11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Już płacę.- Mruknąłem sięgając kartę z telefonu by dokonać płatności.

Mój portfel cierpi. Kurwa w nocy liczą dwa razy więcej hajsu chuje jebane, hieny cmentarne pierdolone.

-Deku idzie-

Śpi. Zasnął.

Zaśmiałem się pod nosem i uśmiechnąłem delikatnie. Wysiadłem z auta, obszedłem go dookoła i wziąłem na ręce śpiącą królewnę.

Wszedłem do akademika, a prostym nie było otworzenie drzwi, gdy jednocześnie miałem go na rękach.
Od razu chciałem się udać do jego pokoju by go odłożyć do łóżka ale jego drzwi oczywiście musiały być zamknięte. Nie wiem gdzie on ma klucze a nie będę go obmacywał w ich poszukiwaniu, więc po prostu zaniosłem go do siebie i odłożyłem na moje łóżko.
Sam zgarnąłem swoje rzeczy i poszedłem się umyć w zimnej wodzie by choć trochę ochłonąć.

-Co ja mam teraz zrobić... On nie będzie pamiętał nic z dziś. Jak nic. Kurwa...

Gadałem sam do siebie gdy sie myłem. Mam dość już tego wszystkiego i to serdecznie.
Gdy wyszedłem z łazienki, po prostu wziąłem koc, usiadłem na krześle i usiłowałem na nim zasnąć. Jednak zbyt kurewsko niewygodnie i wszystko mnie napierdalało, więc wybrałem opcję podłogi.
Po godzinie, może i dłuższym czasie w końcu zasnąłem.

(21 Listopad. Sobota)
[Katsuki]

-Ugh... Moje plecy...- Mruknąłem pod nosem czując cholerny ból. Chciałem już się podnieść ale poczułem jeszcze ucisk na klatce piersiowej.

Pierwsze co to położyłem dłoń w miejscu gdzie czułem ciężar. Wystraszyłem się czując czyjeś włosy i już nawet nie zwlekałem z otworzeniem oczu.

Od razu zauważyłem falowane zielone włosy.
Deku mnie obejmował a głowę umiejscowił na mojej klatce piersiowej.

Jak kurwa? Przecież spałem na podłodze a on na łóżku... Chwilą. Też jestem na łóżku. Nie gadaj że przez sen się wpierdoliłem na nie.

Nie. Nie. Nie. Tak kurwa nie miało być. Miałem spać kurwa na podłodze. Miałem go kurwa nie denerwować i do cholery nie straszyć!

Jak tu wstać teraz i go nie obudzić? Nie chce by pomyślał, że specjalnie go zaciągnąłem. Cholera wie co do kurwy nędzy pomyśli! Wystarczy mi, że unika mnie gdy już było dobrze!

Dobra. Spokojnie. Zdejmę z siebie jego dłoń i delikatnie spróbuję się wysunąć...
Powoli... Delikatnie... KURWA SPOKOJNIE...

-i chuj bombki strzelił gwiazdki nie będzie.- Westchnąłem gdy zaczął budzik dzwonić.

Czyli jest ósma.

Tym razem już nie będąc aż tak delikatnym po prostu wstałem i wyłączyłem budzik by go nie obudzić.
Ale jak tylko się odwróciłem zobaczyłem jak trze oczy.

-Hej Kacchan... Nie jesteś zły..?

-Za co?

-Obudziłem się w nocy i zobaczyłem, że śpisz na podłodze i przełożyłem cię na łóżko... I sam zasnąłem obok ciebie... Przepraszam za to, że siedzę ci na głowie.

-Nie przepraszaj. Nic się nie dzieje.

TO PO CO JA SIE TAK KURWA DENERWOWAŁEM?!

Mogłem na spokojnie nacieszyć się znów widokiem jak się do mnie tuli zamiast kurwa panikować!

-Jak się czujesz?

-Dobrze ale głowa mnie boli.- Westchnął.- Nie pamiętam nic z wczoraj... Mam tylko śmieszne skrawki ale wydają się jakby snem.- Mruknął po czym zakaszlał.

-Trzymaj wodę.

Podałem mu butelkę a on od razu wziął kilka łyków.

-Mina wlewała w ciebie tyle wódki, że jestem w szoku.

-W szoku, że piłem?

-I, że żyjesz i funkcjonujesz. Chociaż te rzyganie mogło ci pomóc.- Zadumałem.

-Wymiotowałem?

-Tsa... Włosy ci trzymałem.

-A czemu mam twoja bluzę..?

-Bo zawzięcie się kłóciłeś ze mną a potem się porzygałeś.

-Boże...- Westchnął zakrywając twarz dłońmi.- Wypiorę ją i ci oddam... Wiesz może czy Ochaco wróciła?

-Nie. Wyszliśmy pierwsi. A co?

-Ona ma moje klucze od pokoju.

-Aaa... Nie wiem. Ale pewnie jeśli wróciła to śpi.

-Idę poncoś do jedzenia i jej poszukać.- Mruknął wstając.

Wymijał mnie wzrokiem aż wyszedł.

Sam z westchnieniem po prostu zacząłem sprzątać w pokoju po czym poszedłem się ogarnąć i cały dzień siedziałem u siebie. Za bardzo męczą mnie te wszystkie rzeczy które wczoraj się wydarzyły. A myśl, że w dodatku dziś obudziłem się i pierwszym co zobaczyłem był Izuku który się we mnie wtula, nie pomagał za chuja.
I doszłem do wniosku. Znów zacznę być bardziej oziębły i obojętny do Deku. On to wszystko zrobił bo był pijany. Przy okazji zemścił się za wszystkie lata a ja tylko mam mętlik w głowie.

Do tego plecy tak cholernie mnie bolały od tej jebanej podłogi, że w dodatku oprócz zwykłych ćwiczeń, zjebałem sobie harmonogram robiąc godzinne rozciąganie z nadzieją, że to pomoże. A jednak nic, ale to kurwa kompletnie nic mi nie dało.

Dopiero o siedemnastej opuściłem swój pokój z myślą pójścia coś zjeść. Wcześniej chciało mi się wymiotować na myśl o jakim kolejek żarciu ale teraz już zbyt bardzo brzuch mnie bolał.

-Hej Kacchan...- Usłyszałem za sobą gdy tylko opuściłem pokój.

-Siema.

-Idziesz do salonu?

-Nie. Do kuchni a co?

-Już myślałem, że Kirishima znów cię wyciągnął.

-To źle myślałeś.

Zeszliśmy oboje na dół. Jak się okazało chyba wszyscy byli już w salonie i oglądali coś na laptopie. Początkowo nawet nas nie zauważyli dopóki Deku się nie odezwał.

-O bracie co ty odpierdalałeś wczoraj!- Krzyknął Kirishima śmiejąc się.

Aż zatrzymałem się by posłuchać.

-Nie pamiętam nic...- Westchnął siadając.

-My też ale Mina ma nagrania z kamer! Z dźwiękiem!- Zaśmiał się Pikachu.

Aż ja szeroko oczy otworzyłem.
Zacząłem już się wycofywać i iść do kuchni.

-Co zrobiłem?

-CAŁOWAŁEŚ SIĘ Z BAKUGO!- Pisk Miny pszeszył moje uszy na wylot.

A śmiech reszty klasy zażwnował jeszcze bardziej. Kątem oka widziałem jak Deku robi się cały czerwony i zastyga w miejscu.

-C-co??

-No patrz! Jesteśmy na momencie jak graliśmy w butelkę! Baku wyglądał tak uroczo nie wiedząc co się dzieje jak oddawał pocałunek!

-Midobro, ty jesteś ten... No wiesz...

-Kim niby jestem?

-Gejem?

-Nie!

I przestałem podsłuchiwać.

Wiedziałem, że zrobił to tylko dlatego, że był pijany.
Dlatego zaczne go od siebie odsuwać jak on to robił wobec mnie.

-Bakubro! A ty nie chcesz pooglądać z nami?!- Krzyknął Rekin biegnąc do mnie.- Zatrzymaliśmy nagranie.

-Nie dzięki. Wszystko kurwa pamiętam.

-A no tak, ty nie piłeś.

-Jednego twojego drinka wypiłem.

-Kiedy?

-Po jebanym wyzwaniu Deku. Już na trzeźwo z wami nie wytrzymywałem. A teraz daj mi kurwa spokój.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro