8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Thomas~

To może się udać szybciej niż myślałem. Myślałem, że dziewczyna jest bardziej oporna, ale jak widać mogę się mylić. Ciekawe ile mi zejdzie, żeby wskoczyła mi do łóżka. Musze zrobić wszystko, żeby doszło do tego jak najszybciej. Leżę tak już od ponad pół godziny i myślę. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę ósmą rano. Minął tydzień. Przez ten czas kupowałem jej kwiatki i czekoladki, do tego w każdy ranek, zanosiłem jej śniadanie do łóżka. Cholera jasna, muszę przyznać, że nawet mi się to podoba. A to jest zły znak. Czas wstawać i zrobić śniadanie dla Rosalie. Wstałem z łóżka, ubrałem spodnie dresowe i wyszedłem z pokoju, kierując się do kuchni. Stanąłem jak wryty widząc w pomieszczeniu brunetkę.

- Dzień dobry. - powiedziała i uśmiechnęła się. Na stole znajdowały się kubki i talerze a na środku stołu była jajecznica w misce.

- Dzień dobry, piękna. - odpowiedziałem i podszedłem do niej, aby się przywitać, jednak dziewczyna zrobiła unik i usiadła na krześle. Co jest do cholery? Usiadłem na przeciw niej i spojrzałem na nią zdziwiony. Brunetka westchnęła cicho. Przez ten tydzień wszystko układało się idealnie.

- Częstuj się. Nie wiedziałam o której wstajesz, ale dobrze myślałam, że za parę minut zejdziesz. Jak zabraknie jajecznicy to dorobię. - zaczęła szybko mówić. Zdanie trochę nie trzymało się kupy.

- Coś się stało? - zapytałem.

- Nie, a czemu pytasz?

- Zachowujesz się jakoś... dziwnie. - Rosalie przygryzła dolną wargę i skierowała wzrok na okno.

- Wydaje ci się. - opowiedziała po chwili. Zacisnąłem dłonie w pięści i spojrzałem na nią wkurzony.

- Nie, nie wydaje mi się. Powiedz o co chodzi.

- Zapomnijmy o tym, co się wydarzyło przez ten tydzień. Dziękuję za wszystkie kwiaty i czekoladki, ale to jest bezcelowe. - otworzyłem szeroko oczy, kiedy to powiedziała. Chyba sobie kurwa kpi! Wstałem od stołu i podszedłem do niej, po czym kucnąłem przy kobiecie.

- Nie ma mowy. Ja o tym nie zapomnę. - powiedziałem, łapiąc ją za dłoń. Rosalie spojrzała na mnie oczami pełnymi łez. Miałem ochotę wywrócić oczami na to.
- Ale musisz. Musimy. Jak Max się o tym dowie... - wstałem szybko, złapałem ją za ramiona i też podniosłem z krzesła.

- Max nie kieruje twoim życiem. Każdy nasz pocałunek i ten tydzień był do cholery cudowny i nie zamierzam przerywać tego, co zaczęło się między nami dziać, tylko przez twojego brata. - cholerny Max.

- Ale nie rozumiesz...
- Czego nie rozumiem? Tego, że boisz się reakcji swojego brata? Wierz mi, jestem jego najlepszym przyjacielem i nie będzie miał nam tego za złe. - wściekły to on będzie, kiedy dowie się o zakładzie. Spojrzałem na dziewczynę i postanowiłem zobaczyć, czy zaczęła mi wierzyć. Schyliłem się, złapałem dłońmi jej twarz i przybliżyłem swoje usta do jej. Jednak nie złączyłem ich. Czekałem, aż zrobi to Rose. Nie musiałem czekać długo. Po chwili, dziewczyna musnęła swoimi ustami moje. Uśmiechnąłem się i złączyłem nasze usta. Udało się. Złapałem brunetkę w talii i przyciągnąłem ją bardziej do siebie.

- Jajecznica wystygnie. - powiedziała Rose, odsuwając się ode mnie.

- Mam gdzieś jajecznicę. - odpowiedziałem i przyciągnąłem ją z powrotem do siebie, łącząc nasze usta. Jednak brunetka miała inne zdanie.

- Sama ją zrobiłam. - powiedziała, odsuwając się. Odpuściłem, bo wiedziałem, że jestem na dobrej drodze.

- No dobrze. - usiadłem na krześle obok niej i przysunąłem swój talerz. Nałożyłem na talerze po dużej ilości jedzenia i czekałem, aż dziewczyna powie, że to za dużo. Jednak ku mojemu zdziwieniu żadnego zdania sprzeciwu nie usłyszałem.

- Dziękuję i smacznego. - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w policzek.

- Smacznego. - zacząłem pochłaniać śniadanie szybko. Posiłek minął nam w ciszy. Kiedy talerze i kubki po kawie były puste, wziąłem brudne naczynia i zaniosłem je do umywalki.

- Daj, ja je umyję. - powiedziała Rose, jednak do głowy wpadł mi kolejny pomysł.

- Nie. Ty przygotowałaś śniadanie, więc pozwól mi posprzątać. - odezwałem się. Brunetka uśmiechnęła się i przytaknęła mi głową. Miałem nadzieję, że się na to, cholera nie zgodzi. No ale jak powiedziałem a, muszę zrobić b.

- Co dzisiaj będziemy robić? - zapytałem, kończąc zmywać. Spojrzałem na brunetkę, która stanęła obok mnie.

- A dzisiaj czasami nie ma tej imprezy u Austina?

- Owszem, jest. Chcesz iść?

- No jasne, że tak! Co za głupie pytanie. O której się zaczyna? - zapytała.

- Z tego co pamiętam, to coś koło ósmej wieczorem, ale będę musiał iść do niego wcześniej i mu pomóc.

- Nie martw się. Do ósmej się wyrobię. - zmarszczyłem brwi na jej wiadomość.

- Jak to?

- Co, jak to? Ty pójdziesz do niego wcześniej i pomożesz mu w przygotowaniu, a ja tam później dotrę. - powiedziała. Przytaknąłem głową na jej pomysł.

- To co teraz robimy? - zapytałem, wycierając ręce w ręcznik papierowy, który wyrzuciłem później do kosza.

- Możemy iść na spacer, albo w coś pograć. - zaproponowała. Spacerów mam dość, więc wybrałem jakieś gry. Może rozbierany poker albo jakieś karty?

- Jakie masz gry?

- Twister! - krzyknęła i wybiegła uśmiechnięta z kuchni. Otworzyłem szeroko oczy i wlepiłem wzrok w miejsce, w którym stała jeszcze przed chwilą dziewczyna.

- Kurwa mać...

~~

- Prawa noga na zielony. - odezwał się głos z telefonu. Ledwo zrobiłem co miałem. Max zrobił jakiś mix, który powtarza jaką rękę czy nogę mamy dać na dany kolor. Dzięki temu nikt nie musi kręcić kółkiem i można grać w to bez problemu w dwie osoby.

- Prawa ręka na czerwony. - spojrzałem na Rose. Dziewczyna śmiała się i nie miała żadnych problemów w tej grze, natomiast ja będę miał później problemy z wyprostowaniem się.

- Lewa ręka na niebieski. - kiedy to usłyszałem, miałem dość. Usiadłem na planszy, przez co dziewczyna krzyknęła zwycięsko.

- Wygrałam! Znowu. - powiedziała i zaczęła się śmiać. Musiałem przyznać, że wtedy sam z siebie się uśmiechnąłem, widząc ją w takim stanie. Nie wiem jak to się stało, ale przewróciłem ją na plecy i zacząłem łaskotać. Dziewczyna wiła się pode mną i prosiła bym przestał.

- Za buziaka. - powiedziałem. Brunetka z łzami ze śmiechu w oczach podniosła głowę i złączyła nasze usta. W tamtym momencie zapomniałem o zakładzie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro