III Decyzja Tobio

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Yamaguchi-san! Tsukishima-san! – zawołała Sayuri, zanim chłopcy zdążyli wyjść z klasy.

Obaj zatrzymali się i odwrócili.

- Co tam? – zapytał Tadashi, a Kei tylko spojrzał nieco mniej pogardliwie niż zwykle.

- Chciałam zapytać, czy macie już od kogo spisać jutrzejsze lekcje?

- Jeszcze o tym nie myślałem, a ty, Tsuki?

- Nie. I nie mów tak do mnie!

- Ja już poprosiłam Sato-san, żeby pożyczyła mi zeszyty, mogę wam później zrobić zdjęcia, jeśli chcecie.

- Byłoby super, dzięki – ucieszył się Yamaguchi.

- Dziękuję za łaskę, Królowo, ale obejdzie się – odparł Kei i wyszedł z sali.

- Czy ja mu coś zrobiłam? Powiedziałam? Ma na mnie alergię? – Sayuri zwróciła się do Tadashiego. Wyglądała na szczerze zasmuconą reakcją kolegi. – Chciałam być tylko miła.

- Tsuki taki jest, nie przejmuj się. Kiedyś uda ci się z nim zaprzyjaźnić.

- Nie musimy się przyjaźnić, wystarczy mi minimalny szacunek i uprzejmość.

- Obawiam się, że akurat te dwie cechy Tsuki gdzieś zapodział. Ale może razem uda nam się je znaleźć i mu oddać - Yamaguchi brzmiał jakby chciał przekonać zarówno koleżankę jak i samego siebie.

- Można spróbować, gorzej raczej nie będzie – odparła dziewczyna bez większych nadziei.

~*~

Shimizu i Mito z pomocą profesora zawiesiły transparent Karasuno przed trybuną.

- Naprawdę nie rozważasz zostania menadżerką, Sayuri-chan? – zapytała nagle Kiyoko. – Jestem już w trzeciej klasie i nie chciałabym zostawić chłopców bez opieki. A myślę, że ty dobrze byś się nimi zajęła.

- To miłe, ale mam już swój klub. Poza tym, tylko nie mów nic Tobio ani reszcie, ale chcę w wakacje wrócić do łyżwiarstwa. Jeśli mi się uda będę bardzo zajęta. Jednak jeśli nie to przemyślę twoją propozycję jeszcze raz.

- Rozumiem. Powodzenia. Ale jeśli mogę zapytać to skąd ta nagła zmiana? Myślałam, że zrezygnowałaś z łyżew.

- Czasami zerkam między rozdziałami na treningi chłopaków i jestem pod wrażeniem ich zaangażowania. Widzę, ile ten sport im daję. Tobio wreszcie jest częścią prawdziwej drużyny, ma przyjaciół. Też bym tak chciała, ale na swój własny sposób.

- Mam nadzieję, że ci się uda.

- Zobaczymy. Ale i tak nic nie przebije ciebie i twojego „powodzenia" – blondynka zaczęła się znowu śmiać z reakcji chłopców jaka miała miejsce podczas prezentacji baneru zeszłego wieczora.

~*~

Sayuri nawet nie podejrzewała, że tak się wczuje w kibicowanie drużynie. Była już kilka razy na strefie kibica w gimnazjum, gdy grała ich żeńska drużyna, ale zawsze książka była ciekawsza. Tu jednak było inaczej. Może mecz był bardziej interesujący? A może to dlatego, że wreszcie mogła zobaczyć, jak gra Tobio? Pierwsze spotkanie było ciekawe, lecz jeszcze jakoś się zachowywała. Ale drugiej z Technikum Date? Zdarła sobie gardło od dopingowania drużyny. A gdy tylko zawodnicy zeszli z boiska natychmiast popędziła im pogratulować. Widziała, że mecz był dla nich trudny, więc czym prędzej chciała im powiedzieć, jak jest z nich dumna.

Zobaczyła ich w korytarzu prowadzącym do szatni i jeszcze przyśpieszyła. Kilka osób słysząc kroki odwróciło się. Wśród nich był Kagyama i chyba tylko dzięki temu udało mu się nie przewrócić, gdy dziewczyna rzuciła mu się na szyję.

- Byliście świetni! Gratulacje! – zawołała swoim zachrypniętym głosem nadal przytulając przyjaciela.

- Dzięki! Jutro też damy z siebie wszystko i skopiemy tyłki Aoba Josai! – Zapewnił Nishinoya.

- Kageyama, co jest? Jesteś czerwony. Nie umieraj! – zaczął krzyczeć Hinata, a Sayuri natychmiast puściła przyjaciela.

- To przeze mnie?! Przepraszam! Zaraz zawołam kogoś z pomocy medycznej – Mito nerwowo rozejrzała się po korytarzu.

- Nie! To nic. To tylko zmęczenie. Ten mecz był intensywny – tłumaczył się Tobio, co nieco uspokoiło Hinatę i Sayuri, a resztę drużyny, która zdążyła zauważyć słabość rozgrywającego do koleżanki, wprawiło w rozbawienie.

~*~

- Jutro gracie z Aoba Josai – napomknęła Sayuri, gdy z Tobio wracali wieczorem z turnieju. Autokar wysadził ich nieco bliżej niż pod szkołą, ale wciąż musieli przejść kawałek.

- Jutro gramy przeciwko Oikawa'e – sprostował chłopak, a jego mina wyrażała taką zawziętość, że dziewczyna aż parsknęła śmieciem.

- Wreszcie będę mogła poznać twojego arcywroga.

- Lepiej go nie poznawaj, jest okropny.

- Wyglądał całkiem przystojnie.

Choć Kageyama nie przepadał za Tooru odkąd ten skończył gimnazjum odmawiając Tobio nauki serwów, to w tym momencie pierwszy raz poczuł do niego nienawiść.

- Widziałaś go dzisiaj? – zapytał ostrożnie.

- Chyba nie, ale sprawdziłam jego drużynę w Internecie jak wracaliśmy. Wyglądał znajomo, więc pewnie mi gdzieś mignął wcześniej. Wydaje się, że cała drużyna jest dobra, ale wiem, że wy będziecie lepsi.

Uśmiechnęła się w tak uroczy sposób, że Tobio w momencie podjął decyzję: jeśli jutro pokona Oikawa'ę to potem wyzna Sayuri swoje uczucia.

~*~

Przegrali.

Byli zdruzgotani.

Schodząc z boiska część była przygnębiona, lecz starała się trzymać fason, ale większość nie mogła powstrzymać łez goryczy.

Kageyama po każdym secie patrzył na trybuny. Widział jak w pierwszym Sayuri mocno zaciskała kciuki i słyszał jej krzyk, że drugi na pewno wygrają. Widział jak po drugim cieszyła się i słyszał jej gratulacje. Teraz bał się spojrzeć, a jedyne co słyszał to radość fanów Aoba Josai.

Wlekli się korytarzem niemal w ślimaczym tempie, ale nikt ich nie pośpieszał. Trener Ukai, profesor Takeda, a nawet Shimizu byli równie przygnębieni co siatkarze. Byli tak blisko...

- Jestem z was dumna.

Podnieśli głowy i ukazała im się nieco zamazana przez łzy postać Sayuri czekająca na nich przed szatnią.

- Niby czemu? Przegraliśmy – odparł butnie Tsukishima, który trzymał się chyba najlepiej. Jakby tylko jego nadzieje nie zostały zmieszane z błotem.

- Bo walczyliście do końca. I nikt do tej pory nie miał takiego wynikuw meczu z Aobą. Jak na kilka tygodni treningów to duże osiągnięcie.

- No tak, w końcu nasza jaśnie oświecona Królowa wie wszystko – sarknął Kei.

- Tsukishima! – kapitan i trener krzyknęli na blokującego.

- W porządku – uspokoiła ich dziewczyna. - Nie wiem wszystkiego, ale umiem patrzeć i słuchać. Widziałam inne wyniki Aoby i słyszałam co mówili ludzie wokół mnie. A poza tym wierze w was. Na następnych zawodach na pewno ich pokonacie.

Uśmiechnęła się do nich pokrzepiająco i to przebiło wszelkie tamy drużyny. Najpierw Hinata rzucił się z płaczem na dziewczynę przytulając ją, a już po chwili przed szatnią można było zauważyć jedną wielką płacząca ludzką masę. Do grupowego uścisku nie dołączyli tylko Tsuki oraz sztab trenerski.

- Phi, żałosne – prychnął blondyn i omijając przyjaciół wszedł wreszcie do szatni.

~*~

Po posiłku, na który zabrał ich Ukai, wszyscy rozeszli się do domów.

- I co sądzisz o Oikawa'ie? – zapytał niemrawo Tobio.

- Faktycznie jest bardzo przystojny. Wydaje się być też utalentowanym zawodnikiem jak na moje niewprawne oko – opowiadała Sayuri, a humor chłopaka pogarszał się z każdym słowem. Żałował, że zapytał. - A tak w ogóle to ja go poznałam wcześniej, wiesz? Jak się mu dobrze przyjrzałam to już wiem skąd go kojarzę. Chodziliśmy do tego samego fizjoterapeuty. Tylko po „cywilnemu" zupełnie inaczej wygląda. Nosi okulary i sweterki jak mój tata.

Tobio poznał ojca dziewczyny i zawsze kojarzył mu się z kimś bardzo miłym i uczynnym. Zupełne przeciwieństwo Tooru.

- Nigdy nie rozmawiałam z nim więcej niż „dzień dobry" i tym podobne, ale wydawał się w porządku. Czemu go tak nie lubisz?

- Bo jest wrednym, zadufanym w sobie głupkiem. I jest lepszy ode mnie.

- Jesteś zazdrosny? – zapytała dziewczyna bardzo rozbawiona odkryciem.

- Tak. Jest najlepszym rozgrywający w prefekturze. Pokonanie go jest moim celem.

- Przynajmniej jesteś szczery. A... wiesz co jest nie tak z Tsukishimą? Czemu jest taki... nie jak reszta zespołu?

- Zawsze był wredny. W sumie jest trochę jak Oikawa, tylko w przeciwieństwie do niego, Tsukishima się nie stara. Jakby mu w ogóle nie zależało. Wkurza mnie to.

- Gdybym dostawała 10 jenów za każdą rzecz, która cię wkurza byłabym bogata – zaśmiała się i stanęła.

Byli pod jej domem. Kageyama mieszkał dwa budynki dalej.

Już otwierał usta, żeby się pożegnać, gdy poczuł jak dziewczyna go obejmuje.

- Naprawdę jestem z ciebie dumna. Świetnie grałeś – po tych słowach puściła go i odsunęła się kilka kroków. – Ale się słodko rumienisz.

- Co? Ja? Nie! – zaprzeczył szybko chłopak. Zdecydowanie za szybko i za nerwowo. Dziewczyna zaśmiała się.

- Jasne, jasne. Naucz się przyjmować komplementy. Ale ja już muszę lecieć, mam kupę notatek do przepisania z dzisiaj. Ty też o tym nie zapomnij. Pa! – pomachała mu i zaczęła iść w stronę swojego domu.

- Sayuri! – zawołał za nią w przypływie odwagi.

Dziewczyna odwróciła się i spojrzała na chłopaka z zainteresowaniem.

- Hm?

Głos uwiązł mu w gardle. Nie, najpierw zwycięstwo, potem wyzna jej co czuje.

- Do jutra, dobranoc.

- Dobranoc, Tobio.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie czytelniki!

Kolejny rozdział, znów dylematy wewnętrzne Kageyamy, ale spokojnie! Od następnego wchodzi już Tsuki!

Zacznie się akcja i prawdziwa walka o względy Sayuri... Chociaż lepszym określeniem byłaby chyba "zimna wojna".

W ogóle jak wam się podoba Sayuri? Nie jest za słodka? Co sądzicie?

Do poczytania!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro