Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy mały strumień wody przepływał obok kamieńi w leśe, oraz gdy wiał lekki wiat który szeleśćił liściami w porze zielonych liści, rozmawiały dwie kotki.
—Jesteś pewna że to musi się stać? A jeżeli komuś wtedy coś się stanie?
—Jestem pewna nie stety. a nikomu nic się nie stanie.
—Ale to nie bezpieczne!—miaukneła jedna kotka—czy naprawdę nie mamy wyboru?
—Niestety nie—odpowiedziała druga kotka—Czarne serce czy mogła byś o tym powiadomić resztę kotów i zawołać Mchowy lot?—
—Mchowy lot? To aż tak poważne Malinowy świcie?
—Tak to aż tak poważne i proszę cię przyprowadź Mchowy lot.
Gdy czarne serce poszła, Malinowy świt zaczeła myśleć. Co mam powiedzieć Mchowemu lotowi?
Myślała i myślała aż wreszcie przyszła Czarne serce z Mchowym lotem.
—Chciałaś mnie widzieć Malinowy świcie?
—Tak jest dość poważna sprawa do omówienia.
—więc co się stało? Zielony kaszel w klanach w trakcie pory nagich drzew? Jakiś przywódca zginoł i mam nowemu dać któreś z dziewięciu żywotów?
—Tym razem to coś poważniejszego klany mogą się rospaść.
—Zaraz... Rospaść?! Ale jak?! Kiedy?!
—Niedługo stracimy wodospad jeśli go nie odnajdą.
—Oczym ty muwisz Malinowy świcie?
—Gdy stracimy wodospad Klany mogą się rospaść i muszą...—Malinowy świt zaniemówiła. Przez chwilę panowała nie pokojąca ćisza. Po chwili Malinowy świt znowu się odezwała—muszą... Muszą powstać nowe klany żeby zapobiec okropnej przyszłości
—nowe klany... Zrobię co w mojej mocy Malinowy świcie.
—Mam nadzieję że nikomu nic się nie stanie.—dołączyła się Czarne serce—nam nic nie grozi nie mamy pory nagich drzew i nie możemy umrzeć—kotka spojrzała w duł— bo my jesteśmy klanem gwiazdy. A oni... Oni jeszcze żyją.
—Dadzą radę Czarne serce spokojnie. Mchowy locie—zwruciła się do kocura—powiem ci co mniej więcej masz zrobić.
Muszą powstać nowe klany...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro