~9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Koniec końców jest dwudziesta pierwsza, oni od godziny już tam siedzą, a ja dopiero dochodzę na miejsce. Kirishima męczył mnie bym poszedł tak strasznie, że miałem już cholernie dość i powiedziałem mu, że przyjdę o dwudziestej pierwszej bo muszę coś dokończyć i będę na godzinę.

Niechętnie ale zgodził się na taki układ.

Wszedłem do tego lokalu i zobaczyłem, że dziewczyny są wystrojone. Praktycznie każda miała sukienkę. Tylko słuchawkowa była w spodenkach i koszulce.
Jedyna laska którą rozumiem w stu procentach i przy dłuższej rozmowie niż dwadzieścia minut nie doprowadzą mnie do wkurwienia do granic możliwości.

Typy, natomiast byli ubrani luźno. W sumie tak jak ja. Pomarańczowa bluza, czarne spodnie dresowe i glany. To miałem ja na sobie. Reszta w głównej mierze też była w bluzach albo koszulkach.

Dosiadłem się na wolne miejsce obok Kirishimy który siedział o moje zdziwienie obok Kaminariego i Sero, zamiast swojej ukochanej Pinkie Pie. Ta natomiast była przy stoliku z Deku Uraraką i Tsuyu.

-W końcu jesteś bro!

-A ty już jesteś pijany?- Zapytałem załamany.

-Ja? Ja i pijany? Nie. Denki jest pijany a ja wstawiony.

-A ktoś się już najebał?

-Zgaduj.- Zaśmiał się Taśma.

-Mineta-sreta i Pan lusterko.

-Tak. Mineta i Aoyama już śpią na kanapach z tyłu.

-Nic dziwnego.- Westchnąłem siadając.- Czemu rozsiadliscie się na trzy stoły?

-Bo zaraz dziewczyny chcą robić karaoke. Potem idziemy do dużego do gry w butelkę.

-Japierdole. Jak dobrze, że jestem tylko na godzinę.

-Nie prawda.- Zaśmiał się Rekin, a ja spojrzałem na niego jak na debila.

-Jak nie prawda?- Zapytałem podejrzliwie, a on jeszcze bardziej zaczął się śmiać.

-Bo Mina mimo mojego gadania uznała, że jak tylko przyjdziesz to zamknie drzwi na klucz byś aby na pewno nie wyszedł.

-Co kurwa?!- Krzyknąłem, oglądając się za siebie.

Zobaczyłem Minę machającą do mnie kluczami które następnie schowała w stanik.

Mądrze. Nie będę grzebał w cyckach dziewczyny mojego przyjaciela.
W końcu tylko Deku wie, że mnie kobiety nie pociągają.

-Zajebie jej.

-Ja usiłowałem jej przemówić do rozumu, żeby nie zmuszać cię aż tak ale się uparła.

-Yhy. I tak będę siedzieć i głównie nic nie robić.- Westchnąłem sięgając kubek i napój.

-E-e-e. Wódki dolewaj.- Zarządał Sero.

-Nie pije.

-To zaczniesz. Dziś każdy pije chociaż trochę.

-Nie znoszę alkoholu debilu jebany.- Prychnałem.

-Chcesz być gorszy niż Midoriya?- Zapytał ironicznie Pikachu.

-On pije?

-Tak. Właśnie z Miną trzeciego drinka.

On nie ma głowy do alkoholu. Japierdole.

-Nie złamiesz mnie tym tekstem.- Stwierdziłem nalewając coca-coli i robiąc łyk.

Impreza trwała. Każdy gadał i pił. Co niektóre osoby już śpiewały na tej scenie a ja siedziałem, zamulałem i udawałem że słucham tego o czym gada reszta mimo tego, że kompletnie mnie to nie interesowało.
Zastanawiałem się czy kiedy Izuku źle się poczuje, to jako jedyny trzeźwy powinienem iść mu pomóc czy nie. Czy będzie na mnie krzyczał? Wygarnie mi wszystko? A może po prostu zrzyga się na mój widok?

W końcu ciągle mnie wymija.

-Dobra ludziska! Gramy w końcu te butelkę! Godzinę temu mieliśmy już!

Na krzyk Pinky wszyscy zawołali radośnie i ruszyli do największego stołu. Tylko ja i Izuku się nie ruszyliśmy.

Z tym wyjątkiem, że mnie od razu usiłowal zacisnąć Kirishima.

-Chodź bro.

-Zaraz dojdę. Obiecuję.- Westchnąłem.

-Czekam na ciebie.

Poszedł. Sam wstałem i ruszyłem w stronę zielonowłosego.
Siedział pochylony i trzymał się za brzuch.

-Izuku..?- Zapytałem cicho klęcząc przed nim.

-Ka-Katsuki..? Sto lo-lobiś?

-Boże jaki ty cholernie pijany jesteś. Seplenisz się.

-Nee! Ne jesztem. Akh...

-Co się dzieje Izuku?

-Bziuch... Boli...

- Chodź do łazienki. Zwymiotujesz i poczujesz się lepiej.

-Ne. Ne idem z sobą.

-Z sobą nie idziesz. Idziesz kurwa ze mną.

-Ne!

-Kurwa Deku.

-Kuwa Kasztsuki!

-Od kiedy ty mojego imienia używasz do cholery.

-Bo mokhe. Lubiem i chsstem.

-Kurwa ledwo cię rozumiem. Idziemy.

Złapałem go za rękę i pociągnąłem za sobą. Nogi mu się cholernie plątały, tymbardziej, że stawał jebany opór.

Chce mu kurwa pomóc. On widzi we mnie wroga.
Zajebiście.

-Deku do cholery jasnej.- Odezwałem się już wkurwiony odwracając w jego stronę.

On jednak się potknął i poleciał. W ostatniej chwili go złapałem, a on wpadł mi prosto w ramiona.

-Wszysto dobrze? Izuku?

-Shyba sje rzyganm.- Wymamrotał.

W ostatniej chwili zdołałem zanieść go wręcz do tej łazienki i zwymiotował. Nie do kibla. Obok. Ale przynajmniej nie na korytarzu i nie na mnie.

-Psieplasiam...- Wymamrotał opuszczając głowe.- Boszprzontam... Tjo...

-Co? Nie wiem co maroczesz ale ja się wszystkim tym zajmę. Lepiej się czujesz?

-Yhy... Chsem spacz....

-Spać? Zaprowadzę cię do akademika.

-Ne. Ne ide z topom.

-Dobrze. To zaśniesz na kanapie. Przypilnuje by nic ci się nie stało.

-Muszisz tagi bycz?!

-Bitch? Czemu mnie wyzywasz. Nic nie zrobiłem!

-Ne! Muszisz takhji bycz?! Tszemu mi pomakarz?!

-Co?

-Nikdy mi nie pomakałesz! Telarz ciąkle! Zosztaw mnje!

-Jak cię zostawię, prawdopodobnie udusisz się własnymi rzygami.

-Ne plawda!- Zawołał po czym się skrzywił.

-Izuku? Co jest?

Ledwo zapytałem a on od razu zwymiotował przed siebie, przy okazji brudząc też swoją koszulkę.

-Fuu...- Mruknął przecierając oczy.- Ne mam nicz...

-Dam ci moją bluzę. Mam też koszulkę, więc nic mi się nie stanie.

-Ne sztę.

-Masz gówno do gadania. Będziesz jeszcze rzygał?

-Ne...

- Pomogę ci.- Westchnąłem zdejmując mu koszulkę na siłę, po czym zdjąłem z siebie bluzę i założyłem jemu.

Gdy on siedział usiłując ogarnąć co się dzieje i nie zasnąć. (Przysypiał na siedząco). Posprzątałem jego wymiociny a koszulkę włożyłem do zlewu i zacząłem na nią lać gorącą wodę.

Gdy jakkolwiek sprałem jego koszulkę. Posprzątałem ten syf. A on zasnął, stwierdziłem że dobrym pomysłem będzie zaniesienie go rzeczywiście na te fotele, ale gdy go podniosłem on się obudził. Zrobił mi awanturę, że będzie grał w butelkę z resztą i wyszedł.

Sam tam wróciłem. Usiadłem obok Kirishimy i patrzyłem na ten cyrk. Jednocześnie obserwując Izuku który trochę odżył. Ale już widziałem jak Mina wlewa w niego alkohol i gada coś na ucho.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro