Część 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Eva

Powieszam kolejne zdjęcie na sznurku w ciemni w studiu fotograficznym. Od kilku miesięcy jestem na stażu i dzięki zyskanej sympatii współpracowników, mogę wywoływać tutaj własne fotografie.

Patrzę z uśmiechem na zdjęcie zwariowanej Lilly, która obejmuje czule swoją młodszą siostrzyczkę, dwunastoletnią Olivię. Obie mają jasne , blond włosy, ale widać ten zadziorny pazur Lilly, która w wieku osiemnastu lat nadal uwielbia wyróżniać się z tłumu. Jej różowo, fioletowe pasemka dodają moim zdaniem uroku, pasują do niej idealnie. Za to Olivia to słodka , klasyczna dziewczynka, która bardzo przypomina swoją mamę, ciocię Julię. Ona zawsze jest wytworna i elegancka, za to wuja Kris niezmiennie ubiera się jak niegrzeczny młodzieniec. Dżinsy, skórzana kurtka i T - shirt to obowiązkowy strój Mitchella. Te hardcorowe geny zdecydowanie Lilly odziedziczyła po tacie.

Kolejne zdjęcie przedstawia moich rodziców. Nie wiedzieli, że ich fotografuję, ale gdy zobaczyłam , jak mama poprawia tacie krawat, gdy ten próbuje napić się kawy i uśmiecha się do niej zawadiacko, uznałam, że to moment , który warto uwiecznić. Będą mile zaskoczeni, kiedy wręczę im zdjęcie oprawione w ramkę. Na pewno tata postawi sobie je w gabinecie, gdzie już się uzbierała spora kolekcja rodzinnych pamiątek.

Następne zdjęcie, które zawieszam, ukazuje Amelię z ubrudzoną twarzą od mąki. Dziewczyna jest genialna, jeżeli chodzi o wypieki. Jej słodkości są nieziemskie i tylko czekam , aż zaprosi mnie na testowanie nowych wypieków.
Za moją namową założyła blog kulinarny, który już teraz ma sporą liczbę obserwujących. Dziewczyna odkąd pamiętam, jest nieśmiała i delikatna, dlatego moim i Lilly zadaniem jest czasami popchnąć ją do przodu. Zwłaszcza że ma talent.

Moją pracę przerywa dźwięk komórki , która jest schowana w małej, czarnej torebce listonoszce. Powieszam ostatnie zdjęcie, po czym sięgam po telefon. Lilly przysłała mi wiadomość.

"Gdzie jesteś?! Miałyśmy razem uszykować się na przyjęcie?!"

Cholera, wieczorem ma się odbyć przyjęcie charytatywne organizowane przez Nawczenków. Patrzę na godzinę na wyświetlaczu i stwierdzam, że już jestem spóźniona. Lilly słusznie się wkurzyła, miałam być u niej już pół godziny temu. Szybko odpisuję przyjaciółce, aby już się nie denerwowała.

"W drodze"

Chowam telefon do torebki, następnie pakuję swój aparat do pokrowca, przewieszam go sobie na szyję i wychodzę z pomieszczania. Po drodze żegnam się z Mirandą, która jest właścicielką studia fotograficznego. Obie życzymy sobie udanego weekendu. Lubię ją, to babka po czterdziestce, ale bardzo dobrze się dogadujemy. Jest wyluzowana i energiczna. I przede wszystkim jest profesjonalistką, od której mogę sporo się nauczyć. Fotografia jest moją pasją i chciałabym właśnie z nią związać swoją przyszłość. Studia artystyczne nie są takie łatwe, jakby mogło się wydawać, ale ciężką pracą i kreatywnością wszystko można osiągnąć.

***

- Przepraszam za spóźnienie Lilly, straciłam rachubę czasu w ciemni.

Lilly tylko kręci głową, dając znak, że nie ma już na mnie siły. To prawda, jestem na bakier z punktualnością, ale za to ona jest małym nerwusem. Nie wiem, po kim to odziedziczyła.

- Lilly, mówiłem ci, że zanim będziesz szykować się na przyjęcie, masz posprzątać kuwetę po swoim kocie!

Wuja Kris pojawia się w korytarzu, a gdy mnie zauważa, uśmiecha się szeroko i podchodzi szybko, by mnie przytulić.

- Moja chrześniaczka. Błagam, ogarnij Lilly i jej kota, bo zaraz zwariuję.

Wypuszcza mnie w końcu z niedźwiedziego uścisku i patrzy z wyczekaniem na swoją osiemnastoletnią pociechę, która prezentuje się jak prawdziwa punkówa. Czarna t- shirtka z rysunkiem czaszki, bladoróżowa , tiulowa spódniczka i ciemne rajstopy w małe , białe kropki.

- Powiedz mi córuś, że to nie jest twoja kreacja na przyjęcie?

Pyta zmartwiony, ale wiem, że jeśli jego ukochana córeczka postanowi tak się zaprezentować wśród śmietanki towarzyskiej, on i tak będzie z niej dumny.

- Nie tato, więc się uspokój. Włożę sukienkę, którą mama mi kupiła.

- Dzięki Bogu - oznajmia, składając ręce jak do modlitwy.

- Super tato, bardzo mi miło. No to jak? Idziemy się szykować?- pyta mnie, po czym chwyta za dłoń i ciągnie w głąb domu. Zanim jednak wejdziemy do salonu, słyszymy krzyk jej taty.

- Kuweta Hulka !

Lilly robi kwaśną minę, ale Hulk to jej kot perski, którego wybłagała od rodziców trzy lata temu. Warunkiem spełnienia jej marzenia było sprzątanie i ogólne zajmowanie się swoim milusińskim.

- Poczekam na ciebie w kuchni, muszę się czegoś napić - mówię z uśmieszkiem, a Lilly postanawia wykonać swój niezbyt przyjemny obowiązek.

Ich kuchnia jest przepiękna. Nasza wygląda bardzo nowocześnie, ale ich to zwariowane cudo. Kolorowe ściany , zestawione z białymi meblami dodają uroku temu miejscu. Mają małą jadalnię w tym przestronnym apartamencie, ale to właśnie w kuchni wszyscy przesiadują podczas posiłków. Tutaj zawsze jest wesoło, zwłaszcza dzięki głośnej Lilly, która uwielbia zwracać na siebie uwagę.

Podobnie jak u Amelii , tak i w domu Lilly czuję się, jak u siebie. Ciągle się odwiedzamy i gdzieś zatarła się granica między zwykłą gościnnością a uczuciem, że jest się po prostu u siebie.

Sięgam po butelkę Coca coli i nalewam sobie napoju do szklanki. Na szczęście przywiozła mnie Sarah, która jest także moją osobistą ochroną. Nie pytajcie, dlaczego kobieta mnie osłania. Chyba wystarczy , że powiem, iż mój tata jest bardzo zapobiegawczy. Powiedzmy, że dałam mu raz powód do zmartwień, gdy dwa lata temu wpadł mi w oko nowy ochroniarz, Aiden.

Miał dwadzieścia parę lat i seksowny uśmiech. Próbowałam z nim flirtować, był w moim typie, ale reputacja ojca stała się najlepszą dla mnie antykoncepcją. Wiem, że mu się podobałam, nakryłam go , jak mi się przygląda, gdy myślał, że tego nie dostrzegam, ale wisząca nad jego głową groźba śmierci, zdecydowanie go powstrzymała od niestosownego zachowania.

Tata pewnego dnia usłyszał moje próby flirtowania z jego pracownikiem i powiem w skrócie, że wywiązała się z tego karczemna awantura. Aiden został oddelegowany do stania na bramce w jednym z klubów, a ja na drugi dzień poznałam Sarah. Wyglądała na surową osobę, która trzyma się żelaznych reguł. Pomyślałam wtedy, że moja wolność została ponownie okrojona do granic możliwości. Jednak po kilku tygodniach stwierdziłam, że to całkiem spoko babka.
Nadal nie mam co liczyć na luzy, jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa, ale lubię nasze małe rozmowy w trakcie jazdy samochodem. Nawet uczyła mnie prowadzić, ale chyba nie jestem urodzonym kierowcą. Powiedzmy, że o mało co nie wylądowałyśmy w rowie za miastem, gdzie Sarah próbowała przelać wiedzę do mojej głowy.

- Evo kochanie, już jesteś.

Odwracam się na dźwięk głosu cioci Julii. Wygląda zjawiskowo w kremowej sukience, która przylega do jej zgrabnego ciała. Ma figurę supermodelki, wysoka, szczupła i z piękną twarzą. I te jej długie , jasne włosy, które zawsze misternie związuje w piękne koczki. Tym razem także ma upięte włosy, ale kilka kosmyków jest puszczonych swobodnie wzdłuż jej twarzy.

- Cześć ciociu.

- Lilly już się niecierpliwiła.

- Tak, znowu się spóźniłam.

- Więc jaki macie plan?

- Najpierw pomogę jej się uszykować, a potem pojedziemy do mnie i się przebiorę. Razem przyjedziemy na przyjęcie.

- Dobrze, ale dopilnuj, aby Lilly zadzwoniła do mnie , jak będziecie wyjeżdżać z rezydencji.

- Okej.

- Wuja będzie się martwić, jeśli jego córeczka nie zadzwoni i się nie zamelduje.

- Przecież zobaczymy się na przyjęciu.

- Tak, ale mieszkaj z szefem firmy ochroniarskiej. Taki człowiek lubi mieć wszystko pod kontrolą i każdy musi składać dobowe raporty.

Zaczynamy się śmiać, ale przerywa nam głos wuja Krisa.

- To po tylu latach małżeństwa obgadujesz mnie do mojej córki chrzestnej?

- Do naszej córki chrzestnej, do naszej - poprawia go ciocia Julia, a ja przyglądam się z uśmiechem, gdy wuja podchodzi do niej, obejmuje ją w pasie i składa mocnego buziaka na jej ustach.

- O Boże, przestańcie się miziać!

Zniesmaczona Lilly wchodzi do kuchni i dramatycznie zakrywa sobie dłonią oczy.

- Eva? Czy już skończyli? Czy już jest bezpiecznie? - pyta poważnie, co wywołuje śmiech jej taty.

Odrywa się od swojej żony, po czym cicho podchodzi do córki i mocno ją przytula, gdy ta nadal ma zakryte pole widzenia. Lilly zaczyna piszczeć, ale wiem, że to uwielbia.

- Nie tato! To już przesada! Mam osiemnaście lat do cholery!

- Nie wyrażaj się - mówi wuja, a następnie uwalnia z objęć swoją najstarszą córkę.

A ta młodsza, Olivia, waśnie wchodzi do pomieszczenia w pięknej białej sukience, gotowa zawitać na balu Nawczenków niczym księżniczka.

- Pięknie wyglądasz Oli - oznajmiam oczywistość.

Wuja Kris kładzie dłoń na jej ramieniu , po czym przyciąga do swojego boku i przytula.

- Tato, pognieciesz moją sukienkę.

- No nie mogę nic się przytulić do swoich dziewczyn. Ja nie wiem co wy takie niedotykalskie. Jak byłyście małe, to nie mogłem się od was odpędzić, wiecznie wisiałyście na mnie, a teraz mam się nie zbliżać.

- Nasze panny dorastają kochanie - mówi spokojnie ciocia Julia, a ja zastanawiam się, czy mój tata też tęskni za tym, jak ja i moi bracia byliśmy mali. Pewnie tak.

Lilly kiwa głową na znak, abym poszła za nią. Zanim jednak wyjdę, przybijam piątkę Olivii, po czym wuja nastawia policzek, abym dała mu buziaka. Jestem już dorosła, za chwilę skończę dwadzieścia jeden lat, ale i tak lubię te czułe gesty.

Wiem, że gdybym miała problem, mogę liczyć nie tylko na swoich rodziców, ale także na moich chrzestnych.
Składam szybkiego buziaka wujkowi Krisowi i wychodzę z kuchni.

W pokoju Lilly panuje permanentny bałagan , ale w iście artystycznym stylu. Parę ciuchów wisi na krześle przy biurku, jej ściany są w odcieniu ciemnej szarości, a na nich powieszone plakaty rockowych zespołów. Ma nawet małe graffiti, które razem zrobiłyśmy w jej szesnaste urodziny. Oczywiście wykorzystałyśmy okazję, gdy jej rodziców nie było. Gdy wrócili z romantycznej kolacji zastali pokój ich córki w nowej odsłonie. Ciocia Julia zrobiła wielkie oczy, a wuja Kris lekko pobladł, mówiąc , że to bardzo trudny dla niego czas. Jednak stwierdzili, że to jej pokój i jeśli chce, by tak właśnie wyglądał, to oni to uszanują.

Myślę, że w głębi serca czekają, aż Lilly przejdzie etap buntu i w końcu się nieco uspokoi. Osobiście uważam , że taki jest już jej styl i nie zapowiada się w najbliższym czasie, aby coś się zmieniło w tym departamencie.

Siadam na dużym łóżku, gdzie już wyleguje się jej kot, Hulk. Głaszczę go , na co odpowiada ziewnięciem, a dopiero później zaczyna mruczeć z zadowolenia.
Lilly także sięga po swojego milusińskiego, ale ten syczy na nią.

- Ty mały , puchaty gnojku. A ja właśnie sprzątałam twoją kuwetę. Zobaczysz, oddam cię do schroniska i będziesz mógł zapomnieć o drogich przysmakach.

W odpowiedzi kocur tylko macha ogonem na prawo i lewo , więc to oznacza, że nie jest zadowolony ze słów swojej pani.

- Dobra Lilly, pokaż kieckę. Musimy pomyśleć, jaki makijaż do tego zrobimy.

Dziewczyna podchodzi do sporej szafy, a gdy ją otwiera, kilka rzeczy spada na podłogę. Tak, ma tu niezły pierdolnik.
W końcu odnajduje swoją kreację i wyciąga ją, by mi pokazać, co dla niej mama uszykowała. To piękna, rozkloszowana sukienka z grubymi ramiączkami, które można opuścić na ramiona. Bordowy, aksamitny materiał dodaje jej zarówno elegancji , jak i nutki drapieżności. Ciocia Julia spisała się na medal.

- Jest cudowna, będziesz wyglądać w niej fantastycznie. Do tego szpilki...

- Zaraz, co? Jakie szpilki? Oszalałaś? Nie mam zamiaru cały wieczór cierpieć podczas przyjęcia.

- To, co założysz do tej sukienki?

- Trampki.

- Trampki?

- No tak. Chciałam trapery, ale to by była przesada.

Przytakuję na jej propozycję, chociaż ja włożyłabym coś innego. Może chociaż balerinki albo sandały, ale trampki? Jednak to jest Lilly i to nawet do niej pasuje.

- A co tata powiedział na kolczyk w wardze?

- Nie pytaj.

- Bardzo się zdenerwował?

- Trochę go to przeraziło, a potem zdenerwowało. Mama mnie obroniła, chociaż musiałam jej obiecać, że jeśli będę kiedyś brała ślub, to mam ściągnąć żelastwo.

- Czyli kompromis.

- Tak, a gdy tata to usłyszał, to nawet stwierdził, że ten kolczyk wcale nie jest taki zły. Podejrzewam, że mama znalazła na niego sposób, aby biedaczek potrafił odnaleźć pozytywne strony mojej ozdoby na ustach.

Kris Mitchell pod tym względem wcale nie odstaje od mojego ojca. Obaj stateczni mężczyźni, którzy nie potrafią pogodzić się z faktem, że ich córki mogłaby mieć już chłopaków. Prawdę mówiąc, już czas najwyższy.

Zaliczylam kilka randek, o których tata nic nie wie. Mam mnie kryła, ale musiałam obiecać , że będę ostrożna. Oczywiście biedna Sarah była także w to wciągnięta, nie miała innego wyjścia. Musiała mi pomóc, za co jestem jej wdzięczna. Jednak nie znalazłam jeszcze swojej miłości. Widocznie nie przyszedł jeszcze na mnie czas.

- Gdy czekałam na ciebie milion godzin, zadzwoniłam do Amelii z pytaniem, jak jej przygotowania. Była z mamą u fryzjera.

- Uuu nasza Amelia będzie dzisiaj jak gwiazda.

- No. Powiedziała mi , że Jason też będzie na przyjęciu.

I wtedy zapada w pokoju cisza. Tylko Lilly przyznałam się do mojego zauroczenia bratem Amelii. Jej także chciałam powiedzieć, ale bałam się , że tym sposobem jakoś ta informacja dojdzie do Jasona.

- To fajnie, pewnie Amelia się za nim stęskniła. Ostatnio nie mógł przyjechać na urodziny mamy, więc...

- Będzie z tobą okej?- pyta, jednocześnie przerywając moją wypowiedź.

- Oczywiście. Dlaczego miałoby nie być ok?

- Bo za każdym razem, gdy ktoś wypowiada jego imię, jesteś spięta, a zarazem rozmarzona.

- Daj spokój Lilly. Wieki temu mi się podobał i co z tego? Dziecinne zauroczenie starszym bratem przyjaciółki.

- Podobał się? Czas przeszły?

- Chyba tak...to znaczy nadal uważam, że jest mega gorący, ale to wszystko.

- To dobrze. Mieszka w San Francisco, więc związek na odległość nie miałby sensu.

- Wielu ludzi tak żyje ze względu na pracę. Zresztą zawsze można wyjechać razem.

- Oszalałaś?! Ty nigdzie nie pojedziesz. Zostajesz tutaj, z nami.

- Lilly ja tylko mówię hipotetycznie. Przecież ja i Jason...nas w ogóle nigdy nie było i nie będzie.

Uśmiecham się, aby potwierdzić swoje słowa. Prawda jest jednak inna. Ma rację, za każdym razem , gdy słyszę o Jasonie, mój słuch staje się wyostrzony. Chłonę każde informacje na jego temat, myślę o nim częściej, niż bym tego chciała. Zwłaszcza kiedy jestem w domu Nawczenków. Wszystkie rodzinne zdjęcia przykuwają moją uwagę za każdym razem, gdy tam jestem. A zwłaszcza jedno zdjęcie.

Amelia przykleiła ulubione fotografie przy ramie swojego lustra. Jest tam zdjęcie Jasona, które zrobiłam dwa lata temu. Uśmiecha się do obiektywu, ukazując tym samym małe dołeczki w policzkach. Wygląda beztrosko i szczęśliwie. Mam odbitkę tego zdjęcia, którą schowałam w pudełku na pamiątki. Nie przyznałam się nikomu, że mimo tylu lat odkąd pierwszy raz uświadomiłam sobie, że jestem zauroczona, nadal te uczucia mi towarzyszą.

Nie wiem, jak się ich pozbyć. Jak wrócić do momentu, kiedy był tylko fajnym bratem kumpeli.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro