14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(28 Listopad. Piątek)
[Katsuki]

Dziś wieczorem jadę do domu na weekend. Znów chce wyminąć wszystkich i odpocząć.

Kirishima rzeczywiście nikomu nic nie powiedział i zachowywał się wobec mnie normalnie jak gdyby nigdy nic.

Deku nie widziałem. Wcale. Tylko tyle co na lekcjach a i tak wyglądał na załamanego.

Teraz mamy ostatnia lekcje, a dokładniej teraz jest przerwa przed ostatnimi zajęciami.

Siedzę i słucham muzyki. Wszyscy dookoła siedzą i gadają. Kilka osób wyszło na korytarz właśnie w tym mój skład oraz Izuku z swoimi "przyjaciółmi". Tacy zajebiści przyjaciele, że w tym roku pisałem do pyzy mówiąc, że ma on urodziny bo zapomnieli.

W końcu nastał dzwonek.

Wszyscy zaczęli wracać. Ale to co mnie zdziwiło to Deku wracający z Kirishima. Osobno od reszty. Rekin wyglądał na zadowolonego a Deku wyglądał jakby miał dość życia.

Sam pewnie nie lepiej wyglądałem. Nie wysypiam się i brak koncentracji mnie dobija. Chyba znów będę musiał zapisać się do jebanej szmaty zwanej psychologiem.

Lekcja minęła dość szybko. Jeszcze szybciej wróciłem do akademika i zacząłem pakować plecak.
Dwie godziny przed wyjściem pokierowałem się jeszcze do kuchni po coś do jedzenia. Zdziwiłem się przechodząc przez salon bo prawie nikogo tam nie zastałem. Tylko Kaminari siedział i oglądał tiktoka.

Zrobiłem sobie dwie kanapki i sięgałem sok gdy nie wiedzieć skąd pojawił się obok mnie Deku.

-Kacchan porozmawiajmy.

-Nie.

-Proszę cię Kacchan to ważne.

-I chuj.

-Kacchan na prawdę proszę.

-Daj mi do cholery spokój.

-Proszę wysłuchaj mnie chociaż.

-Nie.

-Proszę.

-Spierdalaj.

-Nie pójdę.

-To ja pójdę.- Prychnąłem zabierając talerz i butelkę. Pokierowałem się do salonu by potem przejść do pokoju. Ledwo wszedłem do salonu a ten mnie zatrzymał.

-Kacchan to na prawdę ważne.

-Nie. Nie interesuje mnie to.

-Przepraszam.

-Zabawne. Mogę iść?

-Nie. Wysłuchaj mnie proszę.

-Wypad, w chuju mam to co masz do powiedzenia.

Ruszyłem do przodu wymijając go ale nie odpuszczał.

-Proszę.

-Nie.

-Kacchan!

-Wypad.

-Ej, ej! Midoriya Bakugo.

-Czego?!

-Co?

-English or Spanish?- Zapytał stając przed nami Pikachu.

-Co to za głupie pytanie?- Prychnąłem.

-Na tiktoku widziałem. Odpowiednie.

-English.- Odpowiedzieliśmy jednocześnie.

-Whoever moves first is gay.- Powiedział zadowolony z swojej głupoty.

-Trudno.- Prychnął Izuku, po czym pocałował mnie w usta.

Otworzyłem szeroko oczy. A to co trzymałem w dłoniach, wypadło z nich.

-Co?!!??

No właśnie kurwa CO?

-Po rozmawiasz ze mną w końcu?

Stałem tak wryty. Nie ogarniałem co się właściwie stało.

-CZEKAJ. MIDORIYA? BAKUGO?

-Dacie mi kurwa spokój do cholery!- Warknąłem po czym pobiegłem po prostu do góry i zamknąłem się na klucz w pokoju.

On dalej kurwa ze mnie drwi? Nie może kurwa znaleźć innego sposobu?!

-Halo? Kirishima..?- Odezwałem się do telefonu, czując, że głos mi drży.

Jest jedyną osobą która wie o wszystkim oprócz Deku. Może pomoże mi... Kurwa to Kirishima. Raczej nie pomoże za cholerę.

-Tak bro? Coś się stało?

-Co robisz?

-Jestem u Ashido... Powiedz coś się stało? Głos ci się łamie.

-Przyjdź. Bez kosmitki.

-Już lecę. Nie Mina. Sam idę.- Usłyszałemnjego zdenerwowany głos po czym połączenie się zerwało.

Nawet dwie minuty nie minęły a przybył. Otworzyłen mu drzwi, czując łzy w oczach.

-Bakubro? Co... Co się stało?- Zapytał, obejmując mnie.- Ej, Katsuki?

-Ten pierdolony w dupę ruchany Deku się stał! Nie wiem czy maczałeś w tym paluchy ale-

-Ale co się stało?

-Kurwa.- Warknąłem wyrywając mu się i usiadłem na łóżku.- Byłem po jedzenie i zaczął mnie męczyć, że chce pogadać. Kazałem mu spierdalac a on nie odpuszczał, potem Pikachu zadał pytanie angielski czy hiszpański bo gdzieś tam to widział i że kto pierwszy się ruszy ten jest pedałem a tamten perfidnie i chamsko mnie kurwa pocałował. Jemu kurwa taką frajdę przynosi naśmiewanie się ze mnie? Żałuję do cholery, że mu powiedziałem. Żałuje, że pomogłem mu na tej zasranej imprezie i kurwa, że w ogóle tam przyszedłem.

-Ja mu tylko powiedziałem by z tobą to przegadał... Nie wiedziałem że coś takiego odjebie.

-Ale kurwa odjebał! Zaraz wszyscy będą o tym gadać kurwa!

-Czekaj.- Powiedział, po czym szybko wyszedł.

Wrócił po piętnastu minutach, przyciągając Pikachu za ucho do mnie do pokoju.

-A on kurwa po co?

-Denki?

-Nikomu nic nie powiem! Przysięgam! I nic nie powiedziałem!

-Ja pierdolę.- Prychnąłem załamując się.

-Ale. Ale Bakugo... Deku zrobił to dla żartów. Racja?

-Ta. Jak widać ma kurwa nieziemską polewę z tego.- Zaśmiałem się gorzko.

-Bez sens.- Mruknął wstając z kolan.- To jest ochydne...

-Ale co?- Zapytał Kiri.

-Takie żartowanie. Nie wierzę w ogóle, że Midoriya takie coś robi. Nie dość, że ochydne to też chamskie. Ode mnie by oberwał.

-Ta. Ja mam dość. Jadę do domu.- Westchnąłem zgarniając plecak.- Nie wyganiam was ale wypad. Drzwi muszę zamknąć.

-Na długo jedziesz?

-Nie wiem. Jeżeli nie będziecie spamić, to tobie będę odpisywał.- Odpowiedziałem Kamieniowi.

-Od prowadzić cię?

-Nie. Chodźcie lepiej bo któregoś zamknę w środku.

-Juz idziemy.

-To Kami, nikomu ani słowa. Tak?

-Nie powiem. Też bym nie chciał by ludzie z czegoś takiego się ze mnie naśmiewali bo ktoś robi sobie głupie żarty, więc rozumiem w stu procentach.

-Dzięki.- Mruknąłem zamykając drzwi na klucz.- Idę.

Od razu ruszyłem do drzwi wyjściowych.

-Kacchan...

-Midoriya, daj mu spokój.

Spojrzałem kontem oka i zobaczyłem Ejiro, który go zatrzymał. Ja czym prędzej wyszedłem.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro