Część 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Eva

– Nie poszliście na całość? – pyta Lilly. Jej zawiedziona mina i beznamiętny głos dają mi do zrozumienia, że nie tego oczekiwała po naszej sekretnej randce.

Siedzimy w pokoju medialnym w domu Amelii i zamiast oglądać serial, rozmawiamy o mojej schadzce z Jasonem.

– Byłam gotowa, ale Jason uznał, że nie ma pośpiechu i warto poznać się najpierw od innej strony niż dotychczas – oznajmiam z rozczuleniem. Amelia uśmiecha się do mnie równie rozmarzona, tylko Lilly nie jest zadowolona.

– O to chodzi, seks to ta inna strona!

– Krzycz głośniej, niech rodzice Amelii i Jasona o wszystkim się dowiedzą.

– Sorki, ale czy nie mam racji? – pyta tym razem przyciszonym głosem.

– Nie, nie o to chodzi. Dotychczas spędzaliśmy czas jako przyjaciele, rozmawialiśmy jak przyjaciele, a teraz będzie inaczej.

– Czyli jak? Ale tak konkretnie. Bo jak chcecie się poznawać, poprzez spędzanie ze sobą czasu, to czy ten czas nie będzie wyglądać tak samo jak było podczas waszej przyjaźni? No co? Obejrzycie film, zjecie pizzę, pośmiejecie się. W czym różnica? Ty już go znasz! Od dziecka!

– Ale robiąc te wszystkie zwyczajne rzeczy, możemy się przytulić, pocałować, poświntuszyć.

Lilly uśmiecha się zawadiacko, po czym zerka na Amelię.

– Zamknij uszy Amelia, bo mam zamiar zapytać czy twój starszy brat lubi brudną gadkę. I chcę wiedzieć co dokładnie powiedział pan Jason.

– Nie będę mówić o szczegółach, to zostawiam dla siebie.

– Dziękuję Evo, poważnie, dziękuję – mówi z ulgą Amelia.

– I nic nie zdradzisz swoim najlepszym przyjaciółkom?

– A może ty coś zdradź Lilly.

– A niby co? Wiecie wszystko, jestem jak otwarta księga.

– Tak? A kim się teraz interesujesz?

Lilly z zabawną miną przygląda się mi, po czym kieruje swój wzrok na Amelię. Ta także obdarza ją podejrzliwym spojrzeniem.

– Okej, przyznam się, chociaż nie mam pojęcia skąd o tym wiecie. Jeśli grzebałyście w moim komputerze, to później się policzymy. Tak więc ostatnio zainteresowałam się twórczością pewnej autorki, Laurann Dohner. Laska jest pokręcona, a raczej jej romanse. Trochę fantastyki i erotyki. Główny bohater należał do nowego gatunku, pół człowiek, pół zwierzę. Mówię wam, że aż wstyd mi o tym mówić, bo mnie wciągnęła ta dziwaczna proza.

Po wypowiedzi Lilly, nastaje w pokoju cisza. Co ona powiedziała? Nowy gatunek? Erotyk z fantastyką? Co ona czyta?

– Czuję się nieco przytłoczona nadmiarem informacji – oznajmia Amelia, która nadal z otępieniem patrzy na naszą zwariowaną przyjaciółkę.

– Chciałyście znać prawdę, więc nie narzekajcie teraz!

– Nie o to pytałam świrusko – mówię ze złością, bo ewidentnie nie docierają do niej nasze subtelne insynuacje.

– Więc o co chodzi? Kim się niby interesuję?

Ponownie zerkam na Amelię, która także obdarza mnie niepewnym spojrzeniem. Lilly zaczyna coś mówić o naszym dziwnym zachowaniu, więc postanawiam wyłożyć karty na stół.

– Ty i Boris. Czy coś się między wami dzieje?

– Kto?! Ja i ta atrapa mężczyzny?! Oszalałaś?!

– Dogryzacie sobie, ale coś się zmieniło – dodaje Amelia.

– Niby co się zmieniło? Że ma więcej pryszczy?

– Nie ma pryszczy od dawna – wtrącam mimochodem.

– Że jest coraz bardziej bezczelny i chamski?

– Ty także nie należysz do spokojnych i taktownych osób...

– Że ciągle mi dokucza? Że ciągle się na mnie gapi i tylko czeka, aby mi coś dopierdolić.

Wtedy wyciągam telefon i szukam zdjęcia, które zgrałam na kartę pamięci z aparatu. Podsuwam jej pod twarz zbliżone ujęcie, gdzie Boris jest zapatrzony w roześmianą Lilly. Dziewczyna wyrywa mi z ręki komórkę, po czym z grymasem przygląda się fotce.

– I to jest ten dowód, że coś się między nami święci? – pyta zaskoczona, po czym nie czekając na naszą odpowiedź parska śmiechem. W takiej chwili przypomina on śmiech złowieszczej wiedźmy.

– Czuję we wszystkich gnatach, że macie się ku sobie w jakiś pokręcony sposób, który tylko wy rozumiecie – mówię poważnie i tym razem Lilly się uspokaja.

– Ja i Boris? Te orgazmy, które zaserwował ci Jason, namąciły ci w głowie Eva. To, że zabierasz się za brata Amelii, nie oznacza, że ja zabiorę się za jej bliźniaka. To nie „Moda na sukces", nie każdy będzie z każdym i tak w kółko. Co to w ogóle za pomysł? Chcecie połączyć wszystkie rodziny czy co? Mało to przedstawicieli testosteronu chodzi po tej ziemi? Myślicie, że nie znajdę sobie kogoś ciekawego?

– Nie to miałyśmy na myśli – mówi Amelia, po czym kładzie dłoń na jej ramieniu. Widać, że nie chciała skrzywdzić przyjaciółki, która robi smutną minę. Ale mnie ta dziewucha nie oszuka. Ja także mam swój temperament.

– Boris nie jest ciekawy? Nie jest przystojny? – pytam z uniesionym podbródkiem.

– Jest, ale to tylko dla mnie stwierdzenie faktu.

– I nie patrzyłaś na niego, jak grał w kosza bez koszulki?

– Patrzyłam na grę. Ty też to robiłaś.

– Pamiętam co wtedy powiedziałaś.

– Co takiego?

– Cytuję „szkoda, że to gorące ciało zamieszkuje taki głąb".

– I co z tego?

– Podoba ci się, nie zaprzeczaj!

– Eva, Matteo też jest gorący, mówiłam ci o tym! Czy to oznacza, że się w nim podkochuję? No chyba kuźwa nie!

– Nie patrzysz na mojego brata, tak jak czasami na Borisa. Potrafię dostrzec różnicę. Poza tym uważam, że byście do siebie pasowali.

Lilly marszczy brwi, ale już się nie denerwuje.

– Gdybyśmy byli parą, to nie na długo. Prędzej czy później, z naciskiem na prędzej, ktoś popełniłby morderstwo z premedytacją. A może w afekcie? Nie ważne, ta historia nie miałaby happy endu.

– Dobra, rozumiem. Kłócicie się, działacie sobie na nerwy, ale gdybyś potrzebowała pomocy, on pierwszy by się za tobą wstawił.

– Bo się przyjaźnimy od lat. Myślisz, że ja bym mu nie pomogła? To głupek, ale mój!

I wtedy szybko unosi dłoń i zamyka nią swoją gadatliwą buzię. Jej oczy w wytrzeszczu oznaczają tylko jedno. Wygadała się.

– Twój? – pytam z uśmieszkiem.

– Więc Eva miała rację. Mój brat ci się podoba – dodaje Amelia i jej oczy także robią się wielkie.

Lilly kręci głową przecząco, nadal trzymając dłoń. Więc rzucam się na nią i odrywam rękę, aby w końcu się otwarcie przyznała. Kładę się na niej, co sprawia, że zaczyna się szamotać.

– Przyznaj się!

– Nie! Zejdź ze mnie Coletti!

– Przyznaj się kłamczucho!

– Co tu się dzieje?

Na dźwięk głosu Jasona, wszystkie obracamy głowy w jego stronę. Patrzy na nas zaskoczony i wcale się nie dziwię. Nadal leżę na Lilly, która z wysiłkiem unosi głowę i także na niego zerka. Amelia siedzi sztywno na kanapie i uśmiecha się do niego zawstydzona.

– Dziewczyny ćwiczą samoobronę – oznajmia jedyna nie szamocząca się.

Jason patrzy na nas podejrzliwie, po czym rusza w naszą stronę. Schodzę niezdarnie z Lilly, która wykorzystuje okazję i szczypie mnie w udo. Mój pisk roznosi się po pomieszczeniu, a na koniec tracę równowagę i upadam tyłkiem na podłogę. Kulam się na bok i kładę dłoń na obolały pośladek, by go trochę rozmasować.

– To bolało Lilly!

– Musimy ćwiczyć wszystkie ruchy co nie? – pyta szyderczo, po czym wstaje z kanapy i poprawia swoje pogniecione rzeczy. Następnie wyciąga w moją stronę rękę. Po chwili ujmuję ją i pomaga mi wstać.

Nadal pocieram pośladki po stłuczeniu, co musi wyglądać komicznie.

– Amelia, chodźmy już. Jason pomoże Evie dojść...do siebie – mówi z uśmieszkiem, po czym puszcza mu oczko.

Gdy dziewczyny go mijają, patrzy tylko na mnie. Jest poważny, jego mina jest nieodgadnięta. Po komentarzu Lilly z pewnością domyśla się, że wszystko im wypaplałam. Czy jest zły o to? Wie, że łączy mnie silna więź z dziewczynami i nie mamy przed sobą tajemnic.

Kiedy zostajemy sami w pokoju medialnym, podchodzi do mnie bardzo powolnym krokiem, zerka za siebie na zamknięte drzwi, a gdy wraca do mnie spojrzeniem...nagle wybucha śmiechem. Ja nadal masuję obolałe siedzenie, więc jego dobry humor wcale mi się nie udziela.

– To cię bawi? Bolący tyłek cię bawi? – pytam i mrużę na niego oczy.

Pokazuje palec wskazujący, abym dała mu chwilę na uspokojenie, a gdy jego oddech się wyrównuje, znów na mnie patrzy i mówi spokojnym głosem.

– Ależ skąd. Bolący tyłek absolutnie nie jest śmieszny.

Po tych słowach jeszcze bardziej zmniejsza między nami odległość. Gdy jestem w zasięgu jego ręki, ta wędruje na mój pośladek. Odsuwam swoje dłonie, a Jason oplata mnie ramionami i druga ręka także trafia na pupę. Zaczyna mnie delikatnie masować, gdy przyciskam się do jego ciała.

– Masujesz, by mi ulżyć w cierpieniu?

– Oczywiście, zawsze staram się być pomocny. Przecież znasz mnie bardzo dobrze.

– To prawda, nie mogę ci odmówić dobrego serca.

Pochyla się, więc unoszę się na palcach i nasze usta się spotykają. Nasz pocałunek jest powolny i namiętny, a gdy lekko ściska moje pośladki, już nie odczuwam dyskomfortu. Odczuwam zupełnie coś innego. Coś cholernie podniecającego.

– Więc jak? Ulżyłem ci w cierpieniu? – szepcze tuż przy moich ustach.

– Nie chcę cię zamęczać ani wykorzystywać, ale pojawiło się nowe cierpienie.

– Gdzie cię jeszcze boli? – Gdy nie odpowiadam, przesuwa swoją prawą dłoń na mój brzuch, po czym wsuwa ją pod koszulkę. Skóra rozgrzewa się pod wpływem jego dotyku. – Twój oddech przyspieszył – oznajmia wpatrzony w moje oczy.

Odrywam rękę od jego ramienia, po czym nakrywam nią jego dłoń, która nadal dotyka mojego brzucha. Przesuwam nasze ręce na dół, dając mu znać, w jakim kierunku powinien zmierzać. Odsuwam swoją dłoń, a on lekko ściska moje krocze pokryte dżinsowym materiałem.

– Tam mnie boli, co pan mecenas z tym zrobi? – pytam i tym razem to on zaczyna szybciej oddychać.

– To, co należy zrobić w takim wypadku.

Po tych słowach odsuwa się całkowicie ode mnie, więc przez chwilę stoję zdezorientowana. Idzie w stronę drzwi, po czym słyszę charakterystyczny dźwięk zamykania na klucz.

Obraca się w moją stronę, a gdy robi kilka kroków naprzód, wsuwa dłonie w kieszenie i mierzy całą moją postać.

– Ściągnij spodnie, potem bieliznę i wskakuj na kanapę.

– Co?

– Słyszałaś. Chciałaś, abym ci pomógł, a raczej ulżył, to teraz zrób o co cię proszę.

Jason

Eva przez chwilę patrzy na mnie zaskoczona, jednak nie dostrzegam zdenerwowania czy też strachu przed tym co mam zamiar zrobić. Podoba mi się to, że mimo jej młodego wieku, jest odważna. Po kolacji w moim mieszkaniu mieliśmy okazję pobyć sami i porozmawiać otwarcie. Przyznała, że jej doświadczenia z chłopakami nie są zbyt duże. Jest nadal dziewicą i dlatego utwierdziłem się w przekonaniu, że nie mogę się tak po prostu na nią rzucić i spełnić swoje fantazje. Chcę, aby mi zaufała i aby nasz pierwszy raz był dla niej wyjątkowy. Aby tak się stało, musimy zaliczyć pewne etapy w związku, na przykład pieszczoty. One sprawią, że będzie na mnie gotowa.

Eva w końcu uśmiecha się, po czym sięga do zamka przy swoich spodniach. Pozbywa się ich dość szybko, rzucając je za siebie. Natomiast z bielizną już tak się nie spieszy. Nie odrywając ode mnie swojego spojrzenia, sięga do krawędzi białych, bawełnianych majtek i ściąga je powoli na dół. W okolicach kolan puszcza materiał, który swobodnie opada przy jej kostkach. Wtedy zauważam, że nadal ma na stopach założone seledynowe skarpetki. Wychodzi z leżącej bielizny i odsuwa ją nogą na bok. Gdy sięga po swoje stopki, zatrzymuję ją.

– Nie musisz się cała rozbierać, już mam dostęp do bolącego miejsca.

Podchodzę do niej, po czym umieszczam dłoń na jej gardle. Pochylam się i całuję ją czule. Następnie odsuwam się do tyłu i ponawiam wcześniejszą prośbę, by zajęła miejsce na kanapie. Gdy siada na gołej pupie, przyglądam się jej z zainteresowaniem.

– Na co czekasz McCarthy? – pyta zaczepnie.

– Zmieniłem zdanie. Odwróć się, na kolana, wypnij tyłeczek i połóż dłonie na oparcie kanapy.

Ponownie przez chwilę jest oniemiała, ale w końcu wykonuje moje polecenie. Tak, to już nie była prośba.

Wypina swoją kształtną pupę w moją stronę, a w moich spodniach robi się niesamowicie ciasno. Podchodzę do niej i kładę dłoń na jej plecach. Nadal ma na sobie koszulkę, ale jest coś w tym seksownego. Nie zawsze trzeba być całkowicie rozebranym, czasami, gdy coś jest zakryte, kusi jeszcze bardziej.

Moja dłoń zjeżdża na dół, by przejechać palcami po jej lewym pośladku. Na jej odsłoniętym ciele pojawia się gęsia skórka, która zdecydowanie nie jest wynikiem złej temperatury w pomieszczeniu. Obraca głowę w moją stronę, a gdy się uśmiecham do niej, ona to od razu odwzajemnia. Patrząc jej w oczy, wsuwam dłoń między jej nogi i zaczynam masować wewnętrzną stronę uda. Jej nogi odruchowo lekko się rozchylają, dając mi idealny widok na jej różową i lśniącą od podniecenia cipkę. Gdyby ktoś teraz zmierzył mi tętno, myślałby, że mam stan przedzawałowy.

W końcu moje palce ocierają się o jej kobiecość. Jest tak mokra i ciepła w tym miejscu, że mam ochotę pójść w tej chwili na całość. Jednak coś obiecałem, nie tylko jej, ale także sobie. Mamy czas, nie popędzaj jej.

Zaczyna poruszać tyłkiem, szukając większego tarcia z moją ręką i przychodzi do mnie myśl, że ta mała bestia popędza mnie! I jak mam być dżentelmenem, gdy tak mnie kusi? Druga ręką daję jej klapsa w pośladek, co wywołuje u niej cichy pisk. Eva uśmiecha się na ten akt, więc ponawiam swój ruch. Kiedy jęczy, wsuwam palec w jej dziurkę. Uśmiech znika z jej twarzy. Jej usta są lekko uchylone, a przyspieszony oddech, gdy rytmicznie wsuwam i wysuwam na przemian palec, jest czystą oznaką jej podniecenia.

Wyciągam palec, odsuwam się i siadam obok na kanapie. Eva odrywa ręce od oparcia i kładzie je na mojej klacie, po czym składa pocałunek na moich ustach. Następnie patrzy na mnie z uśmieszkiem i mówi, coś co przyczynia się do mojego śmiechu.

– To koniec? Bo nie doszłam.

– Kochanie, zdaję sobie z tego sprawę. Potrafię się zorientować, kiedy kobieta szczytuje.

– Więc?

– Więc co?

– Dokończysz? – pyta lekko zdezorientowana. Jej mina jest tak zabawna, że zaczynam się zastanawiać w co ja się wpakowałem. Coś czuję, że ta dziewczyna będzie niewyżyta.

– Wstań i ustań między moimi nogami.

Eva po raz kolejny wykonuje moje polecenie. Gdy mam już ją w miejscu, gdzie chciałem, kładę dłonie na tylnych zgięciach jej kolan i prawą nogę zmuszam do podniesienia. Opiera stopę o moje kolano, dając mi dostęp do swojej cipki. Jedną ręką trzymam jej pośladek, a drugą wsuwam między jej nogi. Mój palec wskazujący ponownie wsuwa się w dziurkę, po czym pochylam się i liżę przez chwilę jej nabrzmiała łechtaczkę. Kciuk zastępuje mój język, więc mogę podziwiać co wyczyniam z jej pragnącym szczytowania ciałem.

Eva odchyla głowę do tyły i zamyka oczy w ekstazie. Zaciska się na moim palcu, a następnie czuję pulsowanie w jej wnętrzu. Gdy na koniec jeszcze raz masuję kciukiem jej guziczek, jej całe ciało zaczyna się trząść.
Wysuwam palec, obiema dłońmi chwytam za biodra i przyciągam do siebie. Eva siada na moich klanach i wtula się w mnie. Schodząc z orgazmu, jej ciało staje się bezwładne, a raczej rozluźnione. Tak, to najlepsze określenie na to, co teraz jej ciało przeżywa.

Odsuwa się nieco ode mnie, by spojrzeć mi w oczy, po czym wsuwa rękę między nasze ciała i dotyka wypukłości w moich spodniach.

– Nie teraz kochanie. Odwdzięczysz się innym razem.

– Ale...

– Ale zaraz ktoś tutaj przyjdzie i będziemy się tłumaczyć, dlaczego drzwi były zamknięte.

Eva zastanawia się przez chwilę nad moimi słowami, ale jej ręka nadal spoczywa na moim twardym kutasie. Wykończy mnie ta dziewczyna.

– Chyba masz rację – mówi poważnie, a potem zaczyna poruszać ręką. Istna diablica.

Mrużę na nią oczy, ale to ją nie powstrzymuje. Więc unoszę ją do góry, co przywołuje kolejny pisk zaskoczenia. Zmuszam ją do ustania na podłodze, po czym zaczynam zbierać jej rzeczy. Następnie kucam przy niej i pokazuję jej majtki. Ustawiam je przy jej stopach, po czym pozwala mi wsunąć na siebie bieliznę. Przyznaję, że pierwszy raz kogoś dosłownie ubieram. Jest w tym coś pociągającego. Podoba mi się myśl, że jest ode mnie zależna. Oczywiście, to tylko mały gest jej poddania się, ale wezmę wszystko co mi chce w tej chwili ofiarować.
Ze spodniami jest podobnie, także pozwala mi sobie pomóc. Gdy pochylony zapinam jej guzik, wsuwa pace w moje włosy, co jest cholernie przyjemne. Na koniec składam buziaka na jej ustach, które układają się w piękny uśmiech.

Odsuwam się od niej, sprawdzam, czy wygląda niewinnie, po czym ruszam w stronę drzwi, aby je otworzyć. Na szczęście nikt nie próbował się dostać do pokoju medialnego, ale jeśli mamy jeszcze przez chwilę ukrywać nasz związek, musimy bardziej uważać.

Związek.

Czy my jesteśmy w związku?

– Evo?

– Tak?

– Czy przeszkadza ci to, że się ukrywamy?

– Nie, nie myślałam tak o tym.

– Nie chcę, byś pomyślała, że traktuję cię jak jakiś sekret...

Zaczynam naprawdę zastanawiać się nad tym, czy nieświadomie zraniłem jej uczucia, mówiąc, że ktoś może nas nakryć i będziemy musieli się tłumaczyć. Nie chcę, aby myślała, że traktuję ją jak małoznaczącą przygodę, o której nikt nie powinien wiedzieć. Domyślam się, że dziewczyny już zostały poinformowane. Subtelność Lilly pozostawia wiele do życzenia. Jednak rodzice nic nie wiedzą, zwłaszcza jej.

Eva uśmiecha się do mnie pobłażliwie, po czym podchodzi, klepie mnie po policzku, mówiąc...

– A może to ty jesteś moim sekretem? Nie pomyślałeś o tym?

Cholera, ma rację. Nie pomyślałem o tym. Nigdy nie powiedziała, że chce powiedzieć o nas rodzicom, ale nie sądzę by to co nas łączyło, traktowała tylko i wyłącznie jako zabawę. A może jednak tak jest?

Moja mina musi wyrażać zaistniałe myśli, ponieważ zaczyna się cicho chichotać, po czym składa pocałunek na moich ściśniętych ustach, a następnie omija mnie.

Obracam się i patrzę, jak wychodzi z pokoju medialnego. Siadam na kanapie, opieram się o miękkie poduszki i zaczynam myśleć o tym, co przyniesie przyszłość. Uśmiech wypływa na mojej twarzy, gdy oczami wyobrazi widzę Evę. Cholera, co ta dziewczyna ze mną robi i jak to powstrzymać...

***

Dwa tygodnie później

Eva

Potajemne spotkania z Jasonem stały się dla mnie chwilami, na które czekam cały dzień. Jednak, gdy wrócił ojciec, musiałam wychodzi dosłownie z siebie, aby niczego nie zauważył. To sprytny i podejrzliwy Włoch, który na kilometr wyczuwa jakiś podstęp. Zwłaszcza gdy autorami tych podstępów są jego dzieci i żona.

Mama jak to mama, próbuje wmówić mu, że jest paranoikiem, ale mam podejrzenia, że ona zaczyna się czegoś domyślać. Mało prawdopodobne, aby wiedziała, że chodzi o Jasona, ale z pewnością wyczuwa wiszące w powietrzu zauroczenie. Moja rozmarzona czasami mina i zamyślenie, gdy do mnie mówi, daje jej wskazówki, że jej córka jest zakochana.
Na razie nie pokusiła się o to, aby mnie wypytać o sprawy sercowe, ale wiem, że ten dzień nadchodzi. Czy wtedy skłamię i powiem, że chodzi o kogoś innego? Nie chcę jej oszukiwać, ale chciałabym jeszcze przez chwilę mieć Jasona tylko dla siebie. Nie chcę myśleć o tym, jak zareaguje tata na wieść, że spotykam się z synem Nawczenki. I nie chodzi o to, że to rosyjska mafia, lecz o fakt, że Jason jest ode mnie o wiele starszy. Do tego dołożyć zaborczość ojca i wyjdzie gigantyczna awantura. Rozumiem, że chce mnie chronić, ale czy może ustrzec mnie przed miłością? Czy w ogóle powinien próbować to uczynić? Odpowiedź jest oczywista i brzmi „nie", jednak nie do końca tak to widzi Asa Coletti. Wiem, czym się kieruje.

Słyszałam jak kiedyś mówił mamie, że nie wyobraża sobie swoich dzieci ze złamanym sercem. A zwłaszcza miał problem z moim serduszkiem, jak to ujął. Dodał, że prędzej zabije gościa, niż pozwoli mnie skrzywdzić czy wykorzystać. Nie wiem, jak on sobie to wyobraża w przyszłości. Nie sądzę by nie chciał, abym założyła kiedyś rodzinę. Sam swoją kocha nad życie, więc chyba tego samego powinien mi życzyć, prawda?

Wychodzę przez drzwi tarasowe, aby zobaczyć jak daleko są już przygotowania do przyjęcia w ogrodzie. Kilku mężczyzna buduje drewnianą scenę, na której będzie można tańczyć, nie obawiając się, że szpilki ugrzęzną w ziemi pokrytej idealnie przyciętą trawą. Po chwili u mego boku, pojawia się ktoś. Nawet nie muszę obracać głowy, by wiedzieć kto mnie zaszczycić swoją obecnością. Wystarczy, że widzę padający cień przybysza na ziemi. Ciężko nie zauważyć rozwichrzonych od lekkiego wiatru loczków Dario.

– Czy mi się wydaje, czy mnie unikasz? – pyta.

– Czy mi się wydaje, czy mnie osaczasz? – odpowiadam pytaniem na pytanie.

– Nie raz próbowałem się do ciebie zbliżyć, ale za każdym razem gdzieś uciekasz. Boisz się mnie Evo?

W końcu zaszczycam go spojrzeniem. Krzyżuję ręce przy piersi, imitując dokładnie jego postawę.

– Wiesz co myślę, gdy patrzę na ciebie Dario?

– No jestem ciekawy, co takiego?

– Przerost formy nad treścią.

– Słucham? – pyta rozbawiony.

– Udajesz tajemniczego gościa, który ma nie tylko władzę, ale także wiedzę o wszystkim co go otacza dookoła. Jestem taki skryty, niebezpieczny, no spójrz na mnie i ubóstwiaj mnie – udaję niskim głosem jakby to on mówił.

– Poważnie, tak mnie widzisz?

– Zachowujesz się jak typowy mroczny bohater książki, którego głównym celem jest dominacja nad drugą osobą. Wiesz, fajnie o tym czytać, ale w prawdziwym życiu taka postawa faceta jest nieznośna, a czasami nawet żałosna. Skończ z tym Dario, dobrze ci radzę.

Chłopak zaczyna się śmiać, ale gdy patrzę mu w oczy, widzę coś jeszcze oprócz rozbawienia. Jakby chciał powiedzieć, że bardzo się mylę.

– Evo, nie znasz mnie aż tak dobrze, jak ci się wydaje. Nie muszę nikogo udawać. Taki po prostu jestem.

– No to sobie bądź ale mnie w swoje życie nie mieszaj.

Odchodzę od niego, ale po chwili czuję jego dłoń, zaciskającą się na moim łokciu. Gdy się obracam, nie widzę, aby był zły. Nadal się uśmiecha.

– To nie ja jestem tajemniczy. To nie ja mam mały sekrecik, prawda Evo?

– O czym ty mówisz?

– Teraz ty udajesz kogoś kim nie jesteś? Nie jesteś niewiniątkiem.

– Nigdy tak nie twierdziłam – mówię, po czym wyrywam rękę z jego uścisku.

– Czyli rodzice wiedzą, że spotykasz się z McCarthy 'm?

– Nadal nie wiem o czym mówisz.

Moje serce bije jak szalone, odkąd wymówił nazwisko Jasona. Skąd on do cholery wie, że się z nim spotykam?!

– Wybacz, mój błąd – oznajmia spokojnie, po czym puszcza oczko i odchodzi w stronę pracującej ekipy budowlanej.

Wracam do domu zamyślona. Idąc korytarzem na piętrze, zauważam ojca stojącego na środku swojej sypialni, wpatrzonego w telewizor. Wchodzę do środka i również kieruję swój wzrok na telewizję.

Młody dziennikarz przedstawia historię Marli Jones, której ciało zostało zbezczeszczone poprzez wycięcie narządów wewnętrznych. To wszystko już słyszałam tyle razy, ale gdy pada nazwisko nowej ofiary z podobnymi obrażeniami, zaczynam czuć mdłości. Kolejna studentka, ale tym razem z innej uczelni.

– Co się dzieje tato? Kto to robi?

– Nie wiem Evo, ale to nie wygląda dobrze.

Ukradkiem zerkam na ojca, który nadal uważnie wpatruje się w program informacyjny. Jego usta lekko drgają, gdy dziennikarz mówi o miejscu odnalezienia kolejnych zwłok. Od razu przypomina mi się wieczór, gdy został zabrany na komisariat. Tak bardzo się bałam, że już do nas nie wróci. Tak bardzo się bała, że miał z tym coś wspólnego...

– Czy ten magazyn w dokach należy do ciebie? – pytam, jednocześnie w duchu modląc się, aby to nie była prawda.

– Nie. Nie należy do mnie.

– Ale wiesz do kogo, prawda?

– Tak.

– Do kogo?

Tata obraca się w moją stronę, kładzie dłoń na moim ramieniu, po czym lekko go ściska. Jakby chciał mi dodać otuchy.

– Do Antona. Należy do Antona Nawczenki. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro