3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Powoli, chcąc się uspokoić, podszedłem do drzwi i je otworzyłem.
Ciche westchnięcie opuściło moje usta gdy zobaczyłem tylko wściekłego blondyna, którego od razu wpuściłem do pomieszczenia.

-Zamknij drzwi, bo znając życie zaraz ktoś się wprosi.- Zaradził, a ja się posłuchałem.

Kacchan wszedł jak do siebie i się rozsiadł na moim łóżku. Sięgnął z plecaka kilka zeszytów i położył na moim biurku.

-Spisz se notatki. Masz zezwolenie.

-Dziękuję...- Mruknąłem podchodząc do biurka i siadając na krześle.- Czyli dziś był spokój?

-Tsa. Ale wiedz, że zaczął się weekend. Nie będziesz miał już aż takiego spokoju. Kiedy ma ci to cholerstwo minąć?

-Ma trwać tydzień... Więc pewnie w poniedziałek.- Odpowiedziałem zastanawiając się chwilę.

-Aha.

-Kacchan...- Mruknąłem rozpatrując to, czy na pewno chcę zadać to pytanie.

-Czego dusza jęczy?

-Bo tak się zastanawiałem... Dlaczego na ciebie ta moc nie reaguje? Na pewno musi być jakiś powód... Ale nie mogę zrozumieć jaki.

-Uh...- Westchnął zirytowany i zamilkł na chwilę.- Bez powodu? Samozachowanie czy coś?

-Nie sądzę by to było powodem. Bo gdyby tak było, to więcej osób by się opanowywało.

Siedział w ciszy rozpatrowując to czy dać mi realną odpowiedź. Czy jednak zamilknąć. Ja cierpliwie czekałem na to co on zadecyduje.
Jeżeli mi nie powie. To uszanuję to i nie będę naciskał... Chociaż jestem ciekaw niemiłosiernie.

Jednak wbrew moim oczekiwaniom po chwili opuścił głowę. Pokręcił nią na boki i gorzko prychnął.

-Nie podniecają mnie kobiety.

Co?

Obserwowałem go nie wiedząc jak zareagować. Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi.

Jednak gdy nie usłyszał ode mnie nic. Dalej na mnie nie patrząc kontynuował.

-Nie wierzę kurwa, że komukolwiek to mówię. A tymbardziej kurwa, że tobie... Ale, nie jestem asexualny czy coś. Po prostu...

-Jesteś gejem?- Zapytałem prosto z mostu a on przygryzł wargę.

Nie odpowiedział.

Nie musiał.

Już znałem odpowiedź.

-Teraz mnie wyśmiejesz i będziesz się mnie brzydził. Racja?- Zapytał spoglądając na mnie kątem oka.

-Nie... To jest normalne...

-Nie brzmisz kurwa przekonywująco.

-Bo mnie zdziwiłeś.

-Nikomu kurwa tego nie mów.

-Nie powiem. Jak dla mnie jest to normalne, ale szanuję twoje zdanie.

-Yhy. To zajebiście. Usatysfakcjonowany z odpowiedzi?- Fuknął na mnie wstając z miejsca.- Za trzy godziny wrócę po to co moje.

-Kacchan-

Nie dokończyłem bo wyszedł trzaskając drzwiami.

Nie sądziłem, że to akurat Kacchan nie jest hetero...

Ale to normalne, że jest innej orientacji.

Byłbym hipokrytą, gdybym go wyśmiał.

Trochę dalej oszołomiony tym co się dowiedziałem, zacząłem przepisywać notatki.
Kacchan, rzeczywiście wrócił po zeszyty wieczorem, ale nawet nie chciał ze mną zamienić słowa. Zabrał je i poszedł do siebie.

Sam potym wziąłem prysznic i udałem się spać.

(27 września. Sobota)
[Izuku]

Od samego rana nie wychodziłem z pokoju. Wstałem dopiero o dziesiątej, więc trudno nie było. Jednak gdy o trzynastej okropnie zgłodniałem, to już wyściubiłem nos z mojego azylu i udałem się na dół.

W salonie były chyba wszystkie dziewczyny z naszej klasy a w dodatku do tego Kirishima, Kaminari i Todoroki.

-Deku!- Usłyszałem krzyk Uraraki.

-T-tak?

-Bakugo mówił, że wczoraj źle się czułeś... Jest już lepiej?

-Tak... Jest już lepiej.

-To dobrze. A chcesz może z nami posiedzieć?- Tym razem zapytała Yaoyorozu.

-Przyszedłem po coś do jedzenia i wracam do siebie...

-Czemu nie chcesz?- Zapytał Todoroki.

I dopiero teraz poczułem ich przeszywający wzrok.

-Muszę lekcje nadrobić... Nie chcę zaległości.- Mruknąłem, chcąc uciąć rozmowę i poszedłem do kuchni w której na moje szczęście był jedynie Kacchan.

Szybko sięgnąłem to co było dla mnie priorytetem na kanapki i akurat poczułem znów wzrok na sobie.

-Czemu wyszedłeś z pokoju?

-Bo jestem głodny.- Mruknąłem cicho.

-Wypierdalaj stąd.- Syknął na mnie a ja nie rozumiejąc spojrzałem na niego.

I teraz dopiero zauważyłem jak dużo jedzenia przygotował.

-Powiedziałem kurwa, Wypierdalaj.

-Już...

Przyśpieszonym krokiem ruszyłem na górę, prosto do siebie. Tak by każdego wyminąć i nie musieć się wdawać w rozmowy.

Zamknąłem się w pokoju a po chwili już Kacchan "pukał" do moich drzwi.

-Jesteś zjebany czy popierdolony?- Warknął stawiając na blacie talerz.

-Nie wiedziałem, że chcesz mi jedzenie przynieść.

-Nie no, masz rację. Lepiej niech Ci coś kurwa zrobią. Oni na prawdę nie dokońca wiedzą co pierdolą. Kirishima wczoraj wieczorem żalił mi się, że podoba mu się Ashido a za chuja nie rozumie czemu tak gada o tobie.

-Wyjaśniłeś mu, że to przez quirk?

-Tak. Powiedziałem mu o tym. To zapytał, czemu ja tak kurwa nie reaguje.

-Powiedziałeś mu czy...

-Pojebało cię?- Prychnął.- Wyśmiałem go, mówiąc, że nigdy bym cię nawet kijem nie tknął.

-Nie podważalne argumenty.- Zaśmiałem się.

-Tsa.- Mruknął obserwując mnie.- Lepiej jedz, skoro byłeś na tyle głodujący, że ryzykowałeś.

-A ty nie jesz?

-Nie chcę.

-Zjedz ze mną.

-Nie.

-Dlaczego?

-Bo kurwa nie jestem głodny. Żryj i Zamknij mordę.

I jak na zawołanie zaczęło mu burczeć w brzuchu a ja się zaśmiałem.

-Jesteś tego taki pewny?

-Kurwa daj to.- Warknął biorąc jedną z kromek i zaczął jeść.

Zjedliśmy w ciszy.

Nie wiedziałem o czym z nim rozmawiać i jak w ogóle zacząć tę rozmowę.

Prawda mam z Kacchanem normalne relacje, jednak dalej rzadkością zadażają się nasze rozmowy sam na sam. Tymbardziej, że siedzimy we dwóch u mnie w pokoju.

-Um... Jakie plany masz na dziś?- Zacząłem najbanalniej jak się da, tę rozmowę.

-Idę do staruchy na jakieś dwie godziny... Tak to nic. A co?

-Nie... Nic.

-Aha.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro