Wyjątkowi (UNDERTALE One Shot)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Notka od autorki: One shit z czasów, gdy kochałam Undertale... Stary. Bardzo... 

Bez kontynuacji. Nie będę pisać z czegoś, co mnie już nie interesuje. 

Tego shota publikuję tylko, dlatego że nie chcę, aby się zmarnował. 

~~~~~~~~~~~~~~~~

- Czeeemu ci nauczyciele muszą być tacy czepialscy - marudził Palette, raz po raz uderzając czachą o szklany stół. Przy każdym takim jego czynie stojące na nim napoje trzęsły się tak, jakby za moment dosłownie miały podskoczyć w górę i wylać się na wszystko dookoła. Nie fajnie.

- To ludzie, czego się po nich spodziewasz? Że nagle opanują po jedynie roku całą magię i naukę jaką mają potwory? - bąknął sarkastycznie Dante, mieszając rurką swój truskawkowy koktajl. - Są tak prymitywni jak...

- Dante, to, że twój tatuś jest jakimś super-duper-hiper naukowcem nie oznacza, że możesz tak się wymądrzać - warknął na niego Tenpatch, rzucając siedzącemu obok niego Bluescreenowi zabójcze spojrzenie. Wspomniany szkielet tylko wzruszył ramionami, przestając bawić się jego szalikiem aka jedną z macek. Bardzo tego nie lubił, heh. - Uspokój mózg.

- Ładny pocisk, szkoda, że on mózgu nie ma - wtrącił się Scary, dłubiąc łyżeczką w swojej i tak już zmasakrowanej galaretce. W ogóle ktokolwiek z nich jadł swoje zamówienie? Chyba tylko ja zdołałem wszamać całą swoją porcję ciasta bez uprzedniego rozczłonkowania go na drobniutkie kawałki.

- Może wróćmy lepiej do tematu dzisiejszej lekcji, a nie dobijajmy się jeszcze bardziej - zaproponował spokojnie Blueprint, Taipan i Sprinkle spiorunowali go za to wzrokiem. Auć. - Nasza nauczycielka ogólnie jest bardzo niesprawiedliwa. Żeby dzielić klasę na tych, którzy powstali "w normalny sposób" i "nienormalny". Trzeba być ostro świśniętym.

- Nam to mówisz? Ta laska sama prosi się o wpierdol. I gdyby brat mnie nie powstrzymywał już dawno bym jej go zapewnił - powiedział z dość strasznym uśmiechem Tai, robiąc ukradkiem słodkie oczodołki do Sprinka. Jego reakcja była natychmiastowa - prychnięcie wyrażające zażenowanie.

- Nadal masz zakaz używania genów swoich "rodziców". W sumie ja genów ojca też, aaale tylko, dlatego że obiecałem tatusiowi. Tak to zapewne pomógłbym ci z "drobnym okaleczeniem" jej - przyznał całkiem szczerze Sprinkle, odwracając wzrok od tej uroczej minki swojego rodzeństwa. - Ta łajza myśli, że może nas obrażać, bo powstaliśmy w inny sposób niż reszta... żałosne... - dodał po chwili wahania, nasza ósemka spojrzała na niego z poparciem.

Cała ta nasza rozmowa w kawiarence rozgrywała się tuż po lekcji w szkole, którą dyrektor poświęcił naszym rodzinom. Nauczycielka, a zarazem nasza wychowawczyni, chciała dowiedzieć się nieco o narodzinach u szkieletów. Jedni opowiedzieli jak to było z nimi - seks dusz i te sprawy. A my opowiedzieliśmy jak było z nami - totalne przypadki. Nieplanowane incydenty. A tamta babka co? Zamiast nas zrozumieć jeszcze zaczęła nami gardzić przed resztą klasy, która, heh, na szczęście nie była z tego zadowolona, a oburzyła się. Jednak... nam i tak było przez to przykro. Jej słowa przepełnione zniewagą, nienawiścią i pogardą Blueprinta i Palette doprowadziły do płaczu. Nawet Scary i Taipan wydawali się być tym przejęci. To... był cios w psychikę dla nas wszystkich. Zawsze wiedzieliśmy, że nasze istnienie nie zostało zaplanowane jak u innych. Że byliśmy tylko skutkami wypadków. Niezaplanowanych zdarzeń. Przypadkami.

- Wiecie co? Za bardzo się nad tym rozczulamy - wyszeptałem, przerywając tym samym ciszę, która zapanowała przez moment pomiędzy nami. Ósemka moich przyjaciół wgapiła się we mnie z niemym znakiem zapytania wymalowanym na ich obliczu. - Okay, dla mnie to też było... takie... nieprzyjemne doświadczenie - głos lekko mi zadrżał, z trudem to zdanie przeszło mi w ogóle przez gardło - ale zwyczajnie nie możemy poddać się, gdyż jakaś ludzka kobieta nas wyśmiała i uznała za gorszych. - Bluescreen i Sprink wyraźnie wsłuchali się w moją wypowiedź, zapominając przy tym o swoich topiących się lodach. Przynajmniej potem będą mieli w rożkach tęczową wodę. - Co nas ma obchodzić jej zdanie? Nas jest dziewięciu, ona tylko jedna. Ale nie tylko to jest naszą przewagą, bo mamy też ją pod drugim względem - my jesteśmy wyjątkowi. Na przykład ty, Palette. - Chłopak podniósł czerep ze stołu, a jego koktajl od razu rozchlapał się na ziemię. Nikogo to jednak nie zainteresowało, wszyscy skupieni byli na mnie. Co troszkę mnie onieśmieliło. - Pal... Opowiedz nam jak ty powstałeś. W jaki sposób jesteś wyjątkowy.

- Ja... cóż... Ink i Dream byli przyjaciółmi od zawsze. Nieraz sobie eksperymentowali z użyciem magicznego tuszu taty Inka, a tatuś Dream czasami na tym ucierpiał - zaczął Palette, upewniając się, że go słuchaliśmy. - Jakoś miesiąc od ich ostatniego użycia tuszu tatuś Dream miał mały wypadek, przez który rozciął sobie rękę do krwi. Kiedy przyszedł do taty Inka z prośbą o pomoc, ta krew zmieszała się z tuszem, mieszając przy tym geny do nich należące. Na drugi dzień w miejscu zmieszania obu substancji znaleźli mnie. Małego szkieleta, którego postanowili przygarnąć - zakończył z lekkim uśmiechem, po czym nareszcie zorientował się o rozlanym napoju. - Ops...

- Teraz ja opowiem! - wciął się Dante, pozostała siódemka beze mnie wywróciła oczodołami. - Tata Red i tatuś Science też jak twoi "rodzice", Palette, lubili eksperymentować. Tyle, że ich eksperymenty nie polegały na zabawie z tuszem, a bardziej komórkami i tkankami. Raz postanowili połączyć swoje komórki i zobaczyć co się wtedy stanie. Nie spodziewali się jednak, że ich eksperyment zakończy się narodzeniem nowej formy życia. Czyli mnie - powiedział Dan, marszcząc przy tym "brwi". - Kto następny?

- Ja chcę - wyszeptał Print w odpowiedzi. - Powstałem prawie tak samo jak Palette. Jednakże ja powstałem z obrazka. Tata Ink i tatuś Blue narysowali małego szkieleta, który był taką ich jakby "fuzją". Uznali, że taki mieliby wygląd, gdyby oboje złączyli się w jedną osobę. Na ten rysunek niezdarny tatuś Blue wylał wspomniany przez mojego brata tusz, który nadał mi życie - wyjaśnił, biorąc z talerzyka ciasteczko i wkładając je całe do buzi. - Tenny, teraz ty opowiedz.

- Bleh... Niech ci będzie - mruknął niewyraźnie Tenpatch, rozsiadając się wygodnie na pufce. - Tata Nightmare i tatuś Error nie zawsze byli jak przyjaciele. Wcześniej się nienawidzili. Zmieniło się to dopiero, kiedy podczas jednej z ich sprzeczek narodziłem się ja. Tak jakby... pobili się używając na sobie wzajemnie swoich mocy. Linek i takich tam. Z połączenia jednych z nich utworzyli mnie. Mówili, że to dzięki mnie zawiesili swój topór wojenny i potrafili się pogodzić. To... miłe uczucie, a jednak nieco dla mnie niezrozumiałe aż do dziś - powiedział z błyskiem w oczodołach, poprawiając spadającą z jego czaszki koronę. Dostał ją ponoć od tatusia. Słodko. - Taipan?

- Uuuuuugh, spoooko. - Przybrał pozę "chcę wam to zdradzić, ale jednocześnie będę was miał w dupie". - Mój tata Dust i tatuś Killer byli zabójcami. Ich LOVE było tak wielkie, że zaczęło być niestabilne. Podczas jednej z ich walk LV gwałtownie rozrosło się, przez co zaczęło płatać im różne, że tak to ujmę, figle. Rozczłonkowywało ich ciała, zmieniało niektóre kończyny w proch... w ten drugi sposób ja powstałem. Ich prochy tak samo jak u innych zostały połączone, dając mi życie w zamian za ich przypadkowe poświęcenie. A wtedy narodził się również Sprinkle. - Popatrzył na brata, gestem zachęcając go do opowiedzenia swojej historii.

- Welp, słowa Taipana to czysta prawa - potwierdził Sprink, poprawiając kaptur na czaszce. - Tatuś Blue był wtedy w pobliżu. Ranny. Krwawił na tyle mocno, że zwyczajnie zadziało się tak, jak u Palette - jego szkarłat połączył się z prochem taty Dusta. Przyszedłem na świat w ten nietypowy sposób i dobrze mi z tym - podsumował, podkradając okruszki z mojego talerza. Pozwoliłem mu na to, bo czemu by nie? - Scary, dajesz.

- Tak szczerze mówiąc moi "rodzice" też zbytnio nie darzyli się sympatią. Rywalizowali ze sobą na każdym kroku. Każda pogawędka kończyła się rękoczynami. Oboje na tym wychodzili ze skaleczeniami, jednak tatuś Horror miał chyba gorzej. Krwawił jak wasi tatusiowie. - Wskazał skinięciem dłoni na Sprinkle i Pala. - Tata Nightmare miał na ciele tę charakterystyczną maź, która wchłonęła krew tatusia Horrora. I dała początek mnie. Z wyglądu bardziej przypominam ich fuzję zanim tata Nightmare stał się zły, heh. Dlatego większość osób nie od razu poznaje czyje geny w sobie noszę... - zdradził bez problemu, zabierając z ziemi rozlany przez Palette koktajl. Fuj. - Screen? Może ty?

- Jak wszyscy to wszyscy - odparł Bluescreen, odrywając wzrok od swoich rąk. - Tatuś Blue i tata Error mieli spore problemy z dogadaniem się. A jak już udało im się nawiązać jakąkolwiek nić porozumienia, tata Error od razu wycinał tatusiowi Blue jakieś numery. Raz podłożył mu wirus, który jak się okazało był przez jakiś czas w jego ciele i zdołał pobrać jego kod. Geny taty z wirusa przeszły na geny tatusia Blue, przez co zrodziłem się ja. Taki mały błąd w systemie, który jednak postanowili wspólnie wychować. - Uśmiechnął się delikatnie, stukając palcami po stoliku.

Każdy z nich był wyjątkowy. Każdy powstał w sposób inny od tych, które na co dzień były dobrze znane. Uważali to za swoje przekleństwo, choć wcale nim nie było. Widziałem, że po opowiedzeniu przez nich tych historii poczuli się raźniej. Bardziej pewnie. Na chwilę mogli zapomnieć o nieprzyjemnej sytuacji ze szkoły.

- A ty? Jak powstałeś? - Scary i Dante zadali dokładnie te same pytania w tym samym momencie. Wszystkie pary oczodołów ponownie wpatrzyły się we mnie. Zwłaszcza Tenpatch, Scary i Blueprint zdawali się być bardzo zaciekawieni tym, co im powiem.

- To dobre pytanie, chłopaki - stwierdziłem tajemniczo, przysuwając krzesło, na którym siedziałem w ich stronę. - Można by rzec, że dobro i zło od zawsze ze sobą rywalizują. Że te dwie emocje, te uczucia nie mogą nagle stać się jednością. Że u nich tak naprawdę nie ma miejsca na miłość. Ja jestem żywym dowodem na to, że tak nie jest. Czyste zło i czyste dobro mogą wytworzyć tę małą cząstkę miłości, która następnie przeistacza się w coś, co zawiera obie te cechy. W tym przypadku przeistoczyła się we mnie. Uosobienie dobra i zła dwóch szkieletów, którzy od zawsze byli ze sobą w jakiś sposób związani. I którzy tę miłość zawsze do siebie czuli.

Teraz każdy może uznać, że nadal nie mamy prawa bytu. Nadal nie mamy prawa istnieć. Nie mamy prawa żyć i być kochani przez tych, którzy dali nam życie. Jednakże jest inaczej. Jesteśmy w końcu dziećmi takimi jak inne. Tak naprawdę nic nas od nich nie wyróżnia. Nie liczy się przecież kolor skóry, włosów, oczu, pochodzenie czy jak w naszym temacie sposób w jaki przyszliśmy na świat. Nieważne co sądzą o nas inni. To akurat najmniej się liczy, bo wszyscy jesteśmy różni, a mimo to potrafimy wspólnie tworzyć więzi, o jakich wielu mogłoby nie pomyśleć.

W końcu każdy jest wyjątkowy, prawda?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro