5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[Katsuki]

Deku się ze mną nie kłócił.
Aktualnie mamy już dwudziestą pierwszą. A on dopiero przestał płakać.

Szczerze nie dziwię mu się, bo to jednak kurwa trauma, ale nie zdołali mu nic poważnego zrobić. Więc mam cholerną nadzieję, że szybko mu przejdzie...
A ja im chyba mordy rozsadzę, za to, że kurwa tykali mojego Deku.

Teraz brokuł poszedł się umyć do mojej łazienki. Ja sam siedzę na łóżku i przeglądam wiadomości na telefonie. A w prawdzie powiedziawszy nie ma tu kurwa nic ciekawego. Deklu wychodź kurwa szybciej.

I jak na zawołanie wyszedł. Moja koszulka sięgała mu przed kolano, a wilgotne loki opadały na oczy.

Ciekawe o ile za duża będzie moją koszulka na niego, gdy będzie znów w ciele faceta...

Izuku bez słowa położył się na łóżku pod ścianą, odwrócił w jej stronę i przykrył kołdrą.

Mówiąc szczerze. Po czymś takim co go spotkało, kurwa musi być cholernie naiwny, albo w chuj mi ufać, że nie ma problemu ze mną spać.
Równie i dobrze, teraz to ja bym mógł się do niego dobierać.

Sam poszedłem się jeszcze umyć. Szybki i zimny prysznic był dla mnie w tym momencie zbawieniem, żeby wystudzić się z tych wszystkich emocji. No i kurwa, żeby zmyć z siebie pot, bo zaraz zacznę wykonywać detonację przy najmniejszej irytacji i to nieświadomie.

Po chwili wyszedłem z łazienki. Miałem na sobie tylko spodenki do kolana, które robią mi za piżamę i uprzednio gasząc światło, zająłem miejsce obok Izuku.

Teraz jak zapadła idealna cisza, a ja nie mogę do cholry nawet przymrużyć oka. Rozpoczęła się burza.
Jak ja nie znoszę burzy...

Pioruny napierdalały. Deszcz głośno odbijał się od szyby.

Jednak gdy teraz jedna z błyskawic jebła dość blisko nas, przez co huk rozniósł się dość porządnie Dekiel chyba się wystraszył.

Dobra na pewno się wystraszył, bo właśnie się wtulił w mój tors i lekko drży.

A ja, nie wiedziałem co zrobić... Więc go objąłem ramieniem i znów usiłowałem zasnąć.
Jednak dzięki brokułowi tymrazem mi się udało odpłynąć w krainę snów.

(28 września. Niedziela)

Rano gdy się obudziłem, poczułem od razu, dalej przyklejonego Deku do siebie.
Nawet nie musiałem otwierać oczu, by wiedzieć, że on dalej śpi i dalej się do mnie tuli.
Pasowało mi to. Może się do mnie częściej tak kleić. Dostaje on zezwolenie jako jeden z nielicznych. W sumie. Jako jedyny.

Jednak gdy po kilku minutach spojrzałem na osobę podemną. Zdziwiłem się dwukrotnie.

Po pierwsze, był już sobą. Nie miał damskiego ciała.
A po drugie, nie spał. Obserwował mnie z dołu.

-Hej... Nie chciałem cię budzić...- Szepnął cicho, już chcąc się ode mnie odsunąć, ale nie pozwoliłem mu.

Ręką którą go do tej pory, luźno obejmowałem. Przyciągnąłem go do siebie.

-Zostań...- Wymamrotałem chowając nos w jego włosach.

Dalej jestem zaspany... gdybym nie był, na pewno pozwoliłbym mu odejść.
Ale no kurwa jest mi tak przyjemnie!

-O-oh... Okej...

-Jesteś już sobą... A ja idę spać...

-Naprawdę?

-Naprawdę wobec tego czy jesteś chłopem, czy tego iż idę kurwa spać?- Prychnąłem.- Tak, działanie quirku zeszło...

-W końcu!- Zawołał, by po chwili dodać.- Przepraszam...

-Za co znowu?

-Chciałeś iść spać...

-Przeżyje twoje pojedyncze piski. Nie dziwię się, że morda ci się cieszy.

-Jeszcze raz... Dziękuję.

-Nie dziękuj...

Bo jak tak dalej pójdzie, to sam cię zgwałcę.

Nie ruszałem się z miejsca. Było mi na prawdę dobrze... dawno tak dobrze się nie wyspałem.
Jednak rozbudziłem się w momencie gdy poczułem jak Izuku także mnie objął.
Otworzyłem oczy i spojrzałem na niego. Przytulał się do mnie i zamknął oczy, chyba też chciał zasnąć, albo chociaż udawać, że mnie tu nie ma.

Ale zauważyłem ten rumieniec na jego policzkach.

Sam czułem na sobie podobne zaczerwienienia, ale kryłem twarz w jego włosach.

Leżeliśmy tak chyba godzinę. Póki nie Usłyszałem walenia do drzwi.

-Japierdole kogo kurwa niesie!- Krzyknąłem wstając.

Izuku nie spał. Leżał ze mną, a teraz okrył się cały kołdrą marudząc pod nosem, że mu zimno.

Otworzyłem drzwi a w progu zauważyłem Kirishimę.

-Stary, co ja odjebałem...

-Wiem co odjebałeś popierdoleńcu.

-Ja nie myślałem świadomie! Ja tego nie chciałem. Kaminari tak samo, przed chwilą z nim o tym gadałem. Teraz dopiero poszedł do siebie bo nie mógł zasnąć całą noc... Poczucie winy go zżera tak samo jak mnie i... Midoriya?- Zapytał zaglądając mi przez ramie.

-Tak on. Nie wchodź nawet.- Warknąłem odpychając go. Gdy już chciał mnie wyminąć.

-Ale chcę go prze-

-Potem to kurwa zrobisz. Nie teraz.- Syknąłem wypychając go za drzwi.

Kątem oka tylko widziałem przerażony wzrok brokuła. Tyle mi wystarczyło by go nie wpuszczać.

-Ale bro!

-Powiedziałem kurwa nie. On się ciebie do cholery boi. Wypierdalaj.- Rozkazałem a bez mojej woli na dłoni już iskrzyły się wybuchy.

Zatrzasnąłem drzwi. Spojrzałem na Deku który siedział okryty kołdrą i obserwował mnie uważnie.

-Co..?

-N-nic.- Mruknął opuszczając głowę.

-O co chodzi Deku?

-Dziękuję...- Znów szepnął, a ja usiadłem obok niego.- Nie wiem czemu tyle dla mnie robisz... Nawet ze sobą nie rozmawiamy zazwyczaj...

Bo cię kocham debilu od trzech jebanych lat.

-Tylko pomogłem.

-Nie... Nie tylko.

Zdziwiłem się, bo mnie przytulił. Niepewnie ale to zrobił.

Sam go lekko objąłem widząc jego zdziwienie. Pewnie się spodziewał, że go odepchnę.

-Izuku uspokój się. Musisz pojąć to, że oni tak się zachowywali przez ten jebany quirk bo inaczej będziesz unikał całej naszej jebanej klasy. Co ja gadam. Będziesz się bał każdego do cholery...

-Mam przed oczami to jak mnie rozbierali...

-Nawet malinki które ci zrobili znikły. Wmów sobie, że to nie tobie zrobili jasne? Nie masz na sobie nawet śladu. Tobie się nic nie stało. A to wszystko ci się śniło.

-Spróbuję...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro