32. To Było Konieczne

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kropla zimnej wody spadła na szyję Florence, sprawiając, że zadrżała. Nie wytarła jej, gdyż już dawno uznała to za bezcelowe, skoro kolejna najpewniej spadnie na nią za kilkanaście sekund. Szli podziemiami od jakichś dwudziestu minut, co chwila skręcając i przemierzając kolejne korytarze. Ogrom podziemnej sieci schowanej tuż pod pełnym życia miastem zaskakiwał ją swym ogromem. Zebrała w dłoni niewielką ilość mocy i uformowała ją w kulę światła, którą następnie rzuciła przed siebie, na chwilę rozświetlając koszmarnie długi tunel. Ściany wyglądały na bardzo stare, jakby zbudowano je gdy ona jeszcze się nie narodziła. Wilgotne powietrze osadzało się na nich, tworząc kropelki wody, które leniwymi strużkami spływały na kamienną podłogę. Odwróciła się na chwilę, sprawdzając czy nie zgubili Iana.

— To na pewno dobry pomysł? — Jego głos odbił się echem od ścian zagłuszając zwielokrotniony odgłos spadających kropel wody.

— Masz inny? — odwarknęła Florence, starając się ominąć wyjątkowo obrzydliwą kałużę o szarozielonym kolorze. — Jakim cudem wampiry zdecydowały się mieszkać w takim syfie?

Od strony Rafaela dobiegło stłumione parsknięcie pełne ironii. Po długiej dyskusji w mieszkaniu wraz z Florence stwierdzili, że skoro sytuacja zmieniła się na ich korzyść należy podjąć szybkie działania. Owszem, Ian ostrzegał ją, że naraża tym swoje życie na niebezpieczeństwo, jednak strach o bliskich był silniejszy niż ten przed krwiopijcami jako sojusznikami. Zapewniona o przychylności wampirów nie wahała się zejść do ścieków, którymi szli już ponad dwadzieścia minut. Z resztą nad czym miałabym się zastanawiać, skoro nikt inny nie rzuca mi się z pomocą? Poczuła nieprzyjemny skurcz w brzuchu na myśl o swoim sabacie. Czy poza Sarą ktoś jeszcze..?

Nikt jej nie zmuszał do zejścia pod ziemię, mimo to odczuwała niepokój. Nawet Rafaelowi nie ufała do końca, więc jak ma zaufać całemu stadu krwiopijców gotowych rzucić się jej do szyi? Zwłaszcza, że była czarownicą. Nawet przyjaźnie nastawione wampiry mogły nie powstrzymać instynktu, nim dowiedzą się o jej propozycji. Martwa nie da rady pomóc swojemu sabatowi. Dobrze Florence, a teraz skończ się straszyć i przyspiesz zanim zgubisz Rafaela.

Jej przyspieszone kroki stukotały o kamień, atakując ją echem ze wszystkich stron i gdyby nie obecność Iana za plecami poczułaby się co najmniej nieswojo. Zganiła się w myślach. Od kiedy idący krok w krok za nią Ian dawał jej poczucie bezpieczeństwa, a nie irytował? Sam fakt, że był stale obecny w jej myślach frustrował ją wystarczająco mocno. Coraz częściej łapała się na tym, że szuka go wzrokiem, chociaż nie powinna. W końcu to tylko człowiek... tylko że ja jestem tylko wyklętą... Gorzkie myśli nieproszone wdarły się do jej głowy.

Prawie zderzyła się z plecami Rafaela, gdy ten nagle zahamował. W ciemności przed nimi błysnęły trzy pary czerwonych oczu, które powoli się do nich zbliżały, ukazując smukłe, poruszające się z gracją sylwetki. Florence z trudem powstrzymała chęć cofnięcia się, jednak gdy za jej plecami rozległ się głos aż podskoczyła.

— No proszę, proszę... kogo my tu mamy...

Powolne kroki stukały o beton, gdy postać się do nich zbliżała. Dziewczyna utworzyła na dłoni kulę światła, by widzieć nieznajomego. Wampiry ze swym sokolim wzrokiem miały znaczną przewagę w ciemności, a chciała by w razie ataku ich szanse były chociaż wyrównane.

— Człowiek to raz. — Jeden z białych palców rozstał wyprostowany. — Czarownica to dwa. — Wyprostował kolejny z palców, uśmiechając się lekko. — A skoro sami by tu nie trafili oznacza to, że trzecim intruzem musi być Rafael.

Nieznajomy zatrzymał się w miejscu i spojrzał na nich z pełnym wyższości rozbawieniem. Czyżby kłopoty? Florence nie spodziewała się ich, ale jeśli w sprawę zamieszani byli krwiopijcy należało spodziewać się nieoczekiwanych wypadków. Cofnęła się bliżej Rafaela, mając nadzieję, że reakcja jest jedynie mało śmiesznym żartem. Rzuciła niepewne spojrzenie Ianowi. Odpowiedział jej podobnym, chociaż w jego oczach kryła się również złość – w końcu ostrzegał ją przed tym sojuszem.

— Nie mówiłeś, że mają cię za intruza — szepnęła zaskoczona. Terenów zajętych przez wampiry nie należy naruszać bez pozwolenia, pod groźbą śmierci. Tutaj pytania zadawano na końcu, nie litując się nad nieszczęśnikiem, który równie dobrze mógł jedynie zabłądzić. Sądziła, że przychodząc z jednym z nich nie zostanie zatrzymana.

— Uznajmy, że jestem pokłócony z paroma osobami — odwarknął w odpowiedzi. Sytuacja wydawała się zaskakiwać również jego.

Serce w piersi Florence skoczyło. Co jeśli to pułapka, w którą weszła jak bezmyślne dziecko, naiwnie ufając krwiopijcy? Rafael zapewniał ją, że może liczyć na poparcie jego pobratymców, jednak teraz nie była tego taka pewna. Zawsze zdążę się przenieść, gdyby coś było nie tak. Starała się przybrać znudzoną minę, by nie dać do zrozumienia, że w środku cała dygoce. Pozory były ważne nie tylko w jej świecie. Tu, wśród wampirów, wydały się jej nawet ważniejsze niż kiedykolwiek w dotychczasowym życiu.

— Nie będę z tobą rozmawiał. Przychodzę do Frederica w dość pilnej sprawie, i nie sądzę, żeby był zadowolony z opóźnienia wywołanego niekompetencją jego własnych sługusów. – Ostatnie słowo powiedział z wyraźną pogardą.

— W jakiej sprawie? — Aksamitny głos wibrował, nakazując odpowiedź. Czarownica zatkała usta Ianowi nim ten odezwał się pod wpływem perswazji.

— Nie musisz wiedzieć.

— Obawiam się że jednak tak, przyjacielu — odpowiedział zimno, świdrując go spojrzeniem. — Od kiedy zrezygnowałeś z roli strażnika to ja pełnię twoje funkcje i nie dopuszczę cię do władcy w jakiejś błahej sprawie.

— Nawet jeśli dam mu możliwość zemsty?

W tunelu rozległ się śmiech, który po chwili rozbrzmiewał z każdej strony. Otaczał ich, stale rozbrzmiewając echem na nowo. Florence poczuła rozsadzający ją gniew. Na Księżyc! Czemu stoi i bezradnie przysłuchuje się tym kpinom i pozwala na takie traktowanie? I to w dodatku przez zwykłą straż? Jestem córką królowej Carmen, jedną z najsilniejszych czarownic i nie pozwolę by jakikolwiek krwiopijca wyśmiewał nas.

— Dość — wrzasnęła, a jej głos poniósł się po całej podziemnej sieci tuneli. Wyprostowała się kiedy dowódca straży odepchnął Iana i podszedł do niej. Zadarła głowę do góry, wytrzymując spojrzenie czerwonych oczu. — Chcę się widzieć z Frederic'em najszybciej jak się da, a ty masz mi to umożliwić. — Dźgnęła go w pierś.

— Od kiedy obiad, a w dodatku tak smakowity... — Blada ręka przejechała po jej włosach i podniosła jeden lok. Powąchał go uśmiechając się leniwie — ... i gorący, jest tak hałaśliwy?

— Nie dotykaj mnie — wycedziła. Pozwoliła, by blask mocy, chowany głęboko wewnątrz, rozlał się po jej skórze. Wampir odskoczył od niej jak oparzony, co zostało skwitowane krótkim śmiechem Rafaela. Poczuła ogarniającą ją pewność siebie i zbliżyła się o krok do Jamesa. — Rozumiem, że zaprowadzisz nas na miejsce bez żadnych problemów?

Wampir odsunął się o kolejne dwa kroki i zmierzył ją wściekłym spojrzeniem. Jego duma została podważona, gdy wykonał krok w tył ze strachu. Florence powoli pozwoliła by blask zniknął, ciągle utrzymując kontakt wzrokowy. Twarz krwiopijcy przybrała wygląd maski i jedynie w oczach czaiła się chęć zemsty.

— I mamy problem — zanucił cicho Rafael powoli kładąc jej dłonie na ramionach.

Dopiero po chwili Florence zauważyła, że w ciemności jest dużo więcej niż trzy czerwone pary oczu. W mroku błyszczały setki krwistych punkcików. Cisza w jakiej wampiry mierzyły ich spojrzeniami nich nie trwała długo. Tunel wypełnił odgłos nieludzko szybkich kroków. Florence zebrała moc chcąc przenieść siebie i Iana w bezpieczne miejsce, kiedy głuche uderzenie w głowę zamazało jej obraz, który powoli stawał się coraz ciemniejszy.

— Wybacz maleńka, to byłokonieczne — rozległ się szept tuż przy jej uchu.


A miało być tak pięknie. Flądra ma moc, Rafael obiecuje pomoc wampirów... W końcu coś się zaczyna dziać w kierunku zemszczenia się na Maksymilianie, a tu lipa... Czego się spodziewacie po kolejnej części? Frederic będzie tym dobry, czy tym złym i jaką rolę odgrywa w tym Nasz Ulubiony Wampir?

Komentujcie :D


Wasza Wnerwiająca Pytaniami

Blanccca


P. S. gold_wind "Nieidealna", odkryłam dawno temu i nieprawda, ale wciąż polecam wszystkim miłośnikom dobrej literatury :D



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro