nic prócz szczerości i troski, zarzuciłam ręce na jego szyję i przytuliłam się do niego.

- Ja... - zaczęłam, jednak przerwał mi dzwonek do drzwi. Thomas zmarszczył brwi i spojrzał na mnie. Przełknęłam głośno ślinę. Ja nikogo nie zapraszałam.

- Wiesz, kto to może być? - zapytałam.

- Domyślam się. Poczekaj tutaj na mnie, zaraz wracam. - powiedział i poszedł otworzyć drzwi. Po kilku minutach do salonu weszła Monica. Uśmiechnęłam się na jej widok, jednak kiedy za nią pojawił też się jakiś mężczyzna, mina mi zrzedła. Kiedy Thomas się pojawił w salonie i zobaczył moją minę, podszedł do mnie i objął mnie mocno ramieniem.

- Nie musisz się go bać. To mój ojciec Marcus. Tato, to jest Rosalie. - przedstawił nas sobie brunet. Jego starsza kopia uśmiechnęła się do mnie delikatnie, lecz nie podszedł. Znaczyło to, że Monica musiała mu powiedzieć o wszystkim.

- No, to ja sobie porozmawiam z Rose, a wy róbcie co chcecie. - powiedziała kobieta. Podeszłam do niej szybko, powtarzając sobie, że nie muszę bać się ojca Thomasa. Monica złapała mnie pod ramię, po czym skierowałyśmy się do kuchni.

- Chce...

- Przyzwyczaiłaś się do Thomasa? - przerwała mi szybko, siadając na krześle. Westchnęłam i usiadłam obok niej.

- Powiedział, że mnie kocha. Pokazuje też to. Pilnuje, żebym jadła, przynosi mi śniadanie do łóżka i dzięki niemu, zapominaj o tamtej sytuacji. Nawet kiedy miałam dzisiaj znowu koszmary w nocy, wystarczyło, że był obok mnie. - odpowiedziałam szczerze. Spojrzałam na kobietę.

- Ten osioł jeśli kocha kogoś, to się o tą osobę troszczy. A ty? Co do niego czujesz? - zapytała. Wstałam z krzesła i nalałam kawy do małych filiżanek. Podałam kobiecie jedną i usiadłam z powrotem na krześle.

- Też go kocham. Kiedy dowiedziałam się o zakładzie, chciałam go znienawidzić, jednak zdałam sobie sprawę z tego, że nie potrafię.

- A uczucie się powiększa z każdym kolejnym dniem, mam rację? - zapytała. Pokiwałam głową i upiłam duży łyk napoju. Kawa nie była gorąca, tylko ciepła, dlatego można było ją szybko wypić. Monica uśmiechnęła się pod nosem i za jednym łykiem, wypiła połowę filiżanki.

- Nie broń się przed tym. Jest tak jak ci mówiłam. Wystarczy, że zaufasz jednemu mężczyźnie, żeby być szczęśliwą.

- Wiem. - powiedziałam szczerze. Do kuchni wszedł nagle pan Marcus i spojrzał na swoją żonę.

- Musimy już wracać. Wpadniesz kiedyś indziej, daj żyć dzieciakom. - powiedział, mrugając do mnie. Uśmiechnęłam się lekko w jego stronę. Matka Thomasa przewróciła oczami na jego słowa.

- Gdyby nie ja, to nie mieliby co jeść. Oczywiście nie obwiniam ciebie Rose. - powiedziała, wstając z krzesła. Poszłam w jej ślady. Kobieta przytuliła mnie na pożegnanie.

- Nie daj się przeszłości. - powiedziała. Na koniec pożegnała się z synem, który odprowadził ich do drzwi.

- No, jesteśmy sami. Chciałaś mi coś powiedzieć, ale pojawili się moi rodzice. - powiedział Thomas, podchodząc do mnie. Spojrzałam na niego i wzięłam głęboki wdech.

- Też cię kocham. - powiedziałam cicho, patrząc mu prosto w oczy. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro