Rozdział 16 ,,Jestem zazdrosna''

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Razem z Gilbertem próbowaliśmy dowiedzieć co oznacza to całe ,,Shirbert'' ,ale nasi przyjaciele powiedzieli, że powinniśmy wiedzieć.

-Z tego będą ładne dzieci-powiedział z udawaną powagą Cole.

Następnego dnia postanowiłam iść do biblioteki, ponieważ nie miałam już co czytać. Ogarnęłam się i wyszłam z domu. Wcześniej jednak powiedziałam ,o tym że idę do biblioteki Mateuszowi on tylko pokiwał głową i uśmiechnął się do mnie. Maryla w tym czasie była na herbacie u naszej sąsiadki Pani Lynde. Bardzo kocham Marylę i Mateusza. Są oni niesamowici oraz jestem im wdzięczna ,że mnie adoptowali. W drodze do biblioteki oglądałam niesamowite krajobrazy mijane przeze mnie po drodze. Wsłuchałam się w śpiew ptaków, który-

Poczułam ukłucie w sercu i jak mój żołądek się zaciska...Tuż przed moimi oczami do biblioteki wchodził Gilbert i piękna dziewczyna o blond, długich i kręconych włosach. Nie dziewczyna kobieta. Patrzyła ona na bruneta z podziwem w oczach...i miłością?

Jestem zazdrosna o Gilberta Blythe?-zadałam sobie pytanie w myślach.

Nie możesz być zazdrosna o niego. Nie możesz. Jeżeli jestem zazdrosna to oznacza, że coś do niego czuje? On i tak nigdy nie pokochałby kogoś takiego jak mnie...ohydnej, piegowatej i rudej sieroty. Nie chciałabym, żeby zmarnował swój czas na kogoś takiego jak ja...A z resztą moje uczucia nie mają znaczenia ,ponieważ najwyraźniej chłopak ma dziewczynę, Nie będę im przeszkadzać przejdę obok i pożyczę książki. Przecież i tak będzie pewnie zaoferowany nią i mnie nie zauważy. Dlatego odpowiedział na komentarz Ruby, ponieważ ma dziewczynę i nie chciał, żeby ona pomyślała, że ja i on?

Dobra nie ważne przyszłam po książki.

I tak przekonując samą siebie ruszyłam w kierunku biblioteki. Gdy weszłam ta śmiejąca się PARA od razu zwróciła moją uwagę.

Czemu to mnie tak boli?-pomyślałam i poczułam, że jeśli zaraz się nie ogarnę to się rozpłaczę.

Znalazłam książki, które zwróciły moją uwagę i podeszłam do bibliotekarki. Już miałam wychodzi, gdy usłyszałam jak Gilbert mnie woła...

-Cześć Aniu!-zawołał z uśmiechem

Teraz już nie mam odwrotu muszę się przywitać. Jednak problemem były palące łzy, które zbierały mi się pod powiekami. Podeszłam do tej pary.

-Cześć-Zmusiłam się do uśmiechu.

Jednak Gilbert za dobrze mnie znał, żeby uwierzyć w mój uśmiech

-Marchewko coś się stało? Ktoś cię skrzywdził? Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć jestem tu dla ciebie zawsze.-po swoich słowach zamknął mnie w szczelnym uścisku.

Otarłam łzy. Wyszłam na idiotkę. Zapłakaną idiotkę...

-Jest dobrze-wyszeptałam

-Zapominałem Ci przedstawić to moja-

-Winifred, jestem jego kuzynką. Bardzo dużo mi o tobie mówił-powiedziała i uśmiechnęła się do mnie

-Miło mi cię poznać. Ania Shirley-Cuthbert-wyciągnęłam do niej rękę, jednak ona mnie przytuliła. Nie przytulała tak dobrze jak Blythe...

-Ja już muszę iść. Maryla i Mateusz na mnie czekają-powiedziałam i już chciałam iść, gdy poczułam delikatny uścisk na moim nadgarstku.

-Mogę cię odprowadzić-zaproponował Blythe.

-Nie jest u ciebie twoja kuzynka i spędź z nią dobrze czas. I wiesz, że nie musisz się o mnie martwić-Posłałam mu ,,groźne' 'spojrzenie. Musiało to z daleka wyglądać śmieszne.

-Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy-pomachałam dziewczynie i już miałam nacisnąć na klamkę ,gdy znów Gilbert Blythe mnie zatrzymał.

-Chciałem ci tylko powiedzieć, że wyglądasz dziś pięknie, Aniu. Uważaj na siebie-po swoich słowach zrobił coś czego bym się nie spodziewała. Myślałam, że chłopak mnie przytuli jak zawsze,ale...

Gilbert pocałował mnie w czoło i szepnął mi na ucho, że gdyby nie Winifred to miałabym prywatną eskortę do domu. Zaśmiałam się tylko na jego słowa. Pomachałam im i wyszłam z biblioteki. Dopiero po wyjściu na powietrze poczułam, że było mi bardzo gorąco. Zdałam sobie sprawę, że pewnie jestem cała czerwona.

A miałam tylko wypożyczyć książki...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro