17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(14 Grudnia. Poniedziałek)
[Katsuki]

Minął tydzień. Jak do tej pory nikt się nie domyślał nawet. Z Deku przy innych normalnie rozmawiamy jak gdyby nigdy nic. A takto siedzimy u mnie albo u niego w pokoju.
Nie nocujemy u siebie by nikt nic nie podejrzewał.

Męczy mnie to, ale także za bardzo boję się reakcji innych. Wiem, że jego też to męczy ale mnie rozumie.

Aktualnie mamy ostatnią godzinę lekcyjną. Aizawa oczywiście śpi. Sam siedzę w ławce i najchętniej też bym zasnął ale kurwa nie mogę. Czuję wzrok Izuku na sobie, mimo tego, że gada z Todoszmatą.

-Bakubro!

-Czego chcesz?

-Czy ty zasypiałeś?

-Może.

-Wychodzimy dziś na miasto z Kaminarim, Ashido i Sero. Idziesz z nami?

-Nie mogę dziś.

-Czemu?

-Mam plany.- Mruknąłem patrząc na niego wymownie.

-Twoje plany mogą iść z nami.

-Wiesz, że nie. I wiesz dlaczego.

-No dobra. Ale w piątek wychodzisz z nami. I mnie to nie interere.

-zastanowie się.

W końcu zadzwonił dzwonek. Lekcje minęły.

Byłem u siebie w pokoju. Minęły dwie godziny od końca lekcji. Praktycznie wszyscy wyszli na dwór bo widziałem na grupie klasowej jak się ugadywali.

Akurat usłyszałem charakterystyczne pukanie. Otworzyłem drzwi i do środka wszedł Izuku.

-Dziś nie mam siły na nic oprócz siedze-

Nie zdołałem dokończyć bo wpił się w moje usta i złapał mnie w biodrach. Nie wiele myśląc oddałem czynność czując jak prowadzi mnie gdzieś.
Nagle pociągnął mnie w swoją stronę i wylądowałem na jego kolanach. Zaprowadził nas na łóżko.

-Deku?

-K-Kacchan... Proszę...- Szepnął całując mnie w szyję. Jeszcze mocniej przyciągnął mnie do siebie tak, że poczułem jak duży problem ma w spodniach.

-Zuzu-nhm...

Mruknąłem mimowolnie gdy poczułem jak jego dłonie wpęzły pod moje dresy.
Robił wszystko chaotycznie i namiętnie.
To wszystko mnie rozpalało od środka i tylko pozwalałem mu na więcej. Na więcej gryzienia mnie, całowania i macania.

-Kacchan...

-Deku. Stop.- Wydusiłem w końcu z siebie.- Co ci jest?!

-O-oberwałem quirkiem? Niewiem. A-ale to bardzo boli...

-Wsensie kutas cię boli?

On tylko w odpowiedzi pokiwał mi głową.

Zastanowiłem się chwilę.

-Pomogę ci... Ale ty masz zakaz robienia mi czegokolwiek.

-A-ale-

-Bez ale, bo będziesz się sam męczył.

Nagle rozeszło się pukanie po pokoju i nagle ktoś wszedł.
Kurwa drzwi nie zamknąłem.

-Ej Baku widziałeś De...ku?

Kurwa. Ashido.

-Wypierdalaj stąd! Ngh! Deku kurwo jebana!- Krzyknąłem czując jak zaciska dłonie na moich biodrach. Od razu zaatakowałem go wybuchem i zeskoczyłem z niego.

-Bakugo! On został potraktowany przypadkiem Mikstura przez Hatsume. On nie myśli logicznie.- Wyjaśniła podbiegając do mnie.

-Co? Kiedy i jak kurwa?!

-Była przed chwilą u nas. Teraz zobaczyłam że buteleczka jakaś jest rozbita a on szybko uciekł na górę. Była to mikstura podniecenia.

-Japierodole.

-Kacchan....

-Nie. Spierdalaj nerdzie.

-Ale czemu akurat do ciebie?

-Nie wiem. Spierdalaj stąd ogarnę go...

-Wiesz jak?

-Nie. Ale jeżeli zamknę go w kiblu to w końcu mu się do cholery znudzi. Ty się dowiesz ile to ma trwać i daj mi znać.

-Dopóki nie ulży sobie a takto trzy dni.- Powiedziała patrząc w telefon.

W tym samym momencie Deku złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie. Nie zdążyłem zareagować i upadłem idealnie na jego kolana.
Wsunął rękę pod moją koszulkę.

-Kurwo jebana!- Krzyknąłem wyrywając się. Znów oberwał wybuchem tylko tym razem stracił przytomność.

-Co ty mu zrobiłeś?!

-Ogłuszyłem. Nie dam mu się kurwa jawnie i prawnie obmacywać.- Warknąłem wściekły.- Obudzi się za nie wiem ile. Powtórz jak to niby działa?

-Hatsume mówi że źle jest dopracowany przepis i trzyma trzy dni, chyba że sobie ulży.

-To czemu kurwa przyszedł do mnie zamiast sam się tym do cholery zająć.

-Bo nie może sam.

-Po chuj ona takie rzeczy robi kurwa jego mać?! Tymbardziej nosi do cholery po rożnych klasach.

-Nie wiem.

-Dobra... Nie wiem zajmę się nim to na pewno. Nie wiem co kurwa zrobię ale złamie te miksturę.

-Musiałbyś się z nim ruchać.- Zaśmiała się, podnosząc brew do góry.

-Nie pojebało mnie. Da się na pewno coś innego zrobić. A teraz wypierdalaj.

-A co jeżeli się obudzi i coś ci zrobi?

-Nic mi nie zrobi. Umiem się obronić do cholery.

-Katsuki ale na poważnie, może coś się stać.

-Nic się nie stanie. Wypierdalaj. Zaraz sam zadzwonię do tej jebniętej i się dowiem czy może coś dam radę zrobić.

-Skoro tak uważasz.

-Tak uważam. Wypad.

Ona wyszła a ja zamknąłem za nią drzwi.

Pisałem z Hatsume. W sumie ona nie wie czy może coś innego zadziałać a ona nie ma odtrutki.

Siedziałem przy biurku i się zastanawiałem. Sam mogę sprawić by mu to przeszło ale ja nie wiem czy jestem kurwa gotowy się z nim jebać. To po pierwsze a po drugie może coś jednak zadziała.

-Umh...- Usłyszał pomruk z łóżka.

Izuku się budził.

-Deku?

-Auć... Moja głowa... Kacchan?

-Jak się czujesz?

-Dobrze... Unh...- Jęknął cicho patrząc na mnie uważnie.

-Nie chcę ci się jebać czy coś?

-Co..?

-Chce ci się ruchać?

-T-tak... I boli...

-Kurwo czyli nie przestało. Miałem nadzieję, że ogłuszenie ci pomoże.

-Nie wiem nawet o co chodzi Kacchan.

-Hatsume oblała cię mikstura na zabójcze podniecenie. Prawie mnie wyruchałeś na oczach Ashido.

-Co? Boże, przepraszam. Nie kontrolowałem się wcale.

-A pamiętasz to?

-Przebłyski. Ale z chwili na chwilę coraz więcej.- Zakrył usta dłonią i się ugryzł.

-Deku?

-Boli.- Mruknął cicho dalej się gryząc. Łzy miał w oczach i było widać, że walczy sam ze sobą.

-Izuku...

-Kiedy mi to przejdzie?

-Za trzy dni. Chyba że...

-Nie wytrzymam trzy dni...- Mruknął ściskając nogi.

-Kurwa.- Warknąłem podchodząc do niego.- Jesteś świadom wszystkiego co się dzieje. Tak?

-T-tak.

Westchnąłem siadając na jego kolanach. Deku mnie obserwował zamglonym spojrzeniem. Wyglądał jakby walczył sam ze sobą.

Pocałowałem go, jednocześnie nie pewnie wsuwając dłonie pod jego spodnie i chwytając jego kutasa.
Niemalże od razu poczułem jego dłonie na swojej dupie gdy starałem się mu pomóc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro