Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Udało mi się przepracować kilka dni. Jedne były łatwiejsze, a inne trudniejsze. Ten zapowiadał się ciężko, bo już od rozpoczęcia pracy nie wszystko szło po mojej myśli. Kasa sama się zrestartowała, a przynajmniej miałam nadzieję, że to jej foch, a nie mój błąd. Przecięłam palec kartonem, gdy sprawdzałam zawartość frytkownicy. Zawsze musiałyśmy wszystko otwierać, ponieważ zdarzały się przypadki chowania przez klientów wartościowych w takich sprzętach lub podmiana firm. Kupowali tańszą, a w środku znajdowała się wiele droższa. A jakby tego było mało wciągnęło mi rolkę i nie wydrukował się paragon, którego klientka bardzo potrzebowała.

Żałowałam, że nie mogłam pójść na przerwę z Dżasminą, bo naprawdę ją polubiłam. Kasjerki nie mogły chodzić razem, bo było nas zbyt mało, a kasy musiały być obsadzone.

– Źle mi pani wydała. – Dotarł do mnie męski głos. Uniosłam głowę, czując, jak zamiera mi serce.

– Słucham?

– Źle mi pani wydała...

Dżasmina od razu znalazła się za moimi plecami.

– Jeśli pan tak uważa, niestety musimy postępować według procedur. Nie możemy wyciągać pieniędzy z kasetek i oddawać klientom. Trzeba wezwać ochronę i przeliczyć kasetkę kasjerki, dobrze?

– Źle mnie pani zrozumiała. – Uśmiechnął się szerzej, podając banknot dwudziestozłotowy. – Wydała mi pani resztę i oddała moje pieniądze. Będzie manko.

Opadła mi broda, a koleżanka lekko klepnęła mnie w plecy.

– Dziękujemy. Doceniamy pana uczciwość.

– Tak, bardzo dziękuję. – Sięgnęłam po pieniądze, czując coraz większy stres.

– Dorabiałem jako młodzik. Wiem, że nie jest łatwo. – Mrugnął do nas okiem. – Do widzenia, miłego dnia.

– Ciesz się – wyszeptała mi do ucha, żeby pozostali klienci nas nie słyszeli. – Większość się nie przyznaje. Bądź czujna, bo stracisz wypłatę. Jedna w tym tygodniu straciła dwieście złotych, bo jakiś oszust ją zamotał. Nigdy nie oddawaj im pieniędzy. Nieważne, co mówią.

– Długo jeszcze mamy czekać?! – Wściekł się klient, stojący w kolejce Dżasminy.

– Idę, idę. Koleżanka pierwszy dzień, chyba ma prawo się mylić?

Coś jej odburknął, ale ona milczała. Chyba naprawdę się uodporniła. Ja jeszcze nie...

Wróciłam do hotelu, będąc jednocześnie zmęczona i naładowana pozytywną energią. To dziwna mieszanka, ale całkiem naturalna w mojej sytuacji. Zrobiłam sobie jedzenie i usiadłam, krzywiąc się do telefonu. Widziałam wcześniej jakieś wiadomości i bardzo nie chciałam ich odczytywać. Najpierw zjadłam, żeby znów stres nie odebrał mi zdolności przełykania, później stwierdziłam, że trzeba zedrzeć ten plaster. Sięgnęłam po urządzenie i było tam dosłownie to, czego się spodziewałam. Wiadomość od Doriana, znów z innego numeru:
Kochanie, przepraszam, jeśli byłem złym partnerem. Wiem, że nie zawsze nad sobą panowałem. Czułem ogromny stres i odpowiedzialność za Ciebie. Zabrałem Cię stamtąd i otoczyłem opieką, a ty musiałaś skończyć szkołę i dopiero nauczyć się życia. Czasem pękałem, przepraszam. Jednak bywało też pięknie, pamiętasz? Te wszystkie nasze wieczory przed telewizorem, spacery, wspólne posiłki. Zrozumiałem swój błąd. Wróć, a będzie jak dawniej. Kocham Cię i wiem, że ty mnie też.

Maja, wszyscy popełniamy błędy. Wszystko Ci wyjaśnię. Opowiem o czymś, o czym nigdy nie opowiedziałem. Może zrozumiesz, może mi nawet wybaczysz? Pójdziemy na terapię dla par. Wszystko się ułoży, kochanie. Przyjadę po Ciebie gdziekolwiek jesteś. Podaj adres. Nikt nie zna Cię jak ja. Z nikim nie połączy Cię to, co ze mną. Uciekliśmy razem, pamiętasz? Ja też miałem swój powód. Nie przepracowałem go i stąd moje zachowanie. Damy sobie radę, jeśli nadal będziemy razem.

Odłożyłam komórkę na łóżko i próbowałam odnaleźć nową kartę SIM na dnie torby. Słowa Doriana uderzały we mnie, bo kiedyś, dawno temu, faktycznie byliśmy szczęśliwi. Zachwiał coś we mnie, chociaż wiedziałam, że każdy agresor tak się zachowuje.

Pewnego wieczoru, gdy jeszcze miałam w zwyczaju czekać na swojego chłopaka do późna, oglądałam w telewizji program o zabójczych związkach. Ludzie, którzy się na tym znali opowiadali o mechanizmach manipulacji, o pasywnej agresji i powolnym przejmowaniu kontroli nad ofiarą. Mówili, że to dzieje się powoli, małymi kroczkami. Podawali przykłady takich zachowań, takie jak to, że tego typu mężczyźni nie związaliby się z silną kobietą, bo wiedzą, że nie mają z nią szans. Wybierają sobie te słabe i osaczają je. Specjalnie obrażają i obgadują inne kobiety, czasem opowiadają niestworzone historie, żeby utwierdzać w przekonaniu swoje partnerki, że to, czego od nich wymagają, jest słuszne. Siedzenie w domu zapewni im bezpieczeństwo, bo za rogiem napadnięto kobietę. Po co szła o tej godzinie sama? Ja bym cię nie puścił, nie pozwoliłbym na twoją krzywdę. Albo, że koleżanka z pracy to zimna suka, karierowiczka, a kobieta powinna być pełna ciepła, dbać o ognisko domowe, mieć w sobie skromność i klasę. Ty jesteś idealna. W życiu nie zamieniłbym cię na taką zołzę.

Sami posiadają portale społecznościowe i czasami inne aplikacje, o których partnerka nie wie, bo to daje im poczucie kontroli i przewagi, przy czym uważają, że ukochanej nie są one potrzebne, bo po co?

W programie twierdzili również, że to się nigdy nie zmieni. Partner dominujący będzie chciał mieć więcej i więcej władzy, wysysając życie z tego drugiego. Czasem doprowadza to do tragedii. Pod wpływem impulsu w ofierze coś pęka, wyłącza się rozsądne myślenie i mimo że przeżyła sto podobnych sytuacji, ta sto pierwsza staje się decydująca. Nagle się stawia, rzuca czymś w obronie lub akurat kłócą się w kuchni i trzyma nóż... Finał jest zawsze ten sam.

To, co mówili, coraz bardziej otwierało mi oczy. Sytuacje, które przedstawiali, wydawały się bliźniaczo podobne do tych, których doświadczałam. Dorian czasem nawet używał identycznych argumentów.

To wtedy coś do mnie dotarło, zaczęłam się uważniej przyglądać naszemu związkowi i próbowałam zejść z tej ścieżki, ale im bardziej mu uciekałam, tym bardziej napierał. Jakby wyczytał ze mnie, że już wiem, co ze mną robi i nie musiał dłużej udawać.

To wtedy zaczął stawać się agresywny.

Mimo że tęskniłam za dawnymi czasami i miałam ogromną ochotę się pogodzić, dzięki oglądaniu takich programów wiedziałam, że tak podpowiada mi zgubna psychika, uzależnienie od jego władzy i adrenaliny. Jeśli bym wróciła, wcale nie byłoby lepiej, byłoby gorzej. Nadal mną manipulował i chociaż zdawałam sobie z tego sprawę, byłam już uszkodzona. Zakażona wirusem koła przemocy, które toczy się, toczy i toczy. Powoduje mdłości, ale tak trudno jest wyskoczyć, tak trudno...

Siedziałam na podłodze, trzymając w dłoni nowy starter i patrzyłam przed siebie. Wbrew pozorom całkowite zerwanie kontaktu wcale nie było łatwe. Dorian mnie wyniszczał, a ja go za to nienawidziłam, a jednocześnie tego potrzebowałam. Potrzebowałam emocji, których mi dostarczał. I wtedy telefon wydał z siebie melodyjkę, która zadecydowała o wszystkim. Przeczytałam wiadomość:
Wyznałem Ci miłość 4 godziny temu, a ty mnie olewasz? Pieprzysz się z kimś, że jesteś taka zajęta? To tak teraz zarabiasz na życie? Zgłosiłem na policję Twoje zaginięcie. ;) Niedługo staniesz w moich drzwiach. Chyba że wrócisz sama, to wszystko wyjaśnimy i unikniesz kłopotów. Wybieraj.

Nie chciałam już czuć się tak źle. Nie mogłam znieść więcej. Nadal nie będąc do końca gotowa, zrobiłam to. Zmieniłam numer telefonu. I co dziwne, wcale nie poczułam się lepiej. Wciąż mnie kusiło, żeby zamienić karty. Tylko na chwilę... Tylko żeby sprawdzić, czy dał sobie spokój, czy coś napisał.

Mój pierwszy dzień odwyku od faceta, z którym spędziłam ostatnie siedem lat.

^^^^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro