Część 36

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Asa

– Jeszcze raz to przemyśl Asa, błagam, nie możesz tego zrobić.

Słowa Gianny są słuszne. Nie powinienem tego robić, ale muszę. Nie mam innego wyboru. Nie kiedy życie mojego dziecka jest ceną. Uratuję Evę, sprowadzę ją do domu.

Podchodzę do żony, która jest zalana łzami. Obejmuję ją z całą miłością, jaką do niej darzę. Wtula się mocno w moje ciało szukając wsparcia i pocieszenia.

– Powiedziałem ci kiedyś, że zrobię wszystko abyście byli bezpieczni. Zaufałaś mi i teraz mam wrażenie, jakbym cię zawiódł kochanie.

Gianna

Odsuwam się od męża, aby spojrzeć mu w oczy. Jest w nich tyle emocji. Wściekłość, strach i smutek. Bałam się życia u jego boku, ale pokazał mi czym jest prawdziwa miłość. Gdy pierwszy raz ujrzała naszą narodzoną córkę, znów poczułam przerażenie. Jednak przez te wszystkie lata byliśmy szczęśliwi i bezpieczni. Asa sprawił, że zapomniałam o tym do jakiego świata należymy. Byłam w błędzie, byłam naiwna wierząc, że nigdy nic złego się nie stanie. Że na naszej drodze nie staną przeszkody, prawie nie do pokonania. Ale czy mogę obwiniać męża? Jest bossem, ale nie mogę go osądzać. Nie potrafię.

Ujmuję w dłonie jego policzki, pokryte niedbałym od kilku dni zarostem.

– Nie zawiodłeś mnie Asa. Nie ma takiej możliwości. Kocham cię na zawsze.

W jego oczach pojawiają się łzy. Stara się je odgonić, ale gdy ponownie się do niego przytulam, czuję jak na mój policzek spada pojedyncza łza.

– Eva wróci do domu, obiecuję – mówi stanowczo, po czym całuje mnie w czubek głowy, a następnie odsuwa od siebie. Wychodzi z gabinetu i rusza w stronę wyjścia. Idę za nim.

Przed domem zgromadzili się wszyscy ludzie, pracujący dla naszej rodziny. Już dawno nie widziałam całego oddziału. Nie sposób ich na szybko policzyć. Dziesiątki postawnych mężczyzn, których nie chciałoby się spotkać w ciemnej alejce. Wielu z nich znam i to porządni faceci, ale potrafią wzbudzić trwogę.

Asa staje na szycie kamiennych schodów, a wśród zebranych zapada grobowa cisza.

– Wezwałem was wszystkich, aby oznajmić swoją decyzję. – Asa spogląda na prawo, gdzie stoi Kris. Ten przytakuje, po czym mój mąż ponownie zwraca się do zebranego tłumu. – Od dzisiaj nikt z was nie kontaktuje się z ludźmi Antona Nawczenki. Czas pokoju minął, od teraz jesteśmy wrogami.

Po tych słowach mam dość. Wchodzę do domu i nie wiem co ze sobą począć. Tyle razy chciałam zadzwonić do Allison, ale rezygnowałam z tego pomysłu. Anton milczy, więc podejrzenia Asy mogą być słuszne. Oni również muszą podjąć trudną decyzje, o ile już jej nie podjęli.

Przechodzę przez hol, po czym idę korytarzem w stronę siłowni. Następnie udaję się do ogrodu. Siadam na wiklinowym krześle i patrzę na idealnie przycięty trawnik. Ileż zabawy w tym miejscu na uboczu posiadłości miały dzieci, gdy były młodsze. Wręcz słyszę ich śmiech, na samo wspomnienie.

Nie wiem, jak długo tak siedzę w ciszy. W końcu wracam do rzeczywistości, gdy słyszę znajomy głos.

– Mogę w czymś pomóc?

Kieruję swój wzrok na Dario, który ze zmartwioną miną przygląda się mi. Muszę wyglądać jak chodzące nieszczęście, bo wydaje się być skrępowany.

– Sprowadź moją Evę do domu.

Moje słowa go nie zaskakują, moje cierpienie jest wypisane na mojej twarzy. Po chwili siada na sąsiednim krześle i ujmuje moją dłoń.

– Gdybym tylko mógł, zrobiłbym to. – Uśmiecham się do niego, ale ten uśmiech z pewnością nie sięga moich oczu. On także jest markotny. Odkąd zniknęła Eva, jest zamyślony, nieobecny. – Asa naprawdę rozpocznie wojnę z Antonem?

– Dla Evy zrobi wszystko.

– A jeśli...

– A jeśli co Dario?

– A jeśli przegra? Jeśli to Anton okaże się silniejszy? Co wtedy będzie?

– Nie wiem, ale mój mąż zrobi wszystko, by Eva wróciła do domu.

– Gdyby jednak...poległ, chcę abyś wiedziała, że zawsze traktowałem was jak rodzinę. Mój ojciec ma wiele szacunku dla was i podzielam jego zdanie. Zrobię wszystko, aby pomóc. Gdybyś czegoś potrzebowała...jestem tutaj.

Patrzę na nasze złączone ręce i zauważam, że jego dłoń jest obtarta. Wiem o bójce z Jasonem, ale to świeże zranienie. Już mam zapytać, co się stało, gdy do ogrodu wkracza Asa.

– Szukałem cię Dario – mówi, po czym patrzy na mnie. Wstaję z krzesła i podchodzę do męża, by ucałować go w policzek. Następnie wracam do domu.

Dario

Gianna znika za drzwiami tarasowymi, a ja patrzę na poważnego Coletti'ego. Gdybyś tylko wiedział...

– Porozmawiajmy w gabinecie – oznajmia, po czym rusza śladem za żoną.

W gabinecie, oprócz Dragona czeka na nas także Kris Mitchell. Nie podoba mi się to, że ten facet cały czas kręci się przy Colettich. Od dawna nie jest na liście płac Asy, więc nie powinno go być podczas ważnych rozmów.

– Co mogę zrobić szefie? – pytam stanowczo.

– Możesz wrócić do domu, do Włoch.

– Co takiego? Nie rozumiem.

– Twój ojciec przysłał cię do tutaj, bo bał się o twoje bezpieczeństwo. A teraz mamy wojnę i nie będę narażać syna Emilio. Ten konflikt nie tyczy się was.

Kurwa, nie może teraz mnie odesłać do Włoch! Nie mogę stracić z oczu swoich przeciwników! Staram się opanować szalejące emocje, aby niczego nie zauważył.

– Proszę tego nie robić. Chcę zostać i pomóc. Znam Evę całe życie i zrobię wszystko, aby wróciła cała i zdrowa do domu.

– Twój ojciec...

– Chciał, abym w końcu wziął odpowiedzialność za swoje czyny. Przyznaję, że w Mediolanie wpakowałem się w problemy i przysporzyłem ojcu wielu zmartwień, ale w obliczu tego co się teraz dzieje, chce abyś wiedział, że się zmieniłem. Myślę poważnie o naszych rodzinach, o przyszłości całej familii. Razem jesteśmy silni. Udowodnię, że masz we mnie lojalnego sprzymierzeńca.

Asa przez chwilę w milczeniu przygląda mi się. Jego mina jest nieodgadnięta, zero emocji, zero wskazówek, czy wierzy w moje słowa. Tylko patrzy, obserwuje, rozmyśla, kalkuluje.

Jest trudnym przeciwnikiem, jest cholernie przebiegłym człowiekiem, ale nie ma możliwości, aby mnie podejrzewał. W końcu nie ma jasnych przesłanek, abym stał za porwaniem Evy. Bo i po co miałbym go likwidować, prawda? Sprzymierzeńca ojca, na którym zawsze można polegać? Który nie rządzi we Włoszech. Który nie zagraża mojej spuściźnie po ojcu. Nie, nie podejrzewa mnie.

– Dobrze, zostań. Jednak chcę, abyś informował mnie o wszystkim co się dzieje na mieście. Razem z resztą chłopaków macie obserwować Rusków, ale z atakiem czekacie. Tylko na mój rozkaz, rozumiesz?

– Tak jest szefie.

– Dragon?

– Tak, jest. Tylko z decyzją szefa.

– Dario, podlegasz teraz Dragonowi, on będzie wydawać ci polecenia.

– Oczywiście.

***

Wracam do naszej kryjówki, gdzie czeka na mnie słodka Eva. Pewnie w tej chwili chciałaby mnie zamordować, ale nadal uważam, że jest pełna uroku. Szkoda, że mój pierwotny plan nie wypalił. Chciałem mieć ją w łóżku i korzystać z jej pięknego ciała. Może nawet z czasem pojawiłoby się prawdziwe, głębsze uczucie. To w końcu nie jest tak, że nie darzę ją sympatią. Jest wspaniała i ekscytująca. Życie z nią u boku, mogłoby być cholernie ciekawe. Na pewno bym się nie nudził. Nie z nią.

Zanim wkroczę na piętro, gdzie znajduje się sypialnia Evy, słyszę dzwonek telefonu. Wyciągam z kieszeni komórkę i odbieram.

– Witaj Luciano, miałem dzwonić do ciebie.

Jak sprawy w Nowym Jorku?

– Wszystko pod kontrolą. Niedługo Anton i Asa wykończą się nawzajem.

Obiecałeś mi szybkie wejście na rynek amerykański, a czekam od miesięcy. Nie podoba mi się to Dario. Nie to mi obiecałeś, gdy darowałem ci życie. Nie taki był układ.

Ten skurwiel jeszcze mnie kiedyś popamięta, jednak na razie muszę udawać, że to on rządzi.

– To wymaga więcej czasu, niż założyłem na początku. Obaj przyjaźnią się od lat i do tego tutejsza policja jest niekompetentna. Dałem im gangsterów na tacy i nic nie zrobili. Musiałem wprowadzić w życie plan b.

– Czekam na rezultaty De Matteis. Chyba nie chcesz, abym złożył wizytę twojemu ojcu. On nic nie wie, prawda? Nie zmuszaj mnie, abym ja wprowadził plan awaryjny.

– Nie denerwuj się. Mój ojciec nic nie wie i wolałbym, aby tak pozostało. To nasz interes Luciano, nie mieszaj go w to.

Dobra dzieciaku, działaj. I nie spieprz takiej szansy.

Luciano rozłącza się, a ja przez chwilę mam ochotę rozwalić telefon o ścianę. Dla uspokojenie biorę głęboki oddech i wchodzę do kuchni. Tam spotykam Giacomo, który pałaszuje big maca.

– Smacznego – mówię, na co kumpel przytakuje, nadal wgryzając się w amerykański przysmak. Oddałbym wszystko, aby zjeść tradycyjną pastę, ale taką uraczyć się mogę tylko we Włoszech.

W jakimś stopniu brakuje mi domu, brakuje mi spotkań z rodzicami, ale mam swoje ambicje, mam swoje plany na przyszłość i skoro wplątałem się w znajomość z Luciano, nie mam już innego wyjścia. Mafia to nie firma, z której można po prostu się zwolnić. Przynajmniej ja nie jestem w takiej sytuacji. Podjąłem się interesów z niebezpiecznymi ludźmi i teraz muszę wywiązać się z umowy. Przy okazji dostanę swój kawałek tortu.

Wyciągam z lodówki pakowaną kanapkę i butelkę wody mineralnej. Wychodzę z kuchni, po czym ruszam na górę. Dla pozorów pukam do drzwi z uśmiechem. Biedna i tak nie ma wpływu na to, kto zagląda do tego pokoju, ale należy być kulturalnym.

Przekręcam klucz w zamku i wkraczam do środka. Zerkam na naprawione okno, choć to za dużo powiedziane. Szyba została zastąpiona kratami. Skoro uciekała stąd jak z Alcatraz, to niech poczuje odrobinkę więziennego klimatu. Przynajmniej mam pewność, że znowu nie odwali takiego cyrku, jak poprzednio.

Eva siedzi na materacu, oparta o ścianę i patrzy na mnie bez emocji. Jej koszulka jest podarta, a spodnie ubrudzone. Podchodzę do niej i wyciągam w jej stronę skromny prowiant. Nie reaguje, nie zabiera z moich rąk jedzenia.

– Musisz coś zjeść, a już z pewnością czegoś się napić.

– Z chęcią się napiję, ale czegoś mocniejszego.

Jej odpowiedź mnie zaskakuje i przywołuje uśmiech na twarzy. Cholera, tak mi żal pierwotnego planu, w którym założyłem, że będzie moją żoną. Szkoda, że ten Jason się wpierdolił między nas.

Odkładam kanapkę i wodę na podłogę obok materacu, po czym wychodzę z pokoju.

Eva

Kuźwa, nie chciałam, aby już wyszedł! Muszę wyciągnąć z niego informacje, przede wszystkim te dotyczące miejsca pobytu Amelii. Gdyby jakimś cudem udało mi się stąd wydostać, nie mogę pozostawić w tyle przyjaciółki. Z zemsty Dario mógłby ją zabić, a ja nigdy bym sobie tego nie wybaczyła.

Owszem, już próbowałam ucieczki, ale działałam pod wpływem silnych emocji i teraz wiem, że byłam nierozważna. Nawet jeśli sama się nie wydostanę z tego pokoju, istnieje szansa, że już niedługo na odsiecz przybędzie mój ojciec i jeśli będę wiedziała, gdzie przetrzymują Amelię, będziemy mogli ją szybko odbić.

Załamana swoim głupim dogadywaniem Dario, już mam ochotę się rozpłakać, gdy nagle do pokoju powraca owy posraniec. W ręku trzyma butelkę i jeśli mam zgadywać, jest w niej wino.

Dostrzega moje zaskoczenie, ponieważ uśmiecha się szeroko, po czym podchodzi do mnie i wyciąga w moją stronę trunek w ciemnym szkle. Ponownie się nie ruszam, a jak coś dosypał? Cholera wie, do czego ten człowiek jest zdolny.

– No tak, ostrożna jak zawsze – oznajmia z uśmieszkiem, po czym przysuwa butelkę do swoich ust i bierze sporego łyka. Gdy kończy, ponownie podaje mi alkohol.

Tym razem zabieram od niego butelkę i także raczę się słodkim trunkiem. Jednak biorę małego łyczka, ale udaję, że jest jeszcze większy od jego pociągnięcia.

– Chyba byłaś spragniona albo lubisz wino. Tak się składa, że pochodzi z waszej winnicy w Toskanii. Twój ojciec wysłał skrzynkę mojemu kilka miesięcy temu, gdy obchodził urodziny.

– Mój ojciec będzie bardzo zawiedziony, kiedy dowie się o zdradzie waszej rodziny.

– I tutaj się mylisz. Po pierwsze, mój ojciec nigdy nie zdradził twojego, nie ma zielonego pojęcia co się tutaj dzieje. Po drugie, twój tata nigdy nie będzie miał okazji dowiedzieć się o tej małej intrydze.

– Chcesz powiedzieć, że ty to wszystko wymyśliłeś?

– O tak, od początku do końca to był mój pomysł.

– A dokładnie jaki to pomysł? Co zyskujesz porywając mnie i Amelię?

Dario patrzy mi prosto w oczy, jakby czegoś w nich szukał. Może znaleźć tam tylko ciekawość i przede wszystkim nienawiść. Jak on może to robić naszym rodzinom? Jak może to robić mnie? Znamy się od dziecka, tyle czasu spędziliśmy na wspólnej zabawie. Co się z nim stało do kurwy nędznej?!

– Opowiem ci historię z przeszłości. Pewnie ją znasz, ale chcę abyś zrozumiała moje motywy. – Dario odbiera ode mnie butelkę i ponownie raczy się alkoholem. – Wiele lat temu we Włoszech żyło dwóch braci, pochodzących z wpływowej rodziny. Dodam, z gangsterskiej rodziny. Alberto i Luigi Coletti. Twój dziadek i jego starszy brat. W końcu Luigi przejmuje władzę po ojcu, a Alberto musi obejść się smakiem. Oczywiście mógł walczyć z bratem, ale kochał go i nie potrafił go zabić. Po latach postanawia wyjechać do Ameryki i tam wraz z przyjaciółmi założyć własną organizację. Rządzi na własnych warunkach, jest niezależny. Ja także tego pragnę. Być niezależnym, a nie mogę walczyć z ojcem Evo. Nigdy bym tego nie zrobił, nie potrafiłbym go zabić.

– Przecież Emilio jest bossem, więc po nim władza mogłaby przejść na ciebie.

– To prawda, ale jest jeszcze młody i wiele lat będzie na szczycie. Nie chcę już czekać i przyznaję, że nadarzyła się okazja, abym spełnił swoje przeznaczenie. Od dziecka byłem uczony do roli bossa i jestem gotowy.

– Rozumiem, że chcesz zabić mojego tatę, ale dlaczego porwałeś mnie i Amelię?

– Bo ciężko usunąć Asę z obrazka. Nie myśl, że go nie doceniam Evo. Że jestem zaślepiony przez swoje wybujałe ego, nic z tych rzeczy. Wiedziałem, że muszę to rozegrać na spokojnie.

– Więc chciałeś wrobić mojego ojca w morderstwa. Poszedłby siedzieć i co dalej?

– I wtedy pomagam tobie i twojej rodzinie ogarnąć cały ten bałagan, związany z jego zniknięciem. Z czasem zdobyłbym twoje serce, zostałabyś moją żoną i razem byśmy rządzili.

– Oszalałeś...

– Czyżby? To mogłoby wypalić, ale pojawił się Jason i wszystko zepsuł.

– Nawet gdybym nie zakochała się w Jasonie, nie oznacza, że ciebie bym tym uczuciem obdarzyła.

– To prawda, ale w obliczu tragedii, ludzie zbliżają się do siebie. Uwierz mi, że zrobiłbym wszystko, abyś poczuła się lepiej, gdy Asa poszedłby siedzieć na długie lata.

– Ale plan się zmienił, Jason się pojawił...

– No właśnie. Jason się pojawił...– mówi cicho, po czym kolejny raz pije wino. Dobrze, niech się zapomni, niech wszystko powie. – Zrozumiałem coś jeszcze. Asa i Anton naprawdę się przyjaźnią. Wiedziałem o tym, ale nie sądziłem, że będą sobie aż tak pomagać. Dopiero gdy Asa zabrał mnie do jego rezydencji zrozumiałem swój błąd. Nawet gdyby Asa trafił do więzienia, podejrzewam, że Nawczenko zaopiekowałby się wami.

– To prawda, nie zostawiłby nas.

– No właśnie. Kolejna przeszkoda stanęłaby mi na drodze do objęcia władzy w mieście.

– Więc i jego chciałeś wrobić.

– Myślałem, że może zaczną się podejrzewać o próbę wrobienia w te morderstwa i tak ich skłócę, ale nic z tego. Nadal razem się trzymali.

– Więc porwałeś ich córki.

– Dokładnie tak.

– Jeśli myślisz, że Anton uzna, iż stoi za tym mój tata, to niestety twój plan znów nie wypali Dario.

– Nie Evo, nie dlatego was porwałem. – Dario podaje mi butelkę, a gdy jej nie biorę, kontynuuje. – Napij się, przyda ci się znieczulenie.

– Mów.

– Policja nie potrafiła ich złapać, ja nie potrafiłem ich skłócić, więc...

– Więc co? Co zrobiłeś popaprańcu?!

– Sprawiłem, że dla swoich córek staną się wrogami. Tylko rodzina jest dla nich ważniejsza od przyjaźni i pozycji. Ten, który zabije swojego przeciwnika, odzyska córkę.

Zamieram słysząc słowa Dario. Nie mogę uwierzyć w to co mówi. Jak do tego doszło? Jak mógł wymyślić coś tak perfidnego? I wszystko dla władzy? Dla popierdolonej pozycji?!

– Mój ojciec nie zabije Antona...

– Nie? Z tego co dzisiaj ogłosił Coletti, mamy wojnę z Ruskami. Dla ciebie zabije każdego Evo, nie mam wątpliwości.

– Więc Anton przemówi mu do rozumu!

– Anton nie kontaktuje się z twoim ojcem, odkąd przedstawiłem mu warunki odzyskania Amelii. On także szykuje się do wojny, nie miej złudzeń, to już się dzieje.

– Ale jeśli wygra mój ojciec, jak masz zamiar mnie wypuścić? O wszystkim wiem.

– Z Amelią nie będzie problemu, jeśli to Anton zabije Asę. Ona nie ma pojęcia, że ja za tym stoję. Poznała tylko Paula. Ale ty?

I wtedy zdaję sobie sprawę z własnego położenia.

– I tak mnie zabijesz...

Dario przytakuje. Jego mina jest poważna i nawet mogę dostrzec przejaw smutku. Rusza w stronę drzwi, ale zanim opuści pomieszczenie, jeszcze spogląda na mnie.

– Naprawdę żałuję, że tak to wszystko się potoczyło. Nie planowałem cię zabijać. Pierwotnie, nikogo nie chciałem pozbawiać życia. Ale wiesz, jak to bywa. Czasami wszystko się komplikuje i należy poszukać innego wyjścia. Wychodzi na to, że zapłacisz życiem za przyjaźń Antona z twoim ojcem.

Po tych słowach wychodzi z pokoju, zostawiając mnie samą z mętlikiem w głowie. I co ja mam teraz zrobić? I przede wszystkim...co zrobi mój tata i Anton?

To be continued... 😂😂😂

Niedługo pojawi się kolejny rozdział. Maraton oficjalnie rozpoczęty. ❤️❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro