Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Strach. Pierwotna cecha występująca nie tylko u ludzi. Swoje źródło ma w instynkcie przetrwania. Wyostrza zmysły, spina mięśnie, odcina mózg od nieważnych bodźców, aby nastawić go na znalezienie rozwiązań. Całe ciało staje się gotowe do ucieczki. W ciągu ledwie kilku sekund przetwarza mnóstwo informacji, aby przesiać kompletnie bzdurne pomysły od tych, które mogą dać nam szansę. Szansę na przetrwanie. W takich chwilach jesteśmy w stanie robić rzeczy, o jakich nam się nie śniło. Dopuszczać się czynów, do których normalnie nie bylibyśmy zdolni.

Lęk. Stan emocjonalny, który pozwala przewidywać nadchodzące zagrożenie. Czasem irracjonalny, patologiczny, odczuwalny nawet wtedy, gdy nic nam nie grozi. Paraliżujący, gdy stajesz oko w oko z jego źródłem.

Dreszcze, ciarki, nasilający się niepokój, uczucie związanych kończyn, rozmazujący się obraz, drżenie, mdłości, silne bicie serca, uderzenia gorąca, szum w uszach i dudnienie krwi w skroniach.

Czasem nie ma twarzy, czasem ją ma. Czasem nie umiemy stwierdzić, skąd się bierze, czasem możemy ze szczegółami opisać każdy jego grymas, kolor oczu, kształt ust, a nawet mniej widoczne zmarszczki. Moglibyśmy odpowiedzieć na pytanie: Czy chrapie?

Znamy go jak najlepszego przyjaciela, gdy staje się częścią codzienności. Znamy go lepiej niż samych siebie. Uzależniamy się od jego źródła.
I co najgorsze... Już nigdy nie mija.

Można przeżyć w spokoju tydzień, miesiąc, a nawet dwa lata, a później stajesz w miejscu wraz z biciem serca, nogi stapiają się z chodnikiem świat wokół krąży zbyt szybko, choć masz wrażenie, że stanął w miejscu. Widzisz, słyszysz lub czujesz tylko jedno. Coś, co przypomina ci, skąd wziął się strach i dlaczego jeszcze niedawno byliście sobie bliscy.

I co najgorsze... Już nigdy cię nie zostawi.

Jest toksyczny, destrukcyjny, wyniszczający, a jednocześnie niezniszczalny. Niczym trucizna zepsuje wiele pięknych chwil. Wystarczy sekunda, a zaśmieje się prosto w twarz, krzycząc zajadle: „Cześć, skarbie, pamiętasz mnie?"

Bo on podąży za tobą wszędzie.

Wiem, czym jest strach, wiem o nim wszystko. Tak samo, jak kobiety, które siedzą obok mnie. Każda nosi swoją historię. Niektórych ciężko się słucha, inne powodują, że unoszę brew, bo zadaję sobie pytanie; jak można przejmować się takimi pierdołami? A później się wstydzę, bo nie powinnam oceniać. To nie konkurs na to, kto przeszedł w życiu więcej. A ludzie mają różny próg bólu, tego psychicznego też.

– Może ty? – Brunetka prowadząca spotkanie wskazała na mnie, właśnie na mnie. Cholera. – Chciałabyś coś dodać, a może opowiedzieć nam o sobie?

Odchrząknęłam, niepewnie poprawiając się na krześle. Naciągnęłam mocniej rękawy brązowego swetra, patrząc na pozostałe kobiety. Oczekiwały, że po wielu tygodniach w końcu i ja otworzę usta, zamiast wciąż siedzieć w ciszy i rozmyślać.

Niech im będzie.

– Nazywam się Liliana Braun. I byłam... jestem... JESTEM – podkreśliłam dobitniej. – Jestem ofiarą przemocy domowej. Jestem, bo nigdy nie przestajemy nią być. To staje się częścią nas, częścią naszej historii. Sama jestem sobie winna. Poszłam na randkę z diabłem, doskonale wiedząc, co mnie czeka. Byłam ceną, dosłownie i w przenośni.

– Czy zechcesz opowiedzieć nam swoją historię? – Prowadząca posłała mi zachęcające spojrzenie.

– No nie wiem... – odpowiedziałam na głośnym wydechu. – Ja chyba nie pamiętam wszystkiego, nawet tego, kiedy zrobiło się nieznośnie...

– Nie szkodzi, jesteśmy tu po to, żeby pomóc ci zrozumieć. Możesz powiedzieć cokolwiek.

Kobiety z grupy wsparcia pokiwały głowami z ciepłymi uśmiechami. Chciały, żebym się otworzyła. A może uważały, że jestem im to winna, skoro one mówiły, a ja słuchałam płaczów i zwierzeń?

– Spróbuję... – Przełknęłam ciężko ślinę. – Więc... było chyba jakoś tak...

^^^^

I co myślicie o początku?

Nie wszyscy macie moje FB, więc tutaj też napiszę. Odezwę się do Was za kilka dni, miejmy nadzieję z nowym rozdziałem, bo jak na razie mam tylko połowę :D

Buziaki ;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro